Tak samo jak w przypadku Hobbit - Pustkowie Smauga dyskutowaliśmy na temat realiów "film a książka" tak samo i teraz przeanalizujemy film Hobbit - Niezwykła podróż ;)
Ja np. w życiu nie porównam Hobbita do WP ( tak jak nie umiem porównywać np. nowych i starych GW) . Hobbit to bajka - sielanka wstępnie więc dziwny byłby taki bardzo podniosły prolog. Władca jest z gatunku literatury już o półkę wyżej, wprowadza inną stylistykę utworu więc tu jak najbardziej, koniecznie wręcz potrzebny był prolog "wiekopomny" ;) tak mnie się ogólnie wydaje. Po prostu staram się rozróżniać te dwa filmy w kategoriach klimatu książki też.
Tam jest armia kopiuj-wklej i to ten prolog w dzisiejszych czasach dyskwalifikuje. Takie moje zdanie. jedyne co tam jest lepsze to monolog galadrieli.
Mnie nie obchodzi armia kopiuj wklej, zresztą w hobbicie też jest armia kopiuj wklej, tyle ze zrobiona technika dostępną w roku 2012, a nie 2001. Czasami odnoszę wrażenie, że 9 punktów przyznajesz za efekty, a 1 punkt za całą resztę.
Cały czas tylko wypominasz efekty, że to WP ma gorsze od H. Wytnijmy zatem efekty. W prologu WP mamy cząstkę historii świata, w H mamy rozwałkę.
Dla mnie lepsze CGI ma "Hobbit", wiadomo. Ale efekty ogólnie lepsze ma LOTR. To świetne połączenie charakteryzacji, malowanych teł, prawdziwych plenerów, budowli, miniatur i CGI. Tzn. wiadomo, że do "Hobbita" też coś zbudowali, ale miniatur nie ma żadnych co odbiera "namacalności" chociażby Rivendell. W LOTRze czuc, że można podejśc do jakiejs kolumny i ją dotknąc. W "Hobbicie" tego nie ma. Barad-dur, Orthank, Caras Galadhon, Minas Tirith itd. wyglądają tak doskonale właśnie dzięki miniaturom.
A co do tej armii w prologu to nie jest ona kopiuj-wklej. Polecam obejrzec dodatki DVD. Opiera się ona programie Massive, który wykorzystuje sztuczna inteligencję. To chyba akurat było pokazane w dodatkach do TTT, ale opracowali to tak dobrze, że niektórzy "agenci" (czyli ci sztuczni żołnieże) uciekali z pola bitwy. Poza tym bitwa w prologu FOTR jest tak cholernie widowiskowa, że brakuje słów, żeby to opisac.
Tak więc w wielu przypadkach widac w LOTRze użycie CGI (Enty, trolle, Gollum, wargowie, armie), ale nie przytłacza całości tylko wzbogaca te prawdziwe elementy.
Co do efektów. Hobbit ma ich więcej, czasy są jakie są i musimy to zaakceptować, problem polega na tym, ze jest ich za dużo przez co część wyszła świetnie, część porządnie no i niestety część słabo. Cieszmy się, że cały film nie jest z efektów zrobiony.
Kamil tak często powołuje się na różne przewodniki i dodatki, że myślałem że wie więcej o metodzie tworzenia prologu z DP. Wychodzi na to ze wie tyle co ja, a ja wiem tyle co widziałem w filmie. :)
Jesli chcesz coś wiedziec o tworzeniu prologu to pytaj, ale ta oferta tyczy się tylko Hobbita :) Nie orientuję się w produkcji Lotra. Interesuja mnie tylko "świeże" rzeczy.
W przypadku Hobbita az skończy się ten cały confusing, czyli gdzieś do końcówki 2015 - wtedy pewnie wyjdzie wersja rozszerzona 3 części.
