PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=818090}

Historia małżeńska

Marriage Story
2019
7,4 122 tys. ocen
7,4 10 1 121868
8,0 112 krytyków
Historia małżeńska
powrót do forum filmu Historia małżeńska

Rozwód

ocenił(a) film na 8

Czy tylko ja obejrzałem film o facecie, któremu kobieta niszczy życie z powodu tego, że przestaje jej pasować dotychczasowy układ?

ocenił(a) film na 8
hyrkan

Tak oglądaliśmy, ponieważ ja uważam że obydwoje dali ciała.

Jego żona zgodziła się na taki układ, że żyją w NY i bierze go takiego jaki jest, a potem chce ten układ zmieniać, to szczerze, ale może mieć pretensje tylko do siebie...

Tak, on specjalnie nie był wyczulony na jej potrzeby, nawet jak mu o nich mówiła. To było smutne

"Charliemu w oglądanym przeze mnie filmie nic nie powiedział na przykład rok bez seksu. Ja nie zawsze rozumiem drugą osobę, ale rok bez seksu w związku by mi jednak wystarczył, żeby się połapać, że coś emocjonalnie nie gra. A Tobie?"
Naturalnie, ale oczywiście ona też nie była niepełnosprawna umysłowo i brała taką samą odpowiedzialność za ich związek jak i on. Mówiąc krótko, na tym polu obydwoje zawalili...

"Charlie ostrzegał, że oto zbliżają się lata ignorowania potrzeb Nicole? Nie?"
Nie jest to wprost powiedziane, czy sytuacja taka miała miejsce od początku i od pewnego momentu Nicole zaczęła ją zauważać, czy po prostu Charlie dążył do centralizacji uwagi na nim. Tu możemy spekulować...

Oj dzieckiem to się przerzucali. Na zasadzie: "Co zrobiła dla Ciebie mamusia? A co zrobił dla Ciebie Tatuś?" Klasyka...

"Wyobraź sobie, że ja cię leję w durną mordę."
Powstrzymaj emocje w ryzach, można naprawdę kulturalnie podyskutować...

"Charlie już systematycznie ignorował jej pragnienia"...
Gdyby życie wyglądało tak, że wszystkie nasze potrzeby i pragnienia będą zaspokajane przez tą drugą stronę, to ludzie nie wierzyli by w raj po śmierci. Nie ma takich ludzi... Zawsze któreś z Twoich potrzeb będą niezaspokojone, kwestia które i na ile są dla Ciebie najważniejsze. Bo jeżeli są tak ważne, by niszczyć sobie małżeństwo i rozbijać rodzinę, nasyłać dziecko na siebie i prawdopodobnie jeszcze fundować komuś związek z Tobą z debetem (z poprzedniego) to luz...
Mnie się wydaje, że jej "ignorowane potrzeby" są tzw. logicznym argumentem, ale tak naprawdę chodzi o emocjonalność, która się zmieniła między nimi. Nie znamy powodów, znamy tylko objawy - nie sypiają razem, uwaga przeszła w dużej mierze na dziecko oraz pracę, a uczucie Nicole do Charliego zgasło.

Na pewno zanim zaczęło się to piekło dla obojga mogli ze sobą szczerze porozmawiać. Nicole mogła mu dać znać ostrzeżenie, że jeżeli nie będzie brał na serio jej potrzeb, to się rozstaną. Na etapie separacji Nicole mogła się bardziej przyłożyć, żeby uratować ten związek (jeśli jej w ogóle zależało). Na etapie rozwodu, mogli ustalić między sobą na zasadach tego dokonają...
Koniec końców, obydwoje na tym stracili, chociaż w mojej ocenie mogli tego uniknąć.

ocenił(a) film na 7
Scrach

Przede wszystkim bardzo ciekawe jest obserwowanie, jak dzieci z FW rozważają, kto jest winny. Nie - czy decyzja o rozwodzie jest dobra, czy może zaprocentować, nie - czy rozwodów da się unikać i czy się w ogóle powinno, ale właśnie po polsku - KTO JEST WINNY.

Rozważania takie nic nie dają, ewentualnie najgłupsi z moich rozmówców docierają jakoś z trudem do jakiejś winy Nicole i uprawiają symetryzm, że oto UF, NIE TYLKO FACECI POPEŁNIAJĄ BŁĘDY (znaczy: są winni), a wszystko, co z tego wynika, to samozadowolenie tych rozmówców.

Ty - zerknijmy - zajmujesz się ustalaniem, kto jest winny. Ale mnie to zaskakuje. Że hej.

