PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=343217}

Hobbit: Niezwykła podróż

The Hobbit: An Unexpected Journey
2012
7,6 420 tys. ocen
7,6 10 1 419745
6,5 59 krytyków
Hobbit: Niezwykła podróż
powrót do forum filmu Hobbit: Niezwykła podróż

Ostatnio dyskutując sobie z użytkownikami Filmwebu wpadłem na ciekawą sprawę. Na bardzo fajnym serwisie Metacritic można znaleźć wszelkie statystyki dt. ocen filmów (również gier) zarówno recenzentów profesjonalnych jak i publiczności. Wyniki tych pierwszych są naprawdę zaskakujące. Okazuje się, że Hobbit ma następującą statystykę

recenzenci - 58%
http://www.metacritic.com/movie/the-hobbit-an-unexpected-journey

Tymczasem trylogia WP ma następująco
Drużyna - 92%
Dwie wieze - 88%
Powrót Króla - 94%

Linki
http://www.metacritic.com/movie/the-lord-of-the-rings-the-fellowship-of-the-ring
http://www.metacritic.com/movie/the-lord-of-the-rings-the-two-towers
http://www.metacritic.com/movie/the-lord-of-the-rings-the-return-of-the-king

okazuje się więc, że zawodowa prasa i znawcy filmowi po Hobbicie relatywnie pojechali, a Hobbit - z punktu widzenia oceny zawodowych krytyków i specjalistów - nie wytrzymuje krytyki.

Moim zdaniem statystyki odzwierciedlają prawdziwą wartość wszystkich filmów a krytycy słusznie ocenili. A Wy co sądzicie? Zgadzacie się? Jak nie to dlaczego? Zapraszam do kulturalnej dyskusji i opinii, chętnie poczytam Wasze zdanie na temat tej ciekawej - jak myślę - uwagi

ocenił(a) film na 4
Piotrek4

Zdecydowanie tak, popłuczyny po WP.

ocenił(a) film na 9
Piotrek4

Wywiady z różnymi krytykami czytałem i oglądałem i stąd wiem jedno - ich ocena nie jest wcale więcej ważna od ocen szarych ludzi.

Moim zdaniem ocena odzwierciedla prawdę - Hobbit póki co nie dorównuje Władcy Pierścieni w wielu aspektach, wyjątki to aktorstwo, muzyka i krajobrazy.
Sądzę, że właśnie z tego powodu Hobbita ocenia się nisko - nie dorównał geniuszowi sprzed dziesięciu lat. Ludzie powinni się rozwijać - iść do przodu, stąd przekonanie, że kolejny film Jacksona będzie iście niesamowity. Dostaliśmy "niezwykły" film, który jednak w pełni zadowoli tylko ludzi, którzy zamiast szukać punktów do krytyki, będą w powodzeniem chłonąć obraz im przedstawiony.
Co wpływa na niskie oceny Hobbita:
1. Scenariusz. Jackson już w WP pokazywał, iż lubi dostosować swoją historię do jego widzimisię. Tutaj wpadł na pomysł stworzenia historii, która nie dość, że nie ma miejsca w pełni w tytułowej książce, to jeszcze zawiera wiele nie-Tolkienowskich dodatków.
2. Technologia. Eksperymenty z 3D zawsze wzbudzają pewne kontrowersje, po dodaniu możliwości obejrzenia filmu w 48 klatkach, chaos tylko się powiększył. Dodatkowo duża ilość efektów mogła lekko podburzyć fanów doceniających głównie "hand-made" WP.
3. Adaptowane dzieło. O różnicach pomiędzy książkami nie ma co pisać, jest ich bardzo wiele. Tym razem PJ postanowił zmierzyć się z bajką, która nie jest tak spójna, skomplikowana i unikatowa jak WP. Panuje tu stanowczo inny klimat, cała historia mimo opisywanych tam traumatycznych wydarzeń nie jest w stanie nadać wydarzeniom takiej grozy jak w WP. Cały film przez to wydaje się lekki i nieważny. Bajkowość postaci i wydarzeń wcale tu nie pomaga. Niezniszczalność gromady aż bije po oczach.
4. "Błędy" i powtórzenia i tempo. Jak to w bajce mamy tutaj mało realistyczne wydarzenia. Były też głosy o auto-kopię WP. To, że specjalnie tak zrobiono dla wielu ludzi nie wystarczy. Niektórzy też przywykli do iskier, wybuchów i świateł w tle co 5 sekund, więc się nudzili.

Kiedy jednak przymknie się oko na te przynajmniej z mojej strony - wyolbrzymione zarzuty, otrzymuje się bardzo dobry film do obejrzenia z ciekawymi postaciami, dobrą oprawą audiowizualną. Film byłby lepszy gdyby został zrobiony od razu po WP. Tak się jednak nie stało - trudno.
Wciąż jak dla mnie świetna sprawa.

