Hugh Grant w roli głównego bohatera pokazuje swoją wieloaspektową charyzmę. Jego postać stawia trafne tezy o religiach. Jego argumentacja, podparta zarówno historią, jak i współczesnymi obserwacjami, sprawia, że widz zaczyna zastanawiać się nad istotą duchowości i wierzeń. Ta postać miała rację, sugerując, że wszystkie religie są tylko wzajemnymi adaptacjami - lepszymi lub gorszymi.
Czyli dokładnie o to o co chodzi szatanowi, zasiać niepewność i zwątpienie w wiarę. Z drugiej strony jako film świetnie zrealizowany w tym temacie
Wie pan kiedy powstała Biblia którą teraz pan czyta? W XVI wieku bo tyle trwało zebranie tych wszystkich opowiadań z Bliskiego Wschodu by jakoś trzymały się kupy
Podobała mi się dynamika siostry Paxton z Grantem, która desperacko próbowała przebić jego argumenty. Czasami siadało, czasami nie bo nie miała czasu aby przemyśleć swoje argumenty. Za to Grant miał mnóstwo czasu na przygotowania, więc za każdym razem był górą. Ten film to wysoka scenariuszowo półka.
Nie rozsmieszaj ludzi nazywajac to filozoficznymi przemysleniami. Jest to conajwyzej kopia przemyslen z notatnika poczatkujacego wojujacego ateisty, zwygle naglowki, zero glebi. Jak wezmy przyklad narodzin 25 Grudnia, jest podyktowane pozycja slonca na horyzoncie, a zapozyczano pewne tradycje z poganskich wierzen by nowo powstala religia jak np chrzescijanstwo latwiej sie przyjela wsrod mocno zakorzenionej starej poganskiej religii. Podobienstwa w wiekszosci koncza sie na narodzinach i smierci, zas samo meritum danej religii jest znaczaco rozne, i twierdzenie na samej podstawie podoboenstwa dat narodzin ze to wszystko kopia, Bog nie istnieje jest conajmniej smieszne