PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=520860}

Hansel i Gretel: Łowcy czarownic

Hansel and Gretel: Witch Hunters
2013
6,4 89 tys. ocen
6,4 10 1 88988
5,1 17 krytyków
Hansel i Gretel: Łowcy czarownic
powrót do forum filmu Hansel i Gretel: Łowcy czarownic

Żałosne efekty specjalne rodem z filmów familijnych wczesnych lat 90'. Wiedźmy latają na
gałęziach, charakteryzacja nie powala. Fabuła też nie bardzo. Główny bohater nabawił się
cukrzycy po tym jak przejadł się słodyczami w domku wiedźmy i na stare lata musi robić sobie
zastrzyki insulinowe strzykawką jak dla konia. Pomysłowość twórców w temacie używanej broni
też nie ma granic. Nawet z moją sympatią do steampunk'u nie byłam w stanie tego przełknąć.
Jedynym pozytywnym aspektem było to, że jedyny troll występujący w filmie miał na imię Edward
(dość jasna aluzja).

anilachim_a

słabe efekty specjalne ?

właśnie efekty, sceneria i kostiumy są w porządku... czepiasz się nawet wyglądu broni - co w nim złego ? to są zbawki łowców czarownic - oni nie walczą kijem i szablą z czarownicami

ocenił(a) film na 4
Marscbl

Przepraszam, mnie efekty nie powaliły. Najzabawniejsze były wiedźmy "biegające" po lesie. To ich "tuptanie' naprawdę mnie rozbroiło. Film trąci po prostu niskim budżetem. A broni czepiam się dlatego, że z technicznego punktu widzenia rozwiązania twórców są idiotyczne. Fantasy jak fantasy może być, ale nie rażące głupotą.

anilachim_a

pewnie masz na myśli zwłaszcza kuszę strzelającą na boki... bo chyba nie rozkładaną strzelbę...? lub "większą strzelbę" miniguna czy miny... co w nich nieprawdopodobnego?
tak czy inaczej taki content chyba mieści się w granicach wyznaczanych znaczeniem słowa "fantasy" ? ... bo co powiedzieć o płonących mieczach, łukach z magicznymi strzałami czy magicznych pułapkach tak często spotykanych w produkcjach tego typu...

w każdym razie widziałem bardziej nieprawdopodobne bronie np. w różnych uznanych grach komputerowych - gdzie budżet to miliony dolarów więc chyba jednak trochę szukasz na siłę minusów.

Marscbl

tu pewnie nie chodzi o wygląd broni czy kostiumy....ale np. o to że wiedźmy zamiast walczyk magią w 80% odstawiają karate kid'a ;/

Frankieestein713

chyba przesadzasz, wykazują się zwinnością ale moim zdaniem w 70% walczą magią

ocenił(a) film na 7
Frankieestein713

Bo Hansel i Gretel byli odporni na czarną magię. :P (Mnie w sumie najbardziej raziła ta kusza i ckm, reszta jakoś.. hm. .pasowała.)

ocenił(a) film na 7
anilachim_a

LOL, ludzie, nie możecie przyjąć do wiadomości, że to film fantasy i nie ma co go porównywać do naszego świata.

A co do efektów były dość dobre, widywałem dużo gorszę.

ocenił(a) film na 4
Eph

To że widywałeś dużo gorsze nie znaczy że te były dobre.

ocenił(a) film na 3
anilachim_a

Podpisuję się pod tym. Nawet w połowie nie dorównuje Van Helsingowi.

ocenił(a) film na 6
anilachim_a

no właśnie. co ja pacze. o.O
zastanawiam się dlaczego to oglądałam do końca.
Edward- LOL
najgorsze z tego wszystkiego to chyba te sceny z krwią. była trochę za jasna. i zdumiewające sceny z nią związane, szczególnie jak na początku ten kolo w barze wybuchnął :D

ocenił(a) film na 6
anaGirl123

Edward to troll. Karmię was trolle. Jedz mój komentarz.