Statystyka statystyką z krytykami się często nie zgadzam. Choć przyznaję jak się chce, to można tego filmu nie lubić.

kordrum

Cała prawda. Ludzie nie zrozumieją że to nie WP. I z ich zdziwienia powstają takie babole. Moim zdaniem PJ dobrze zrobił. Chce sobie obejrzeć dojrzalsze, bardziej poważne fantasy oglądam WP, chce trochę lżejszej opowieści oglądam Hobbita - proste. A ludzie się uparli i z uporem maniaka - WP,WP. Czego by PJ nie zrobił byłby zjechany. Gdyby Hobbit był od 16 lat wtedy miałby zarzucone że nie oddał książki która jest bajką dla dzieci. Zresztą nawet krytycy pokazali swoją inteligencję mówiąc że to już nie Władca Pierścieni. Ta banda konowałów pewnie nie trzymała książki w ręku. Możemy więc mówić o upadku kina dla ludzi w młodszym wieku.

kordrum

A więc zadam Ci ciekawe pytanie. Nawiązując do tego co napisałeś, czy uważasz - biorąc pod uwagę wszystkie aspekty, tzn czas powstania, inny materiał źródłowy - że można było zrobić lepszy film? Czy wg Ciebie Jackson zrobił wszystko co mógł, by zrobić najlepiej, czy jednak może coś tam spartolił?

Bo z tego co napisałeś, wynika tak jakby krytyka Jacksona miał jednak podstawę i była słuszna.

ocenił(a) film na 9
Piotrek4

Sądzę, że mogło być lepiej ba z WP mogło być lepiej. I tak sądzę, że Jackson dał z siebie ile mógł. Nie znaczy to, że zrobili wszystko idealnie. Same recenzje negatywne też mogą być z jeszcze jednego powodu - było dużo zamieszania przed premierą Hobbita i wiele antyreklam, które zawsze pozostawią po sobie ślad.
To, że się nie udało zrobić arcydzieła to nie powód do myślenia, że Jackson spartolił sprawę czy skończyły mu się pieniądze. Ewenementem był sukces i klasa WP, tutaj mamy wszystko w normie.

kordrum

Samych recek negatywnych w tym małym podsumowaniu (wiadomo, to tylko cząstka prasy światowej) jest mało, tam chyba tylko 2. Ogromna ilość to oceny przeciętne, które zaniżają tę statystykę.

ocenił(a) film na 9
Piotrek4

Tutaj "przeciętne" to jest raczej negatywne.

ocenił(a) film na 9
Piotrek4

Mnie również zbytnio nie interesują oceny pseudo-krytyków, film mi się bardzo podobał i nie zmieni tego żadna ocena. Ci "znafcy" co rok przydzielają oskary różnym filmom i jakie są tego efekty chyba każdy widzi, jak słyszę ze jakiś film dostał oskara to już zupełnie nie robi to na mnie wrażenia.

zimny1980

Co to oznacza, że pseudo-krytycy? To Twoja łatka? Gdyby byli pseudo pewnie nie pisaliby dla znanych magazynów filmowych i portali i nie mieliby z tego pewnie kupy kasy. A skoro mają to oznacza, że są kupowani, czytani i szanowani. Myślę, że to są eksperci.

ocenił(a) film na 9
Piotrek4

Ekspertem to można być np. w lotnictwie, albo ktoś zna się bardzo dobrze na historii kina. Ocena filmu jest sprawa indywidualną i zawsze subiektywną dlatego oceny tych samych filmów przez różnych krytyków mogą być zupełnie różne. Nazwałem ich pseudo-krytykami gdyż wiele razy spotkałem się z recenzjami które są zupełnie nieadekwatne do treści filmu albo po prostu słabe (chociażby na tym portalu).
"Gdyby byli pseudo pewnie nie pisaliby dla znanych magazynów filmowych i portali i nie mieliby z tego pewnie kupy kasy. A skoro mają to oznacza, że są kupowani, czytani i szanowani" nie wiem czy zarabiają kupę kasy a raczej w to szczerze wątpię, a poza tym co to ma do rzeczy? Piszą dla znanych magazynów filmowych bo ktoś pisać musi nie widzę w tym nic nadzwyczajnego praca dużo łatwiejsza na pewno niż dziennikarza np. do tego dużo recenzji jest pisanych na zamówienie producentów filmu (przykład miesięcznik Film, który kiedyś czytałem i nie pamiętam żeby kiedyś pojechali na jakąś "super-produkcje"). Dlatego nie uznaję żadnych guru filmowych którzy mają mi mówić który film jest dobry a który nie sam oglądam i oceniam.

zimny1980

Tylko to jest cynizm, wiesz o tym?

ocenił(a) film na 9
Piotrek4

Możesz to nazwać jak chcesz, podstawowa sprawą jest to że filmy są robione dla widzów a nie dla krytyków i to widzowie decydują czy film im się podoba czy nie. Podobnie jest z disco polo każdy wie że to niezbyt ambitny gatunek muzyczny mimo to wiele osób tego słucha i na pewno nie zmienią swojego gustu muzycznego dlatego ze jakiś guru muzyczny powie ze to szajs. Podpierasz się oceną krytyków twierdząc że ich oceny odzwierciedlają prawdziwą wartość filmu i krytycy dobrze ocenili. Czyli co jak ktoś ocenił film wyżej to znaczy że się nie zna? Co mam teraz zmienić swoją ocenę filmu na 6 bo średnia głosów 40 krytyków taka własnie wyszła:) Dziwi mnie tylko że nie zastanawia cię ogromna rozbieżność w tych ocenach od 100 do 25!!! to tylko potwierdza to co napisałem wyżej ocena filmu jest kwestią indywidualną i subiektywną, a wyciąganie z niej średniej i wysuwanie na jej podstawie tezy że film jest dobry albo zły jest bardzo daleko idącym uproszczeniem nie mającym zupełnie odzwierciedlenia w rzeczywistości (patrz ranking top 100). Pozdrawiam

