Z jednej strony mamy tę stronę patriotyczną, której nie powstydziłaby się Rosja Putina. Mamy bowiem generała z krwi i kości - który potrafi choćby po męsku opieprzyć, a jednocześnie z liryzmem opowiadać o swojej misji i nadrzędnej miłości do ojczyzny. SPOILER Nawet umrzeć ten bohater normalnie nie może, tylko umiera 10x bardziej, a nawet już umarły nie zaznaje spokoju, bo jego ciało dalej jest bezczeszczone w nienawistnym ciągu tchórzy i morderców. Cały ten obrazek jest mocno przesadzony i taki hiszpańsko-telenowelowaty wręcz (widocznie lata kolonializmu zrobiło swoje). Powietrze uchodzi z tego inaczej propagandowego obrazka za sprawą szerszego spojrzenia na ówczesny filipiński establishment - pełen skorumpowanych zdrajców, którzy chętnie zaprzedaliby kraj a to Hiszpanom, a to Amerykanom, w imię partykularnym interesów. Laurka to zatem zdecydowanie nie jest.
Inna rzecz, która razi w oczy to Ci Jankesi, którzy strzelają do dzieci, kobiet, podpalają chatkę, przerywają walki na czas kolacji. Przyznam, że dla mnie była to trochę rażąca strona filmu ocierająca się o paszkwil, bo nie wydawało się to nijak obiektywne (myślę, że takiego ukazania wroga nie powstydziłby się PiS, który ostatnio przebąkiwał o filmie patriotycznym na zamówienie), ale z drugiej strony był to ciekawy wgląd w percepcję innych nacji, w tym eks-kolonii. W filmie zresztą pada, że sami Amerykanie przecież walczyli o swoją wolność, o naszą też walczyli, a po drodze poza Indianami ścieli jeszcze kilka innych głów - o czym zapominamy, lub nawet nie wiemy.
Ogólnie ten film jest za bardzo sinusoidalny - raz paszkwil, raz propaganda - ale z drugiej strony uważam, że ta przesada uzasadniona jest końcówką, bo ten napompowany do granic możliwości balon bardzo mocno też pęka. I tak na początku film mnie bawił i żenował folklorem i propagandową treścią, ale po zobaczeniu całości zjednał sobie jako-taką przychylność czy uznanie. Trzeba też zaznaczyć, że jest to produkcja czysto filipińska, potęga kinematografii to nie jest, więc wiele nawet zasadniczych błędów można im chyba wybaczyć. Da się coś z tego wynieść, i to zupełnie uniwersalnego.
+ Słowo końcowe: jest w tymi filmie zdecydowanie mniej dumy narodowej niż by się początkowo wydawało.
Amerykanie są największym bydłem jakie chodzi po tej ziemi, więc nie mów, że ten film jest paszkwilem. Zniszczenie takich krajów jak: Irak, Syria, Libia, Afganistan oraz spowodowanie kryzysu uchodźczego jest dziełem tych wielbiących "pokój, wolność i demokrację" jankesów.