W filmie nie było nic o tym, że Nicole w dniu ślubu została poinformowana o tym, jak wyglądać będzie jej życie. Zatem, popatrzmy na sprawę uczciwie - zwyczajnie kłamiesz. Wymyślasz sobie dodatkowe fragmenty opowieści, żeby móc pisać, kto jest winny. :D

Zauważmy, że skoro nie było ostrzeżenia, to mamy tu "sytuację podbramkową bez ostrzeżenia", o której piszesz post wcześniej. Wychodzi Ci wtedy, że Nicole jest winna. A tu nagle w sytuacji, gdy to Charlie nie ostrzega, jak będzie wyglądać ich małżeństwo, to już nie jest "bez ostrzeżenia", teraz to Nicole "może mieć pretensje tylko do siebie".

Brawo. 100% hipokryzji i obwinianie ofiary. :)

Gdy piszesz "oboje zawalili" to znów ten symetryzm. Jeśli ciągniemy jedne sanki, ale ja w dobrą stronę, ty w złą, sanki nie dojadą na miejsce, to czy wtedy "obaj zawalamy, bo jesteśmy obaj odpowiedzialni"? Nicole miała związku dość. Ona jest odpowiedzialna za rozwód, czyli za formalny fakt. Charlie jest odpowiedzialny za to, że Nicole czuła się pokrzywdzona. Miało to miejsce na lata przed rozwodem. Rozwód nie jest porażką obu stron w małżeństwie. Jest dopuszczalnym prawem rozwiązaniem dla osoby, która się w tym małżeństwie czuje źle.

Dalej proponujesz "spekulować". To ja może zaspekuluję, że w związku ludzie najczęściej liczą, że nie będą ignorowani i nie pakują się w związki, w których mają pewność bycia osobą niezauważaną. Oczywiście - takie związki istnieją, bo są osoby, które się do tego przyzwyczajają albo przynajmniej które w imię czegoś są w stanie to znosić. Nikt jednak nie ostrzega. Nicole była pod wrażeniem pracy Charliego i nie zmieniło się to nawet w małżeńskim kryzysie (o czym mówi powtórzona na koniec filmu lista zalet). Nie oznacza to jednak, że ktoś ją ostrzegał, że ta praca będzie od małżeństwa zawsze ważniejsza - bez kompromisów. Coś, co znosisz rok, niekoniecznie będziesz znosić 10 lat, to również dość łatwa wskazówka z mojej strony.

Kulturalnie zaczęlibyśmy rozmawiać, gdybym miał rozmówcę na poziomie. Póki co wracamy do teoretycznej kwestii lania w durną mordę. To był przykład dla wyobraźni. Prosty, bo trudnego nie chwycisz. Dasz radę przewinąć w górę, czy mam skopiować?

"Gdyby życie wyglądało tak, że wszystkie nasze potrzeby i pragnienia będą zaspokajane przez tą drugą stronę" - kto mówi o wszystkich? Atak na chochoła, manipulacja. Niska.
Wyobraź sobie zatem, że ci szczam na twój zawszony ryj (to znów przykład totalnie bezemocjonalny, powaga, teoretyczny). Czy teraz powiesz sobie, że to po prostu nie wszystkie twoje potrzeby są zaspokajane?

Ogólnie problemem w tej rozmowie jest, że manipulujecie (ty i inni obrońcy Charliego, którzy czują się w obowiązku pociągnąć tę rozmowę "kto jest winny" do jakiegoś punktu "oboje").
Wyżej masz przykłady. Gdy ona nie ostrzega przed czymkolwiek, to wylewasz pomyje. Gdy on nie ostrzega przed taką błahostką jak lata ignorowania, to ona sama sobie winna. Już po takim przykładzie hipokryzji jest jasne, że ja nie mam rozmówcy na poziomie, przykro mi.

Dalej: gdy kobieta jest krzywdzona, to dopóki nie ucieknie z takiego związku, to dla ciebie to "działający system", a gdy ucieknie, to jest współwinna!

Dalej: gdy kobieta jest krzywdzona, to "po prostu nie wszystkie pragnienia są zaspokajane", ale gdy to nie wszystkie pragnienia Charliego są zaspokajane, to używasz już słów: "ona kilkukrotnie odwalała takie numery, że stawiała kogoś bez ostrzeżenia w sytuacji podbramkowej".
A czemu wtedy nie piszesz, że on sam jest sobie winien (bo doprowadził do takiego jej stanu), że po prostu nie są zaspokajane niektóre jego potrzeby (bo przecież trzeba było wymyślić raj, no nie?)?