zimny1980

Ale przecież ja Ci nie nakazuję zmieniać oceny. Ocena jest Twoja, tylko Twoja, nie moja i nie krytyka Mieczysława. Byłbym głupkiem gdybym nakazywał wystawiać Ci oceny zgodnie z przyjętymi przez jakieś kompetentne środowiska. Chodzi mi tylko o Twoją świadomość, o to, że musisz być świadomy, że podoba Ci się film przeciętny, czy co najwyżej niezły.

Przecież ja też mam ocenione kilka filmów na wysokie oceny, np. "Mortal Kombat" mam na 10. I mam pełną świadomość tego, że ta ocena nie jest adekwatna do prawdziwej wartości tego filmu. I mogę to przyznać: "Mortal" to mój ulubiony film, cudowny, ale głupkowaty, trochę kiczowaty, czasem fatalnie zagrany. Ale to jest moja ocena i z różnych przyczyn taką wystawiłem. I odwrotnie. "Czas Apokalipsy" mam na 2, a wiem i nawet rozumiem dlaczego to jest arcydzieło.

Rozbieżność jest, zawsze będzie. To ta rozbieżność może być problemem. Zauważ, że przy WP rozbieżności już za bardzo nie ma (dlaczego?). Nie można sugerować się jedną oceną, ponieważ można by było wziąć tą na 100%, ale dlaczego nie tą na 25%? Dlatego, by dojść do konsensusu ważny jest głos ogółu i takowy przytoczyłem.

Ok, możesz nie uważać krytyków za autorytety, to Twoja sprawa. Musisz pamiętać jednak, że są to zawsze ludzie inteligentni, wykształceni, mądrzy, prawie zawsze z ogromną wiedzą (ktoś nieinteligentny nie utrzymuje się z tego, że jest czytany. Siedząc sobie przy biurku w ciepełku z kawką, albo lepiej, w kinie - a godzinki mu lecą i mu za to płacą). kto by tak nie chciał jak oni?

pozdro

ocenił(a) film na 9
Piotrek4

Film to nie matematyka nie da się policzyć czy jest dobry czy zły. Co do krytyków nazbyt uogólniłem wrzucając ich do jednego worka pod tytułem pseudo-krytycy co jednak nie zmienia faktu że nie uważam ich za autorytety ale tez nigdzie nie napisałem że uważam ich za idiotów. Owszem recenzję sobie chętnie przeczytam zgodzę się z nią lub nie ale na pewno nie ma ona wpływu na mój odbiór i ocenę filmu.
Nadal nie uważam ze Hobbit jest filmem przeciętnym dlatego że średnia ocen 40 krytyków wyszła własnie taka.

Piotrek4

Taki Wojewodzki, Majewski, Szyc, Karolak i inni tez maja kupe kasy, i to znaczy ze sa dobrzy w tym co robia? Kim sa ci eksperci? To banda nieudacznikow w stylu Torbickiej (ktora uwaza ze o kinie wie wszystko),Leszczyńskiego, Wojewodzkiego i kilku zapijaczonych studencikow. Dla nich wszystkich, czym wieksze niskobudżetowe gowno tym wieksze arcydzielo. Jak myslisz co dla producentow filmowych jest wazniejsze, ocena krytykow czy dochody w box office?

morgoth_1973

Nie rozmawiamy tutaj o płytkiej rozrywce. Majewski czy Karolak dorobili się na tandecie, która kręci masy. Na głupich show, komercji i oczojebnych programach.

Recenzenci nie dorabiają się za pomocą dziwnych dźwięków wydawanych paszczą. Nie celują w prosta masę. Używają innych narzędzi, zarabiają piórem, wiedzą. Trafiają do ludzi inteligentnych, czytelników, bibliofilów. Kałuzyński, Płażewski, Ciapara, Raczek. Co Ty tu w ogóle porównałeś? Przepraszam, ale Twój post to coś kompletnie kosmicznego, a Twoja uwaga to jakaś abstrakcja.

Piotrek4

Wedlug ciebie Raczek jest cenionym ekspertem? Chyba w gronie homosiow. A ta wielka legenda, Kaluzynski, osiemdziesięcioletni staruszek (jesli znasz osobiscie kogos w tym wieku to powinienes wiedziec ze tacy ludzie mysla jak male dzieci) co on mogl wiedziec na temat współczesnego kina. Jego wiedza filmowa skonczyla sie w latach siedemdziesiatych.

