Motyw domu w literaturze i filmie jest znany i ograny na wiele sposobów, jednak sposób jego ujęcia w nowym filmie Zemeckisa i Rotha jest czymś nowym.
Film "Here. Poza czasem" nie opowiada bowiem o domu, budynku i losach ludzi w nim mieszkających, a o konkretnie niezdefiniowanym „miejscu”, które jest quasi bohaterem historii, o której opowiada film.
Owo miejsce jest świadkiem różnych historii, opowieści o rzeczach i ludziach, które miały z tym miejscem styczność.
Film zaczyna się od epoki dinozaurów, które giną od uderzenia meteorytu, którego odłamek spada w „miejsce”. Następnie przedstawiona zostaje widzowi historia sześciu rodzin, które miały styczność z „miejscem”. Nie wchodząc w spoilery nie będę ich tu wymieniał, nie ma to zresztą sensu, gdyż w samym filmie historia sama w sobie jest sprawą drugorzędną. Chodzi bowiem o to co z niej wynika, a mianowicie o uzmysłowienie widzowi jak bardzo jesteśmy związani z pewnymi miejscami i jak wiele emocji, chwil tak pięknych, strasznych, złych, wstydliwych, wartych zapamiętania przeżywamy w swoim życiu, które jest tak krótkie i kruche, że byle co, choćby głupia grypa (jak ktoś oglądał film to zrozumie), jest w stanie wymazać nasze istnienie, nie licząc pamięci naszych bliskich, i sprawiając, że staniemy się tylko wzmianką na kartach historii miejsca, czyli czegoś co trwać będzie aż do końca świata, wszechświata, o ile takowe nastąpi…
Poza wyżej wymienionym film daje nam do zrozumienia, że choć czasy się zmieniają pewne rzeczy, zwyczaje, emocje pozostają niezmienne. Taniec do muzyki, obchodzenie świąt, żałoba i tęsknota po zmarłych oraz szczęście w miłości i narodzinach dzieci są doświadczeniami, które przeżywamy tak samo jak nasi przodkowie sprzed nie tylko wieków, ale i tysiącleci.
Jeśli taki koncept filmu do was przemawia (tak, jak przemówił do mnie), to „Here. Poza czasem” jest filmem dla was.
Do tego film ma dla widza plejadę gwiazd z genialnym Tomem Hanksem i świetną Robin Wright czyli przecież odtwórcami kultowych roli Forresta Gumpa i jego Jenny. Oprócz nich mamy też Paula Bettany i Kelly Reilly w roli państwa Young- rodziców Richarda (granego przez Hanksa), rodziny na losach, której fabuła filmu skupia się najbardziej.
Zemeckis znany ze swego zamiłowania do nowych technologii wykorzystuje tutaj masę efektów specjalnych mających na celu odmłodzenie twarzy aktorów m.in. Hanksa. Pomimo mojego sceptycyzmu sprzed seansu muszę uczciwie stwierdzić, że zabieg ten się udał i wygląda to nadspodziewanie dobrze, w przeciwieństwie do wygenerowanych komputerowo dinozaurów czy zwierząt.
Ciekawym zabiegiem jest też sposób ukazania historii poprzez tak jakby jedno ujęcie.
Dosłownie film ogląda się tak, jakby ktoś nagrywał je kamerą na statywie, bez poruszania nią, co w mojej opinii jest uzasadnione ze względu na koncept „miejsca” jako świadka historii. Przejścia między scenami następują poprzez dziury w kształcie prostokąta na ekranie. Wygląda to tak, że mamy scenę, w której jest np. historia rodziny Youngów, a po prawej stronie mamy w prostokącie fragment tego samego „miejsca”, ale już z innego czasu, powiązanego ze zdarzeniami związanymi z innym czasem, inną rodziną, którą znamy z całości opowieści.
Brzmi skomplikowanie? To może być problem filmu. Osobiście dobrze odnajdywałem się w tej multiwątkowej fabule, jednak sposób narracji przyjęty przez Zemeckisa może być drażniący dla niektórych widzów.
Podsumowując „Here” jest dla mnie czymś innowacyjnym, ciekawym, filmem momentami zabawnym, momentami wzruszającym oraz ze względu na ciekawy koncept i nowe ujęcie motywu domu, miejsca, w którym żyjemy i przeżywamy najważniejsze chwile naszego życia- czymś wartym zobaczenia i zapamiętania.
8/10
W pełni zgadzam się z Twoją opinią i interpretacją. To miłe zobaczyć na tym forum pochlebny komentarz o filmie, który tak wszyscy krytykują. Mnie też zaintrygowały te wizualne eksperymenty i były świetną zabawą w znajdowaniu różnic pokazujących zmiany i czasów i ludzi i życia. A jednocześnie były też obrazem pewnej niezmienności, w tym co podstawowe dla człowieka.
Nie zgadzam się i przykro jest widzieć takie wpisy na tym forum. Ale cóż, cena wolności i demokracji.