Po tym, jak stronniczo stosujesz język, raz po raz przekonujesz mnie, że nie mam tu rozmówcy na poziomie.

ocenił(a) film na 8
hyrkan

Kończę tę dyskusję z prostego względu: nie czytasz ze zrozumieniem, forsujesz swoje racje i jeszcze mnie obrażasz. Przykro mi, ale jakieś podstawy kultury osobistej obowiązują w rozmowie nawet z nieznajomymi...

ocenił(a) film na 7
Scrach

Nie odpowiadasz, bo nie umiesz się odnieść merytorycznie.

Tyle. Reszta to po prostu personalny atak, bo jakoś musisz zasłonić merytoryczne braki.

(Bo czemu sobie nie powiesz, że "sam jesteś sobie winny" albo że "nie wszystkie twoje pragnienia są spełniane" w tej rozmowie? hm?)

ocenił(a) film na 8
hyrkan

Myślę, że musisz poczekać aż Ci odpowie ktoś na poziomie, z kim będziesz mógł wymieniać się inwektywami do woli. Niestety ja ze swojego dna, ledwo jestem w stanie dojrzeć te wyżyny intelektualne, w których Ty się obracasz...
Trzymam kciuki. Powodzenia!

ocenił(a) film na 7
Scrach

Widzisz, skoro "odwalasz takie numery" to "szczerze, możesz mieć pretensje tylko do siebie". Zawsze, gdy czujesz się pokrzywdzony, pamiętaj, że "ponosisz odpowiedzialność" na równi z tym, kto cię niby krzywdzi.

Gdyby w przyszłości nadal "nie wszystkie twoje pragnienia były spełniane", to powiedz sobie jasno, że to normalne, inaczej ludzie by nie wymyślili raju.

Wiele razy sobie strzeliłeś w stopę, nie?

ocenił(a) film na 9
Osgood

Prawda jest taka, że wina leży po obu stronach. Przeważnie nigdy nie jest tak, że tylko i całkowicie po jednej. Wszystko przez brak komunikacji między sobą i życiu bez kompromisów dla partnera. Nie ważne kto, kiedy, kogo zdradził, czy stał się oziębły. Ważne kiedy przestali być dla siebie towarzyszami i przestali o tym rozmawiać chcąc naprawić problem....

ocenił(a) film na 8
dziewiona

W pełni się zgadzam.

ocenił(a) film na 8
Osgood

Och, w sumie mogłam się spodziewać, że na Filmwebie będzie taka dyskusja, kto ponosi winę za rozpad małżeństwa. Dla mnie to naprawdę niezwykłe, że niektóre osoby tak zacięcie obstawiają, że zawiniła tylko/o wiele bardziej jedna strona - a przecież małżeństwo tworzą dwie osoby.

W moim odczuciu film dość sprawiedliwie przedstawia zarówno sytuację Charliego jak i Nicole - poznajemy ich zalety oraz wady, dowiadujemy się nie tylko o popełnionych błędach, ale także czynnikach, które w większym czy mniejszym stopniu się do nich przyczyniły i chociaż rozumiem, że można w jakiś sposób bardziej współczuć jednej stronie, to prawda jest taka, że wina leży po obu stronach. Nicole nie potrafiła się określić ani mówić o swoich emocjach - to co, jej mąż miał się domyślić, o co jej właściwie chodzi? Charlie nie potrafił słuchać i koniec końców stawiał na swoim, poniekąd wymagając, że żona się dostosuje - rzeczywiście miała rezygnować z siebie do końca życia? Dobra komunikacja to podstawa każdej relacji, a w przypadku tego małżeństwa wystąpiły poważne problemy, które mocno ją komplikowały.

Szkoda, że Nicole nie była zbyt pozytywnie nastawiona na terapię, bo wydaje mi się, że było to coś, czego rzeczywiście potrzebowała, aby uporać się z natłokiem emocji. Terapeutę zamieniła na panią adwokat, która - w moim odczuciu - nie liczyła się z jej zdaniem ani dobrem rodziny, a do samego procesu podchodziła jak do gry, którą trzeba koniecznie wygrać. Źle się czujesz w małżeństwie? Po co próbować szukać sposobu na rozwiązanie problemów, bierz rozwód! Chcesz rozdzielić prawa rodzicielskie po równo? A gdzie tam, musisz mieć większe, bo TO TY WYGRAŁAŚ. Ponieważ Nicole byla sfrustrowana, czuła się od męża gorsza i niespełniona zawodowo, to nic dziwnego, że przy takiej pani adwokat tak uparła się, aby to małżeństwo zakończyć.

