Chciałem temu filmowi dać dobrą ocenę. Do połowy mimo głupot było nawet znośnie, miejscami piękna grafika wsparta muzyką Shore'a robiła wrażenie. Cały wątek Thorina z Bilbem był zdecydowanie najlepszą częścią filmu - Richard Armitage i Martin Freeman zrobili tu dobrą robotę. Smocza choroba choć przerysowana była fajnie pokazana. Ian McKellen był ok jak zawsze choć w tym filmie grał na autopilocie i miał niewiele do zagrania.
Nowy Hobbit może się spodobać. Jeśli ktoś idzie tylko by sie dobrze bawić, wyłączyć szare komórki i powrócić na chwilę do świata Śródziemia, zapewne będzie zadowolony.
Jeśli jednak myśleć w czasie filmu i zwracać uwagi na głupoty scenariusza, na kicz w niektórych scenach i na zwyczajne idiotyzmy (miejscami wręcz niewiarygodne) to film jest już dużo gorszy.
Ocena filmu zależy właśnie od tego. Ja akurat należę do osób zwracających uwagę na scenariusz i nie lubiących gdy scenarzysta z reżyserem traktują widza jak idiotę. I muszę powiedzieć że choć bardzo lubię książki Tolkiena - w tym Hobbit był jedną z moich książek dzieciństwa - i uważam trylogię filmową Władcy Pierścieni za niemal ideał kina fantasy, to tym razem Peter Jackson przesadził. Film w zbyt wielu momentach jest niewiarygodnie głupi.
Poniżej konkretne przykłady:
- gdy Bilbo wraca do Shire, akurat wszyscy wykradają rzeczy z jego domu. Problem w tym że NIKT go nie rozpoznaje i NIKT nie cieszy się na jego widok.
Jeden niziołek mówi "Bilbo miałeś być martwy" i mimo jego powrotu wszyscy zwiewają z jego rzeczami.
Albo wśród nich są bezpośredni sąsiedzi, albo sąsiadom jest to obojętne.
Gość prowadzący aukcję jego rzeczy mówi "daj jakiś dowód że jesteś Bilbo", jakby po 50 latach mieszkania w Shire nikt a nikt nie zapamiętał jego twarzy.
Bilbo daje dokument z podpisem "Bilbo", gość bierze papier patrzy na podpis i mówi "ok tu jest podpis Bilbo, więc to musi być Bilbo.
Jest to wszystko tanim pretekstem by mógł zapytać "a kim jest ten cały Thorin?" - "moim przyjacielem".
Nie dość że scena jest głupia na poziomie The Room to w dodatku pokazuje WSZYSTKICH niziołków jako bezwzględnych złodziei i bydlaków, z których ani jeden nie ucieszył się widząc że jego sąsiad jednak nie jest martwy.
- gdy orkowie atakują, krasnoludy zamiast wycofać się na pozycję obronną - do Thorina albo do ruin miasteczka, biegną prosto na nich.
To jeszcze przeżyję tylko potem Bilbo patrząc z tyłu na bitwę mówi "zaraz to elfy im nie pomogą? jak możecie ich zostawić?!" - ujęcie na Thranduila który z bezwzględną miną patrzy na pole bitwy, znowu Bilbo mówi "czemu im nie pomożecie?" - nagle po plecach krasnoludów przebiegają elfy wskakując w wir walki.
Pominę już jak bezsensowne jest przeskakiwanie obronnej formacji krasnoludów by wbiec w sam środek setek orków, ale jakim cudem niby Bilbo nie dostrzegł armii elfów biegnącej na pomoc krasnoludom?
- Alfrid jest złodziejem, sprzedawczykiem i oszustem. Mimo to każdy mu ufa i zleca najważniejsze zadania - Bard wiedząc z kim rozmawia każe mu opiekować się dziećmi, cywilami, później daje mu kolejne zadania i nawet Gandalf prosi Alfrida by ten opiekował się Bilbem.
Pomijam już to że ten menel w babskiej sukience dostaje sporo czasu i pojawia się w bardzo wielu scenach kosztem fajniejszych i ważniejszych postaci.
Jest też niepotrzebnym i nieśmiesznym comic reliefem w dramatycznych scenach jak ta gdy Bard chce podnieść na duchu ludzi którym właśnie zginęli bliscy i spłonęło całe miasto, a także podczas bitwy gdzie Alfrid biega w damskiej sukience.
- Azog uderza około 20 razy w grubą powłokę lodu aż ten zaczyna w końcu pękać. Gdy jednak płynie pod litą warstwą lodu, wyskakuje przez niego jakby to była kartka papieru, przebijajac się głową. Wygląda to w dodatku jakby odbił się od wody, bo trudno uwierzyć by akurat był w miejscu gdzie zamarznięte jezioro jest płytke na 1,5 metra.
- scena w Dol Guldur to czysty kicz. Jeden leszczykowaty ork został wysłany przez Saurona by zabić Gandalfa. Ork wiedząc że ma przed sobą półboga, czarodzieja który rozwalił kilkuset orków, pół twierdzy Saurona i walczył z samym Sauronem - rzuca Gandalfa na ziemię śmiejąc się "ha ha stary cieniasie zaraz cię zabiję".
Nadchodzi Galadriela, ork się odwraca a ona zaczyna mówić mrocznym językiem i błysk światła oślepia orka, koniec ujęcia.
Schodzi z Gandalfem i jakieś tajemnicze szepty gadają o pierścieniach, robiąc za budkę suflera dla widzów.
Wbiega Elrond i Saruman, walka taka tam - trochę efektowna ale nic specjalnego.
Radagast w środku epickiej dramatycznej walki wbija na swoich króliczych sankach, zabierając Gandalfa który nie chce odchodzić, łapie za rękę Galadriel i mówi "odejdź ze mną, kocham cię", ona jednak odmawia, wstaje i w 4 sekundy paroma słowami wystrzeliwuje Saurona wraz z jego Nazgulami jak z procy, 100 kilometrów dalej.
Następuje bezsensowna rozmowa gdzie niby Galadrieli się wyczerpała mana i musi wracać aż do domu zamiast wykończyć Saurona będącego na skraju wytrzymałości, Elrond ma iść z nią i Saruman zobowiązuje się sam pokonać Saurona, mówiąc że jest on i tak niegroźny bez pierścienia.
Gadanie o tym że Sauron właśnie opętał Sarumana jest debilizmem ponieważ Sauron dopiero co został rozwalony przez Galadrielę i nie ma opcji by w tym stanie, fruwając wystrzelony przez jej zaklęcie, opętał najpotężniejszego z mędrców.
- Bilbo w czasie bitwy podnosi kamyczki i zabija wszystkich orków na hita. Potęga kamyczków jest nie do przecenienia. Natomiast jeśli jakiś ork (poza bossami) się przewraca to automatycznie ginie.
- Legolas przebija wszystkie idiotyczne sceny akcji jakie widzieliśmy w filmach o Śródziemiu.
W trzeciej części trylogii jest kompletnie niezniszczalny, ratuje nie tylko Tauriel ale też i Thorina, a przede wszystkim to co robi wygląda jak niezamierzona parodia w której brak tylko Lesliego Nielsena.
Gdy widzi w oddali że Tauriel jest w niebezpieczeństwie, skacze z wysokiej wieży na głowę olbrzyma, któremu wbija w czaszkę miecz i steruje nim wykręcając miecz niczym joystick. Olbrzym uderza głową w wieżę, która przewracając się robi idealny most w kanionie.