Zresztą nie powinno się wypominać efektów starym filmom. Teraz technika co roku jest coraz lepsza. Starym Gwiezdnym Wojnom też będziesz efekty wypominał?
Obejrzałem oba prologi w wersji reżyserskiej dlatego chwilę mnie nie było.Dopiero teraz zauważyłem, ze prolog z NP jest 6 minut dłuższy niż z DP.
Efekty, kostiumy i muzyka to jest to co widzimy i słyszymy. Co pozostanie jak to wytniemy. Opowiedziana historia i odczucia z nią związane. W Drużynie to jest w Hobbicie nie.
Zgodzę się, że efekty z DP są gorsze niż w NP, ale dlatego że są 11 lat starsze, jeżeli DP powstała by w 2012, albo NP w 2001, to różnie mogłoby być.
Co do muzyki. Zarówno w jednym jak i drugim nie ma jakichś spektakularnych dźwięków. W obu mużyka stoi na jednakowym dobrym poziomie.
Jeśli chodzi o kostiumy. Kostiumy są takie same, bo to ten sam świat. Porównywać można kostiumy z Wielkiego Gatsbkiego i Hobbita lub WP, a następnie dyskutować w jakim filmie były lepsze. Nie natomiast z WP i Hobbita, no bo jak kostium Gandalfa z NP może być lepszy niż z DP, przecież to ta sama szata, no może uszyta na nowo, bo starą mole zjadły.
I cały czas porównujesz to co odbiera oko i ucho, a nie to odczuwamy. Dla mnie liczy się Historia opowiedziana w prologu jak i całym filmie, a nie to, że Gandalf miał łaty na szatach, a w Hobbicie kupił sobie nową szatę przez co prolog automatycznie jest 2 klasy wyżej.
Historia w obu prologach jest świetnie opowiedziana, tyle że to 2 różne tematy. Muzyka jest lepsza w prologu NP, bo jest mocnejsza, bardziej efektowna, chociaz ta z DP też jest super. Kosiumy w prologu NP i w ogóle w Hobbicie sa bardziej wyraziste, kolory sa bardziej intensywne, kostiumy mają więcej szczegółów.
I nie mówimy o zadnych GandaLFIE, BO GO W PROLOGU NIE MA.
Muzyka jest taka sama oglądałem te prologi 30 minut temu, zarówno tu i tu są mocniejsze tony.
Gandalfa dałem symbolicznie jako wszystkie kostiumy z DP i NP, a nie dosłownie.
Kostiumy mają bardziej intensywne kolory i więcej szczegółów, ponieważ w NP, akcja dzieje się w Dale, gdzie mamy przedstawione wesołe życie mieszkańców i w Ereborze, gdzie mamy całe plemię krasnoludów z rodziną królewską, a także w gości elfów z Thranduilem na czele, przez co jest duża różnorodność i jest kolorowo. Natomiast w DP mamy bitwę, przez co wszyscy są w jednakowych zbrojach, co jest logiczne i kolory są szare i przytłumione, bo za wesoło to tam nie jest. Jest to jednak spowodowane tym, ze jak to napisałeś są to 2 różne tematy i porównywanie tu kostiumów jest nie na miejscu.
Tylko że prolog z "Niezwykłej podróży" to wprowadzenie do opowieści, natomiast prolog z "Pustkowia Smauga" przedstawia przyczyny podjęcia wyprawy. Pierwszy ma więcej efektów specjalnych, a drugi jest bardziej kameralny. Taki spokojny wstęp do części o żywszym tempie.
Prolog świetny,szczególnie stary Bilbo,gdy tylko go zobaczyłem poczułem się jak w domu :) 10/10
Dokładnie :) po tylu latach od wizyty w Śrórdziemiu znowu wszystko zaczyna się od nowa,i to niemal identycznie.