Podobało mi się zakończenie, które można interpretować na kilka sposobów. Jako że wspomniałam o tej prawniczce, która w moim odczuciu odegrała niezwykle ważną rolę (myślę, że gdyby nie ona, cała historia mogłaby się potoczyć zupełnie inaczej), ta końcówka wydaje mi się być dowodem na to, że jednak istniała szansa między głównymi bohaterami, aby się dogadać. Myślę, że mimo wszystko wiele problemów mogło brać się od Nicole, która zatraciła się w roli żony, matki, ale zamiast poszukać jakichś sposobów na poradzenie sobie z tym, zamiast dać szansę terapii, postawiła na to najbardziej oczywiste, poniekąd najłatwiejsze rozwiązanie (najłatwiejsze - bo wszystko załatwia adwokat a sam rozwód można w tej sytuacji traktować jak swego rodzaju ucieczkę). Nie uważam, że należy ją oceniać, bo przez większość czasu działała pod wpływem ogromnym emocji, nerwów, złości, co skutkowało tym, że podejmowała takie a nie inne decyzje, postępowała w taki a nie inny sposób. Zauważcie, że po pewnym czasie emocje biorą górę także nad Charliem, który na początku był spokojny, całkiem pogodny, ale z czasem też przestawał nad sobą panować i nie wiedział, jak ma się odnaleźć w tej sytuacji, zwłaszcza w relacji ze swoim synem. Moim zdaniem super, że w filmie zostało to przedstawione właśnie od tej strony.

"Historia małżeńska" na pewno daje sporo do myślenia i jeśli ktoś chce, może wyciągnąć wnioski czy inne lekcje z błędów popełnionych przez głównych bohaterów.

***

Niedawno skończyłam oglądać film, więc wrażenia i przemyślenia są spisane na świeżo.

ocenił(a) film na 8
Oasis5

Zgadzam się, wydaje mi się, że jeśli Nicole poszłaby na dobrą terapię i zaczęła inaczej komunikować swoje potrzeby to małżeństwo potoczyłoby się inaczej. Widać, że cały czas się tego nie nauczyła, bo przecież otwarcie nie wchodziła w konflikt z Driverem, tylko udawała, że wszystko jest ok i żeby "prawnicy się dogadali". Nie potrafiła wprost mu powiedzieć, że chce mieszkać w LA, że to nie tymczasowo i że nie wróci to NY. Potrzebowała silnej osobowości, która walczyłaby za nią, widać, że jej matka też taka jest. Zamieniła Drivera na prawniczkę, a potem w sumie nie wiadomo, może na własną matkę?

Większy rozwój chyba jednak widać u Drivera, który w końcu nauczył się bardziej słuchać, dopasował się do nowego życia syna, bo własnie może o to chodzi - że swojej żony nigdy nie kochał tak jak swojego syna - dla niego był w stanie latać samolotem i zmienić tryb życia - dla swojej żony nie. Też widać, że nawet w okresie rozwodu, gdzie dwie strony mają do siebie bardzo dużo żalu i złości, tylko rozmowa o ich synie poprawia im nieco humory - co lubi, jaki jest. To jest ta ostoja, która ich łączy i zawsze będzie łączyć - miłość do wspólnego dziecka.

ocenił(a) film na 8
Oasis5

obejrzałam dzisiaj i mam podobne odczucia.....i ten kontrast miedzy "superadwokatami" i emerytowanym Alanem Aldą

ocenił(a) film na 8
gabigabi7

a sztuka kompromisu nie zawsze dobrowolnego jest swietnie przedstawiona w "Nocach i dniach" na przykładzie Barbary i Bogumiła........oczywiście Barbara nie miała takich możliwosci jak Nicole .... :P)))

ocenił(a) film na 10
Osgood

Nie byłeś nigdy w długim związku, prawda? Tak właśnie może się on skończyć, kiedy przez lata kumulują się w nim małe krzywdy i niedopowiedzenia. Z boku wszystko wygląda dobrze, a w środku się gotuje. Tu mamy żonę, która zrezygnowała z kariery filmowej, wyjechała na drugi koniec wielkiego kraju, zrobiła wszystko dla niego - on dla niej nic. Kto komu zniszczył życie? Obydwoje niszczyli się nawzajem, chociaż nie tak dramatycznie jak pary w operach mydlanych. I to jest właśnie największa siła tego filmu.

ocenił(a) film na 5
Osgood

Obydwoje byli spie**zieleni, ale imo Driver dużo gorszy - był tak pochłonięty egoizmem i karierą, że kompletnie nie zwracał uwagi na problemy żony.
Skoro nie sypiali przez rok, to logiczne, ze powinien sprawdzić czemu i czy z jej stanem psychicznym wszystko w porzadku, ale tak jak sama powiedziała, była tylko dodatkiem i przedłużeniem jego zycia.

