Poniżej konkretne powody:
- Kto jest głównym bohaterem filmu? Bilbo? Skąd. Thorin? Gdzie tam.
Oczywiście Legolas.
- Legolas przebija wszystkie idiotyczne sceny akcji jakie widzieliśmy w filmach o Śródziemiu.
W trzeciej części trylogii jest kompletnie niezniszczalny, ratuje nie tylko Tauriel ale też i Thorina, a przede wszystkim to co robi wygląda jak niezamierzona parodia w której brak tylko Lesliego Nielsena.
Gdy widzi w oddali że Tauriel jest w niebezpieczeństwie, skacze z wysokiej wieży na głowę olbrzyma, któremu wbija w czaszkę miecz i steruje nim wykręcając miecz niczym joystick. Olbrzym uderza głową w wieżę, która przewracając się robi idealny most w kanionie.
Później gdy Bolg rozwala podłoże mostu, Legolas w slow motion WBIEGA PO SPADAJĄCYCH CEGŁACH. Wygląda to wprost przekomicznie.
Zgaduję że gdyby była taka potrzeba to Legolas byłby w stanie biec w powietrzu odbijając się od własnych stóp.
Cytując pewną opinię przeczytaną w internecie - "w końcu zabrakło mi już tylko tego by Legolas wystrzelił z łuku siebie samego".
W obu tamtych scenach zwyczajnie się zaśmiałem, bo wyglądało to jak chamska autoparodia.
- Alfrid. Typ o wyglądzie żula przebrany w damskie ciuszki stanowi tu nieśmieszny comic relief rujnujący swoją obecnością wiele scen. Jest niemal wszechobecny - widać że to zżynka z Piratów z Karaibów gdzie była podobna postać i najwyraźniej Peter Jackson uznał że będzie fajowo.
Gdy w ruinach spalonego przez Smauga miasteczka w dramatycznej scenie Bard próbuje zjednać sobie ludzi, Alfrid niszczy powagę swoją obecnością.
Co gorsza nie ma on żadnego znaczenia w fabule, nie przechodzi przemiany, ostatecznie okazuje się bezużyteczny. Jest jeszcze gorszy od Jar Jar Binksa w Mrocznym Widmie.
- scena walki z Sauronem. Co mógł tutaj spaprać Jackson?
Galadriela pochyla się nad "umierającym" Gandalfem, widać że łączy ich miłość. Dookoła stoją Nazgule, nadchodzi Elrond i Saruman. Pomijam że Saruman zamiast miotać czary walczy wręcz kijem, pomijam że na początku walki dwa nazgule skaczą przed nim jak jakieś stworki z Looney Tunes - to jeszcze nic takiego.
Ale W SAM ŚRODEK SCEN WBIJA NAGLE RADAGAST W SWOICH SANIACH CIĄGNIĘTYCH PRZEZ KRÓLIKI. Scena nadal próbuje być poważna - porażka.
- Bitwa jest idiotyczna niczym w Maleficent. Armia elfów i ludzi podchodzi pod bramę góry Thorina. Krótka rozmowa. NAGLE, NIESPODZIEWANIE ZZA PAGÓRKA WYCHODZI ARMIA KRASNOLUDÓW.
Krótka rozmowa, armie idą na siebie. NAGLE, NIESPODZIEWANIE ZZA DRUGIEGO PAGÓRKA WYCHODZI ARMIA ORKÓW.
Czy ktokolwiek słyszał tam o zwiadzie? Czy ktokolwiek słyszał tam o czymkolwiek? Czy Peter Jackson był pijany?
- czerwie które pojawiają się znikąd i tak samo szybko znikają, choć logika podpowiada że byłyby idealnym narzędziem wojny dla orków
- mimo że Alfrid dostaje tonę czasu to jedna z najfajniejszych postaci w książce - Beorn - jest w filmie dosłownie 4 sekundy. W jednej scenie - jak zeskakuje z orła, spadając zmienia się w niedźwiedzia i zadaje jeden cios.
To tyle Beorna, przecież Alfrid jest ważniejszy.
- scena zabicia Smauga wyszła bardzo durnowato. Balista zostaje na samym początku zniszczona i Bard wykorzystuje swojego syna jako część kuszy - opiera bełt na jego ramieniu, podpierając się nogą.
