Dobra chylę czoła przed reżyserem za zamysł, ale nie umiem przebić się przez tę przedwojenną manierę. Trudno...
Ciekawi mnie jednak coś innego - w pewnym momencie pada pytania o tytuł i autora sztuki granej w teatrze. Tytuł jest jakiś długi i ma coś z homeopatią (nie zapamiętałem. Natomiast autor to niejaki Kubryk. Rozumiem aluzję do nazwiska wielkiego reżysera, ale czy sama sztuka nawiązuje do jakiegoś jego filmu?
Sztuka nawiązuje do Witkacego, zarówno długim i skomplikowanym tytułem (Witkacy był autorem niewystawionej sztuki "Nowa homeopatia zła"), jak i groteskowym początkiem (oraz imionami twórcy wzmiankowanego w filmie, którym był Stanisław Ignacy Kubryk). Natomiast na pewno jest nawiązanie w jednej z końcowych scen do filmu "Dr Strangelove" :-)
A jak rozumiesz trawestację cytatu z "Dziadów"?
Że niby Polacy potrzebują tworzyć wrogów? Czy tylko na poziomie intrygi spirytualistycznej, że pewne rzeczy/postacie mogą być zmyślone?
Szczerze? Ani tak, ani tak. Raczej jako przefiltrowanie przez teatr absurdu jednej z najczęściej omawianych kwestii polskiego dramatu romantycznego, bluźnierstwa, które potem chciał spotęgować Konrad. "Wróg" i "Bóg"zostają zamienieni miejscami w rodzaju gry językowej, a ta zawsze kwestionuje schematy myślenia. Możemy zastanawiać się, czy kwestia "zemsta na Boga" jest większym bluźnierstwem, dlaczego zostaje ono powiedziane (rozliczenie z polskim mesjanizmem?), czy walka u boku wroga w czasie Wielkiej Wojny była moralna, skoro jej efektem była wolna Ojczyzna (cel uświęca środki?) - a może w ogóle nie słyszymy tej zamiany, mając mocno zakorzenione w świadomości pierwotne brzmienie tej kwestii, co, jak podejrzewam, przydarzyło się filmowej widowni "Teatru Polskiego", która odebrała spektakl niczym Dejmkowskie "Dziady" i słyszała tylko to, co chciała słyszeć.
No ja właśnie usłyszałem "Zemsta na wroga, z wrogiem i choćby mimo wroga" ;)
Druga rzecz, że Funk mówi pyta o to dlaczego widownia oklaskuje akrobatę i o tym kto pociąga za sznurki. Po czym okazuje się, ze do sznurków przywiązany jest krzyż. Czyli jednak mesjanizm obroniony?