Najgorsze jest to, jak ktoś ogląda film, o którym wiadomo jaki będzie, a później płacze. Do szkoły nieuki.

ocenił(a) film na 6
TomaszO1983

przykro mi cię rozczarowywać ale nie wiedziałam o czym będzie. weszłam sb na stronkę patrzę-nawy film. no to oglądnęłam.

ocenił(a) film na 6
anaGirl123

Mnie rozczarować? Mi się film podobał. Ty masz problem, że się męczyłaś. I dlaczego oglądałaś to do końca? Ja wiele filmów przerwałem w połowie, a nawet wcześniej, jak mi się nie podobają. Ja rzadko oglądam filmy, które mi się nie podobają, dlatego mam mało ocen poniżej 5. Jeśli ci nie szkoda czasu, powodzenia, a jeśli cenisz go odrobinę, nim coś obejrzyj wpisz tytuł w film webie i zobacz co chcesz obejrzeć. Nie będzie zawodu.

ocenił(a) film na 6
TomaszO1983

ja nie mam w zwyczaju przerwać filmu w połowie bo co to za sprawiedliwość względem filmów? do końca miałam nadzieje że się poprawi to oglądałam. ja rzadko daje ocenę poniżej 7 więc. a opis filmu nie jest zbytnio rozbudowany, ocenę mnie nie zniechęciła gdyż z doświadczczenia wiem że czasami jest ona błędna. komentarze? nie patrze na nie przed filmem żeby sobie nie zaspojlerować
.

ocenił(a) film na 8
anilachim_a

Dla mnie film był świetny. Postrzelony, ale taki właśnie miał być. Ktoś, kto oczekuje innego contentu od produkcji zatytułowanej "Hansel & Gretel (czyli u nas po prostu Jaś i Małgosia): Łowcy czarownic" ma rozum chodzący bardzo dziwnymi ścieżkami. Rozumiem, że po "Abraham Lincol: Łowca Wampirów" oczekiwałaś dokumentu historycznego? Pewne filmy z góry ostrzegają, że są szalone i też tak, z przymrużeniem oka, trzeba na nie patrzeć. Jako szalone fantasy wypada świetnie, a efekty specjalne - naumyślnie przerysowane i sztuczne jak w innych puszczający oko produkcjach (jak choćby twórczość Tarantino, czy jego kooperacja z Rodriguez'em "Od zmierzchu do świtu", które bawiąc się w satyryczny sposób kpią z klasycznych gatunków kina) jak najbardziej do zaproponowanej przez rażysera konwencji pasowały.

Chociaż, z drugiej strony jakiej domyślności można się spodziewać po kimś, kto czuje sympatię do imienia Edward ze względu na pewną książkę/produkcję (a więc domyślnie owe musiały się tej osobie podobać), a których tytułami nie lubię sobie zbytnio plugawić klawiatury, bo są obrazą zarówno dla literatury jak i kina...

ocenił(a) film na 4
AkashaVampireQueen

Po pierwsze- wcale nie spodziewałam się filmu historycznego, skoro jego tytuł nawiązuje do baśni.
Po drugie- nie sympatia a sarkazm. Niby obie rzeczy na "s", ale jednak robi różnicę. Problem w tym, że wyczucie tego drugiego wymaga pewnych wrodzonych umiejętności.
http://pl.wiktionary.org/wiki/sarkazm -odsyłam, tak na wszelki wypadek.