Później gdy Bolg rozwala podłoże mostu, Legolas w slow motion WBIEGA PO SPADAJĄCYCH CEGŁACH. Wygląda to wprost przekomicznie.
Zgaduję że gdyby była taka potrzeba to Legolas byłby w stanie biec w powietrzu odbijając się od własnych stóp.
Cytując pewną opinię przeczytaną w internecie - "w końcu zabrakło mi już tylko tego by Legolas wystrzelił z łuku siebie samego".
W obu tamtych scenach zwyczajnie się zaśmiałem, bo wyglądało to jak chamska autoparodia.
- Beorn jest w filmie 4 sekundy, w scenie pokazującej jak skacze z orła, w locie zmienia się w miśka i potem jak biegnie. Ten sam Beorn który w książce - gdy Bolg z gwardzistami zabili Filiego Kiliego i niemalże Thorina - wbił w sam środek bitwy, rozwalił Bolga wraz z gwardzistami niczym muchy, odniósł z pola bitwy Thorina i wrócił do bitwy by przeważyć o jej losie.
- Bitwa jest idiotyczna niczym w Maleficent. Armia elfów i ludzi podchodzi pod bramę góry Thorina. Krótka rozmowa. NAGLE, NIESPODZIEWANIE ZZA PAGÓRKA WYCHODZI ARMIA KRASNOLUDÓW.
Krótka rozmowa, armie idą na siebie. NAGLE, NIESPODZIEWANIE ZZA DRUGIEGO PAGÓRKA WYCHODZI ARMIA ORKÓW.
Czy ktokolwiek słyszał tam o zwiadzie? Czy ktokolwiek słyszał tam o czymkolwiek? Czy Peter Jackson był pijany?
Czerwie które pojawiają się znikąd i tak samo szybko znikają, choć logika podpowiada że byłyby idealnym narzędziem wojny dla orków
- scena zabicia Smauga wyszła bardzo durnowato. Balista zostaje na samym początku zniszczona i Bard wykorzystuje swojego syna jako część kuszy - opiera bełt na jego ramieniu, podpierając się nogą.
Smaug podlatuje w slow motion, kamera w zbliżeniu na twarz syna który z pełnym dramatyzmem powoli kiwa głową, Bard strzela, Smaug ginie po tym jednym strzale.
Poza tym Smaug podchodzi do Barda niczym potwór w Scooby Doo, chociaż jego odsłonięta rana jest doskonale widoczna a Bard właśnie celuje 2 metrowym krasnoludzkim bełtem.
- Tauriel bez przerwy pyskuje królowi elfów - swojemu władcy. Coś za co powinna być kara śmierci, on cierpliwie znosi.
Tauriel pieprzy trzy po trzy "ty nie wiesz co to miłość, ty nie rozumiesz czym jest prawdziwa miłość" i celuje do niego z łuku, będąc w miejscu gdzie zginęła żona króla elfów, który jest od niej 10 razy starszy.
Tauriel grozi że zabije Thranduila, na co on rozcina jej łuk i przykłada miecz. Przychodzi Legolas. Odbija miecz ojca i w skrócie mówi że jest po stronie Tauriel i ma się odpieprzyć.
Mamy tu do czynienia z drewnianymi dialogami typu:
"Oh, dlaczegoż ta miłość tak boli. Ja nie chcę tej miłości zabierz mi ją"
"ta miłość boli bo jest prawdziwa"
"Tylko czemu aż tak boli"
I jeszcze jak Tauriel frienzonuje Legolasa i on w końcu zdaje sobie z tego sprawę, idzie do ojca i mówi:
"Ja nie wytrzymam muszę odejść"
"SYNU IDŹ ODNALEŹĆ DUNEDAINÓW, ZNAJDŹ SYNA ARATORNA KTÓREGO NAZYWAJĄ OBIEŻYŚWIATEM A JAK MA NA IMIĘ SAM MUSISZ SIĘ DOWIEDZIEĆ"
Wzmianka o Aratornie tak nie pasowała do tego dialogu, jakby upchnięta tam na siłę.
Aktorstwo Orlando Blooma jest okropne, co wzmaga jeszcze jego CGI poprawiana twarz (co jest zrozumiałe o tyle że ma wyglądać młodziej - ale graficy się nie popisali i wygląda on bardzo sztucznie... powinni wziąć przykład z Benjamina Buttona jak to się robi).
- sceny śmierci i pożegnania są poucinane i tylko wątek Thorina naprawdę sensownie wypadł. Chociaż pod koniec zbyt poucinany.
- postacie mają tendencję do pojawiania się by potem nie powrócić - jak choćby Dain, albo Beorn - zapewne w wersji rozszerzonej film będzie lepszy.
Koniec końców - obejrzę drugi raz gdy wyjdzie wersja rozszerzona. Może wtedy ocena będzie nieco wyższa.
Mimo wad chciałem dać 6/10 - za fajny wątek Thorina i Bilba - ale przypominając sobie te wszystkie idiotyczne sceny wymienione powyżej, zwyczajnie nie mogę. Nie znoszę być traktowany jak idiota i lubię gdy scenariusz ma chociaż ręce i nogi. Natomiast scenariusz tego filmu jest dziurawy jak ser szwajcarski i wypełniony czystą głupotą.
Ode mnie 2/10
Zapominasz że nie ma tu sztywnych ram oceniania i oceniając całokształt filmu, pewne wady mogą przeciążyć zalety.
Myślisz że jakby do Kac Wawy muzykę skomponował Ennio Morricone to film byłby lepszy?
Nie byłby.
Nie było dotąd Śródziemna w Hobbitach. Trochę było w trylogii "Władcy". Jeżeli teraz się pojawiło, skoro mówisz, że można tam wrócić, to sukces.
Cóż, chodzi głównie o muzykę Howarda Shore'a, widoki i postacie z książek.
Wrócić można chociaż nie zostało wiele z klimatu Władcy, a do tego trzeba mocno zaciskać oczy by nie zwracać uwagi na głupoty scenariusza.
No i ja niestety się zawiodłem na tej części Hobbita - w pewnym momencie mowie do żony (scena z arcyklejnotem gdy Bilbo siedzi sam i po raz pierwszy pookazują ze to On go ma)" jeśli teraz pokażą że klejnot jest w rękach Bilba to reszta filmu będzie totalną szmirą kierowaną do tzw amerykańskiej młodzieży" - dramat.
Do Twojej recenzji dodał bym zrobienie z fanów Tolkiena idiotów tekstem "Traudila" do Legollasa - idź odszukaj obieżyświata - kurczę Aragorn ma w tym czasie 10 lat i raczej przemierza okoliczne łąki i pagórki a nie ŚWIAT.
Kolejny idiotyzm to te robaczki wiercące w ziemi - skąd oni je ku...wa wytrzasnęli z filmu DRGANIA ? Czemu strateg Azog nie wywiercił się nimi do Ereboru ? O matko słabo mi się zrobiło i chciałem wyjść z kina ale nie chciałem robić przykrości córce i żonie.
Kolejny idiotyzm to troll kamikaze z czapeczka z kamieni rozbijający na szczupaka mury obronne Dall ........
Wątek Alfreda zupełnie nie potrzebny - idiotyczny i mdły jak szansa na sukces - mogli za to dać więcej Beorna , więcej , więcej a dali 5 sekund.
