UWAGA SPOJLERY!!!
Odnosząc się na wstępie to tytułu tematu, polska Incepcja w pewnym sensie. Głównie dlatego że ekipa filmowa nie miała większego budżetu na efekty specjalne. Reszta jest na bardzo zbliżonym poziomie.
Już widzę po średniej ocen, tematach czy też po recenzji redaktora Jakuba Popieleckiego że wielu ludzi nie zrozumiało tego filmu. Nie dostrzegło że reżyser razem z scenarzystą i aktorami za pomocą jednej historii opowiada nam drugą która jest zakamuflowana. Trzeba na zasadzie skojarzeń czy też sygnałów jakie wysyłają nam filmowcy wpaść na odpowiedni trop. Oczywiście mogę się mylić, poprawcie mnie jeśli tak jest film chce zademonstrować nam komunizm, głównie w polskim wydaniu. Tutaj mamy osoby o zdolnościach PSI która za pomocą swoich umiejętności sterują innymi ważnymi tak jak zupełnie w komunizmie gdzie ludzie u władzy i ich pomagierzy traktowali ludzi instrumentalnie do swoich celów kontrolując ich "zza rogu". Dość wymowna była scena przedstawienia w teatrze gdzie aktor tam występujący plastycznie ukazywał mechanizm tych władz, ludzi byli narzędziami, kukiełkami w ich rękach, próbowali się wyswobodzić tak jak aktor grający w Hiszpance którego ograniczały liny. On chciał w jedną stronę a niewidzialna siła ciągnęła go w drugą. W końcu je pokonał i z góry spadł krzyż symbol chrześcijaństwa. Można odczytać to tak że reżyser sugeruje nam iż odpowiedzią na komunizm czy ogólnie zniewolenia może być religia jednocząc ludzi wokół jednej idei , z jednym i tym samym systemem wartości oraz poglądami. Oczywiście interpretacji może być więcej. Przedstawiłem tylko jedną swoją bo nie chce was zanudzać i wykonywać "pracę" za was zupełnie odwrotnie jak w socjalizmie czyli ideologii dość zbliżonej do komunizmu. Można powiedzieć że to jego taki młodszy brat, z tą samą pulą genową ale różna ich ekspresją.
Wracając jeszcze do redaktora filmwebu Jakuba Popieleckiego. Wnioskuje na podstawie jego tekstu że wiedział przed seansem ich w filmie może być trochę metafor, symboli i trzeba będzie go odbierać na dwóch poziomach, dosłownym i ukrytym. Nie wiem dlaczego ale nie znajduje tego w jego recenzji. Tak jakby w ogólnie próbował interpretować różnych scen. Czy to dlatego że reżyser posługiwał się zbyt subtelnym językiem? Wątpie. Nie był on na tyle delikatny aby mógł umknąć uwadze znawcy kina jakim jest Jakub Popielecki. Skoro ja , amator kina byłem je w stanie wyłapać to tym bardziej powinien tego dokonać pan Popielecki i to na głębszym poziomie. W recenzji nie ma po tym śladu. Tak jakby jej autor założył apriorycznie że reżyser czy też aktorzy udzielający wywiadów przed premierą Hiszpanki starają się nas oszukać, wmówić coś co patrząc obiektywnie w filmie nie istnieje, że ktoś stosuje na nas zabiegi marketingowe. Być może że reżyser nie był zadowolony z dzieła końcowego i postanowił namącić w głowach zawyżając tym samym wartość filmu o kilka punktów.
