Już nawet nie przeszkadzają mi aż tak zmiany w fabule, ale w tej części po prostu brak emocji. Wszyscy wyglądają, jakby niewiele ich obchodziło to, co się dzieje, jakby nie byli uczniami czy nauczycielami szkoły magii, tylko, no właśnie, statystami na planie. Nie czuć, że to magiczny świat w stanie wojny, tylko grupka przebierańców udających, że to coś ważnego, ale bez zbytniego przekonania.
Ja właśnie mam nieco inne zdanie. Tzn zgadzam się, że jest źle, po prostu źle, ale nie określiłabym tego jako "drętwe". Właśnie wręcz przeciwnie - zdaje się jakby Yates chciał się po prostu zabawić tym filmem, zrobić jakąś "luzacką" historyjkę, tylko że akurat w przypadku HP powinno być odwrotnie. Co część, to jest bardziej parszywie, przykro, niepewnie. A On urządził z tego jakiś cyrk na kółkach. Te wszystkie wymuszone żarty, teksty, które zupełnie nie pasują do tematyki i klimatu potterowego, a już na pewno nie pasują do stylu z poprzednich części. Nie wiem czy tylko ja to widzę, może to sobie wyobraziłam, ale wg mnie w tym filmie zbyt wiele jest o seksie i "tych sprawach" jawnie lub w podtekstach. Mnie np to bardzo odstręcza. Rozumiem, że bohaterowie dojrzewają, ale można było to ukazać jakoś inaczej, bardziej subtelnie, a zrobiono w sposób żenujący. Wg mnie również Dumbledore gubi klasę w tym filmie. Pomijam już fakt, że najlepszego Dumbla mieliśmy w dwóch pierwszych częściach, ten drugi już nie jest w stanie mu dorównać. Ale w tej części Albus przechodzi samego siebie. Zachowuje się jak dzieciak - przygłupie żarciki i przesadna ciekawość, i jeszcze do tego jest taki...energiczny. Gdzie stary, sędziwy, zamyślony staruszek? W głowie mam jedno wspomnienie - śmiech mój i znajomych w kinie gdy Albus na szczycie wieży mówi do Harry'ego: "O, Harry! Powinieneś się już golić." Tylko, że ten śmiech nie był efektem rozbawienia. To był raczej śmiech niedowierzania i litości.
Akurat Dumb mienił się tutaj na plus, bo taki był w książkach - wesoły i energiczny, mimo czasów, w których żył. Od Więźnia do Zakonu był zbyt ponury, nie ten Dumb z książki, więc kiedy w Księciu z uśmiechem pożyczał magazyn, bo lubi wzory do dziergania - tak, to był ten Dumbledore, którego znam.
Było drętwo w sensie, że nie udało się w ogóle zbudować klimatu, żadnego wrażenia, że dzieje się coś ważnego. Nie ma się poczucia, że to społeczność czarodziejów, tylko właśnie, że to aktorzy na planie.
Wiem o co chodzi z Dumbledorem. Rozumiem to. Tak, w książce był wesołym staruszkiem i ja nie mam nic przeciwko temu, żeby i w filmie Go przedstawiano jako takiego. Mi się po prostu nie podobał sposób w jaki to przedstawiono. Nie, nie i jeszcze raz nie. Albo może ewentualnie gdyby już wcześniej coś podobnego było. Lecz nie - Jego zachowanie w tej części jest całkowitą nowością w porównaniu do tego, co było wcześniej i to jest zbyt duża różnica. Ja po prostu nie byłam gotowa na to i myślę, że wiele osób ma podobnie, szczególnie osoby, które nie czytały książek mogą się zdziwić. Zbyt wielka zmiana, zbyt wielki szok. Nie wiem w jaki sposób powinno się ukazać Jego mentalną młodość, nie mam pomysłu, nie jestem reżyserem, ale piszę jedynie o tym, że wg mnie zrobiono to źle. Dodam tylko, że odnośnie tekstu o goleniu, to jeszcze nie miałam okazji rozmawiać z osobą, która by nie uważała tego za karygodne.