Nie ma problemu ;) o właśnie ten aspekt "niemal identycznie" bardzo mi się podobał, zanim przeszliśmy do opowieści o "Hobbicie" małe przypomnienie tego, że wróciliśmy "do domu" ;)
2) BILBO SPOTYKA GANDALFA
(no chyba 100% - Książka) ;)
[…] Gdziekolwiek bowiem zjawił się Gandalf, opowieści i przygody jakby cudem wyrastały dokoła niego. Nie przechodził drogą pod Pagórkiem od bardzo dawna, a mianowicie od śmierci swego przyjaciela, Starego Tuka, toteż hobbici niemal zapomnieli, jak wygląda. Małe hobbity i hobbitki zdążyły podorastać przez czas, gdy Gandalf bawił w sobie wiadomych sprawach daleko za Pagórkiem
i po drugiej stronie Wody. Nic więc nie podejrzewał Bilbo, gdy owego ranka zobaczył małego staruszka w wysokim, spiczastym, niebieskim kapeluszu, w długim szarym płaszczu przepasanym
srebrną szarfą, z długą siwą brodą sięgającą poniżej pasa, obutego w ogromne czarne buty.
— Dzień dobry — powiedział Bilbo i powiedział to z całym przekonaniem, bo słońce świeciło, a trawa zieleniła się pięknie. Gandalf jednak spojrzał na niego spod bujnych, krzaczastych brwi, które sterczały aż poza szerokie rondo kapelusza. — Co chcesz przez to powiedzieć? — spytał. — Czy życzysz mi dobrego dnia, czy oznajmiasz, że dzień jest dobry, niezależnie od tego, co ja o nim myślę; czy sam dobrze się tego ranka czujesz, czy może uważasz, że dzisiaj należy być dobrym?
— Wszystko naraz — rzekł Bilbo. — A na dodatek, że w taki piękny dzień dobrze jest wypalić fajkę na świeżym powietrzu. Jeżeli masz przy sobie fajkę, siądź przy mnie, poczęstuję cię moim tytoniem. Nie ma co się śpieszyć, cały dzień przed nami. — To rzekłszy Bilbo siadł na ławce obok swych drzwi, założył nogę na nogę i dmuchnął pięknym, siwym kółkiem dymu, które nie tracąc kształtu pożeglowało w powietrzu aż nad szczyt Pagórka. — Bardzo ładnie — powiedział Gandalf. — Ale nie mam dziś czasu na puszczanie kółek z dymu. Szukam kogoś, kto by zechciał wziąć udział w przygodzie […] Nie pojmuję, co się w tym komuś może podobać — rzekł nasz pan Baggins, zatknął wielki palec lewej ręki za wycięcie kamizelki pod pachą i wypuścił drugi z kolei, jeszcze większy pierścionek dymu. Potem sięgnął po ranną pocztę i zaczął czytać listy, udając, że nie zwraca wcale uwagi na staruszka.[…]
— Dzień dobry — powiedział wreszcie. — Nie życzymy sobie tutaj żadnych przygód, dziękujemy pięknie. Spróbuj za Pagórkiem albo po drugiej stronie Wody. Miało to znaczyć, że uważa rozmowę za skończoną. — Jakże wiele różnych znaczeń ma w twoich ustach „dzień dobry”! — rzekł Gandalf. — Tym razem chciałeś przez to powiedzieć, że masz mnie dość i że dzień nie będzie naprawdę dobry, póki stąd nie odejdę. — Ależ co znowu, co znowu, drogi panie?! Proszę cię, wybacz, bo coś mi się zdaje, że nie znam twojego nazwiska. — Tak, tak, mój drogi, ale ja znam twoje nazwisko, panie Bilbo Baggins. Ty także znasz moje, chociaż zapomniałeś, jak wygląda ten, kto je nosi. Jestem Gandalf. Gandalf to ja. Nie do wiary, że doczekałem, by mnie syn Belladonny Tuk częstował swoim „dzień dobry” jak wędrownego kramarza, co handluje guzikami.