AkashaVampireQueen

Przywoływanie Tarantino przy okazji dyskusji o tej produkcji trąci mi albo nieznajomością jego twórczości, albo trollingiem. Proszę mi wybaczyć, ale tak właśnie to wygląda.
Tarantino jest nie tylko mistrzem kiczu, ale również postmodernistycznego żonglowania konwencjami i nawiązaniami. Zrozumienie Tarantino wymaga znajomości jego twórczości, jak i jego inspiracji. Zrozumienie Wirkoli nie wymaga niczego, a że i sam film niczego sobą nie prezentuje, stawia go to w szeregu tworków całkowicie przeciętnych. Jeśli "Hansel i Gretel" miał być filmem na miarę choćby "Kill Bill", Wirkola nie dorósł do misji.
Nie wystarczy lać hektolitrów krwi, żeby mówić o mistrzostwie na miarę Tarantino. Tak samo jak nie wystarczy zrobić filmu w konwencji fantasy/steampunk, żeby film był dobry.

Komentarza do trolla Edwarda -- który moim zdaniem jest jednym z najlepszych elementów filmu -- nie skomentuję. Viva el sarcasmo,

ocenił(a) film na 8
exturio

Z trollem Edwardem się zgodzę - był to jeden z najlepszych elementów filmu. Co do sarkazmu w wypowiedzi na temat skojarzeń z pewnym innym Edwardem, to akurat trudno go wyczuć w zdaniu stylistycznie dokładnie typu, jakich setki wypisują wszelakie fanki pewnej produkcji. Jeśli chce się stosować sarkazm, należy wiedzieć jak go używać i niejako znać temat/jego otoczkę, w którym chce się go zastosować. W tym przypadku do rozpoznania go, owszem potrzeba wrodzonych umiejętności, ale telepatycznych.

W żaden sposób nie uważam przywołania Tarantino za jakikolwiek błąd (i tak się składa, że znam jego twórczość oraz źródła inspiracji bardzo dobrze). Nie napisałam, że Wirkola osiągnął poziom Qunetina, a jedynie zastosował podobną satyryczną stylistykę. To, że ktoś zastosuje jakąś konwencję, nie oznacza, że osiągnie w niej to samo mistrzostwo, co osoba, dla której jest ona wręcz sygnaturowa. Jednak nie oznacza to również, że owy zabieg musi być kompletnie nieudany. Wirkola wprowadził go całkiem sprawnie, robiąc z niego pasujący element szalonej układanki, zaprzeczającej wszystkim "zasadom" jakie wydawałoby się obowiązują w filmie osadzonym w danym okresie historycznym (czy w alternatywnej rzeczywistości odpowiadającym znanemu nam okresowi w dziejach), nawet jeśli świat ten ma być baśniowo-fantasy. Ostatnio filmy fantasy nabrały wielce poważnego tonu, stawiając na sztywny realizm (czy raczej oszukujący na pierwszy rzut oka quasi-realizm) pomiędzy biegającymi elfami i trollami. Wirkola całkowicie z tą sztywnością zrywa i idzie w kompletne szaleństwo i zabawę - widać to choćby w dialogach, które zupełnie zrywają z przyjętą ostatnio twardą stylizacją na elegancką (lub mniej elegancką momentami) mowę rodem ze starej literatury anglosaskiej. "Hansel i Gretel" to nie dzieło sztuki. Jednak od początku widać, że reżyser nie miał też aspiracji by tą produkcją odciskać wiekopomne piętno na historii kinematografii. Sprawnie zrobił całkiem niezły film rozrywkowy dla doroślejszej publiczności, momentami puszczając oko do widza, poprzez zapożyczenie pewnych elementów od innych twórców, a które dodały satyrycznego smaczku. Jak już napisałam, ten film to żadne dzieło, ale na tle wielu ostatnio wprowadzanych do kin "hitów" jest to kawał dobrej, zgrabnie-topornej, popcornowej produkcji stworzonej dla lekkiej rozrywki.

AkashaVampireQueen

Rozumiem, że zestawienie imienia bożyszcza nastolatek z bezmózgim, niezbyt urodziwym trollem nie wyczerpuje dla Ciebie definicji sarkazmu. Dla mnie -- jak najbardziej. Inni wyżej również nie mieli z tym problemów, więc chyba coś w tym jest...