Że nie ma klimatu - oczywiście zgodzę się.
Myślę, że wprowadzili tę zmianę, bo miał umrzeć w tej części i trzeba było zbudować dla niego większą sympatię. Tekst o goleniu mi nie przeszkadza, bo potem jest fajny, który to zmyka - że Dumbledore zapomina, jak szybko leci czas, co jest taką nostalgią do dawnych, szczęśliwszych czasów.
Bardziej przeszkadza mi to pytanie o Hermionę - to była wzięta z dupy, nieuprzejma ciekawość.
Właśnie miałam o tym napisać ;D Tak, tekst o Hermionie również odpada. I jeszcze kiedy wybierali się do Horacego coś o tej dziewczynie z knajpy. "Ona była naprawdę ładna." Właśnie to wszystko sprawia, że Dumb jest taki po prostu dziwny.
No, ten tekst to taka pochwała dla gustu Harrego:) w zasadzie sytuacja wtedy nie była aż tak poważna. Zresztą, zachowali nawet tę uprzejmość Dumbledore'a w sytuacjach kryzysowych - kiedy pyta Bellatriks, czy przedstawi mu swoich znajomych.
Właśnie - pochwała dla gustu Harry'ego. Doskonale ujęte. Tylko czy to nie jest zbyt rażące? Dumbledore, który jakby na każdym kroku pokazuje, że Harry'ego uwielbia, niemal podlizuje się mu. Wiem co możesz napisać - że i w książce darzył go sympatią. No i dobra - może i fajnie, że starano się to pokazać w filmie. Ale moim zdaniem te próby w większości były nieudane.
Pokazuje, że Harry jest dla niego ważny - pewnie dlatego, że wie, że wkrótce umrze, pozostawiając go z ciężkim zadaniem. Może też stara się wynagrodzić mu poprzedni rok, kiedy go olewał. W książce nawet zdjął przed nim kapelusz (a raczej zdjąłby, gdyby nie byli w szopie Weasleyów).
Gdyby był tego pewny, to nie miał by dylematów odnośnie Dumba w ostatniej części.
Źle się wyraziłam. Może nie wiedział. Myślę, że wierzył. Chociaż miał faktycznie te chwile zwątpienia.
Zgadzam się w 100%. Dumbledore w 1 i 2 części to było to... Gambon jest zbyt narwany jak na Dumbledora. Najbardziej żenujące było to w czwartej części, kiedy czara wyrzuciła kartkę z imieniem Harrego. Przecież on go prawie pobił... Żałosna kreacja, naprawdę... Miałem wrażenie, że wiecznie był na coś wkurzony i że zaraz wybuchnie. Richard Harris był najlepszy. To był dyrektor, który budził zaufanie i dawał poczucie bezpieczeństwa. Myślę, że w jego wykonaniu nawet te 'żarciki' były by sympatyczne.
Rozbawiłeś mnie. No taak, "narwany" to jest to ostateczne słowo, którego mi zabrakło. Ja go nazwałam "energicznym", Ty się pokusiłeś na tego narwanego. Ale faktycznie coś w tym jest. Czasem brak mi było tego staruszka z dwóch pierwszych części.
Jako ciekawostkę dodam, że niektórzy mają niewłaściwe wyobrażenie o "robótkach ręcznych". Dobrze jeszcze pamiętam tę salwę śmiechu w kinie i towarzyszące jej komentarze.
A tak to jest jak się chodzi na dubbing:) W oryginale sprawa jest jasna, chodzi o wzory do wyszywania:)
Był, tak jak chyba każda część od Czary przynajmniej (nie wiem, czy od początku).
