Pierwsze 40min dobre później coraz gorzej a końcówka to cuda na kiju.
Właśnie nie. Konwencjonalny początek, a później okazuje się, że ten heretyk też ma wszystko zaplanowane, aż do sensownej konkluzji. Bardzo dobrze przemyślany film, szkoda że dłużej obie bohaterki nie dotrwały, bo w duecie ładniej się napędzały, a i nie do końca pozytywne zakończenie okazało się bardzo zacne.
Nie ma żadnych cudów ani żadnego zmartwychwstania. Wszyscy umierają. Końcowa scena to majaki umierającego mózgu siostry. Została zabita, nikt nie wyszedł żywy z tego domu i raczej nie wyjdzie, zniewolone kobiety po prostu skonaja z głodu i zimna.
Wyszła żywa. Jej koleżanka mówiła, że po śmierci chce być motylem. No i to, że motyl pojawił się na jej dłoni to chyba znak od koleżanki, że jest z nią.
To nie jej koleżanka mówiła, że chce być motylem tylko bohaterka, która ,,rzekomo” przetrwała. Skłaniam się ku opcji, W rzeczywistości siostra Burnes tak naprawdę umarła w piwnicy ze swoim oprawcą, a to co widzimy na samym końcu ,,nie jest realne” i jest wytworem jej umierającego mózgu? Twórcy bawią się z nami w ,,kotka i myszkę” i pokazują niemożliwe zakończenie. Kwestia tylko w co uwierzysz?
To nie jej koleżanka mówiła, że chce być motylem tylko bohaterka, która ,,rzekomo” przetrwała. Skłaniam się ku opcji, W rzeczywistości siostra Burnes tak naprawdę umarła w piwnicy ze swoim oprawcą, a to co widzimy na samym końcu ,,nie jest realne” i jest wytworem jej umierającego mózgu? Twórcy bawią się z nami w ,,kotka i myszkę” i pokazują niemożliwe zakończenie. Kwestia tylko w co uwierzysz?
To nie jej koleżanka mówiła, że chce być motylem tylko bohaterka, która ,,rzekomo” przetrwała. Skłaniam się ku opcji, W rzeczywistości siostra Burnes tak naprawdę umarła w piwnicy ze swoim oprawcą, a to co widzimy na samym końcu ,,nie jest realne” i jest wytworem jej umierającego mózgu? Twórcy bawią się z nami w ,,kotka i myszkę” i pokazują niemożliwe zakończenie. Kwestia tylko w co uwierzysz?
To nie jej koleżanka mówiła, że chce być motylem tylko bohaterka, która ,,rzekomo” przetrwała. Skłaniam się ku opcji, W rzeczywistości siostra Burnes tak naprawdę umarła w piwnicy ze swoim oprawcą, a to co widzimy na samym końcu ,,nie jest realne” i jest wytworem jej umierającego mózgu? Twórcy bawią się z nami w ,,kotka i myszkę” i pokazują niemożliwe zakończenie. Kwestia tylko w co uwierzysz?
Mam odwrotnie. Wprowadzenie to w zasadzie schemat. Potem robi się ciekawiej, bo film igra z naszymi oczekiwaniami.
Film niezły ale końcowe fragmenty to lipa. Ciężko ranni wstają, zadają ciosy a potem się kładą i umierają. A poza tym nie wiadomo dlaczego nie próbowała wyjść drzwiami ale postanowiła wyjść drugim wejściem do piwnicy
Jeśli dobrze rozumiem o jakich drzwiach mówisz to te były zatrzaśnięte od zewnątrz i na makiecie domu znalazła awaryjne wyjście.
Nie. Były otwierane przy pomocy dźwigni ukrytej w mechanizmie zegara. Ale bohaterka o tym nie wiedziała . Chociaż nie otwarłaby drzwi to powinna próbować
Biorąc pod uwagę otwarte zakończenie które nawet reżyser potwierdził jako do interpretacji widzowi, końcówka nie musi być wcale idiotyczna jeżeli uznać że ostatnie chwile Paxton to były jej halucynacje. Bardzo chciała przeżyć i żeby ją ktoś uratował, stąd z pozoru idiotyczna końcówka że nagle "spoiler" ją ratuje. Po całym makabrycznym filmie i ciężkim klimacie, ostatnie 3 minuty są takie lekkie i pełne spokoju co już daje trochę do myślenia. To nie pierwszy film gdzie główny bohater myśli że udało mu się uratować a jednak jest inaczej tylko często jest to pokazane w takiej bardzo siermiężnej formie. Tutaj po prostu mamy jedną scenę która widzowi daje furtkę do swojej interpretacji. Jak końcówka Incepcji.
Nawet dłuższy okres mi się dobrze oglądało ale pełna zgodna, że końcówka jak popsuta...
W sumie film ogląda się fajnie od początku do końca bo ma fajny klimat. Choć faktycznie końcowa akcja grubo pojechała po bandzie. Film byłby lepszy gdyby nie to ciągłe chrzanienie o religii. Przypomina mi on film pt. Nie oddychaj.