Ktory to juz film, w ktorym obecnosc wielkiego Johna ratuje calosc przed porazka?? Wprawdzie samego Malkovicha jako szemranego Rosjanina nie ma dluzej na ekranie niz 10 minut, a jednak to on potrafil jednym spojrzeniem, jednym gestem, aktorsko zgasic mdlego jak odgrzany barszcz Damona. To wlasnie Malkovich dostarczyl mi najwiecej humoru w tym poprawnie nakreconym, ale jednak dosc tendencyjnym i przydlugim filmie. Takze udzial Nortona, Landau i Turturro moze byc usprawiedliwieniem seansu - chyba, ze jest sie nalogowym pokerzysta jak glowni bohaterowie tej produkcji.
6/10.