Dziwne. Wydawało mi się, że tylko ostatnia część była z napisami, bo jakby było już wcześniej to pewnie bym poszła na napisy, bo dubbingów nie znoszę tym bardziej, że byłam przecież ze znajomymi, którzy też dubbingów nie znoszą, więc skoro były napisy to teraz ja się zastanawiam co się stało, że poszliśmy na dubbing jednak? ;O Jestem szczerze przerażona.
To akurat mi nie przeszkadza i nie uważam tego za dziwne w tym kontekście. Geje też mają prawo wypowiadać się na temat urody kobiet, co zresztą robią.
Och, ja mam nieco inne zdanie na ten temat. Mój dawny znajomy, który jest gejem często komentował wygląd dziewcząt w szkole i nawet ja (dość wybredna) nie mogłam zaprzeczyć temu, że chwalił największe piękności, a szydził z kompletnych maszkaronów, głównie tych plastikowych i nasolaryzowanych. ;)
Jeśli możesz ;) A ja miałam na myśli wszystko tutaj. To jak wyglądał i jak zagrał. Całość.
Wyglądem tak się różnił, że nie starałem się nawet porównywać. W ogóle staram się nie porównywać aktorów do książkowych postaci, bo i tak nigdy nie będzie idealnie. A zagrał bardzo dobrze, jak mówiłem, jako jeden z niewielu coś z siebie wykrzesał.
A ja czasem nie potrafię przymknąć na to oczu. Niektóre osoby tak fatalnie są dobrane (lub tak kiepska u nich charakteryzacja), że nie potrafię się na to nie oburzać. Ale te osoby już Ci wymieniłam kiedyś, więc wiesz o kogo głównie chodzi.
Dla mnie gorsze jest straszne niedbalstwo, z jakim zrobiono Insygnia 2. Co jest o tyle dziwne, że Insygnia 1 są świetne wg mnie, a obie części kręcono przecież w tym samym czasie.
Ale musisz przyznać, że jest zrobiona na odwal. Nie zmienili planu i w Hogsmeade leży śnieg, nie wiadomo dlaczego, bitwy prawie nie ma, we wspomnieniu Snapea użyli złej przepowiedni, w niektórych momentach efekty w ogóle się nie pojawiają (śmierć Thicknessa), nikt nie rozpacza po śmierci Harrego i nikt się nie cieszy po śmierci Voldemorta.
No to widzisz. Każdy ma swoje ulubione. <powaga>
A jest jakaś część, na której nie byłeś w kinie?
Byłem na wszystkich.
Dobrze, że napisałaś, że spoważniałaś, bo bym myślał, że sobie żarty robisz:)
No wiesz! Czy ja kiedyś byłam niepoważna?! To znaczy...byłam?
A ja niestety na trzeciej nie byłam, tak wyszło. Pamiętam, wtedy to był płacz z tego powodu. Jak teraz o tym pomyślę, to jest faktycznie coś nieszczęsnego w tych trzecich częściach, bo książkę też zakupiłam jako ostatnią. Jak wiesz stało się to nie tak dawno.
Ja pierwszą przeczytałem komnatę, potem dostałem 1-4 na gwiazdkę i każdą kolejną kupowałem jak tylko wyszła.
A ja bardzo bym chciała móc przyznać, że moja przygoda z HP się zaczęła od książki, ale skłamałabym. Nie, najpierw byłam w kinie. Poszłam na pierwszą część i nawet mi się spodobała, ale nie jakoś nadzwyczajnie. A później pewnego dnia Tato przyszedł i powiedział, że w jakiejś księgarni była wyprzedaż, więc skorzystał i kupił taką książkę, bo podobno jest bardzo popularna. Więc patrzę, a to się okazuje, że kupił "Kamień Filozoficzny". Zaczęłam więc czytać i jak mi się spodobał, to zaraz postanowiłam brać się za kolejne. No i przy okazji wychodziły kolejne filmy. A od piątej też kupowałam zaraz po wydaniu.
Teraz jestem trochę zajęty, więc bym cię tylko zbywał, później pogadamy konkretniej:)