Piotrek4

Witaj.
Niestety ale nie zgadzam się z Twoim podsumowaniem:
"Moim zdaniem statystyki odzwierciedlają prawdziwą wartość wszystkich filmów a krytycy słusznie ocenili."
Gdyż krytyka, czyli innymi słowy krytykanctwo niestety ale to nigdy nie przetrwało "próby czasu", a do tego recenzja to jak by nie patrzeć jest tylko jednym głosem za lub przeciw. Czyli to nic innego, jak: tobie się podoba a kumplowi nie - oczywiście w wielkim skrócie.
Nie uważam by głos za lub głos przeciw przedstawiał jakąkolwiek wartość dzieła która jest brana pod lupę, gdyż ludzie są omylni i krytyków także ta maksyma dotyczy.
Wiele jest takowych przykładów, pierwszym który chyba był najgłośniejszym w mojej przygodzie z filmem jest "Seria dolarowa" S. Leone, który to po nakręceniu pierwszej części "Za kilka dolarów"' został wręcz "spłukany ze szczynami" (ups sorry ale nawet po dzień dzisiejszy wśród krytyków i nie tylko, ten epitet jest nadal kultywowany) a wynikało to z tego że świat krytyki filmowej był przyzwyczajony do innych standardów wytyczających dział jakim jest western, czysty, wyprasowany na kancik a przede wszystkim jednowymiarowy w kwestii klarowności bohaterów, zły to był zły, a dobry to był tak dobry że wręcz nie posiadał jakiekolwiek najmniejszej skazy,nawet jak podrywał kobietę to robił to ze wszystkimi konwenansami... po prostu mucha nie siada!, a tu jakiś Leone do tego nie amerykanin "wyjeżdża" z swoją wizją świata dzikigo zachodu który jest brudny, zły przebiegły, zakurzony wręcz "dirty", a do tego bohaterowie są nie jednowymiarowi a więc też zły jest zły ale ma zasady, dobry jest dobry ale chętnie bierze udział w "ciemnych sprawkach"... jednym słowem krytyka miała "używania" na parę ładnych lat a tym bardziej że zwykłym odbiorcą po mimo tego wszystkiego filmy te się podobały... dziś wiemy jak krytycy bardzo się mylili a nawet więcej, gdyby nie S. Leone nigdy najprawdopodobniej nie oglądalibyśmy westernów "nowej fali" takich jak chociażby jeden z pierwszych Pat Garrett i Billy Kid z J. Coburnem... tak bardzo różniący się od standardów Wayne'owskich.
Oczywiście można by tu jeszcze przytoczyć i chyba było by tu najodpowiedniejszym przykładem, bo dotyczy on przełożenia książki na ekran, a mianowicie "Łowca androidów", pamiętam wiele zarzutów a największym chyba było: "jak można było tak spieprzyć świetną książkę którą napisał Philip K. Dick... dziś chyba najbardziej uznany film wśród zwykłej publiczności jak i u krytyków... nawiasem mówiąc gdy jesteśmy przy tym reżyserze należało by wspomnieć o Obcym gdyż w roku w którym on powstał uznanie miał wśród zatwardziałych fantastów i pokoleniu młodych, strsi widzowie nie wykluczając w tym krytyków niestety ale też "jechali" ostro po tym filmie a przede wszystkim reżyserze który braki w umiejętności filmowej zastępuje potworkami z emancypowaniem do straszenia widza by zatuszować swe nieumiejętności itd.

Poza tym należało by wspomnieć o "wpadkach Oscarowych" /można temat sobie wygoglować/ bo jak by nie patrzeć przyznawanie Oskarów a raczej ich nie przyznanie to też jest forma krytyki...

Zakańczając ten temat w sposób bardzo humorystyczny:
Niestety, nie ufam ludziom którzy nie umieją wkręcić żarówki, za to potrafią napisać pięć stron swego krytykanctwa na temat tego że wciąż borykają się z wymianą natarczywych, wiecznie niedoskonałych, spalonych żarówek.
Pozdrawiam.

michael_69

Oczywiście masz rację, ale zauważ, że Twoje przykłady są dość wyrywkowe i jednak podchodzą pod szczególne warunki i zmiany jakie następowały w kinie. Zauważ, że zdecydowana większość filmów znajduje potwierdzenie w ocenie krytyków na przestrzeni czasów.

Oskary są tak naprawdę bardzo komercyjną nagrodą (jedną z najmniej rzetelnych). Ale nie chodzi o to by dokonywać tu jakichś chirurgicznych cięć. Wiadomo, można się kłócić czy lepszy jest Zakochany Szekspir czy Szeregowiec Ryan, ale to nie ważne, bo to będą ciągle 2 bardzo dobre filmy. Chodzi o to, że w (nie)mojej statystyce mamy znaczne odbiegnięcie od oceny względnie dobrej, a ściągnięcie do oceny zwyczajnego średniaka.

No i skoro Ci krytycy nie potrafią wkręcić tej żarówki to pytanie: po co nam oni? Powiem Ci, że ja tam lubię jednak ich czytać i w ogromnej większości są dla mnie jakimś wyznacznikiem, czasem aspiracją.

PS: To nie jest w tym wypadku jeden głos: to suma kilkudziesięciu recenzji, dlatego to przytaczam. I dlatego przytoczyłem również WP bo tam krytycy byli bardzo zgodni.

