dobry film, zrealizowany w nieco psychodelicznym klimacie w stylu Kafki czy Lyncha; interesująca fabuła, wciągająca; niezła gra aktorska; świetna muzyka Burwella
Moja ocena: 7/10
Ale przy samym końcu stał się nużący, bo łatwo można było przewidzieć co i jak. A końcówka przebajerowana.
Film wygląda jak B klasa na VHS, nawet w pewnym momencie było widać mikrofon u góry obrazu, ponadto na ekranie jest zawsze jedna albo dwie osoby w nijakiej scenerii.
Muzyki było mało i słabej jakości jak już...
takie nagromadzenie bzdur i idiotyzmów, że aż oczy bolą od oglądania
jeden z najsłabszych i najgłupszych filmów tego twórcy,
masakra
Cytat z wiersza Szymborskiej (i przy okazji piosenki Maanamu) świetnie podsumowuje moje odczucia po obejrzeniu tego filmu... Jeśli wcześniej widzieliście Dom gry i poznaliście sposób konstruowania fabuły przez Mameta to ten film was raczej nie zaskoczy. Oczywiście może nie uda Wam się przewidzieć wszystkiego...
W sumie ciekawy kryminał z "przyzwoitą" intrygą. Jesteśmy świadkami osaczenia głownego bohatera ( i jakby na to nie patrzeć przypomina to "Proces" Franza Kafki ), intryga powoli zatacza pierścień, ale...No właśnie jest przynajmniej jedno ale. Moim zdaniem cała akcja posuwa się zbyt wolno i ociężale, tracąc przy tym...