— Gandalf! Gandalf! Wielkie nieba! Czyżby ten sam wędrowny czarodziej, który Staremu Tukowi podarował magiczne brylantowe spinki, co to same się zapinały, a odpinały tylko na rozkaz? Ten, co podczas przyjęć opowiadał takie cudowne historie o smokach, goblinach i wielkoludach, o ratowaniu księżniczek i o niespodziewanym szczęściu wdowich synów? Ten Gandalf może, który puszczał takie nadzwyczajne, wspaniałe ognie sztuczne? Pamiętam je! Stary Tuk bawił nas nimi w noc sobótkową. […] Przepraszam cię, nie miałem pojęcia, że wciąż jeszcze zajmujesz się tymi rzeczami.
— A cóż bym mógł robić innego? — odparł czarodziej. — Swoją drogą, rad jestem, że to i owo zapamiętałeś o mnie. Mam wrażenie, że moje ognie sztuczne w każdym razie mile wspominasz, a to już budzi pewne nadzieje. [...] Prosiłeś o wybaczenie. Udzielam ci go. A nawet zrobię więcej: wyślę cię na tę wyprawę, żebyś użył przygody. Będzie to bardzo zabawne dla mnie, a dla ciebie bardzo zdrowe, a w dodatku prawdopodobnie korzystne, oczywiście jeśli w ogóle wyjdziesz z tego cało. — Przepraszam! Nie życzę sobie przygód, dziękuje ślicznie! Nie dziś. Do widzenia!
http://www.youtube.com/watch?v=Q_cwRqXBR4Q
Tak tu jest dokładnie tak jak w książce :). W ogóle ta część Hobbita zaczyna się świetnym klimatem :) Nawet późniejsze uciekanie przed Gandalfem pokazuje jak Bilbo był niechętny jakimkolwiek przygodom :).
Yhm, jak zobaczyłam tę scenę to pierwsze co sobie pomyślałam, że Martin w 100% jest Bilbem i "to jest to"
Ja wtedy jeszcze książki nie czytałam. Ale muszę przyznać, że Freeman świetnie pasuje do roli Bilba. Zawsze podobała mi się jego mimika. W sumie on nie musi mieć dialogu aby wyrazić to co myśli lub czuje postać, którą gra. Tak samo jak McKellen. Obaj są świetni :)
Tym sposobem widzimy co Bilbo odczuwał i myślał. Nie są to pusto tylko klepane teksty.
szkoda tylko, że Gandalf wygląda starzej niż w LOTR zwłaszcza jego oczy. Są takie zapadnięte. powinni byli coś z ty zrobić.
Różnica pomiędzy Władcą a Hobbitem to 10 lat. Każdy z aktorów jest starszy i starzej wygląda. Akurat jeśli chodzi o Gandalfa to wydaje mi się, że on w miarę wygląda dobrze w porównaniu do innych. :)
Owszem. Ale w pierwszej scenie oczy Gandalfa wyglądają wyjątkowo staro, a przy współczesnym poziomie sztuki charakteryzacyjnej, na pewno można było coś z tym zrobić.
Aha, nie wiem oceniamy po kolei każdą scenę i potem zrobimy sumę ogólnej oceny? Tak "miało być" przy Pustkowiu, taki był plan ale no... to jak teraz robimy? ;)
I ode mnie ta scena otrzymuje dychę. Świetnie zagrana przez McKellena i Freemana. A w tle przepiękne polany Shire.
