O ile akcja filmu ma miejsce w ostatnio modnych, sanitarnych klimatach to wykonanie przypomina produkcje z początku lat 90-ych. Mamy tu bowiem postać Żniwiarza, która pojawia się już w pierwszych minutach projekcji. Podchodzi ten potwór do bezbronnej ofiary i z jego łapy wychodzi coś na kształt błyskawic. Rany! Jak to jest tandetnie zrobione. Jeżeli oglądaliście CHILDREN OF THE CORN to tam też były takie niby 'prądki', jak i w filmach gdzie postać zostaje popieszczona prądem. Halo, halo!!! Mamy XXI-wszy wiek! Ok, nie będę już się nabijał z efektów i przejdę do aktorstwa. Albo lepiej i nie, bo jest mizerne. Praktycznie wszystko w tym horrorze jest 'straszne' i w sumie to co jest jego największą wadą jest też jego zaletą. To taka podróż do przeszłości, gdzie nie ma miejsca na efekty CGI a w kostium potwora wciela się ktoś z ekipy filmowej. Fani oldschoolowych pozycji będą wniebowzięci.
3/10