Smaug podlatuje w slow motion, kamera w zbliżeniu na twarz syna który z pełnym dramatyzmem powoli kiwa głową, Bard strzela, Smaug ginie po tym jednym strzale.
A teraz jeszcze cięższe argumenty. Nie tylko scenariusz jest pełny dziur, idiotyzmów i kiczu. Dramatyzm wydarzeń z książki również wypadł fatalnie:
- wspomniana wcześniej scena jednoczenia ludzi przez Barda w zniszczonym przez smoka miasteczku - zrujnowana przez okropną postać Alfrida.
Dramatyczna scena walki z Sauronem zrujnowana przez Radagast wbijajęcego w sam jej środek na króliczych saniach.
- Tauriel bez przerwy pyskuje królowi elfów - swojemu władcy. Coś za co powinna być kara śmierci, on cierpliwie znosi.
Tauriel pieprzy trzy po trzy "ty nie wiesz co to miłość, ty nie rozumiesz czym jest prawdziwa miłość" i celuje do niego z łuku, będąc w miejscu gdzie zginęła żona króla elfów, który jest od niej 10 razy starszy.
Tauriel grozi że zabije Thranduila, na co on rozcina jej łuk i przykłada miecz. Przychodzi Legolas. Odbija miecz ojca i w skrócie mówi że jest po stronie Tauriel i ma się odpieprzyć.
- Ginie Kili, nad nim płacze Tauriel. Legolas jako wieczny stalker stoi i patrzy się na nich z miną Pattinsona ze Zmierzchu, pozbawioną emocji.
- Thranduil mówi do Legolasa, swojego syna - twoja matka zawsze cię kochała. Stoją w miejscu gdzie matka Legolasa zginęła.
Legolas wzrusza ramionami, mina niezmiennie obojętna.
Thranduil mówi by wrócił do królestwa, Legolas mówi że nie bo kieruje się tym co mówi serce czyli prawdziwą miłością do Tauriel, odchodzi wzruszając ramionami, Thranduil zwiesza głowę jak jakieś cielę.
Dosłownie Tauriel jest tu jak Kirsten Steward a Legolas jak Robert Pattinson w Zmierzchu, zaś potężny Thranduil, wielki władca elfów jest jakimś leszczem.
- Śmierć Kiliego - Bolg rzuca Tauriel po ścianach, Kili rzuca się na ratunek i zostaje przez Bolga rzucony jak szmata na ścianę, Bolg uderza go jakimś buzdyganem czy maczugą i Kili patrzy na Tauriel z wzrokiem "ja umieram" choć nie było krwi czy obrażeń sugerujących że powinien zginąć.
Kili znika i jedyną osobą jaka w ogóle o nim pomyśli jest Tauriel, reszta krasnoludów zdążyła o nim zapomnieć.
- Fili miał pecha że odbiegł od wszystkich krasnoludów i scenarzysta zaprowadził go w miejsce gdzie akurat był oddział orków i Azog.
Azog podnosi Filiego w powietrze, 10 metrów niżej Thorin i Kili (jeszcze żywy) i reszta krasnoludów patrzy w górę.
Azog zrzuca Filiego z 10 metrów, Fili upada, umiera (równie bezboleśnie i PG-13 jak później Kili). Jego brat Fili patrzy na niego z obojętnością Legolasa. Thorin patrzy ze spokojem. Nikt się nie emocjonuje.
*************************************************************
Przypomina mi się drugi Władca Pierścieni i jak dobrze tam były wątki dramatyczne poprowadzone. Jedna scena, gdzie król Rohanu idzie na grób syna. Trzyma kwiat w ręce, mówi że żaden rodzic nie powinien oglądać śmierci swojego dziecka i PŁACZE. Smutna muzyka, Gandalf mówi kilka słów na cześć jego syna. TO DZIAŁA
Od ręki, bez nawet sekundy przemyślenia mogę zaproponować podobną scenę z krasnoludami.
Walka w ruinach czy tam w miasteczku - jeden pies.
Pełno orków, wszyscy są coraz bardziej osaczeni.
Tauriel jest z kilkoma elfami którzy giną i są przyciskani do muru przez oddział orków.
