Film nie był ZŁY. Oczywiście wiadomo, że do książki raczej mu daleko, za równo klimatycznie, jak i czysto fabularnie, ale nie poraził mnie. Niestety nie zaskoczył mnie też w pozytywnym sensie. Miejscami było wręcz nudnawo, wydaje mi się, że te mniej ważne wątki zostały niepotrzebnie wydłużone, a inne wprost przeciwnie - skrócone. W ogóle ten cały najazd na Norę, później to przybycie Śmierciożerców do Hogwartu... W książce była mowa o walce, a tutaj? Tutaj wypada na to, że kilkunastu Śmierciożerców wparowało do Hogwartu tylko po to, żeby stanąć obok Dracona, podyskutować z Dumbledore'em i oglądać jego śmierć, a później zjarać chatkę Hagrida i uciec. Co jeszcze... Oglądałam ten film i czekałam na jakiekolwiek meritum. Na tą główną scenę, która sprawi, że wreszcie odczuję jakieś emocje związane z tym co widzę na obrazie... I co? Pocałunki, pocałunki, dramaty miłosne, mniejsze lub większe sceny typowo humorystyczne... I zerknięcie na zegarek... Około dwudziestu minut do końca seansu. Myślę sobie: "co jest? Kiedy oni do cholery wprowadzą jakieś sceny kończące, tą wyprawę i całą resztę?". Wprowadzili. Byle jak.
Ogólne wrażenie nie jest złe, ale nie wiem czy pokuszę się o powtórne obejrzenie Księcia Półkrwii... Tym bardziej, że moim zdaniem dość istotne sceny z Riddle'm zostały również wyjątkowo skrócone, chociaż nie tak idiotycznie jak wspomnienie z części piątej. Ale jednak.