Tak jak czytam już od dłuższego czasu recenzje Jakuba Popieleckiego to dobrze wiem iż potrafi odczytywać taki nie rzucający się w oczy język filmu, zresztą nie tylko taki, również ten gdzie ten język jest jeszcze trudniejszy do zrozumienia, metafora jeszcze bardziej skomplikowana czy też schowana. Według mnie są dwie opcje. Jakub Popielecki oglądał film z kalpami na oczach które sam sobie założył odrzucając podpowiedzi ekipy filmowej Hiszpanki przed premierą lub z pełną premedytacją popełnił recenzję złośliwą, ze świadomością wystawiając ocenę o kilka niższą niż ten film na to zasługuje. Czyżby Jakub Popielecki miał jakiś uraz do kogoś z ekipy filmowej Hiszpanki? Czy może po prostu chciał celowo zaszkodzić temu filmowi doskonale sobie zdając sprawę jaki wpływ na ludzi ma filmweb. Jedna recenzja potrafi skutecznie wykastrować film i odpowiedni uszczuplić sale kinowe czy też kupno DVD. Istnieje również możliwość że Jakub Popielecki zupełnie jak nomen omen w komunie działał z czyjegoś polecenia. Żeby było jasne nie jestem nikim z ekipy filmowej Hiszpanki bo podejrzewam że i takie zarzuty mogą padać ani nie mam z nią nic wspólnego ponad to że dzisiaj byłem w kinie na ich filmie z którego niedawno wróciłem.
Polską Hiszpankę od amerykańskiej recenzji dzielą głównie pieniądze i to co bezpośrednio z nich wynika czyli na jaką ilość efektów specjalnych i ich jakość może sobie pozwolić twórcy oraz czasami to ile film będzie miał w sobie akcji. Hiszpnaka miała jej niewiele, w większości pod koniec filmu więc nic dziwnego że mniej wprawiony widz czy też ten który przychodzi do kina tylko popatrzeć wyłączając mózg na czas seansu czyli w tym przypadku 110 minut. Nic dziwnego że taki widz się nudzi, zajmuje się smartfonem czy czymkolwiek innym. Na tym filmie trzeba być skupionym, uważnym, a co najważniejsze myśleć, analizować. Powinno to być napisane wielkimi literami na biletach, plakatach i banerach Powinien się pojawić taki apel reżysera czy kogokolwiek innego na końcu któregoś z trailerów czy może nawet wszystkich. Jak widać , jak się większości ludzi nie powie że na danym filmie trzeba myśleć to oni sami tego nie wywnioskują tylko popatrzą w ekran 15-20 minut w porywach do 30, stwierdzi że nic się nie dzieje, wieje nudą więc trzeba zając się czymś innym albo wyjść kina. Jak dla mnie w takiej sytuacji szkoda pieniędzy i czasu. Przecież nie chodzimy do kina za karę po to tylko żeby odsiedzieć swoje z obowiązku i pójść do domu.
Ten film i to co się obecnie dzieje na filmwebie jest kolejnym dowodem na to że jak film posługuje się środkami w skali mikro to większość widzów tego nie dostrzega a nawet nie wie że trzeba szukać. Nasuwa mi się skojarzenie z umowami i ważnymi jej częściami pisanymi drobnym druczkiem. Taki widz dostrzega tylko większe litery a nawet te czasami nie rozumie tylko musi zasięgnąć rady prawnika. Jakub Popielecki jest takim prawnikiem z renomą i rzeczywistą wiedzą oraz praktyką i z sobie wiadomego powodu udaje że w tej umowie nie widzi drobnego druczku ani nie dostrzega nic nieprawidłowego. Prędzej czy później jego klient zorientuje że został przez niego oszukany i musi płacić powiedzmy 500 złotych miesięcznej raty za garnki w cenie 10 tys. które warte są góra 800 zł. Apel do Jakuba Popieleckiego, nie bądź nieuczciwym prawnikie, nie udawaj że nie znasz się na swoim fachu. Pada takie zdanie w filmie które akurat pasuje do tego tematu. Nie zacytuje bo bezbłędnie bo z oczywistych względów nie mam kopii filmu i nie mogę sobie tego odtworzyć. " Pieniądze wydasz a zła sława pozostanie, nigdy się jej nie pozbędziesz". Cześć widzów prędzej czy później po kolejnym obejrzeniu Hiszpanki uzmysłowi sobie że napisał pan niesprawiedliwą recenzję i że nie jest ona wynikiem błędu czy też gustu tylko tego że wmawia pan ludziom iż nie warto iść na ten film bo jest zwyczajnie kiepski. Proszę się tutaj nie zasłaniać gustem. Podejrzewam że na taką sytuację jak ta Jakub Popielecki może być przygotowany, pewnie posiada cały garnitur zasłon dymnych za którymi może się schować razem ze swoją nierzetelnością i celową nieobiektywności. Jak nie " Różne są gusta" to zwykłe i wygodne milczenie, udawanie że się nie przeczytało tego postu. Z pewnością w tym arsenale znajduje się zdecydowanie więcej, bo to tak jakby iść na czołg z szablą. Oczywiście słowo " wojna" używam tylko metaforycznie. Nie chce żeby ten post został odczytany jako atak.