Nieco wyżej Kili toczy osobną walkę. W oddali przebija się Thorin z kilkoma komratami i woła Kiliego by przybiegł do nich zanim zostanie otoczony przez orków. Kili jednak biegnie do Tauriel, woląc zginąć razem z nią niż zostawić na pewną śmierć. Po prostu giną.
Później walka krasnoludów z orkami, każdy krasnolud ma po dwóch orków obok siebie. Orkowie nie padają na jednego hita, są solidnymi przeciwnikami i nie jest łatwo ich ubić. Widać pot i krew płynące z krasnoludów po wyczerpującej walce.
Pojawia się Azog i rzuca na Filiego. Fili się broni ale widac że nie ma szans. Azog wytrąca mu broń, rozłupuje częśc pancerza po czym zakrwawionego Filiego przebija mieczem.
Thorin krzyczy i w szale rzuca się na Azoga. Wzniosła muzyka, Thorin na berserku zrozpaczony i wściekły (Fili i Kili to jego siostrzeńcy - ostatnia rodzina jaką ma).
Walka jest ciężka i krwawa. Thorin wygrywa ale jest tak ciężko ranny że bliski śmierci.
Idzie przez pobojowisko, Bilbo stoi dalej nie chcąc się wcinać.
Thorin idzie pół przytomny i oszołomiony w stronę gdzie walczył Kili.
Mija krasnoludy które patrzą na niego ze smutkiem, podchodzi do zwłok Kiliego i płacze. Tak jak płakał Theoden nad swoim synem.
Thorin spogląda w stronę Samotnej Góry i w jednym spojrzeniu widać, że traci właśnie swoje marzenie i rodzinę - z własnej winy.
Chciwość kosztowała go królestwo i śmierć rodziny gdy był już tak blisko (to była puenta tragiedii Thorina w książce).
Pada nieprzytomny.
Później na łożu śmierci prosi o wybaczenie Bilba - nazywając go przyjacielem. Śmierć Boromira przy Aragornie - rings a bell?
Każdy jest w stanie wykreować coś podobnego a jest to przecież jakieś tysiąc razy lepsze od tego co zaserwował Peter Jackson.
Ten film jest na poziomie Ataku Klonów i Mrocznego Widma... niemal wszystko co się da jest dokumentnie spieprzone.
Oczywiście jest kilka dobrych scen. Martin Freeman i Richard Armitage grają znakomicie, Ian McKellen jak zawsze trzyma wysoki poziom.
Parę scen z Thorinem zostło zrobionych dobrze. Szkoda tylko że te dobre elementy są w przytłaczającej mniejszości wobec powyższych zarzutów.
Niemniej cała reszta jest po prostu niedopuszczalna. Peter Jackson miał do dyspozycji najbardziej mięsistą, najciekawszą część książki Tolkiena plus gigntyczny budżet. To co zrobił przerasta ludzkie pojęcie.
Żeby nie było, że hejtuję : Szanuje Twoją opinię. Twoje argumenty są jak najbardziej racjonalne.
Przyznaję, że są momenty w filmie, które są ostro przesadzone. Po prostu jako fanka Tolkiena od młodych
lat i miłośniczka klimatu LOTR, patrzę na Hobbita łagodniejszym okiem.
Ale nie to mnie zastanawia.
Klaus Kinsky? Poważnie? On jest Twoim idolem?
Pedofil gwałcący własną córkę?
Do psychofanów nic nie dociera. A argumenty są bardzo trafne. Aczkolwiek kilka scen nie było takich złych.
No i kolego co mam o Tobie myśleć?
Nie odpowiadasz na argumenty, nie odpowiadasz na moją odpowiedź.
Unikasz jakiejkolwiek dyskusji byle zdyskredytować osoby mające inne zdanie od Twojego.
Jeśli jesteś tak bardzo przekonany co do jakości trzeciego Hobbita to powinieneś być w stanie obronić go w dyskusji.
A nie możesz odpowiedzieć na zarzuty?
Wtedy dyskusja miałaby ręce i nogi.
