Tak moim zdaniem ten film to kompletne dno. Scenariusz do bani, wszystko się nie trzyma kupy, połowa fabuły która była w książce została wycięta i zastąpiona jakimiś pierdółkami. A co najgorsze najlepsze sceny w książce zostały tak przedstawione w filmie że można zacząć wątpić ze ten film został zrobiony przez profesjonalistów. Efekty specjalne nawet fajne.
Po przeczytaniu Księcia półkrwi spodziewałem się lepszej fabuły i przebiegu akcji. Moim zdaniem prawdziwi fani mocno ale to bardzo mocno się rozczarują.
żałosna krytyka. a jak reżyser miał zmiescic tak długą historie w 2,5 godz. ? to jest poprostu niemozliwe! przyznaje, wielu rzeczy nie było, bo np. wątku fleur i billa, tego że pogryzł go grayback, pogrzebu dumbledore'a, sytuacji w domu dursley'ów(która była bekowa i ważna, szczególnie to ze skrzatami). Ale wiele bedzie zawarte w siódemce. A ja osobiście uważam że film był naprawde fajny . czasami smutny, czasami zabawny, i naprawde warto było go obejrzec. chetnie poszłabym jeszcze raz do kina gdybym tylko miała kase :).
Jak mówie - skoro był problem ze zmieszczeniem filmu w czasie, to po jakiego grzyba była potrzebna scena z atakiem na Nore? Zdecydowanie wolałbym zobaczyć walkę w zamku na koniec.
Ta część jest zdecydowanie dla mnie największym rozczarowaniem - a to dlatego że naprawdę spodziewałem się fajnego kina. Reżyser pokazał że umie kręcić akcje.
Spodziewałem się niezłego filmu, z mnóstwem dynamicznie nakręconej walki. Wiedziałem że gra aktorska nie będzie powalała, ale nie spodziewałem się takiego spartaczenia scenariusza.
Zamiast scen typu Ginny zawiązująca sznurowadła Harremu (sic! co to w ogóle miało być?) mogli dać coś lepszego.
I jak ktoś pisze że nie da się zrobić tego w 2,5 h to niech napisze po co dodawali własne sceny, które nic nie miały wspólnego nie tylko z książką, ale i z resztą filmu!! I zaznaczam - nie chodzi mi o wierność filmu i książki tylko o usuwanie dobrych scen które by idealnie uzupełniły fabułę żeby dodać nowe które do fabuły nic nie wnoszą...
" adowolony jestem że David Yates reżyseruje ostatnią część, bo tam dynamiki nie brakuje. Martwi mnie tylko że Steve Kloves będzie po raz kolejny pisał scenariusz."
Jeśli Yates dobrze nakręcił dynamiczne sceny w Zakonie,to i ja mogę być reżyserem,i to bez nauki ;) - cała akcja w Ministerstwie Magii została totalnie skopana przez reżysera a dobrze wyszła mu tylko walka Dumbledora z Voldemortem.
Jeśli chodzi zaś o scenariusz,to w pierwotnej jego wersji były prawie wszystkie wspomnienia o Tomie Riddlu i walka w Hogwartcie,ale pan Yates uznał,że przeszłość młodego Riddla go nie interesuje,a walka jest niepotrzebna,skoro o wiele większa bitwa będzie w finale 7 / 8 / części - nie wziął jednak pod uwagę tego,ze to autorka książki tak to wymyśliła ... ale czego oczekiwać po gościu,który nie czytał żadnej książki z serii? ...
Film jest bardzo słaby w porównaniu do pozostałych pięciu części. Namącili tylko, w kinie to nawet dzieciaki się nudziły dzwoniąc i gadając w kółko ze sobą. Film dla mnie to porażka. 2,5h to strasznie dużo by zrobić dobry film, niestety w tej części jedyne co się działo na ekranie to wieczne rozmowy bohaterów ze sobą i zero jakiejkolwiek ciekawej aukcji. W końcu film nie musi być taki jak książka mogli powycinać jakieś głupoty i może ubarwić nie co fabułę.
w ekranizacji książki chodzi też o to aby reżyser dodał coś od siebie bo gdyby tego nie zrobił to na forum wszyscy by pisali że facet nie ma weny twórczej. a jek jestescie tacy mądrzy to sami napszcie scenariusz do takiego fimu. to wcale nie jest proste. i sam reżyser powiedział że film dłuższy to nie znaczy lepszy...
Rany, nie broni się filmu argumentacją w stylu: sam zrób lepszy.
Tak to można bronić rysunku, który oddało się na lekcji plastyki.
Obejrzałam i stwierdzam, że to najlepiej zrobiona część. Mogę od razu zaznaczyć, że jestem wielką fanką Pottera, ta książka towarzyszy mi już od 10 lat i jest naprawdę ważną częścią dzieciństwa.
A teraz o filmie.
