Najbardziej w całej serii , ale najbardziej w tej części drażniło mnie fatalne przedstawienie
miłości Harrego i Ginny. W książce ten wątek jest super. Ginny zakochana w Harrym od ich
pierwszego spotkania wstydzi się go by następnie zmienić swoje zachowanie wobec Niego i
pokazać mu jaka jest naprawdę i to sprawia , że i Harry zaczyna darzyć Ją uczuciem. A w filmie
całkowicie to zniszczyli. Na początku Harry podrywa pannę w kawiarni , a gdy 10 minut później
widzi Ginny nagle wielce zakochany od razu w niej jest. Także ich pierwszy pocałunek fatalnie
nakręcony. W książce całują się w pokoju wspólnym przy Ronie , Hermionie i reszcie , a w
filmie w tajemnicy w Pokoju życzeń i nikt o tym nie wie. A na końcu filmu okazuję się , że Ron
nagle wie o wszystkim;/ I gdzie do jasnej ciasnej jest ich zerwanie? Na początku całej filmowej
sagi fajnie to rozpoczęli. Szczególnie w Komnacie Tajemnic. Podobało mi się ukazanie
zawstydzenia Ginny , gdy widziała Harrego , ale w tej części zniszczyli ten wątek całkowiecie;/
Ja uważam, że aktorka która grała Ginny była jedyną juniorką tej serii, która po podrośnięciu straciła pęd i dziecięcy talent. Później była po prostu nudna: twarz bez żadnych emocji, nawet niezbyt urodziwa. Ginny z książki była ciekawa, a w filmie nudziły mnie wszystkie sceny z jej udziałem. I jeszcze drażniła mnie podczas dziwacznej sceny podpalenia Nory i w Pokoju Życzeń, o czym już wspomniał. Znośna była tylko na treningach quditcha, ale to nie zasługa aktorki.