Osgood

Oboje mają swoje winy i swoje racje, i to właśnie czyni tę historię tak autentyczną.

On, wraz z rosnącym sukcesem, popadł w narcyzm, co jest podkreślane w prawie każdej rozmowie, którą nawiązuje - co chwilę pada z jego ust coś o sztuce, którą właśnie przenosi na Broadway. Jego zdrada, choć uzasadniona, nie może być usprawiedliwiona. Poza tym śmiem przypuszczać, że właśnie przez swoją narcystyczną naturę ignorował (w znaczeniu - nie podejmował wystarczających prób rozwiązania problemu/rozmowy) przez rok fakt, że żona nie chce z nim sypiać, po czym skoczył w bok, co było tylko kwestią czasu.

Ona z kolei chyba faktycznie lubiła podświadomie rolę ofiary, bo zamiast komunikować jasno swoje potrzeby, pozwalała mu wieść prym, a później zamknęła się w sobie i wybuchła, gdyż uznała, że ten jej nie słucha i na dodatek nie zna jej numeru telefonu na pamięć (!!!). To ewidentnie typ, który czuje się bezpiecznie jako łódź niesiona czyimś nurtem, co widać też w jej relacji z adwokatką, z którą nie do końca się zgadza, ale "dla świętego spokoju" daje jej wolną rękę i pozwala cisnąć męża. I choć kłóci się to z jej intencjami, czerpie pewną satysfakcję z możliwości odegrania się na mężu za zdradę.

Uważam, że najlepsze filmie Baumbacha jest właśnie to, jak symetrycznie te postaci są napisane i jak trudno (przy zachowaniu stosunkowej bezstronności i nie projektowaniu na sytuację osobistych doświadczeń) opowiedzieć się jednoznacznie po którejkolwiek ze stron. W moim odczuciu nie ma tu szwarccharakteru - jest dwoje dobrych, kochających się ludzi, którzy popełniają błędy i którzy szukają kompromisu.

ocenił(a) film na 9
Osgood

Dużym problemem była żonka, która siedziała cały czas w milczeniu. Przez kilka lat miała wątpliwości, nie czuła się dobrze. Małymi krokami próbowała coś zmienić, aniżeli wziąć się w garść i powiedzieć co się dzieje.

ocenił(a) film na 7
FireJach

Mówiła, na czym jej zależy. Wychodziłeś siku kilka razy?

ocenił(a) film na 8
Osgood

„Zniszczenie” jest z jej inicjatywy. Lecz filmie jest przedstawione że on ignorował jej potrzeby przez lata te wspólnego życia - to był czynnik jego „winy”. („Zdrady” do tego worka nie wkładam i dziwię się że zostało to tak rozdmuchane przez uczestników tego wątku !). Z drugiej strony, ona przez lata dojrzewała jako osoba, głównie na płaszczyźnie zawodowej ale i „w sobie” - to co dotychczas było ok zaczęło ją coraz mocniej „uwierać” i być zwyczajnie za ciasne. I co w tej sytuacji ? To dobre pytanie. Miała grać dalej pokornie swoją rolę po to „żeby było dobrze” ?

ocenił(a) film na 9
Osgood

Osgood ja uwazam ze dobrze mowisz

ocenił(a) film na 7
Osgood

Tak, tylko Ty, a jeśli inni tak odczytali ten film to są równymi debilami. Ten film o wiele bardziej balansuje motyw rozstania niż "Sceny z Życia Małżeńskiego" czy "Blue Valentine".

ocenił(a) film na 8
David_Ames

Przywracasz wiarę w ludzi :)

Osgood

Ja odebrałam to inaczej. W tym filmie nie ma podziału na dobrą i złą stronę. Oboje byli winni, może jedno bardziej od drugiego, ale nie wiem które. Mieli swoje wady i zalety. Niestety kiedy uczucie się wyczerpało wyszła na jaw ich niezgodność charakterów

Osgood

tylko Ty

Osgood

(SPOILER) Jaki ty film oglądałeś? ON JĄ ZDRADZIŁ (wątek przypominany kilka razy w filmie). Przede wszystkim dlatego był rozwód

ocenił(a) film na 8
sebrus

Bzdura, o zdradzie dowiedziała się już po tym jak wynajęła prawników, którzy włamali się do komputera jego męża i skopiowali treści jego maili do kochanki, co było przestępstwem. Do tego to tylko raz się z tą kochanką uprawiał seks, co pokazuje, że jednak mu ta sytuacja nie leżała i nie kontynuował tego. Kochanka chciała więcej, ale nawet w momencie rozwodu powiedział, że nie może. Jakby było inaczej to by się grzmocili po kątach jak króliki nonstop.