Uważam, że reżyser w miarę trafnie wybrał sceny, które wyciął. No może, ja bym darowała tę Norę, bo i tak nic potem z tego nie wynikło, choć, jak teraz piszę tę słowa, to wpadła mi do głowy myśl, że scena pokazała, że zagrożenie również spoczywa na bliskich Harry'ego i ich rodzinach... Pokazania jak blisko czai się zło, więc scena z Norą nie była aż tak zła.
Co do scen miłosnych, o ile można je tak nazwać. W książce były one bardzo ważne! To mnie ujęło w prozie Rowling, że oprócz kreacji niemalże superbohatera, nie zapomniała, że to jest nadal człowiek, w który dojrzewa, buzują w nim hormony i ma też takie problemy jak zwykłe nastolatki. Więc wątki z młodzieńczą miłością są bardzo fajnie pokazane. Tak samo jak i dobrze jest wyważona groza, humor i dramat.
Osobiście więc uważam, że film jest zrobiony bardzo dobrze, chyba najlepiej ze wszystkich.
a jek jestescie tacy mądrzy to sami napszcie scenariusz do takiego fimu.
mówisz o reżyserze czy scenarzyście?
i sam reżyser powiedział że film dłuższy to nie znaczy lepszy...
tu się zgadzam. Bo z tego filmu można było usunąć min. 40 minut i nic by nie stracił tylko zyskał.
Film mi się nie podobał i oczywiście jako fance Harrego Pottera jest mi z tego powodu dość przykro. Czułam, że wytwór ten będzie niewypałem (już sam zwiastun był dla mnie okropny), oczywiście miałam trochę nadziei, że może się mylę, no ale jednak nie. Dla mnie ta adaptacja to jak krótka, dość niedokładna recenzja wspaniałej i niesamowitej książki.
Przede wszystkim uderza mnie to: Jak się nazywa ta część? Książę Półkrwi, prawda? A tymczasem wszyscy skupili się głównie w okół młodzieży i ich uczuć. Wątek o tym tajemniczym kimś i o książce pojawił się chyba z 3 razy! - Lekcja, myśli Harrego i o tym jak Snape wyjawia mu prawdę. I w sumie nic nie daje to do myślenia, a w książce tworzyło więcej pytań. Tak więc sama fabuła podupadła. Niektóre momenty były całkiem całkiem, ale wszystko działo się tak szybko, że moje oko nie mogło się rozkoszować udaną sceną -_-.
A teraz przyczepię się do reszty. Jakże mi brakowało tej wspaniałej bitwy, pokazania że Hogwart uczy, żadnej więzi pomiędzy wszystkimi uczniami, którzy stanęli do walki ze złem - bo tej po prostu nie było. I jakim sposobem śmierciożercy po prostu sobie wyszli z otoczonego magią zamku? :/ Widać szkoła wcale nie była tak dobrze strzeżona, że ci "czarownicy-obrońcy" padli po pierwszym ruchu różdżką Bellatrix.
Jaki był dla mnie najżałośniejszy moment? Gdy Harry wypił magiczny napój, wyglądał jak po narkotykach (no nie wiem, jak ta osoba wygląda, ale mam tam jakieś wyobrażenie ;p), no albo w każdym razie jakby mu się coś z głową stało. Ale wielkie brawa dla Radcliffa! Bardzo mi się podobało, jak udawał "głupiego", bo w sumie trudno to zagrać. Co do samego eliksiru, koszmarna scena "wlania napoju do szklanki Rona". Chyba wszyscy się zorientowali, że Harry mu oczywiście tego nie dał.
Zdenerwował mnie moment z horkruksami, że niby nie wiedzą jak to się nazywa. W sumie nie mam pojęcia po co była zmiana tego fragmentu książki. I jak Oni mogli pominąć kawałek o rodzinie Toma Riddla! To przecież było tak ciekawe, tak fascynujące, a oni po prostu zrobili tak jakby ani matka ani ojciec Toma nie istnieli! No i pytanie - skąd wziął się pierścień xD? Bardzo zdenerwowała mnie marna próba "odtworzenia dziennika Voldemorta z 2 cz." coś taki niepodobny - czyżby rzeczy potrafiły się wydłużyć xD?
A teraz gra aktorska xD: dopiero od tej części zaczęłam oceniać, to w jaki sposób aktorzy wcielają się w swoje postacie no i jeśli chodzi o głównych bohaterów to zastrzeżeń nie mam. Ale Lavender? Nie przypominam sobie, żeby w książce była dziwną dziewczyną. Nie dziwię się Hermionie, że "idzie do toalety", bo to jak się zachowywała ta dziewczyna też mnie o mdłości przyprawiało. Gdyby była tu jakaś norma, tymczasem oceniam to jakie "bardzo głupie i nieudane sceny".
Co do aktorów od Voldemorta. Podoba mi się jego charakteryzacja, tymczasem sam dubbing jest okropny! Ten Slughorn chyba rzeczywiście był w niego ślepo zapatrzony, że nie zorientował się, że będzie coś nie tak, przecież ten głos mówił wszystko.
