W swoim 45 letnim zyciu obejrzalem dziesiatki (pareset?) filmow i ten film jest wrecz definicja przecietnosci wsrod filmow. W jakikolwiek sposob ciekawe jest ostatnie 15-20 minut. Po godzinie usilnie szukalem na co bym mogl przelaczyc bo nie mogles zdzierzyc tego "niczego" co nie dzialo sie na ekranie. Nuuuuuuuuuda ja cholera. Dwoch kolesi lata bez sensu randomowo po miescie i pogrywa w pokera. Zeby te ich partie jeszcze w jakis ciekawy sposob byly pokazane... Nie, po prostu scena za scena jak kilku kolesi w miare szybko gra w pokera z paroma innymi osobami. Zero napiecia, zero atmosfery. No i w miedzyczasie jeden sie z dziewczyna poklocil. Dopiero wlasnie te ostatnie 15 minut jest tym czym "Szuler" (czy jak ten polski film sie nazywal) byl przez caly czas trwania. Tak, ta scena byla dobra ale tylko dla niej jednej dawac 8-10??? Bez przesady.
Nie wiem, moze mialem jakis gorszy dzien albo po tych 20 latach filmy mnie zaczynaja nudzic ale ten film to stracone 2 godziny. Moze ten film jest taki ekscytujacy dla zapalencow pokera, o ktorym ja nie wiem nic i mnie on kmpletnie nie rusza... Jako laikowi w tym temacie film kompletnie sie nie podobal - ani akcji, ani glebszego sensu, zakonczenie (juz po TEJ) scenie tez jakies nijakie...