Piotrek4

Widzisz ja to bardziej "biorę" w kontekście szerszym no i przedewszystkim "pod siebie".
A kontekst szerszy przytoczyłem Ci na przykładzie westernu, czyli krytyka mocno jest związana z czasem jej pisania a więc z czasami jakie mamy dzisiaj pod kontekst danej produkcji a to niestety mnie w pewien sposób nie dotyczy lub jak kto woli "mnie nie kręci".
Przytoczyłem tutaj Obcego, lecz nadmienić należałoby "Gwiezdne wojny nową nadzieję" którą krytycy przyjęli dość znośnie, nie byli wręcz zachwyceni i nie bili pokłonów lecz przyjęli ten film w sumie bardzo dobrze - ale dlaczego? film jako zwykła historia i do tego historia S-F nie był powalający w ich mniemaniu, ale za to można było podkątekstowo wiele rzeczy pod nią "podłożyć", i choć sam Lukas nigdy nie dał powodów ani nigdy nie potwierdził zbieżności pewnych faktów, krytycy bardzo chętnie podporządkowali sobie Nową nadzieję pod sytuację polityczno-militarną tamtego okresu, Imperium to oczywiście ci żli, zdeprawowani, wręcz kreatury człowieczeństwa /Darth Wader/ ludzie z za żelaznej kurtyny czyli ZSRR, a rebelianci...., nawet w tamtym okresie projekt militarno-kosmiczny zyskał kryptonim "STAR WARS"., natomiast Obcy nic nie wnosił do ich wypocin, ludzi którzy byli wychowani na innych standardach X muzy dziś często nazywanych klasykami kina....

Tak więc widzisz że krytycy są ściśle związani z epoką, ze swoją epoką a to mnie wręcz wiąże i krzyczę: duszę się!

A teraz o Piterze:
Jak by nie patrzeć P.J. jest najlepszym bajarzem naszej epoki i nic tego nie zmieni, facet ma wręcz niepojętą precyzję snucia opowieści w mistrzowskim stylu, gdyby zasiadał przy kominku i snuł swe opowieści dzieci jak i dorośli po skończonej opowieści krzyczeli by JESZCZE, JESZCZE! no prosimy o jeszcze jedną bajkę!!!
I zobaczysz że po latach powstanie jeszcze wiele dobrych filmów z tej dziedziny a właśnie krytycy będą wychwalać lu ganić ówczesne dzieła opierając się na twórczości Jacksona, tak jak dziś wielu chwali a np. reżyser Q. Tarantino wręcz zachłysta się twórczością i wizjonerstwem Leone przekładając jego twórczość kreatywność na inne gatunki niż western co oczywiście robią także krytycy...
a statystyki się zmieniają bo po prostu to tylko liczby, "dziś mówią to co mówią a jutro są o 180 stopni odmienne" - to oczywiście w dużym cudzysłowu....

Tak więc widzisz że w moim pojęciu krytycy to niestety ale "lanie wody", ale pewnie są potrzebni bo my strasznie lubimy jak nam ktoś zamydla oczy swoimi racjami, lecz gdy spojrzysz na to w szerszym kontekście to historia wiecznie się powtarza i mamy coś w rodzaju "narzekań pokoleniowych", dziś rodzice młodych ludzi mówią: a bo za moich czasów słuchało się melodyjnych czy też lepszej muzyki niż to dzisiejsze rzempolenie, ale ich rodzice czyli dziadkowie dzisiejszych młodych, mówili dokładnie to samo do swoich dzieci...: bo za naszych czasów...... itd :D

Peter Jackson na stałe wpisał się w kanon wielkich reżyserów świata kina i raczej wszystkie jego dzieła będą "tymi wielkimi" tylko że my jeszcze o tym nie wiemy, a przynajmniej nie wiemy tego na razie do końca... ;)

michael_69

Ale "Gwiezdne Wojny" to w myśl wszystkich prawideł filmowych, co najwyżej film bardzo dobry (gdzie mu do mistrzów pokroju Kurosawy), więc jego ocena jest generalnie dość trafna.Lukas nie potwierdził. A czy zaprzeczył, że jego film miał jakiekolwiek przełożenie na sytuację polityczną ówczesnego świata? Trudno się tu odnosić, gdyż nie wiem jaką formę przyjmowało łączenie filmu z rzeczywistością w tych recenzjach.

Ok, krytycy są związani z epoką. Ale chyba nie bardzo widać, by "Hobbit" miał sie tej epoce jakoś wymykać.

Jackson bajarzem może jest najlepszym, byłoby z prozaicznej przyczyny... kto w ostatnim czasie kręcił jeszcze podobne filmy? Ja się nie zgodzę, że Jackson to świetny bajarz, by to swierdzić musiałbym zobaczyć podobne filmy innych twórców .
Natomiast nie sądzę, aby ten jego Hobbit przetrwał próbę czasu. No, ale to stwierdzimy po czasie.