Również nie uważam przywołania Tarantino za błąd. To nie matura z polskiego, żeby uznawać jedyny poprawny klucz. Uważam natomiast, że przywoływanie go w kontekście komentowanego filmu jest obrazą dla jego twórczości. Ponieważ o ile u Tarantino kicz jest środkiem, tutaj został on podniesiony do rangi celu.
Filmy zaprzeczające wszystkim "zasadom" mieliśmy w tym temacie już w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. Na przełomie wieków też kilka się ich zdarzyło: pozwolę sobie przypomnieć choćby niesłynne "Lochy i smoki". Tam też były dialogi śmiesznie-patetyczne, efekty specjalne wołały o pomstę do nieba, a fabuła była dziurawa jak szwajcarski ser. I wcale nie był to film dobry, wręcz przeciwnie: był zły aż do obrzydzenia.
Wyważać otwarte drzwi? Jeśli Wirkola swoim filmem chce prowadzić nas z powrotem do lat dziewięćdziesiątych, to ja tam wracać nie chcę. Byłem, zobaczyłem i wolę zostawić to za sobą, razem z białą rękawiczką i modą na za duże garnitury.
Argument o patetyczności współczesnego fantasy zostawię bez komentarza, ponieważ bez jakiegokolwiek przykładu (a jeśli mowa o ogólnokinowej tendencji, przykłady powinny sypać się jak z rękawa) nie ma się do czego odnosić.
Nie zgodzę się również ze stwierdzeniem, że "Hansel i Gretel" jest filmem dla doroślejszych widzów. Powiem nawet: wręcz przeciwnie. Choćby dzięki samej warstwie fabularnej, której na dobrą sprawę mogłoby w ogóle nie być, bo jest tak sztampowa, że nie jest szkieletem, ale jedynie marnym dodatkiem do całości widać, że jest to film dla widowni niewymagającej. Czyli zgadzam się z Tobą w ostatniej części ostatniego zdania: jest to produkcja popcornowa, stworzona dla lekkiej rozrywki i masowej widowni. Przy tym jest -- w mojej ocenie -- kiepska, miałka, mdła i bezsensowna, bo nie prezentuje sobą niczego, czego nie widzielibyśmy już wcześniej. Natomiast w prezentowaniu wytartych już schematów nie wzbija się ponad przeciętność, co ją tylko jeszcze bardziej pogrąża.

AkashaVampireQueen

Rozumiem, że zestawienie imienia bożyszcza nastolatek z bezmózgim, niezbyt urodziwym trollem nie wyczerpuje dla Ciebie definicji sarkazmu. Dla mnie -- jak najbardziej. Inni wyżej również nie mieli z tym problemów, więc chyba coś w tym jest...