Legoolas wygląda jak by był po botoksie. Sceny z nim mogły by nie istnieć wcale jak dla mnie.
Z ostateczna ocena wstrzymuje się do premiery rozszerzonego DVD - w tym przypadku pisze DVD ponieważ czuje się obrażony przez Pitera J i nie dam nikomu zarobić na Blurayu jak i uważam że DVD jest wydane znacznie estetyczniej - poza tym na BR będzie za bardzo widać dramatyczne ilości marnych efektów.
To chyba tyle
Pozdrawiam Marcin
Racja, zapomniałem o tym.
Nie dość że czerwie znikają zaraz po tym jak się pojawiły, zamiast zostać użyte do bitwy, to tunel wykopały w miejscu nie dającym żadnej przewagi strategicznej orkom.
Zamiast zwyczajnie zrobić tunel do Ereboru i mieć od razu wygraną wojnę...
Również pozdrawiam
Aragorn miał ponad 20 lat w tym momencie. We Władcy ma ponad 80, a między Hobbitem a urodzinami Bilba minęło 60 lat jeżeli się nie pomyliłem.
We Władcy ma 87 (tak mówi Eowynie w wersji rozszerzonej).
Bilbo pod koniec Hobbita ma 50 lat, a Shire opuszcza w 111 urodziny - 61 lat później.
Wtedy Frodo odziedzicza dom Bilba, mithrilową koszulę i pierścień - Gandalf jeszcze nie pozał prawdy o nim.
17 lat później Gandalf powraca, znając już prawdę o pierścieniu.
Wtedy to, parę miesięcy później, Frodo wyrusza na pamiętną wyprawę.
87 lat - 61 - 17 = 9 lat.
Tyle miał lat Aragorn gdy Thranduil kazał Legolasowi odnaleźć syna Aratorna znanego jako "Obieżyświat". :D
Wiem, ale w filmie (Drużynie Pierścienia) wywalono te 17 lat i akcja toczy się bez tej przerwy:) Zatem Aragorn ma 9+17 lat czyli 26.
Na pewno wywalono te 17 lat? Wiem że w filmie wygląda to jakby trwało bardzo krótko, ale zdaje mi się że to było tylko złudzenie. :P
Nie było znaczka, typu "17 lat później" czy jakiegoś zdania Froda. Wygląda więc na to, że nie przerwano akcji na 17 lat, tylko stworzono bezpośredni ciąg. W filmie Gandalf na chwilę wyjechał, ale "zaraz" wrócił.
W filmie nie powiedziano ile mija lat. Także tu interpretacja pozostaje dowolna. Ja np. uznaję liczenie lat wg. Tolkiena więc dla mnie Aragorn ma 10 lat. Ale wiedząc, ze Jackson chciał na siłę wprowadzić Viggo obawiam się, że on zakładał, iż Aragorn może mieć więcej niż 10 lat. Boże jak to dobrze że tamten się nie zgodził. Jeszcze tylko dorosłego Aragorna by brakowało w Hobbicie.
Nie powiedziano ile mija lat, czyli minęło tyle czasu, ile potrzebował Gandalf na dotarcie do Minas Tirith i z powrotem. Film to nie książka. Jeżeli takie rzeczy nie są powiedziane/pokazane, to ich nie ma.
Obecność Legolasa jak najbardziej uzasadniona, bo przecież brał udział w tej bitwie, ale osobiście dałbym mu mniejszą rolę do odegrania. Obecność Aragorna byłaby do zaakceptowania jedynie jako cameo i to krótkie i pod warunkiem, że nie brałby w żaden sposób udziału w bitwie. Uniemożliwiałaby to jednak różnica lat. Elfy się nie starzeją widocznie w 60 lat, a z Viggo ciężko byłoby zrobić dwudziestolatka.
"Jeżeli takie rzeczy nie są powiedziane/pokazane, to ich nie ma."
Sorry, ale to jest niezrozumiały bełkot.
Naprawdę? Zatem ujmę to inaczej, odnosząc się do tego konkretnego przypadku.
Jeżeli nie jest w filmie powiedziane lub pokazane, że 17 lat minęło, to nic takiego nie miało miejsca, a akcja toczy się bez żadnych przerw.
Jeżeli w filmie są trzymane wszystkie daty z książki jak np. to że pomiędzy urodzinami Bilba a wydarzeniami z Hobbita mija dokładnie 60 lat, albo to, że Aragorn ma w filmie dokładnie tyle samo lat ile w książce (87), to dlaczego mam wykluczać inne przestrzenie czasowe? Nie ma tego w filmie prawdopodobnie dlatego żeby ludzie nie czytający książki nie czepiali się, bo 17 lat to dużo, ale dla tych co książki czytali to jest logiczne. Ujmę to tak. Wygodne rozwiązanie i każdy jest zadowolony, bo każdy wybiera swoją wersję, bo we Władcy i tak to jest nieistotne ile mija czasu.
Niestety Jacksonowi odwaliło i postanowił to wygodne rozwiązanie zamienić na lukę pomagającą mu wprowadzić dorosłego Aragorna do filmu. Chwała Vigo, że się nie zgodził wziąć w tym udziału. Ale Jackson i tak nie popuścił i wymyślił Aragorna Obieżyświata, gdzie już sama nazwa jest absurdalna dla tych co czytali książki. Teraz pewnie powiesz, że to film nie książka, zatem ja odpowiem, że skoro tak to czemu ludzie nie znający książki muszą wchodzić na fora i dopytywać o koniec poszczególnych wątków, bo o zakończeniu ich w filmie nagle zapomniano.
Jak widzisz to może być 17 lat jak i kilka tygodni. Nic nie można wykluczyć.
No bo film to nie książka i reżyser ma prawo wprowadzać pewne zmiany, o ile nie są to zmiany już naprawdę istotne dla powieści, kompletnie zmieniające książkę(jak w Eragonie). A pominięcie 17 lat to nieistotny szczegół, bo i tak nic się wtedy nie dzieje.
"czemu ludzie nie znający książki muszą wchodzić na fora i dopytywać o koniec poszczególnych wątków, bo o zakończeniu ich w filmie nagle zapomniano." - Bo Jackson chamsko postanowił zrobić widzów w konia i dać te sceny do EE. I nie dość za te sceny trzeba zapłacić ponad dwa razy tyle, to jeszcze wychodzi rok po premierze.
Pare istotnych wad:
Wypełnienie wielu miejsc filmu za pomocą różnych scen i pomysłów typowych dla wszystkich części LOTR. Szczególnie używane te same słowa jak na przykład "You have no power here". Kiedyś Ci się spodobało to masz go jeszcze raz. Usilne powtarzanie.
Do bólu w słabej jakości palące się miasto. Z dużej odległości ogień wyglądał bardzo nienaturalnie. Tak samo latający dookoła Smaug był momentami pokazany w słabej motoryce i rozdzielczości.