Poza tym, masz chyba trochę inne spojrzenie na recenzentów. Dla mnie recenzent to nie jest ktoś kto mam mi narzucić rację. Recenzent ma mi pomóc zrozumieć film. Czesto posługując sie szerszym kontekstem, historią filmu (za to bierze pieniądze - bo on wie więcej). Widzisz, czytałem FILM wiele lat (przestałem, ale wrócę), również CINEMĘ, czasem KINO. Nigdy nie traktowałem tam recenzentów jako guru z założenia. Ich szacunek do nich wziął się właśnie z tego, że oni kurde bele mieli często rację - potrafili świetnie pisać, argumentować i tłumaczyć. Zwracali uwagę a rzeczy, które w życiu nie przyszły mi do głowy.

ocenił(a) film na 10
Piotrek4

"Jackson bajarzem może jest najlepszym, byłoby z prozaicznej przyczyny... kto w ostatnim czasie kręcił jeszcze podobne filmy? Ja się nie zgodzę, że Jackson to świetny bajarz, by to swierdzić musiałbym zobaczyć podobne filmy innych twórców .
Natomiast nie sądzę, aby ten jego Hobbit przetrwał próbę czasu. No, ale to stwierdzimy po czasie."

Powstało kilka ekranizacji baśni/fantasy, wystarczy poszperać i porównać, ciężko znaleźć pozycje choćby porównywalną z "Hobbitem", może dlatego konkurencji nawet nie zauważasz :D Kolega michael_69 ma rację, PJ jest bajarzem naszych czasów, a jego dzieła w pełnym wymiarze zostaną pewnie docenione dopiero po latach, tak jak choćby było z twórczością wspomnianego S.Leone. Skąd wiesz, że nie przetrwa próby czasu? Obcy również był krytykowany, dzisiaj jest to bez wątpienia klasyka światowego horroru w klimacie science fiction. Pamiętajmy, że to filmowa trylogia, są jeszcze dwie części do pokazania.

wwl1

Nie wiem o tym, mogę tylko przypuszczać. Na podstawie mojej wiedzy filmowej i znajomości rzeczy.

A także na braku przekonujących argumentów "za", gdyż - wybacz mi -, ale Twojej "jest bo jest" nie jest argumentem. Pytasz mnie: skąd wiem, ale takie pytanie można zadać w odwrotną stronę: skąd Ty wiesz? A więc zadanie takiego pytania jest kompletnie bezzasadne w kontekście tego o czym się toczy dyskusja. Pomijając oczywiście fakt, że ja nawet nie stwierdziłem, że wiem; tylko, że sądzę, a to istotna różnica. Więc Twoje pytanie oprócz, że jest bezzasadne, jest dodatkowo kompletną nadinterpretacją mojej wypowiedzi.

ocenił(a) film na 10
Piotrek4

"Nie wiem o tym, mogę tylko przypuszczać. Na podstawie mojej wiedzy filmowej i znajomości rzeczy."

Poszukaj ekranizacji baśni, kilka się znajdzie, ich poziom, niestety znacząco odbiega od poziomu "Hobbita", na tyle znacząco, że filmy te, są tak popularne jak śnieg na pustyni :D

wwl1

Może dlatego, że żaden z nich nie miał nawet 5% budżetu tego co "Hobbit"?

Znowu zaliczyłeś błąd, bo nie można porównywać Jacksona i x reżysera dając temu pierwszemu 150 milionów, całe wsparcie scenografów, charakteryzatorów; a drugiemu co najwyżej milion, stara makietę, kosmetyczkę z Tesco i krzyknąć: opowiadajcie, zobaczymy, który lepszy.

Nie wiem jak Ty sobie to wyobrażasz.

ocenił(a) film na 10
Piotrek4

"Może dlatego, że żaden z nich nie miał nawet 5% budżetu tego co "Hobbit"?"

Bądźmy poważni, ale numer Ci wyszedł :D Gratulacje :D

Nie zaliczyłem błędu, jeśli dla Ciebie budżet na poziomie np 80 milionów, w przypadku "The Brothers Grimm" z obsadą z Heath'em Ledger'em, Monicą Bellucci na czele, jest poziomem Tesco...No cóż, myślę, że nie jeden zdolny twórca, dałby wiele za taką kasę i obsadę, robiąc naprawdę dobre obrazy. Ale to nie koniec weźmy np "Snow White and the Huntsman" z budżetem 170 milionów i Charlize Theron i Kristen Stewart w rolach głównych. To też poziom Tesco? Wybacz, nie sądzę, obydwa filmy pomimo doborowej obsady i całkiem przyzwoitych budżetów, są znacznie słabsze od "Hobbita". Taka jest prawda.

Mam wrażenie, że za wszelką cenę usiłujesz pojechać po "Hobbicie", nie porównujesz go z innymi baśniami, bo wtedy musiałbyś stwierdzić, że "Hobbit" jest świetnym filmem.

ocenił(a) film na 10
wwl1

Jeszcze na prędko można podać przykład "Alice in Wonderland" w reżyserii Tima Burtona, z Johnny'm Depp'em w obsadzie, i 200 milionowym budżetem. Film też dosyć solidnie nie wytrzymał ciśnienia. Taka jest prawda PJ jest bajarzem naszych czasów - nie wiem jak można tego nie widzieć.

wwl1

Nie wiesz jak można tego nie widzieć ponieważ ustawiłeś sobie to jako aksjomat.

No to ok, zakładając, że przyznam Ci rację (niewykluczone, bo ja tych filmów nie widziałem) to mamy trzy filmy. To nadal zbyt mało materiału, by nazywać Jacksona jakimś superhiper fajnym bajarzem. Niech Ci bedzie, jest najlepszy. Najlepszy, bo nadal prawie nikt nie robi podobnych filmów na tym poziomie możliwości.