ocenił(a) film na 9
Osgood

Nie sądzę. Ja widziałam film o dwojgu ludzi, którzy nie potrafię się porozumieć i na wzajem zrozumieć.

ocenił(a) film na 7
Osgood

Za często patrzysz w czasie filmu na to, co już o świecie sądzisz. Przez to film Ci umyka. :)

ocenił(a) film na 8
Osgood

Ty i podobnie do Ciebie myślący

Osgood

klasyka. zawsze można mieć pewność, że jeżeli chodzi o filmy o takiej tematyce - o rozstaniach, rozpadzie małżeństwa - to musi pojawić się komentarz faceta który po obejrzeniu filmu stwierdza, że wszystkiemu winna jest kobieta a choćby nawet męski bohater był chamem i dupkiem. żałosne. bynajmniej to nie jest film o facecie, któremu kobieta niszczy życie, bo "przestaje jej pasować dotychczasowy układ". ewidentnie nie każdy umie oglądać ze zrozumieniem.

ocenił(a) film na 7
Osgood

Nie tylko ty

Osgood

Jest dokładnie tak jak napisałeś. Żal mi postaci mężczyzny w tym filmie. Naiwny do bólu.

ocenił(a) film na 9
Osgood

Ja odniosłem trochę inne wrażenie.
Tzn poniekąd to prawda że wszystko się rozkręciło od tego że zaczęło jej nie pasować to co mieli. To co ona miała z tego związku.
Ale medal ma zawsze dwie strony.
Zdradził ją, tego nic nie usprawiedliwia. Od tego mamy usta żeby ich używać, rozmawiać że sobą.
I to właśnie brak rozmów że sobą o tym co nam nie odpowiada w związku prowadzi do takich dramatów rodzinnych.
Według mnie film ma na celu pokazać nam że każdemu rozpadowi rodziny są winne obie strony.
Każdy z nich zawinił I tak jak napisałem medal zawsze ma dwie strony.
Nie można obarczyć winą tylko jego bądź jej.

Osgood

Jak można obejrzeć taki film bez kompletnego zrozumienia tematu? Przecież dość czytelnie przedstawione zostało, że nie ma tutaj złych i dobrych ludzi, świat nie jest czarno-biały i obie strony są winne - mniej lub bardziej. Do rozpadu trzeba dwojga...

ocenił(a) film na 8
Osgood

To duże uogólnienie, ale mogę się z tym zgodzić. Jakaś część winy leży po obu stronach, jednak głównym problemem tego związku była niewiedza Nicole czego w życiu chce oraz usilne poszukiwanie szczęścia. Będąc z Charlim liczyła, że ten da jej to szczęście, a także (zapewne nieświadomie), że ukaże jej drogę do tego czego w życiu chce, do jej szczęścia. Tak się nie dzieje. Charlie czuje się spełniony, robi to co kocha, ma u boku żonę, którą darzy szczerym uczuciem. Nicole czuje pustkę, niepewność, tęsknotę za czymś i niestety jak się boleśnie przekonuje relacja z drugim człowiekiem tych wewnętrznych problemów nie rozwiązuje.
Kolejny problem stanowi nieumiejętność komunikacji z obu stron. Nicole może i wspominała o jakichś pomysłach, ale nie potrafiła zaznaczyć, że mają dla niej ogromne znaczenie (czy faktycznie miały, czy były jedynie próbą ucieczki od własnej pustki?). Winą obarczyła męża tylko tak naprawdę za co? Za brak umiejętności podejmowania decyzji i niechęć do przejęcia odpowiedzialności za własne życie.
Nicole miała duże trudności w wyrażaniu własnych uczuć. Dlatego inaczej się zachowywała, a co innego robiła (np.u psychologa lub co innego mówiła mężowi w twarz, a co innego ustalała z prawnikiem).
Z jednej strony można zarzucić Charliemu, że ignorował żonę, ale z drugiej mógł też chcieć dać jej zwyczajnie przestrzeń do tego, by mogła rozwiązać swoje wewnętrzne konflikty. Tak przecież robią faceci, kiedy dzieje się coś poważnego to muszą się na chwilę wyłączyć, odizolować, by wszystko sobie poukładać i przemyśleć, potrzebują czasu. Z kolei kobiety są bardziej emocjonalne intuicyjne. Nicole miała nadzieję, że rzucając małą wskazówkę mąż być może w cudowny sposób odgadnie jej pragnienia.
Myślę, że Nicole miała dobre intencje, tak samo jak Charlie, ale jak mawiała moja mama "dobrymi intencjami piekło jest usłane" :).

