Wszyscy mówią, że w 2 części dzieci grają lepiej - do końca tego nie rozumiem. Fakt, że Daniel Radcliffe nie jest już tak drewniany jak w pierwszej części, bo tam to była kompletna tragedia, ale Rupert Grint jest gorszy niż w "Kamieniu filozoficznym". Jest denerwujący, ciągle marszczy ten nos. W 1 części grał głupiutkiego, naiwnego chłopaczka, a w drugiej i tych śmiesznych tekstów mu brak, i tego uroku. Z Emmą Watson i Tomem Feltonem jest inaczej: nie są przecież winni temu, że Steve Kloves tak popsuł ich role. Draco Malfoy nie jest już przysr***m lizusem, ale twardym bezmózgiem. Hermiona straciła wiele swojego niepowtarzalnego wdzięku i choć gra świetnie, to w niektórych scenach, a raczej scenach z Lockhartem, zrobiono z niej zwykłą idiotkę. Te westchnienia, spojrzenia i tak dalej... To nie pasuje ani do Hermiony z pierwszej części filmu ani do tej z książki. Ale dziewczyna wyraźnie ma talent i dlatego z niecierpliwością czekam na "Więżnia Azkabanu": będzie tam miała o wiele więcej do powiedzenia. 3 część nie będzie tak podyktowana tylko pod Harry'ego, który przekona się, że bez przyjaciół (główie Hermiony) ma związane ręce. Liczę też, że Daniel Radcliffe jeszcze bardziej dopracuje swoją rolę. Gdyby grał na tym samym poziomie co Watson, stworzyliby fenomenalny duet. Choć jej samej już nie pobije, wystarczy spojrzeć na zdjęcia - ta twarz anioła....