Tak naprawdę "Hi way" to opowieść o ćpaniu, podobnie jak "Trainspotting", tutaj jednak zostało wszystko doskonale zakamuflowane. Spójrzmy na sam tytuł filmu "Hi" należy tutaj rozumieć w sensie "odlot", "haj". Otóż mamy dwóch lekko "przymulonych" bohaterów. Jeden z nich pali papierosa za papierosem (wyraźna aluzja do zielonego), drugi zaś bez przerwy łyka "witaminki". Jadąc samochodem, bohaterowie wymyślają coraz to bardziej absurdalne historie i śmieją się z ich bezsensu (wiadomo, beka po ganji), a jedna ze scen z "jedzerem" to typowa interpretacja gastrofazy. Popatrzcie na ten film z tej strony, a zobaczycie duuużo więcej aluzji, bo każda scena jest nimi wypełniona. Dlatego też daję filmowi 9/10.
"trainspotting" - zajebisty film. No powiem ci kolego, że mając na uwadze ostatnie kabaretowe skecze (te jak są zwierzątkami} to rzeczywiście zgadzam się z twoim rozumowaniem. Skłonny jestem przyznać ci rację, że to wszystko dragami pachnie i do tego z rezultatem (podejście do rzeczywistości)bardzo zdrowym. " jestem butelką nie mam korka, woda sie wlewa do mego środka..." - istotnie to dla ludzi otwartych. Bęc.
No a przecież słynna scena z kontrabasem z "Lutownicy" to nic innego jak dialog dwóch uwalonych gości ("widzę tam takie punkciki, światełka", albo "a umiesz tak?" - pocierając brodą o kontrabas :))). Podobnież strumień świadomości z nie mniej słynnego skeczu w opolu, gdzie "profesor" objaśniał tajniki podrywania :)