Osgood

Oboje są winni rozpadu tego małżeństwa. Oj przepraszam, jakiego małżeństwa? Ono było tylko na papierku, ona miała pewne oczekiwania, on miał swoje oczekiwania. Ona chciała mieszkać w Kalifornii, on w Nowym Jorku, ona coś tam chciała, on coś tam chciała.... To małżeństwo od początku było skazane na porażkę. Nie ma znaczenia, że ona była oziębła, on nie mógł czekać. I takie tam....

ocenił(a) film na 9
Osgood

I tak i nie. Masz dwie osoby i dwa punkty widzenia. Na końcu filmu facet zrozumiał punkt widzenia kobiety, a kobieta jego.
Jedna osoba uważa że ma racje, nie myśli o tym czego chcą inni, kształtuje otoczenie pod siebie, to eskaluje z czasem. Druga osoba podporządkowuje się, rezygnuje z swojego życia, robi to co każe jej facet. I to może by się sprawdziło z osobą która nie ma żadnych ambicji, charakteru, hobby, jest w stanie wegetatywnym itd. No, ale jak rozumiem tu było tego za dużo. Przesada. Jedna strona za bardzo wymuszała, druga za bardzo ustępowała. Wini są oboje, ale zawszę się bardziej obwinia tego kto coś zrobił od tego to się na to zgodził. Moim zdaniem nie do końca słusznie. Brak działanie też jest działaniem ;-) Film mówi też o kosztach takiego postępowania. Zdrada w filmie to tylko drobny elemencik. To akurat dało by się przepracować. Zresztą najprawdopodobniej zdrada nastąpiła po decyzji o rozstaniu. Nie mylmy objawów od choroby. Problem był większy, a koszty.. o matko..

ocenił(a) film na 7
Osgood

Muszę się z Tobą zgodzić. O ile zdrada to mega draństwo, o tyle jeżeli chodzi o ten konkretny film, to mam wrażenie, że przypisano ją głównemu bohaterowi "na siłę", żeby jemu też trochę winy przypisać, bo jak przeczytali jeszcze raz scenariusz, to był zbyt czysty. Bo faktycznie- żadnych przesłanek co do zdrady nie było. To on nalegał na terapię, to on się starał, widać bylo, że ją kocha i robił wszystko, żeby ratować małżeństwo. A ona faktycznie nagle się obudziła i zaczęła szaleć. Mamy tu dobry film o tym, co się dzieje, kiedy para nie umie ze sobą rozmawiać., ale gdy nadszedł kryzys, to on się ogarnął, a ona dała się innym zmanipulować. I faktycznie końcówka jest strasznie przykra- ta scena, gdy wszyscy ida się przebrać na halloween, on idzie za wszystkim na górę i nagle, wszystkie drzwi się zatrzaskują, a on zostaje sam na korytarzu i odkrywa, że wszystkie jego zdjęcia zniknęły. Kurcze- mocna była ta scena. Został sam, stracił pracę, dla której poświęcił prawie całe życie, został tak na prawdę o niczym... Mimo iż dobrze nakręcone, to akurat tu miałam mały zarzut do scenariusza- szkoda, że to nie był film o tym jak można wyjść z kryzysu. Liczyłam, że pokażą, że mimo takich trudności można je pokonać. Byłby to tez fajny przekaz, szczególnie w stanach, gdzie chyba jest największy na świcie (ale problem jest przecież ogólnoświatowy) kryzys małżeństwa. Ludzie nie umieją rozmawiać i rozwodzą się na potęgę, bez jakiejś większej refleksji. Więc może warto było pokazać, że można zawalczyć...

Osgood

Dokładnie, film o tym jak kobiece emocje mogą spowodować chaos w życiu kilku osób. I zniszczyć dotyczasowy porządek. Nie pozdrawiam bialych rycerzy.

ocenił(a) film na 8
Osgood

musieliśmy oglądać inny film, więc lepiej poszukaj forum właściwego... układ się dawno przetrminował, a ona miała dość czekania aż powrócą do LA, jak się umawiali na początku związku... zdrada była chyba najmniejszym problemem

Osgood

W sumie jakby ona zdradziła męża z jakimś facetem to i tak pewnie by byla jego wina. Haha.