Uciążliwe dysproporcje pomiędzy pokazywaniem akcji z za dalekiej odłegłości i zza bliskiej. Bardzo niechlujnie - niedokładnie wykonana walka, wręcz chaos głupoty. Ludzie spychający orki w zbrojach do siebie jakby to były balony etc. Chłopaczki zabijający orka jednym uderzeniem. Bilbo rzucający kamieniami i zabijający orki jednym rzutem. Zabijanie wielu troli kilkoma strzałami, a nawet jedną za pierwszą próbą - zawsze skuteczne. Najgorsze co zostało wykorzystane to jednoobuchowe walki - w stylu jedno uderzenie i smierć w większości miejsc bitwy. Dain uderzający orki gołą głową był słaby, tak samo jego uderzenia młotem, były wizualnie odciążone z siły - znowu syndrom balonikowych orków. Dzik bez splendoru i siły, niby miał być śmieszny a wypadł żałośnie. Później nagłe pojawienie się znikąd 3 dużych kozłów, na których krasnoludy jadą do Azoga.
Co do elfów to myślę, że niektóre nieścisłości można tłumaczyć tym, że są one najbardziej magicznymi stworzeniami i stąd ich nagłe pojawianie się czy też szybsze ruchy etc.
I pomyśleć że troll we Władcy Pierścieni rozrzucał po ścianach całą Drużynę Pierścienia, a tutaj Bard zabija go popychając wózkiem i uderzając jednym ciosem.
I pomyśleć że Drużyna Pierścienia uciekała przed goblinami a dla drużyny Thorin gobliny były mniej groźne od muchy.
To jest koszt lenistwa w robieniu CGI (efektów specjalnych).
O tyle szacunek dla Camerona za to co zrobił w Avatarze - naprawdę się postarał by czuć było ciężar scen akcji.
Gdy postacie stały na urwisku wygenerowanym komputerowo to aktorzy też stawali na skraju jakiegoś podwyższenia, a z dołu wiatraki powiewały ich silnym podmuchem wiatru.
Aktorzy i statyści uczyli się jak sprawiać wrażenie biegnięcia nad przepaścią, jak walczyć, jak spadać i tak dalej.
A ja tam tęsknię za walką Aragorna z Lurtzem, która była tylko poboczną walką a niosła więcej emocji niż finałowy pojedynek Thorina z Azogiem.
Albo za sceną śmierci Boromira która była tysiąc razy bardziej emocjonująca niż śmierć Filiego i Kiliego razem wzięte.
"pokazuje WSZYSTKICH niziołków jako bezwzględnych złodziei i bydlaków" haha rozśmieszyło mnie to :DDDD
hehe..wiesz co jest najsmieszniejsze..?ano to,ze piszesz same głupoty,a myslisz,ze jestes madry..ktos tam posłuzył sie twoim linkiem i juz mu raz odpisałem..wiec tym razem ogranicze sie tylko do kopiuj wklej
stwierdziłem,ze poswiece chwile i na szybko wypunktuje tego błazna,ktorego link zamiesciłas
[- gdy Bilbo wraca do Shire, akurat wszyscy wykradają rzeczy z jego domu. Problem w tym że NIKT go nie rozpoznaje i NIKT nie cieszy się na jego widok.
Jeden niziołek mówi "Bilbo miałeś być martwy" i mimo jego powrotu wszyscy zwiewają z jego rzeczami.
Albo wśród nich są bezpośredni sąsiedzi, albo sąsiadom jest to obojętne.
Gość prowadzący aukcję jego rzeczy mówi "daj jakiś dowód że jesteś Bilbo", jakby po 50 latach mieszkania w Shire nikt a nikt nie zapamiętał jego twarzy.
Bilbo daje dokument z podpisem "Bilbo", gość bierze papier patrzy na podpis i mówi "ok tu jest podpis Bilbo, więc to musi być Bilbo.Nie dość że scena jest głupia na poziomie The Room to w dodatku pokazuje WSZYSTKICH niziołków jako bezwzględnych złodziei i bydlaków, z których ani jeden nie ucieszył się widząc że jego sąsiad jednak nie jest martwy.]
sory,ale to wynika z ksiazki..gdy bilbo wrocił do domu trwała tam wyprzedaz../bydlakow i złodzieji..?lol..tam nikt nie kradł,trwała aukcja..
[- gdy orkowie atakują, krasnoludy zamiast wycofać się na pozycję obronną - do Thorina albo do ruin miasteczka, biegną prosto na nich.
To jeszcze przeżyję tylko potem Bilbo patrząc z tyłu na bitwę mówi "zaraz to elfy im nie pomogą? jak możecie ich zostawić?!" - ujęcie na Thranduila który z bezwzględną miną patrzy na pole bitwy, znowu Bilbo mówi "czemu im nie pomożecie?" - nagle po plecach krasnoludów przebiegają elfy wskakując w wir walki.
Pominę już jak bezsensowne jest przeskakiwanie obronnej formacji krasnoludów by wbiec w sam środek setek orków, ale jakim cudem niby Bilbo nie dostrzegł armii elfów biegnącej na pomoc krasnoludom?]
.. czepiasz sie garbatego,ze dzieci ma proste..jedna z fajniejszych scen w filmie..jak wszyscy biegna za krolem,formowanie szykow obronnych krasnoludow czy widowiskowo zaakcentowane właczenie sie elfow do walki..kozak scena
[- Alfrid jest złodziejem, sprzedawczykiem i oszustem. Mimo to każdy mu ufa i zleca najważniejsze zadania - Bard wiedząc z kim rozmawia każe mu opiekować się dziećmi, cywilami, później daje mu kolejne zadania i nawet Gandalf prosi Alfrida by ten opiekował się Bilbem.
Pomijam już to że ten menel w babskiej sukience dostaje sporo czasu i pojawia się w bardzo wielu scenach kosztem fajniejszych i ważniejszych postaci.
Jest też niepotrzebnym i nieśmiesznym comic reliefem w dramatycznych scenach jak ta gdy Bard chce podnieść na duchu ludzi którym właśnie zginęli bliscy i spłonęło całe miasto, a także podczas bitwy gdzie Alfrid biega w damskiej sukience.]
jak dla mnie nie potrzebne..jednak wnosi troche humoru:)..nie zapominajmy,ze to tez bajka dla dzieci..a zlecaja mu rozne misje,bo daja mu szance sie nawrocic..jednak kolo jest niereformowalny;)
[- Azog uderza około 20 razy w grubą powłokę lodu aż ten zaczyna w końcu pękać. Gdy jednak płynie pod litą warstwą lodu, wyskakuje przez niego jakby to była kartka papieru, przebijajac się głową. Wygląda to w dodatku jakby odbił się od wody, bo trudno uwierzyć by akurat był w miejscu gdzie zamarznięte jezioro jest płytke na 1,5 metra.]
z tego co pamietam(moge sie mylic)walczyli na rzece..nieopodal wodospadu..azog płynał w strone przepasci ,a jak wiadomo im blizej przepasci tym płycej..nurt wiekszy przez co lod cienszy;)proste
[- scena w Dol Guldur to czysty kicz. Jeden leszczykowaty ork został wysłany przez Saurona by zabić Gandalfa. Ork wiedząc że ma przed sobą półboga, czarodzieja który rozwalił kilkuset orków, pół twierdzy Saurona i walczył z samym Sauronem - rzuca Gandalfa na ziemię śmiejąc się "ha ha stary cieniasie zaraz cię zabiję".
Nadchodzi Galadriela, ork się odwraca a ona zaczyna mówić mrocznym językiem i błysk światła oślepia orka, koniec ujęcia.
Schodzi z Gandalfem i jakieś tajemnicze szepty gadają o pierścieniach, robiąc za budkę suflera dla widzów.
