muszę powiedzieć, ze jeszcze ze dwa lata temu mój stosunek do sagi o harrym był nie tyle wrogi, co omdlały i wiejący obojętnością.
wszystko zmieniło się po tym jak wyjechałem na wakacje bez książki, tam pewien człowiek (moją ciekawość wzudziło także to, że był starszy ode mnie, a już w miarę leciwy jestem ;p) pożyczył mi kamień filozoficzny - moja reakcja była euforyczna i tak przez niecałe dwa tygodnie przeczytałem wszystkie cztery częsci, a w styczniu o siódmej rano miałem już piąty tom.
i tak jak książka film ma również coś w sobie, i napewno więcej niż dwie pierwsze części, których treść był TROCHĘ skierowana pod ludzi MŁODSZYCH... a teraz jak patrzę na młodą panią watson to wiem czego mogę się spodziewać po tym filmie, a w szczególności z nową inwencja twórczą caurona. materiał książkowy jest bardzo bogaty i dzisiaj wieczorem przyjdzie mi zobaczyć w jakim stopniu zostanie wykorzystany...
wyczekuję zgaśnięcią świateł...