MEGA scena niemal identyczna jak w książce. Freeman i McKellan sa genialni. No i piekne Bag End w odświeżonej wersji. 10/10
Ja uwielbiam tę scenę, chyba jedna z moich ulubionych z Hobbita. Nie dość, że odnosi się do znajomości tych dwóch postaci to super, że całymi dialogami się posłużyli z książki. No ale to jedna z pierwszych scen - trzeba zrobić dobre wrażenie na początek ;)
3) KOMPANIA THORINA DĘBOWEJ TARCZY
Tu mamy już ingerencje w książkę:
-nie mamy motywu kapturów
-krasnoludy koniec końców „inaczej przychodzą” do Bilba
-Znak nie zostaje zmazany przez Gandalfa, sam tłumaczy się z tego co robi
-Thorin nie pada plackiem w sieni Bilba - ( a szkoda zobaczyłabym to – z drugiej strony nadejście ostatniego krasnoluda w filmie tworzy motyw – „tajemniczości” kimże jest ostatni i najważniejszy krasnolud)
Mimo tego, mnie osobiście podoba się ta scena, zawieszonych kapturów mi nie brakuje, choć to też fajna symbolika. Koniecznie chciałabym zobaczyć przygniecionego Thorina + motyw z WP – Gandalf vs. żyrandol ;) dla mnie 10/10
>Po chwili podszedł bliżej i ostrzem laski wyskrobał na pięknych, zielonych drzwiach frontowych hobbita jakiś dziwaczny znak. Odszedł potem, w tym samym momencie, gdy Bilbo, kończąc drugi kawałek ciasta, nabrał przeświadczenia, że bardzo sprytnie wymigał się od wszelkich przygód. Nazajutrz prawie zapomniał o Gandalfie. Nigdy nie pamiętał zbyt dokładnie […]
[…] nagle spostrzegł, że za drzwiami stoi wcale nie Gandalf, lecz krasnolud z błękitną brodą zatkniętą za złoty pas i z oczyma jasno błyszczącymi spod ciemnozielonego kaptura. Ledwie drzwi się uchyliły, a krasnolud już wpakował się do hallu, jak gdyby był oczekiwanym gościem. Powiesił płaszcz z kapturem na najbliższym kołku. — Dwalin, do usług — oświadczył, kłaniając się nisko. — Bilbo Baggins, nawzajem — rzekł hobbit, zbyt zdumiony, by zdobyć się od razu na jakieś pytanie.
Nie zabawili długo za stołem, ściśle mówiąc zaczynali dopiero po trzecim kawałku ciasta, gdy rozległ się znowu dzwonek, jeszcze głośniejszy niż poprzedni. — Wybacz! — rzekł hobbit i pobiegł go drzwi. „A więc jesteś nareszcie” — chciał zawołać, pewny, że tym razem ujrzy Gandalfa. Ale to nie był Gandalf. Zamiast niego ukazał się w progu bardzo stary krasnolud z białą brodą, w czerwonym kapturze; ten również skoczył skwapliwie w uchylone drzwi, jakby został zaproszony. — Zaczynają się, jak widzę, schodzić — powiedział, spostrzegając na kołku zielony kaptur Dwalina, i powiesił w najbliższym sąsiedztwie swój, czerwony. — Balin, do usług — rzekł kładąc rękę na piersi.— Dziękuję — rzekł Bilbo, któremu zdumienie dech zaparło. Nie była to wcale stosowna odpowiedź, lecz słowa „zaczynają się schodzić” zrobiły na nim wstrząsające wrażenie. Lubił gości, lubił jednak znać osoby przychodzące do jego domu i wolał też zapraszać je z własnej chęci.
Ale to nie był Gandalf, tylko dwóch krasnoludów. Obaj mieli niebieskie kaptury, srebrne pasy i żółte brody, a każdy dźwigał worek z narzędziami i łopatę. Skoczyli w drzwi natychmiast, gdy je Bilbo otworzył — on wszakże już się temu wcale nie dziwił. — Czym mogę służyć? — spytał. — Kili, do usług — powiedział pierwszy krasnolud. — I Fili — dodał drugi, po czym obaj ściągnęli niebieskie kaptury i ukłonili się grzecznie. — Nawzajem, sługa wasz i waszych rodzin — odparł Bilbo, tym razem już nie zapominając o dobrym wychowaniu.