Wbiega Elrond i Saruman, walka taka tam - trochę efektowna ale nic specjalnego.]
no własnie..walczył z sauronem i przegrał..był mega osłabiony(zero many)..nie jestem pewien,ale majar majara nie mogł chyba sadzic..stad pomysł,zeby gandalfa zabił ork.co do walki mnie sie podobała:)
[Radagast w środku epickiej dramatycznej walki wbija na swoich króliczych sankach, zabierając Gandalfa który nie chce odchodzić, łapie za rękę Galadriel i mówi "odejdź ze mną, kocham cię", ona jednak odmawia, wstaje i w 4 sekundy paroma słowami wystrzeliwuje Saurona wraz z jego Nazgulami jak z procy, 100 kilometrów dalej.]
czepianie sie na siłe..radagast przyjechał na pomoc..?gandalf nie mowi jej,ze ja kocha..dzieki tej scenie mogłas zobaczyc jaka moca dysponowała ta pani..
[Bilbo w czasie bitwy podnosi kamyczki i zabija wszystkich orków na hita. Potęga kamyczków jest nie do przecenienia. Natomiast jeśli jakiś ork (poza bossami) się przewraca to automatycznie ginie.]
w pierwszej czesci,gdy thorin pyta bilba,czy zna sie na wojaczce ten odpowiada,ze niezle miota kasztanami:D..jak widac przemawiała przez niego skromnosc,bo okazał sie swietny:D
[- Legolas przebija wszystkie idiotyczne sceny akcji jakie widzieliśmy w filmach o Śródziemiu.
W trzeciej części trylogii jest kompletnie niezniszczalny, ratuje nie tylko Tauriel ale też i Thorina, a przede wszystkim to co robi wygląda jak niezamierzona parodia w której brak tylko Lesliego Nielsena.
Gdy widzi w oddali że Tauriel jest w niebezpieczeństwie, skacze z wysokiej wieży na głowę olbrzyma, któremu wbija w czaszkę miecz i steruje nim wykręcając miecz niczym joystick. Olbrzym uderza głową w wieżę, która przewracając się robi idealny most w kanionie.
Później gdy Bolg rozwala podłoże mostu, Legolas w slow motion WBIEGA PO SPADAJĄCYCH CEGŁACH. Wygląda to wprost przekomicznie.
Zgaduję że gdyby była taka potrzeba to Legolas byłby w stanie biec w powietrzu odbijając się od własnych stóp.
Cytując pewną opinię przeczytaną w internecie - "w końcu zabrakło mi już tylko tego by Legolas wystrzelił z łuku siebie samego".
W obu tamtych scenach zwyczajnie się zaśmiałem, bo wyglądało to jak chamska autoparodia.]
nie bede tego komentował
w kazdej czesci legolas skacze na głowe jakiegos olbrzyma i w kazdej jest niesamowity
- scena zabicia Smauga wyszła bardzo durnowato. Balista zostaje na samym początku zniszczona i Bard wykorzystuje swojego syna jako część kuszy - opiera bełt na jego ramieniu, podpierając się nogą.
Smaug podlatuje w slow motion, kamera w zbliżeniu na twarz syna który z pełnym dramatyzmem powoli kiwa głową, Bard strzela, Smaug ginie po tym jednym strzale.
Poza tym Smaug podchodzi do Barda niczym potwór w Scooby Doo, chociaż jego odsłonięta rana jest doskonale widoczna a Bard właśnie celuje 2 metrowym krasnoludzkim bełtem.
scena zabicia smauga wyszła dobrze...sam smok konkret..nigdzie nie widziałem lepszej sceny ze smokiem(ale moze ty widziałas..poprosze o link)
- Tauriel bez przerwy pyskuje królowi elfów - swojemu władcy. Coś za co powinna być kara śmierci, on cierpliwie znosi.
Tauriel pieprzy trzy po trzy "ty nie wiesz co to miłość, ty nie rozumiesz czym jest prawdziwa miłość" i celuje do niego z łuku, będąc w miejscu gdzie zginęła żona króla elfów, który jest od niej 10 razy starszy.
Tauriel grozi że zabije Thranduila, na co on rozcina jej łuk i przykłada miecz. Przychodzi Legolas. Odbija miecz ojca i w skrócie mówi że jest po stronie Tauriel i ma się odpieprzyć.
kara smierci..?lol..ogarnij sie..co do legolasa-normalna gadka syna z ojcem
I jeszcze jak Tauriel frienzonuje Legolasa i on w końcu zdaje sobie z tego sprawę, idzie do ojca i mówi:
"Ja nie wytrzymam muszę odejść"
"SYNU IDŹ ODNALEŹĆ DUNEDAINÓW, ZNAJDŹ SYNA ARATORNA KTÓREGO NAZYWAJĄ OBIEŻYŚWIATEM A JAK MA NA IMIĘ SAM MUSISZ SIĘ DOWIEDZIEĆ"
Wzmianka o Aratornie tak nie pasowała do tego dialogu, jakby upchnięta tam na siłę.
jak dla mnie fajne wprowadzenie do lotra..a kolo ktory wytyka te błedy ma cos z deklem..bez kitu:D..w ten sposob mozna zdissowac wszystko mam tu na mysli wysmiewanie kazdego watku i przeinaczanie faktow..dziwie sie,ze tego nie przemyslałas..no,ale niekórzy sa podatni na sugestie...
Sam masz coś z deklem pajacu. :)
"sory,ale to wynika z ksiazki..gdy bilbo wrocił do domu trwała tam wyprzedaz../bydlakow i złodzieji..?lol..tam nikt nie kradł,trwała aukcja.."
Nic nie zrozumiałeś z tego co pisałem. Nic a nic. W książce część hobbitów czmychnęła z rzeczami Bilba a większość ucieszyła się z pomyłki - że jednak żyje. W filmie zrobiono z hobbitów jakąś patologię a nie rozpoznawanie z twarzy gościa po 50 latach za to uwierzenie w podpis "Bilbo" pod jakimś nieznanym świstkiem zakrawa o śmieszność.
"co do legolasa-normalna gadka syna z ojcem
jak dla mnie fajne wprowadzenie do lotra"
Aha dialogi i romans był dobry? Nie mam więcej pytań. Były równie tragiczne jak te w Zmierzchu.
"w pierwszej czesci,gdy thorin pyta bilba,czy zna sie na wojaczce ten odpowiada,ze niezle miota kasztanami:D..jak widac przemawiała przez niego skromnosc,bo okazał sie swietny:D"
A kamyczki okazały swoją potęgę. Co cios to śmierć.
"czepianie sie na siłe..radagast przyjechał na pomoc.."
Jeśli nie widzisz kiczu w sankach ciągniętych przez króliki w środku epickiej bitwy z Bogiem Zła (bo tym był Sauron dla mieszkańców Śródziemia) to nie dostrzeżesz go nigdzie.
widze jedno..prujesz sie do kazdej sceny w filmie..na siłe starasz sie udowodnic,ze swiety mikołaj nie istnieje..
zapominasz,ze jest to przede wszystkim bajka dla dzieci,a nie lotr
przyczep sie moze no narnii,harrego pottera lub niekonczacej sie opowiesci...
..i jeszcze te twoje hasełka typu ,co bys zrobił lepiej,i co powinien zmienic p.j (haha)..wytrzezwiej pajacu
Czy ty sam wiesz co właściwie piszesz?
Gubisz się we własnych zdaniach nie wspominając już o gramatyce.