Ps filmu nie ogladałam.

użytkownik usunięty
Osgood

Nie tylko Ty. Ja też ten film oglądnąłem ;-) Precyzując, ten wątek został tam całkowicie zakopany, choć oczywiście nie był jedyny, ani sama sytuacja czarno-biała.

Mimo wszystko przekaz samego - w sumie bardzo przeciętnego - filmu jest jasny : to (jak zwykle) wyłączna (!) wina tego samca squrwysyna, który zajmuje się głównie ograniczaniem wspaniałej, postępowej, silnej i wyzwolonej kobiety, z uporem maniaka podrzynając zardzewiałym nożem jej anielskie skrzydła.

Osgood

ja obejrzałam film o kobiecie, która żyła stłamszona przez mężczyznę, w którym była zakochana po uszy... punkt widzenia zależy chyba od punktu siedzenia ;)

ocenił(a) film na 8
Osgood

Tak. Tylko Ty.

ocenił(a) film na 4
Osgood

Nie tylko Ty ;)
Zawsze staje po stronie kobiety w takich sytuacjach wychodząc z założenia, ze generalnie kobietom jest trudniej, chociażby zawodowo. Tutaj jednak mamy typowy przykład panienki, której wszyscy dookoła wmawiają, że może mieć wszystko, wszystko jej się należy i jej życie jest najważniejsze. Dąży do spełnienia samej siebie za wszelką cenę. Niby gdzieś po drodze ma przebłyski sumienia, ale egoizm wygrywa. Niestety, wspaniała kariera, idealny partner/-ka i szczęśliwe dziecko to zestaw, który zdarza się niezwykle rzadko i chyba wyjątkowym szczęściarzom. Kobieta chciałaby mieć wszystko, a to okazuje się niemożliwe. Osiągnęła swój cel - kosztem innych.
Dyskusja o feminizmie, szowinizmie i innym „izmach” trochę nie ma sensu na portalu filmowym ;) podobnie jak obrażanie swoich rozmówców ;) Myślę, że w relacjach (nie tylko miłosnych) trzeba być po prostu uczciwym człowiekiem i płeć tutaj nie ma znaczenia. Bohaterka miała mentalność typowej gwiazdeczki: „ja, ja i jeszcze raz ja”. W tym tkwił problem ich związku, nie w tym kogo-kto-z kim-oraz kiedy zdradził.
A film średni, wrażenie robi jedynie gra Drivera oraz Dern.

użytkownik usunięty
Osgood

Kto komu niszczy życie... ten gość był strasznym egocentrykiem który nigdy nie zrozumiał o co jego żonie chodziło... dwa zupełnie odmienne nastawienia do życia..., które nigdy nie będzie dało się pogodzić!!

ocenił(a) film na 8
Osgood

Relacje między dwojgiem ludzi nie sprowadzają się tylko do seksu. Jak można podsumować ten film zdaniem: "Jej wina, bo mu nie dawała/Jego wina, bo zdradził."?

beata94m

Nie przetłumaczysz... 70% widzów jak widać film sprowadza tylko do wyra i walk płciowych.

ocenił(a) film na 10
Osgood

Polecam obejrzeć drugi raz. Nicole na pierwszym spotkaniu z Norą wspomina o Benie z którym była zaręczona, z którym jak mówi była szczęśliwa, a potem nagle pojawia się Charlie i o Benie nie ma już wzmianki... Wsłuchując się w to co mówi i robi postać Nicole, nie pałam sympatią do tej postaci. Jak na moje Nicole kieruje mniejszy rozsądek niż jej partnera, może w tym rzecz. Nie można powiedzieć, że jest jedyną przyczyną rozpadu ich związku, bo na to zawsze składa się wiele czynników, np. mam wrażenie, że w ogóle nie rozmawiali o uczuciach, tylko tłamsili w sobie swoje emocje. Nie rozmawiają o swoich potrzebach, jak już inni wspominali, wszystko opiera się na zasadzie "domyśl się", co jest skazane na nieporozumienie. Nicole potrzebuje więcej czułości, zainteresowania ze strony partnera, brakuje jej docenienia, równocześnie nie powie o tym Charliemu, a może to by wystarczyło. Być może nie został nauczony takich zachowań - nie bez powodu wspominane jest, że Charlie pochodzi z patologicznej rodziny, z którą nie ma kontaktu, a Nicole ma super przyjacielskie stosunki ze swoją rodziną (i stąd więcej u niej czułości). Można by tak analizować godzinami, ogólnie bardzo głęboki film.

Osgood

Tak.

użytkownik usunięty
Osgood

Tak wlasnie bylo i nie inaczej