Jeśli oceniamy "Hobbita" pod względem jakiejś bajkowości to dla mnie lepszym filmem był "Grinch", choć to film przyjęty dość różnie, dla wielu to badziew. Potrafił zebrać sporo nagród, ale również nominacje do Malin. Ale to jest baja pełną parą, z piękną charakteryzacją, kostiumami, a nie jakimiś sztucznymi, wykreowanymi za pomocą komputerów jeżami. Może to rochę slabszy film w kategorii właśnie filmu, ale jako bajka jest ekstra. Baja również z jasnym, czytelnym morałem. "Beowulf" Zemeckisa - to już bardziej baśń, ale film, który wręcz nokautuje "Hobbita" w całej warstwie merytorycznej, którą tak zachwalasz. Bo opowieść, w której siłą jest przewrotność, bo o niezwyciężonym bohaterze, który w rzeczywistości okazuje się słabiutki jak młoda osika. Ale by to odkryć, trzeba wysilić wzrok. W dodatku z niesamowitym, przerażającym czarnym charakterem, a nie dodanym na siłę i nie wiadomo po co, no i niezgodnym książce Azogiem. Tyle, że nielubiana przez publiczność bo z nałożonym na aktorów filtrem CGI.

Nie mam na celu usilnie jechać po Hobbicie. Trzymam się po prostu mojej myśli. Podałem wystarczającą ilość argumentów na słabość tego filmu: wszędobylskie efekty, infantylizm, przesadyzm, brak zgodności z książką, pododawanie nowych elementów na potrzeby komercyjne, no i wreszcie słabe oceny krytyków. Zresztą, ocen negatywnych wśród publiki też jest przecież nie mało, prawda? Tyle mi wystarczy.

pozdro

ocenił(a) film na 10
Piotrek4

Podałem Ci przykład trzech filmów, które przyszły mi do głowy, a które widziałem, tak się składa, że są to filmy za grube miliony, z doborową obsadą, w reżyserii znanych reżyserów np Tim Burton. Żaden z tych filmów nie dorównał "Hobbitowi" coś jest więc na rzeczy, aby już teraz postawić PJ na szczycie filmowej baśni. Dlaczego dostrzegasz tylko tego jeża i aspekty CGI? No ok, orkowie wygenerowani komputerowo mogą Ci nie pasować, zwłaszcza konfrontując ich z "Władcą Pierścieni". Wiadomo subiektywne odczucie estetyki.
Ale w kwestii merytorycznej, Twoje zarzuty pod adresem "Hobbita" są zwyczajnie bezpodstawne. Przywołujesz przykład "Beowulfa" w kontekście głównego bohatera, przewrotności losów...A tym czasem główny bohater Bilbo na początku filmu jest na tyle chwiejną osobowością, że nie potrafi Gandalfowi odpowiedzieć na fundamentalne pytanie, ba, w późniejszej scenie nie potrafi powiedzieć przybyłemu krasnoludowi - to jest mój dom, jem kolacje, proszę stąd wyjść...Można powiedzieć, że jest na swój sposób nieśmiałym, przestraszonym, stroniącym od wyzwań halfingiem. Na przestrzeni filmu, okazuje się, że ta chwiejna osobowość dorasta mentalnie, emocjonalnie, nie zabija kiedy może, w późniejszych scenach potrafiąc mądrze odpowiedzieć, na niegłupie pytanie. Nie jest to ukazanie przewrotności, nie jest to piękne? Takim bohaterem, Bilbem, może być każdy nas, wystarczy zdobyć w sobie siłę, aby zmienić, zmienić los i stać się wielkim. Taka jest prawda, poświęć więcej uwagi głównym bohaterom zamiast temu "biednemu" jeżowi występującemu w filmie przez zaledwie kilka chwil.
Azog wszak niezgodny z pierwowzorem, ale jego wprowadzenie jest jak najbardziej logiczne. PJ chcąc wprowadzić zagadnienie rodzącej się intrygi, chcąc uatrakcyjnić fabularnie opowieść, a także stonować klimat baśniowości, musiał wprowadzić realnego antagonistę. To jest normalny zabieg w kinie, stąd motyw Azoga, jego zemsty, współpracy z goblinami, dało to poczucie zagrożenia, tak znak, o polowanie się rozpoczęło, coś się szykuje, coś niekoniecznie zwyczajnego.

wwl1

Uważaj bo jak obrazisz Piotrka to cię zgłosi swoim kumplom adminom. Tylko tyle potrafi. Jeśli mnie zbanują to chętnie wrzucę zdjęcie jak to Piotrek się przechwala swoimi kontaktami. Sprawiedliwość musi być. Bo mnie to kalafior że ktoś tam napisał nawet sryliard recenzji. Nie będzie gnojek się panoszył i wypisywał durnot.

wwl1

"Dlaczego dostrzegasz tylko tego jeża i aspekty CGI?"

Dostrzegam w "Hobbicie" wiele rzeczy, ale to niestety złe treści ciągną za sobą dobre, a nie na odwrót. Takie są prawidła filmowe, to jest zresztą chyba oczywiste.