Bajkę też można oceniać - może być dobrym albo złym filmem.
Książkowy Hobbit nie był głupią książką - to całkiem mądra bajka.
W Bitwie Pięciu Armii głupota i kicz wylewały się z ekranu a jeśli tego nie zauważyłeś to cóż...
A ja nie czepiam się na siłę - w dwóch poprzednich częściach głupot było dużo mniej i mogłem na nie przymknąć oko (mają u mnie 7/10). W tej jednak już się nie dało.
Dodam jeszcze - nie do każdej sceny bo wymieniłem ich może ze 30, a w całym filmie było ich dużo więcej.
Napisałem też o kilku dobrych scenach i elementach, czego zapewne nie zauważyłeś.
I o tym że na filmie można się dobrze bawić i zrozumiem wyższą ocenę.
A że nie potrafisz zmieścić w swojej głowie myśli, że ktoś może mieć inne zdanie od Ciebie i automatycznie reagujesz agresją to już dość przykre.
".. czepiasz sie garbatego,ze dzieci ma proste..jedna z fajniejszych scen w filmie..jak wszyscy biegna za krolem,formowanie szykow obronnych krasnoludow czy widowiskowo zaakcentowane właczenie sie elfow do walki..kozak scena"
Tu też nic nie zrozumiałeś. Pisałem o tym że Bilbo nie dostrzegł oddziałów elfów biegnących na pomoc krasnoludem choć stał za nimi i miał ich idealnie na widoku.
Biorąc pod uwagę Twoje problemy ze zrozumieniem tego co pisałem, obstawiam że Twoja opinia o filmie wygląda mniej więcej tak:
https://www.youtube.com/watch?v=JAkpPdZSK6I
Świetny gość. :D
A linkami możemy się przerzucać (chociaż Twój mało trafiony), szkoda jednak że nie umiałeś prowadzić dyskusji bez obrażania rozmówcy.
Mam ogromny sentyment do tej serii. Władca Pierścieni jest dla mnie nadal najlepiej zekranizowaną powieścią fantasy wszech czasów. Pomimo zmian fabularnych względem książkowego oryginału, w filmie jest obecna ta niepowtarzalna atmosfera tolkienowskiego świata, co sprawiało, że wszelkie odstępstwa od pierwowzoru wydawały się w miarę rozsądne, uzasadnione i nie zmieniające całokształtu opowiedzianej historii. Niestety tego samego nie mogę powiedzieć o Hobbicie, bo podczas gdy pierwsza i druga część wciąż trzymały pewien poziom, tak trzecia jest dla mnie totalną klapą. I pod wieloma kątami zgadzam się z założycielem tematu, jeśli chodzi o bezsensowne sceny i wątki zawarte w finale. Wredny, pyszałkowaty i niesympatyczny Legolas, za nic mający grawitację i prawa fizyki, dziwna, tytułowa bitwa, która ni z tego ni z owego po prostu się kończy wraz ze śmiercią Thorina i Azoga, zupełnie niepotrzebny wątek miłosny pomiędzy Tauriel i Kilim, wkurzająca, nic nie wnosząca do fabuły postać Alfrida (swoją drogą nawet nie pamiętam co dokładnie się z nim stało - w pewnym momencie chyba po prostu zakasał kieckę i sobie poszedł, pomimo tego że należał mu się cios w tchawicę już na początku filmu), niedokończone historie pobocznych postaci i przede wszystkim - okrojony finał. Naprawdę spodziewałem się, że ukazany zostanie pogrzeb Thorina, przejęcie władzy przez Daina i zadomowienie się krasnoludów w Ereborze - w końcu była to ich ojczyzna, o nią tak walczyli i do niej tak tęsknili. Powrót do domu był motorem napędowym fabuły w dwóch pierwszych częściach - i nagle Bilbo tak po prostu rozstaje się z krasnoludami, o których życiu i przyszłości nic nie jest powiedziane - podobnie jak o Bardzie, Tauriel (skoro już wprowadzono tę postać do filmu, to można było chociaż w przybliżeniu zarysować jej przyszłe losy), Beornie (miałem nadzieję, że zobaczymy coś więcej niż tylko spadającego na wrogów miśka), czy Radagaście. Spodziewałem się, że skoro ta mała książeczka została rozłożona aż na trzy filmy, to więcej czasu zostanie poświęconego poszczególnym bohaterom. Ale zamiast tego, twórcy raczyli mnie irytującymi dłużyznami, czy też denerwującymi scenami z udziałem nikczemnego Alfrida - naprawdę, te wątki można było z powodzeniem pominąć (fabuła nic by na tym nie straciła).
Dałem 7, sam nie wiem dlaczego. Chyba ze względu na ten niesłabnący sentyment do całej serii. Muzyka była cudowna, podobnie jak kostiumy, scenografia i gra aktorska. I to wszystko.
Rozumiem brak sympatii.. ale na zdrowy rozsądek jak można dać temu filmowi 2?! Choćby za sam rozmach produkcji, należy się minimalnie 7! Wskaż mi inne tak epickie produkcje.
Nie ma tak że się należy. Kostiumy, scenografia, muzyka, aktorzy, zdjęcia, efekty specjalne - te elementy gdy dobrze zrobione podnoszą ocenę filmu i mogą go podratować.
Jednak Bitwa Pięciu Armii jest tak złym filmem że nawet one go nie odratują - Peter Jackson zniweczył sporo ciężkiej pracy.
W dwóch poprzednich częściach głupot nie było aż tyle bym nie mógł przymknąć oka i dać wysokiej oceny.
W tej jednak za dużo - co trzecia scena jest idiotyczna, romanse i dialogi okropne, film poucinany...
Zresztą rozpisałem wszystko w recenzji.
Inne tak epickie produkcje? Cóż, filmy Marvela w tym roku są na bardzo wysokim poziomie.
Strażnicy Galaktyki, X-Men Days of Future Past, a nawet Kapitan Ameryka: Zimowy Żołnierz - to żadne arcydzieła ale filmy o conajmniej dwie poprzeczki wyżej od Hobbita. Bardzo dobre kino rozrywkowe (szczególnie te dwa pierwsze).
Epickich produkcji nie brakuje, Peter Jackson tym razem dokumentnie spaprał sprawę.
Osobiście uważam że z epickich fantasy Księżniczka Mononoke i Legenda Aanga są tak dobre jak Władca Pierścieni.
Willow też jest na podobnym poziomie (do Władcy, w porównaniu do Hobbita to niebo a ziemia).
Berserk jest dla mnie dużo lepszy od Władcy Pierścieni.
Serial Gra o Tron jest nierówny ale jako całość nieporównywalnie wręcz lepszy od Hobbita, lepszy od trzeciego Władcy Pierścieni, słabszy od dwóch pierwszych części.
Wspomniałbym jeszcze o pierwszym Conanie z Ahnoldem Czarnomurzyńskim, Czarnoksiężniku z Oz, Legendzie, Piratach z Karaibów, Zaklętej w Sokoła, Gwiezdnym Pyle, Niekończącej się opowieści, Jazonie i Argonautach, ewentualnie Excaliburze, Dragonslayer, Pierścień Nibelungów, Beowulf. To już nieco niższy poziom (w przypadku niektórych dużo niższy), ale nadal jest epickie fantasy.
No i Labirynt Fauna, Przyczajony Tygrys Ukryty Smok, plus parę bajek fantasy np Jak Wytresować Smoka 2, Potter - Więzień Azkabanu - czyli fantasy z nieco innego gatunku.