Wracając jeszcze do samego filmu, nawet jak odrzucić jego wartość symboliczną, uznać że ona nie istnieje lub jest słabo zrealizowana to i tak sama warstwa dosłowna na pewno zasługuje na więcej niż 3. Przecież ocenę 3 dostała druga część Wkręconych, czy na prawdę Jakub Popielecki uważa że te filmy znajdują się na tym samym poziomie? Nawet "wykastrowana", " wybebeszona" Hiszpanka ma więcej zawartości niż Wkręceni 2. To tak jakby mieć dwie butelki jedną całkowicie pustą a drugą wypełnioną do pełna czy nawet w jednej czwartej i wmawiać ludziom że jedna i druga jest pusta, że ta druga z której ktoś więcej wypił nie ma żadnej zawartości. Proszę żeby Jakub Popielecki jeszcze raz obejrzał ten film i zrewidował poglądy bo naprawdę ta jego recenzja jest zbyt krzywdząca i nieprofesjonalna. Nie mówię że każdy film zasługuje na wysokie noty, komplementowanie i recenzenci widząc że mają do czynienia ze słabym filmem sztucznie pompowali jego wartość. Tutak mamy do czynienia z czymś odwrotnym, innym rodzajem sponsorowanej recenzji. Jeśli Jakub Popielecki ma jakiś uraz do polskich filmów, ich określonych gatunków czy połączeń gatunkowych albo do kogoś z ekipy filmowej najlepiej żeby tego filmu nie oglądał a gdy jednak to zrobi to najlepiej żeby nie publikował na filmwebie swojej recenzji bo aż razi po oczach uprzedzeniem, awersją. Jakub Popielecki może w ten sposób oszukiwać ludzi którzy Hiszpanki nie zrozumieli , którzy się na niej nudzili wtedy ich poglądy i oceny będą mocno zbieżne ale niech nie oszukuje widzów którzy potrafią odczytywać nieoczywistą metaforę i odnieść ją do historii. Mimo że w filmie jest niewiele seksu, efektów specjalnych i klasycznie rozumianej akcji jest to film naprawdę udany, ciekawy. Dzieje się na poziomie intelektualnym.
Dodam że dzisiaj byłem w okolicznym małym kinie gdzie przyszło kilkanaście osób, byłem najmłodszy a mam 26 lat. Nie licząc mnie średnia wieku tak na oko to z ok. 50. Po skończonym seansie kilka osób klaskało. Usłyszałem rozmowę dwóch osób. Mówiły że dostrzegły w tym filmie symbolikę , metaforę. Czy naprawdę trzeba mieć te przykładowe 50 lat, żyć w poprzednim komunistycznym ustroju by umieć odczytać film? Gdzie jeszcze kilka osób z ekipy filmowej mówi nam o tym że żeby spróbować zdrapać wierzchnią warstwę i zobaczyć co znajduje się pod spodem. Jak ktoś ze względu na objętość tego posta czyta tylko sam początek i koniec dodam że to jest jak szuflada z drugim dnem. Na górze znajdują się zwykłe rzeczy a pod spodem skarby, kosztowności, pieniądze. Proszę nie usuwać tego tematu. Drogi filmwebie, nie bądźcie jak Ci komuniści dla których najprostszym środkiem było likwidowanie ludzi czy też dowodów powodowane tym że obawiali się publicznej dyskusji dobrze wiedząc iż nie mają odpowiednich argumentów i mogą zostać zdemaskowani. Nie bądźcie mentalnymi komuchami!