Słuchajcie napiszę od razu, że może ja źle rozumiem ten film. Ale gdyby to była komedia kryminalna, nie miałbym żadnego problemu. Gdyby to był film typu Donnie Brasco (gdzie bohater już nie wie kim jest i ma to na niego zły wpływ) byłbym zachwycony.

Ale dostajemy jakiś szajs, którego w moim rozumieniu przesłaniem jest to, że no w sumie to nieładnie zabijać ale czasem nie ma wyjścia bo najważniejsza w życiu to jest miłość (w sumie to nawet pożądanie) i bycie sobą. Nic się tutaj nie klei, główny bohater i jego filozoficzne wstawki o czasach pierwotnych mają niby usprawiedliwiać jego zachowanie, ale oszalał na punkcie baby i zrobił coś na maxa złego i niemoralnego. Mogliśmy mieć portret doriana graya oparty o ciekawą historię a dostaliśmy jak zawsze jakąś papkę od netflixa.

Naprawdę wierzyć mi się nie chce, że kiedyś były czasy, kiedy to logo oznaczało jakąś jakość premium. A sam je pamiętam.

Nie wiem jaki tu jest morał, jakie wartości, bo film sam nie może się zdecydować. A już "kretynśki" skład z policji to jest kwintesencja tego bagienka które promuje różnorodność i inność (dopóki jest to od linijki).