Albo chociaż zarzuć linka do tej recenzji bo nie wiem gdzie ją znaleźć.
http://www.filmweb.pl/film/Hobbit%3A+Bitwa+Pi%C4%99ciu+Armii-2014-662242/discuss ion/Koniec+Sagi+%C5%9Ar%C3%B3dziemia+i...+spory+zaw%C3%B3d...,2564785
Odpisuję jeszcze w starym koncie bo na nowe jest koszmarny limit komentarzy (6 na dobę... litości).
W Twojej recenzji nie ma żadnego odniesienia do moich zarzutów wobec filmu.
Oczywiście wypisujesz tam zalety filmu (z których z niektórymi się zgadzam), ale o wadach ani słowa!
Poza tym taka moja sugestia - jeśli już nazywasz swoją wypowiedź recenzją to znacznie lepiej będzie ona wyglądała bez takich form jak "Aaaaaaaaaa!!!!!".
I dzięki temu ludzie będą odnosić się do Twojej opinii o filmie a nie do gramatyki. :)
Nie uważam jej za recenzję, która nadaje się na główną stronę filmebu, wyluzuj. Miała byc przystępna dla przeciętnego użytkownika, bez utartych formułek.
Słuchaj, chłopcze, mnie to naprawde guzik obchodzi. Widziałem film i wiem co jest w nim dobre, a co nie, co też napisałem w swojej recenzji. Moze gdybys ja przeczytał, wiedziałbyś. Zresztą, ty sam widziałeś juz film, ze zabierasz bez przerwy głos?
ja przynajmniej coś zrozumiałam z filmu za to kamilek widać tylko na obrazki zwracał uwagę bo z angielskim u niego ciężko ale to przecież nie ważne byle miało napis hobbit i już się zachwycał
Fakt, jak jest scenariusz kiepski to żadna wyższa jakość nie pomoże. Ty biedny trollu uważasz, że film jestr lepszy gdy oglądany w lepszej jakości. Głupota Twa nie zna granic.
Nie od dzis wiadomo ze sa ludzie i sa taborety ;] i sa tez psychole udajacy jeszcze wiekrzych psycholi ;].
Są też ludzie mający problem z podstawami ortografii.
Szczerze mówiąc nie do końca rozumiem co właściwie napisałeś.
Psychole udający jeszcze większych psycholi? Że co?
Dlaczego z góry założyłaś że jest moim idolem?
Konto założyłem wiele lat przed wyznaniami córek Kinskiego.
Klaus Kinski jest jednym z najbardziej fascynujących aktorów. Połączenie geniuszu i szaleństwa - i to takiego prawdziwego szaleństwa. Miał niezwykłą charyzmę która pozwalała mu zabłysnąć nawet w minutowych epizodach i twarz którą trudno zapomnieć.
Nie był nigdy moim idolem ale chyba najbardziej niezwykłą osobą kinematografii.
Jako człowiek okazał się potworem - sam byłem zażenowany biorąc pod uwagę że nazwałem po nim swoje konto na filmwebie.
Niestety w opcjach profilu nie da się zmienić nazwy konta i dlatego ją zostawiłem.
Specjalnie dla Ciebie założyłem nowy profil.
Musiałem utworzyć nowego maila i dopiero za miesiąc będę mógł pisać w blogu.
Cóż.
Robisz to dla siebie. Gdyby było Ci wszystko jedno, to byś zostawił Kinskiego. Ale nie chcesz być już z nim kojarzony.
Obiecuję prowadzić z Tobą bogatą wymianę poglądów na tematy okołofilmowe. Pozdrawiam :-)
Przez pierwszy miesiąc jest limit 6 komentarzy dziennie.
Po dwóch 12 komentarzy i dopiero po trzech można normalnie dyskutować.
Co się dzieje z tym filmwebem.
Cóż, odpiszę więc jeszcze z tego konta:
Poniekąd masz rację - trzymam za słowo. :)
Jak wnioskuję, nie masz pozwolenia na te konto? wspaniale. Wystarczy zły ruch i "szat i mat "
ZAMKNIJ SIĘ. Ty też nie masz pozwolenia i jakoś nie możemy się ciebie pozbyć on przynajmniej gada z sensem nie to co ty.
Głupota niektórych ludzi zaczyna mnie porażać.