Przyznam że obecnie rzadko wychodzą w kinach typowe epickie filmy fantasy i o tyle dobrze że wyszedł taki Hobbit. Bo gatunek jest wart rozwijania.
Ale nie ma co mówić że oprócz Władcy i Hobbita nie ma więcej epickich fantasy. :)
Władca Pierścieni to nie tylko arcydzieło fantasy ale i kina. Jemu już pod względem epickości( i nie tylko) żaden film fantasy nie dorówna. A te kreskówki to... bądźmy poważni. Od nich bardziej epicki jest nawet słaby Eragon. FIlmy animowane w ogóle nie powinny się wliczać do rankingu.
Piraci z Karaibów to rewelacyjne filmy, ale trudno powiedzieć, by było to typowe fantasy. To bardziej "pirackie kino przygodowe". Harry Potter miał lepsze i gorsze momenty, a ukoronowaniem były świetne dwie ostatnie części Insygnii. Gwiezdny Pył czy Narnia też bdb.
Gra o Tron to po pierwsze serial, a po drugie nie ma nawet startu do Władcy Pierścieni, ale od Hobbita jest na pewno dużo poważniejszy i chyba lepszy.
"Berserk jest dla mnie dużo lepszy od Władcy Pierścieni." - po tym wpisie padłem ze śmiechu. Żeby nie prowokować kłótni, nie będę komentował i mówił, co na ten temat myślę, ale wyżej napisałem parę słów o bajkach.
Pierwsze pytanie. Czy widziałeś Legendę Aanga, Księżniczke Mononoke i przede wszystkim Berserk?
Nazwanie Berserku bajką... o kurde. Przecież to A-N-I-M-E (a nie żadna bajka) jest brutalniejsze od Gry o Tron. To mówi raczej samo za siebie.
I autentycznie uważam Berserk za lepszy od Władcy Pierścieni. To jest rewelacyjna opowieść o przyjaźni, miłości i zemście. Przez cały sezon budowane są relacje między trójką ludzi o sprzecznych charakterach. Zakończenie serialu daje potężnego kopa. Psychologia postaci i emocje jakie wyzwala na koniec - Władca pod tym względem nie ma startu. Klimat świata też jest doskonały.
A seria o Aangu. Przecież to jest niesamowicie epicki serial. Historia o chłopaku który musi pokonać wielkiego imperatora. Bliżej tu do anime niż do bajki - bardzo barwne postacie, ciekawe relacje między nimi (przede wszystkim mistrzowska jest więź między głównym bohaterem i jego wrogiem). Mniej więcej od połowy pierwszego sezonu widać wyraźnie że serial jest kierowany tak samo do dorosłych jak i do dzieci.
"Gra o Tron to po pierwsze serial, a po drugie nie ma nawet startu do Władcy Pierścieni, ale od Hobbita jest na pewno dużo poważniejszy i chyba lepszy."
Zgadzam się z jednym ale. 4 sezon Gry o Tron jest lepszy od Powrotu Króla.
Natomiast Drużyna i Dwie Wieże są lepsze.
Z serialem jest ta sprawa że jest nierówny. Ma potężne i doskonałe momenty, ale też parę razy słabuje. jako całość jest to nadal bardzo dobre fantasy.
Natomiast seria ksiażek George'a RR Martina na podstawie której powstaje serial jest dla mnie w top3 książek fantasy. Obok sagi Wiedźmina i Władcy Pierścieni.
Każda z tych trzech serii ma zalety i wady których brakuje pozostałym.
Wbrew pozorom książka Władcy Pierścieni, choć traktowana jak biblia świata fantasy, wcale ideałem nie jest. Nie ma momentu we Władcy który choćby zbliża się do emocji które potrafi wywołać Gra o Tron (a właściwie Pieśni Lodu i Ognia). Władca jest epicki ale to przy książkach GRRM z wściekłości bądź żalu chciałem niemalże rzucić książką - i miało tak wiele osób. Gdy te ksiażki w paru momentach uderzają to uderzają z pełną siłą.
Natomiast Wiedźmin - humor, seks, przekleństwa... cała ta ludzka strona no i aspekty "mniejszego zła", wyborów moralnych. Pod koniec jest parę słabych momentów, ale jako całość to jest wyborna seria.
No tak, tyle że mi nie chodziło o seriale, książki czy "bajki"(z rozmysłem użyłem tego ogólnego słowa na wszelkie kreskówki, filmy animowane czy anime, nie chciałem nikogo urazić). Chodziło mi o normalny, pełnometrażowy film. Z aktorami i tak dalej. Zrobienie epickiej animacji a epickiego filmu to przepaść i nie tylko budżetowa. GoT to najlepszy serial fantasy(zresztą zbyt wiele to ich nie ma) a Władca to najlepszy film fantasy.
Zgadzam się całkowicie co do książek. Władca to pierwsze poważne fantasy z zupełnie innym językiem, mniej porywającym, z najbogatszym światem i ogólnie świetną historią. Wiedźmin jest bardziej ludzki, bardziej przyziemny(w pozytywnym sensie) i nie jest tak kolorowo, choć części VI i VII już pojechały po bandzie i przesadziły z mordowaniem bohaterów i ogólną brutalnością. Dobrze, że jest happy end, choć tu się Sapkowski chciał w Nolana pobawić i mimo wszystko dać pewne wątpliwości jak w TDKR. Niby wiadomo, że przeżyli, ale jak ktoś się uprze, to może stwierdzić, że jednak nie.
GoT nie czytałem, bo ma dużo tomów(trochę by to kosztowało) i nie wiem czy już saga została zakończona. Ale ochotę niewątpliwie mam
Powiem tak. Zawsze mi się wydawało że anime to jakieś głupoty i omijałem ten gatunek szerokim łukiem.
Jakieś 3 miesiące temu obejrzałem Legendę Aanga zachęcony wychwalaniem serialu pod niebiosa przez Nostalgia Critica (chyba najbardziej znany internetowy krytyk filmowy).
I byłem niemalże zachwycony.
Potem sięgnąłem po Berserk i ten serial mnie wbił w fotel. Okazało się że anime potrafi być naprawdę rewelacyjne.
Co do filmów się zgadzam. Z czystych fantasy to Władca jest najlepszy a jego jedynym konkurentem (albo może - mniejszym braciszkiem) jest Willow. Choć do pierwszej i drugiej części nie dorónuje to nadal jest bardzo fajnym i epickim filmem fantasy.
GOT zostały jeszcze dwie książki do wydania. Przeczytać zdecydowanie warto, niewiele książek wzbudza tyle emocji. GRRM potrafi po mistrzowsku sprawić że polubisz albo znienawidzisz jakąś postać, a potem ulubioną postać niespodziewanie zabije w brutalny sposób, a ta której nienawidziłeś stanie się Twoją ulubioną postacią.
No i sam fakt, że tu nie ma miejsca na happy endy - nie ma tego poczucia że "główny bohater i tak przeżyje" - sprawia że napięcie jest znacznie wyższe. Bo wiesz że w tym świecie nie ma litości i każdy może zginąć.
Aczkolwiek jeśli widziałeś już 4 sezony serialu (zaznaczam 4, bo książkowo akcja odpowiadająca 4 sezonowi jest najlepsza) to stracisz element zaskoczenia.
