Film to nic nowego jeśli chodzi o adaptacje komiksowe (choć nie jest to w stu procentach dokładna ekranizacja obrazkowej historyjki, co jednak osobiście wydaje mi się być trafną decyzją). Po prostu kolejny superbohater, tylko trochę mniej przystojny, a wręcz najbrzydszy z herosów (nawet od Hulka, a ten z pewnością nie wygrałby wyborów na Mistera Roku :D). Ale serce jak u każdego dobre. I kolejny raz zmuszone do ratowania świata. Film jest więc prosty i przewidywalny jak większość filmów tego typu, czyli czysto rozrywkowy i nie należy w nim szukać wyższych wartości, czy też pożywki intelektualnej. Pełen akcji, efektów specjalnych i czarnego, cynicznego humoru, (szczególnie w wykonaniu tytułowego bohatera). Przeciwnicy Hellboya robią wrażenie, szczególnie pomocnik Rasputina, Carl- takie połączenie Darth Vadera (astmatyczny oddech) i Vegi z gry Street Fighter 2 (ostrza na rękach). Co prawda w komiksie umiał normalnie mówić i pozbawiony był umiejętności władania nożem, ale- jak już wspomniałem wyżej- nie jest to dokładna ekranizacja.

Ostatnio adaptacje komiksowe nie były za bardzo udane ("Hulk", "Daredevil", a nawet "Spider-Man"), ale w przypadku "Hellboya" mile się zaskoczyłem. Film to co prawda tylko i wyłącznie doskonała rozrywka przez dwie godziny, ale na dobrym, przyzwoitym poziomie. Polecam dla miłośników komiksów, a także dla tych, którzy chcą się tylko i wyłącznie dobrze zabawić. Ja komiksy lubię i lubię takie filmy, więc "Hellboy" jak najbardziej mi się podobał. Reszta zależy już tylko od nastawienia odbiorcy.