— Biedny mały hobbit usiadł w hallu i ukrył głowę w dłoniach, zadając sobie w duchu pytanie, co się właściwie stało i co się dalej stanie, i czy wszyscy ci goście zostaną u niego na kolacji. Ale dzwonek zadźwięczał najgłośniej, jak potrafił, więc Bilbo pobiegł do drzwi. Okazało się, że to wcale nie czterech, lecz pięciu krasnoludów. Ten piąty zdążył nadejść, gdy Bilbo marudził w hallu. Ledwie gospodarz nacisnął klamkę, a już wszyscy przybysze byli we wnętrzu jego domu i kłaniali się mówiąc „do usług” jeden przez drugiego. Dori, Nori, Ori, Oin i Gloin brzmiały ich imiona; wkrótce też pięć kapturów: dwa purpurowe, jeden szary, jeden brązowy i jeden biały — zawisło na kołkach, krasnoludy zaś zatknąwszy krzepkie dłonie za złote i srebrne pasy, ruszyły do jadalni. Zebrała się tam już spora gromada. Ten wołał o piwo, tamten o porter, ów o kawę, a wszyscy o ciastka, toteż hobbit miał przez pewien czas pełne ręce roboty.
Bilbo puścił się korytarzem bardzo zagniewany i do cna ogłupiały. Równie fatalnej środy w życiu nie pamiętał. Otworzył drzwi znienacka, tak że wszyscy runęli do środka, jeden na drugiego. Znowu krasnoludy, czwórka! A za ich plecami stał Gandalf oparty o laskę i śmiał się głośno. Wydrapał laską porządną szramę w pięknych drzwiach, a przy tej sposobności zatarł tajemniczy znak,
był to nie kto inny, lecz sławny Thorin Dębowa Tarcza we własnej osobie, zgoła w tym momencie nie zachwycony, że przydarzyło mu się paść plackiem w sieni Bilbo, z Bifurem, Bofurem i Bomburem na grzbiecie. Na dobitkę grubas Bombur był bardzo ciężki. Thorin zachował się wyniośle i nie wspomniał nic o „usługach”, lecz biedny pan Baggins tyle razy powtórzył: — Och, przepraszam! — że wreszcie dumny krasnolud mruknął: — Nie ma za co — i rozchmurzył czoło. — Nikogo nie brakuje — rzekł Gandalf, spoglądając na trzynaście wiszących rzędem kapturów.
http://www.youtube.com/watch?v=WAOdIG0QBdU
Czy ja wiem czy tak inaczej przychodzą do Bilba. Tak samo robią to po kolei. Najpierw zjawia się pierwszy, zjada mu kolacje potem drugi. Motyw z wpadaniem do środka też jest tylko nie ma tam Thorina. Owszem przyjście Thorina na końcu nadaje nutkę tajemniczości. Ogólnie krasnoludów jest za dużo. Nagle zostaje nam zaprezentowana zbyt duza liczba bohaterów na raz ale przecież nie możemy mieć o to pretensji do Jacksona. To wymyślił Tolkien. Ogólnie podoba mi się, że każdy z nich jest inny. Tym bardziej brak kapturów mi nie przeszkadza. W przewodnikach po postaciach opisana jest historia każdego krasnoluda z osobna. Widać, że te postaci zostały przemyślane z odp
Mnie również podoba się, że każdy jest inny, to było nie lada wyzwanie i moim zdaniem sprostali, w starych animacjach krasnoludy za bardzo się nie wyróżniają.. Ach, i chętnie odwiedziłabym Bilba w czasie podwieczorku ;)
Ach ja bym w ogóle chętnie Bilba odwiedziła :). Dom Bilba i Rivendell to są dwie lokacje w których mogłabym długo przebywać i czułabym się wyśmienicie. :) W zasadzie to mogłabym życie spędzić podróżując od jednego do drugiego :D. W dodatku u Bilba jest tak czystko elegancko. I jak powiedziałam to bardzo gościnny gospodarz :)