Drogi Maniakowy_Fanie założyłem nowe konto i filmweb w przypadku nowych kont daje przez pewien czas limity pisanych wiadomości by ograniczać zjawisko promowania nowych filmów przez opłaconych "recenzentów" na filmwebie, czyli przez fałszywe konta.
Prowadzę kulturalną dyskusję na temat filmu, dogadując się również z fanami Hobbita, jak z thorinem3 albo kamilemxxx09.
A Ty mi tu wyskakujesz z pogróżkami "naskarżę na Ciebie redakcji filmwebu, skłamię że spamujesz/obrażasz innych i skasują ci konto ho ho ho".
Ewidentnie coś jest z Tobą nie tak.
ale ja do ciebie nic nie mam zle mnie zrozumiałeś :). Wesołych świąt tak w ogóle, i współczuję że się zawiodłeś może EE zmieni ci odbiór filmu :)
Nie tylko tobie ale i nam :)
A to w porządku. :)
Jeśli wersja rozszerzona zrobi parę poprawek, doda wątek Beorna i ogólnie dopracuje film to ocena może pójść w górę o kilka oczek.
Swoją drogą z kamilem przestałem się już dogadywać, on chyba odleciał na osobną orbitę, niedostępną zwykłym śmiertelnikom...
A wracając do filmu - sam bardzo lubię Tolkiena. Przeczytałem wszystkie jego książki.
Patrzę na Hobbity bardzo łagodnym okiem, bo nawet jedynka i dwójka mimo wszystko mi się spodobały.
Jednak trójka to już przesada. A biorąc pod uwagę ilu ma fanów zarówno Peter Jackson, jak i książkowa wersja Hobbita, przykre że przy tak wielkim budżecie Jackson nakręcił film klasy B, z tak durnowatym scenariuszem - który byle amator scenarzysta naprawiłby w 10 minut, marnująco w niesamowity wręcz sposób cały dramatyzm opowiadanej historii.
A jednocześnie tyle było gadania jak to kręcą trzy filmy by móc dokładniej opowiedzieć historię. Koniec końców tragedia postaci Thorina umknęła Jacksonowi, pożegnanie z krasnoludami zakrawa na kpinę (stoją jak na pocztówce i Dwalin z Bilbem wymienia po jednym zdaniu), a choćby scena pogrzebu czy koronacji króla Samotnej Góry musiała zostać wycięta kosztem takich wybitnie ważnych scen jak Alfrid poginający w damskich ciuszkach, perypetie miłosne Legolasa mające jakość tych ze Zmierzchu czy Radagast i jego królicze sanie.
Czy można wiecznie bronić reżysera gdy okazuje kompletny brak szacunku swojej widowni?
Generalnie to się z Tobą w wielu miejscach zgadzam. Nie staram się przekonywać nikogo, że B5A to jakieś arcydzieło. Ale ja na szczęście jestem fanem i oceniam przez pryzmat emocji, a nie punktuje +/- jak krytyk.
To nie jest ekranizacja książki , tylko "na podstawie książki" a to różnica.
Oczywiście Legolas jest przegięty najbardziej z kilku powodów: Orlando jednak elfem nie jest i się postarzał, co żadne efekty nie ukryją(z drugiej strony przy aktorze grającym Elronda nie miałam takich odczuć). Jego postać jest tutaj tak jakby bardziej agresywna. W LOTR był bardziej delikatny co pasowało mi bardziej. Poza tym jego zdolności antygrawitacyjne pobijają niewyczerpywalny kołczan strzał.
Ale, skoro jest to adaptacja a PJ stworzył dodatkowe wątki, to pod tym względem postać Legolasa jest tam gdzie powinna być w tamtym czasie czyli - w Leśnym Królestwie. Jackson w pewien sposób uzupełnił niedomówienie. Jak to zrobił to już inna sprawa.
Postać Tauriel jest zasadna tylko z jednego powodu- brak kobiecych postaci w książce. Dlatego także pojawiła się Galadriela. Filmu bez kobiet nie ma i już. Wątek romansowy z krasnoludem był zbędny. Już lepiej by było gdyby coś było między nią a Legolasam bez Killego.
To mi z grubsza nie pasuje, ale plusy to dla mnie cała reszta...które opiszę innym razem już puźno...;-)