Willowa nie widziałem, ale i po opisie fabuły i po ocenie niczego wielkiego się nie spodziewam i nie ma co tu porównywać, bo Willow to chyba bardziej w klimacie Narnii niż Władcy. Bardziej epickie są zdecydowanie ostatnie Insygnia. A tak w ogóle widzę, że coś nie lubisz Powrotu Króla, który ma najwięcej nagród i najwyższe oceny.
Nie uważam i nie uważałem nigdy filmów animowanych czy anime za głupoty, po prostu one nie powinny być w rankingu filmów, bo to nie są filmy. Zdecydowanie łatwiej jest zrobić epicką animację niż epicki film.
Nie lubię książek czy filmów, gdzie autor bawi się brutalnością i udaje Szekspira, mordując większość bohaterów. To nie moje klimaty.
Nie widziałem GoT, bo jakoś ogólnie nie jestem fanem seriali. Parę zwiastunów i opinie utwierdziły mnie w przekonaniu, że to jest "coś". Ale nie mam ochoty zagłębiać się w tym dużym świecie na razie. Trzeba na to kupę czasu.
Żeby nie było mówię o serialu - oryginalna nazwa "Kenpu Denki".
Kinowy trzyczęściowy remake zrobiony kilka lat temu jest O-K-R-O-P-N-Y.
Jak mozna dac 10 czemus co posiada istotne wady, ktore znaczaco umniejszaja? Skrajne oceniane w stylu 1-2 a 10 (bo jak ogladalem to film musi byc NAJLEPSZY) jest naiwne i samozwodzacym sie zachowaniem pompujacym ego.
Naprawdę, włącz sobie jakokolwiek czesc LOTR i kazda, ale to kazda scena jest dopracowana do perfekcji.
Teraz zobacz na Hobbita, a szczegolnie czesc 3. Dla mnie genialne sceny zmieszane z bardzo słabymi. Naciagane 6 jako całokształt jest sprawiedliwe i wyzej ten film nie podskoczy w zadnej skali. Moze za jakis czas bedziesz w stanie to dojrzec.
Ludzie beda kiedys zapewne ogladali Jacksona od Hobbita do LOTR i w takim ukladzie calosc bedzie robila niezatarte i wieksze wrazenie, ale jestem w stanie sie zalozyc, ze tak jak i wiekszosc z nas teraz widzi te obydwie serie tak tez beda kiedys widziane. Jedyne co sie zmieni to rosnąca jakość, która dla nas niestety znacząco zmalała.
Pozdr.
Bez przesady z tym ego. Każdy ma swój system oceniania Ktoś da 10 bo film go zachwycił, a ktoś da 2 bo jego zdaniem film był beznadziejny. Jeśli umie to uargumentować to moim zdaniem nie ma problemu.
Każdy ma prawo do własnej opinii.
A z tym że Władca jest trylogią o dwie półki wyższą to zgadzam się w 100%.
Władca to arcydzieło kina fantasy, Hobbit to popcornowe blockbusterowe kino.
1) Wydaje mi się, że scena licytacji jest bardzo dobra i oddaje sens książki, proszę o to przykład. Hobbici bynajmniej nie skakali z radości na widok Bilba, dlatego ich zachowanie w filmie dla mnie jest jak najbardziej poprawne, może trochę przerysowane (jak kto lubi) ale oddaje ich książkowe zachowanie.
„Słowem, Bilba uznano za nieboszczyka, a nie każdy z obecnych, którzy zapewniali go, że cieszą się z pomyłki, cieszył się szczerze. Powrót pana Bagginsa wywołał niemało zamieszania Pod Pagórkiem, Na Pagórku, oraz Za Wodą. Ceregiele prawne trwały kilka lat. Wiele wody upłynęło w rzece, nim pana Bagginsa naprawdę i formalnie uznano z powrotem za żyjącego. Osoby, które zrobiły wyjątkowo dobry interes na licytacji, nie chciały się zadowolić byle dowodem. W końcu, żeby przyspieszyć sprawę, Bilbo musiał odkupić większość swoich własnych mebli”.
2) jakim cudem niby Bilbo nie dostrzegł armii elfów biegnącej na pomoc krasnoludom? – bo to Hobbit, a nie żyrafa …może nie widział? Zbyt wysoki to on nie jest a trochę zadymy się tam zrobiło! A tak szczerze, nie wiem…mnie osobiście nie podoba się scena gdy elfy przeskakują krasnoludy niczym płot ogrodowy.
3) Dla mnie Alfrid powinien (jeżeli już) pojawić się w max.2 scenach. Co do jego osoby. Alfrid jest nieudacznikiem, który nie ma własnego zdania, zrobi wszystko aby przeżyć, i oni to chyba wiedzą …ta postać nie jest zła sama w sobie, po prostu jest egoistyczna. On zrobi to co mu każą ale koniec końców w danym działaniu doszukuje się też własnych korzyści i tyle. Niektórzy porównują go do Grimy ale dla mnie to jednak inna kreacja.
4) Kwestii lodu i Azoga nie poruszam bo do dziś nie rozumiem i nie lubię tego motywu.
5) „Jeden leszczykowaty ork został wysłany przez Saurona by zabić Gandalfa. Ork wiedząc że ma przed sobą półboga, czarodzieja który rozwalił kilkuset orków, pół twierdzy Saurona i walczył z samym Sauronem - rzuca Gandalfa na ziemię śmiejąc się "ha ha stary cieniasie zaraz cię zabiję".” –... Jest to postać, która zapewne ma pilnować więźnia, jak to często bywa osoby „pilnujące” lubią się poznęcać nad „podopiecznymi” + ewidentnie Gandalf hmm „czaruje”. Ten się wkurza i chce mu dać łomot ;)
6)Legolasa nie lubię i nie akceptuje w tym filmie, ale proszę zauważyć mamy 6 filmów a Legolasowi w końcu skończyły się strzały!!!! :D ;P
7) Beorn – obstawiam jego większy udział w rozszerzeniu.
8) Co do bitwy ciężko się wypowiadać, jest niesamowicie pocięta, nie ma scen na które czekałam a zobaczyłam je w zwiastunie. Rozszerzenie to będzie dopiero taka całość. Szkoda tylko, że na perfekcje trzeba czekać a w kinie jej nie ma. Ogólnie póki co Bitwa była spoko ale czekałam na coś więcej.
9) W dużym skrócie Tauriel też nie lubię, choć przy wygibasach Legolasa jej rola wydawała mi się „normalniejsza”.
Gdy odetnę się od moich oczekiwań to film po prostu zwyczajnie bardzo mi się podobał, lecz nie było to takie zakończenie o jakim informowały nas materiały promocyjne. Byłam na filmie 2 razy, nadal mi się podoba, i przyjemnie ogląda ale tego "czegoś" zabrakło aby było perfekcyjnie. Póki co cieszę się ze scen Thorina i Bilba które są dla mnie perełkami tego filmu.
Nie wiem czy ten zarzut co do bezsensu fabuły już padł, ale mnie najbardziej raziło pożegnanie Legolasa.... "Idź odszukaj Obieżyświata"(w skrócie pisząc). Aragorna chyba nawet w planach nie było w czasie gdy toczyła się akcja Hobbita :) No chyba, że dość młodo wyglądał we Władcy Pierścieni. W koncu to 60 lat pozniej... Moze Legolas go adoptował i wychowywał w Rivendell?:D