Również nie uważam przywołania Tarantino za błąd. To nie matura z polskiego, żeby uznawać jedyny poprawny klucz. Uważam natomiast, że przywoływanie go w kontekście komentowanego filmu jest obrazą dla jego twórczości. Ponieważ o ile u Tarantino kicz jest środkiem, tutaj został on podniesiony do rangi celu.
Filmy zaprzeczające wszystkim "zasadom" mieliśmy w tym temacie już w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. Na przełomie wieków też kilka się ich zdarzyło: pozwolę sobie przypomnieć choćby niesłynne "Lochy i smoki". Tam też były dialogi śmiesznie-patetyczne, efekty specjalne wołały o pomstę do nieba, a fabuła była dziurawa jak szwajcarski ser. I wcale nie był to film dobry, wręcz przeciwnie: był zły aż do obrzydzenia.
Wyważać otwarte drzwi? Jeśli Wirkola swoim filmem chce prowadzić nas z powrotem do lat dziewięćdziesiątych, to ja tam wracać nie chcę. Byłem, zobaczyłem i wolę zostawić to za sobą, razem z białą rękawiczką i modą na za duże garnitury.
Argument o patetyczności współczesnego fantasy zostawię bez komentarza, ponieważ bez jakiegokolwiek przykładu (a jeśli mowa o ogólnokinowej tendencji, przykłady powinny sypać się jak z rękawa) nie ma się do czego odnosić.
Nie zgodzę się również ze stwierdzeniem, że "Hansel i Gretel" jest filmem dla doroślejszych widzów. Powiem nawet: wręcz przeciwnie. Choćby dzięki samej warstwie fabularnej, której na dobrą sprawę mogłoby w ogóle nie być, bo jest tak sztampowa, że nie jest szkieletem, ale jedynie marnym dodatkiem do całości widać, że jest to film dla widowni niewymagającej. Czyli zgadzam się z Tobą w ostatniej części ostatniego zdania: jest to produkcja popcornowa, stworzona dla lekkiej rozrywki i masowej widowni. Przy tym jest -- w mojej ocenie -- kiepska, miałka, mdła i bezsensowna, bo nie prezentuje sobą niczego, czego nie widzielibyśmy już wcześniej. Natomiast w prezentowaniu wytartych już schematów nie wzbija się ponad przeciętność, co ją tylko jeszcze bardziej pogrąża.

AkashaVampireQueen

Rozumiem, że zestawienie imienia bożyszcza nastolatek z bezmózgim, niezbyt urodziwym trollem nie wyczerpuje dla Ciebie definicji sarkazmu. Dla mnie -- jak najbardziej. Inni wyżej również nie mieli z tym problemów, więc chyba coś w tym jest...

Również nie uważam przywołania Tarantino za błąd. To nie matura z polskiego, żeby uznawać jedyny poprawny klucz. Uważam natomiast, że przywoływanie go w kontekście komentowanego filmu jest obrazą dla jego twórczości. Ponieważ o ile u Tarantino kicz jest środkiem, tutaj został on podniesiony do rangi celu.
Filmy zaprzeczające wszystkim "zasadom" mieliśmy w tym temacie już w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. Na przełomie wieków też kilka się ich zdarzyło: pozwolę sobie przypomnieć choćby niesłynne "Lochy i smoki". Tam też były dialogi śmiesznie-patetyczne, efekty specjalne wołały o pomstę do nieba, a fabuła była dziurawa jak szwajcarski ser. I wcale nie był to film dobry, wręcz przeciwnie: był zły aż do obrzydzenia.
Wyważać otwarte drzwi? Jeśli Wirkola swoim filmem chce prowadzić nas z powrotem do lat dziewięćdziesiątych, to ja tam wracać nie chcę. Byłem, zobaczyłem i wolę zostawić to za sobą, razem z białą rękawiczką i modą na za duże garnitury.
Argument o patetyczności współczesnego fantasy zostawię bez komentarza, ponieważ bez jakiegokolwiek przykładu (a jeśli mowa o ogólnokinowej tendencji, przykłady powinny sypać się jak z rękawa) nie ma się do czego odnosić.
Nie zgodzę się również ze stwierdzeniem, że "Hansel i Gretel" jest filmem dla doroślejszych widzów. Powiem nawet: wręcz przeciwnie. Choćby dzięki samej warstwie fabularnej, której na dobrą sprawę mogłoby w ogóle nie być, bo jest tak sztampowa, że nie jest szkieletem, ale jedynie marnym dodatkiem do całości widać, że jest to film dla widowni niewymagającej. Czyli zgadzam się z Tobą w ostatniej części ostatniego zdania: jest to produkcja popcornowa, stworzona dla lekkiej rozrywki i masowej widowni. Przy tym jest -- w mojej ocenie -- kiepska, miałka, mdła i bezsensowna, bo nie prezentuje sobą niczego, czego nie widzielibyśmy już wcześniej. Natomiast w prezentowaniu wytartych już schematów nie wzbija się ponad przeciętność, co ją tylko jeszcze bardziej pogrąża.