Doszedlem do konca....tak moge to ocenic. Film sam w sobie jest moze i ciekawy ale niestety przez dluzszy czas niezwykle sie ciagnal i nudzil. Tak naprawde film uratowala rola Gordona-Levitta, bo to on byl tytulowa postacia i gwiazda filmu. Portman drugoplanowa, calkiem przyjemnie ale mogloby jej nie byc. Szczerze, przez caly film oczekiwalem jakiegos zabojczego zakonczenia, ze niby to jakies zwidy, oczekiwalem jakiegos nieprawdopodobnego zakonczenia .... a zakonczenie bylo prostsze niz drut. Coz, szczerze to wlasnie koncowka uratowala film, mimo ze nie byla jakas skomplikowana. Tak naprawde takich filmow o zalobie, beznadziejnosci itp itd jest w peczki, a ten tutaj nalezy do grupy tych wlasnie filmow. Gdyby nie zachecajaca obsada, ten film nie mialby szans na zaistnienie. Troche mnie dziwi nominacja, ale coz, casting tez gra role. Film jest generalnie przynudnawy ale jak nie ma co robic, mozna sobie obejrzec. Nie jest to wielkie odkrycie kinowe. Bardzo smutny z istotna puenta. Ale moim zdaniem mogliby skrocic o jakies 20 min.