Okropnie denerwuje mnie dubbing. Choć ci, którzy podkładają głosy mają trudniejsze zadanie, muszą dostosować odpowiedni ton, powinni bardziej nad tym popracować. Nie pamiętam jak się nazywała koleżanka Katie, ale w momencie gdy Katie dotknęła naszyjnika, głos jej przyjaciółki był okropny. Zupełnie nie pasował do sytuacji, jakby to była jakaś zabawa. No i drażni mnie też głos Luny, domyślam się że to specjalnie, ale bez przesady!
Podobało mi się postać Malfoya, dobry aktor, ale zastanawiam się czy oni na planie mają tak ubogą garderobę, że Draco cały czas chodził w tym swoim czarnym sweterku xD?
Pominęli cały pierwszy i przedostatni rozdział - masakra! Chciałam usłyszeć feniksa. Kolejny błąd - ta nieszczęsna smocza krew. A gdzie tu wzmianka o znaku Voldemorta nad "domem" Slughorna? Albo ten wąż nad Hogwartem, okropnie go stworzyli. Wiem, że trzeba coś tam zmienić, żeby nie było tak samo jak w książce, a więc zniosłam próbę zaprosin Harrego na randkę z kelnerką, ale reszta jest koszmarem.
Oglądałam wywiad z Bonnie Wright, mówiła że to Jej ulubiona część. Myślę, że dlatego, że odgrywała w niej większą rolę niż dotychczas. Co do Ginny, nie wiadomo czy zerwała z tym swoim chłopakiem, bo tego nie powiedzieli ;p. I brakowało mi oczywiście wzmianki o miłości Hermiony i Rona oraz stwierdzenia Harrego, że nie może być parą z siostrą jego przyjaciela. Skoro już skupili się w okół młodzieży, to dlaczego akurat nie dali tego! Nie wiem czy David Yates stworzy Instygnia Śmierci, ale on by pewno tego chciał, bo w końcu wszystko już sobie pewno ułożył, co z 6 części przeniesie na 7.
Szkoda też że lepiej nie odegrali śmierci Dumbledora. Ten jego pogrzeb też tak, żeby tylko skończyć ten film.
No i niestety aktorzy coraz bardziej się starzeją. David Thewlis (Remus Lupin) oraz Mark Williams (Artur Weasley) wyglądają coraz gorzej.
A co było najśmieszniejsze? Nie wiedziałam, że Harry stał się poetą "I zostanie tylko pusta szklanka..." xD.
A reszta: Muzyka jest ok, przez nią dochodzę do wniosku, że rzeczywiście Harry Potter to już nie jest dla małych dzieci, jak to było z 1 i 2 cz. No dla nas on straszny nie będzie ;p, ale myślę że maluchy, które nie są przyzwyczajone do czegoś straszniejszego, nie są dobrą publicznością przed ekranem.
Efekty specjalne też ciekawe, ale niestety to nie jest już świat magii, jaki widziałam w Kamieni Filozoficznym i Komnacie Tajemnic. Harry Potter i to, co ze sobą niósł zostało zbezczeszczone i sprowadzone do rangi XXI wieku. Powiecie (jak komuś zachce się czytać ten długi komentarz xD), że opętała mnie jakaś mania. Ale w końcu ten film miał być o magii. Tymczasem różdżki zmienili na słodkie oczka Ginny do Harrego. Nie to, że mam coś do tego, ale mogli zachować choć szczyptę tej magii, czegoś co wzbudzałoby ciekawość, kontynuowało to co się zaczęło. Oni z czarów zrobili nóż do zabijania, wszyscy wykorzystują ją tylko do tego by jak najwięcej padło śmiercią, lub do sprawiania bólu. Skoro o to im chodzi dlaczego nie stworzyli bitwy w Hogwarcie?
Co dalej: Zabawne komentarze, próbowali połączyć coś strasznego z komedią i wyszło im to drugie ;). Ron jest super! :D No i te inne rzeczy, co przyprawiły mnie o płacz ze śmiechu, były naprawdę ok. Jednak ja jako, że przeczytałam książkę, będę porównywać z nią. I na tym tle moja ocena baaaaaaaardzo spaaaaaaaada.
Nie wiem dlaczego robią te filmy tak krótkie. Gdyby chociaż przedłużyć to tych 3 godzin. Dlaczego Władca Pierścieni może trwać 200 min, a Potter tylko niecałe 150? Może by ten kawałek zadecydował o czymś ważnym. Nie wiem jak to będzie z tym, że Instygnia podzielili na dwie części, przyzwyczaiłam się do jednej, ale rzeczywiście ze względu na szczegóły to jest lepsze rozwiązanie. Myślę, że gdyby Ksiącia Półkrwi podobnie rozdzielić, wyszłoby lepiej, a reżyser skupiłby się na tym, żeby rozwinąć to, co sugeruje nam tytuł filmu. Chciałaby, żeby choć ostanie części zakończyli w jakimś stylu...
Szkoda, że Harry Potter i Książę Półkrwi jest dla mnie niewypałem :/.