Azog to raczej przykład jak reżyser musi wprowadzać do swego filmu wątek, będący klasycznym szablonem komercyjnej i hollywoodzkiej wizji (namacalny antagonista). Ten zabieg idzie zresztą w parze ze zlanym, bezładnym CGI, typowym dla wysokobudżetowych gniotów z USA. Gdyby PJ był tak dobrym reżyserem jak piszesz to poradziłby sobie z oryginalnym materiałem, szanując tym samym pierwowzór.

wwl1 - nie chce mi się już za bardzo pisać. Trochę jestem zmęczony. Bo to co ja nazywam śmietnikiem czy napotkaną kupą, Ty nazwiesz subiektywnym odczuciem estetyki. A to generalnie jest bez sensu.

ocenił(a) film na 10
Piotrek4

Ale nie piszesz o nich, natomiast wiecznie podnosisz te same zarzuty pod adresem CGI - gdzie ikoną Twego odniesienia jest ten "nieszczęsny" jeż - a także zarzuty co do rzekomej infantylności, czy komercji, przy czym aspekty będące plusami filmu, pomijasz z zadziwiającą precyzją, powiedziałbym, że konsekwencją. Ja rozumiem, że nie gustujesz w klimacie "Hobbita", że film mógł Cię zawieść, w odniesieniu do klimatu z "Władcy Pierścieni" , ale nie doszukujmy się jakiś mitycznych wad, których w filmie po prostu nie ma. Szkoda czasu na próby zdyskredytowania tego filmu, świadomy widz i tak pominie Wasze opnie tj, krytyków, recenzentów, powtarzających jak mantrę, że ten film to rzekomy niewypał. Moim zdaniem film sprosta największej próbie, próbie czasu, i będzie oglądany z pasją nawet wtedy, gdy dzisiejsi krytycy zamienią się w staruszków. Widać to już teraz, widać ten dystans, tę jakość, dzielącą "Hobbita" i inne baśnie. Przykłady podałem wyżej.

Zrozum, dyby reżyser pozostał w 100% wierny pierwowzorowi, klimat jeszcze bardziej byłby bajkowy. Wtedy zapewne narzekałbyś, że PJ nie potrafił znaleźć złotego panaceum między wyważeniem klimatu baśni a grozy, przez co film jest "do bólu infantylny i nudny". Można się spierać, czy lepiej byłoby zamiast Azoga umieścić kogoś innego, ale fakt, że pojawił się tan realny antagonista, było dobrym ruchem. Wyjmij sobie z tego filmu Azoga, zobaczysz co Ci wyjdzie. Azog jest idealnym elementem wyważającym klimat, wprowadzającym w niego wątek grozy. Ty natomiast widzisz jedynie " szablon komercyjnej hollywoodzkiej wizji". Doprawdy dziwię się, że tak płytko pojmujesz to zagadnienie, będąc jednocześnie recenzentem.

Kupa?:D No i znowu mam banana na twarzy :D

wwl1

Piszę o wadach bo uważam, że najlepsze efekty w dyskusji osiąga się poprzez docieranie. Jeśli zacząłbym o nich pisać o zaletach, nie osiągnąłbym niczego gdyż mój post zlałby się z innymi postami użytkowników, którzy jednak w większości film docenili. Uważam to za nieefektywne. Ale tak, jestem świadomy zalet tego filmu. Jest ich niewiele, ale są.

Infantylność nie jest rzekoma. Krasnolud spadający z 30 metrów, odbijający się o ścianę, w locie siekający goblina odbijający się od wystającej gałęzi i lądujący tyłkiem na twarzy innego goblina jest infantylną sceną. Czy tego chcesz czy nie. Być może mieści się to w konwencji filmu dla dzieci, temu nie przeczę i z tego jej nie rozliczam, ale nie wychodzi poza tę konwencję. Staje się atrakcyjny tylko dla konkretnej grupy docelowej, dlatego film w szerszym kontekście staje się słabszy.

Twoja druga część wypowiedzi to tylko domniemywanie. Manewrujesz w tej części treścią, podczas gdy na estetykę filmu wpływa tylko forma. Innymi słowy, klimat bajkowości nie zależy od tego czy pojawi się w nim Azog czy nie. Twierdzenie, że pojawienie się Azoga było dobrym ruchem jest tak samo dobre jak twierdzenie, że jego pojawienie się nie jest dobrym ruchem. Rzekoma argumentacja, że wyjęcie Azoga byłoby szkodą dla materiału uważam za nieporozumienie, gdyż zakładasz, że materiał pozostałby w takiej samej formie, podczas gdy własnie chodzi o to, by tę formę zmienić.

Niestety nie wiem kim jest "świadomy widz". I nie mam najmniejszego pojęcia dlaczego jego opinia ma być wartościowsza niż zawodowego krytyka.

Kupa to była przeniośnia służąca do przybliżenia mechanizmu.

ocenił(a) film na 10
Piotrek4

Upraszczasz mocno zagadnienie, spłycając konwencję do aspektu wieku i grupy docelowej. A to błąd, fantasy charakteryzuję się szeregiem podgatunków, i na przykład w high fantasy, heroic fantasy, motywy na które narzekasz nie są czymś niepożądanym, zbytecznym, czy też nie pasującym do ogólnych ram. Po prostu konwencja podgatunku dopuszcza stosowanie tego typu sekwencji zdarzeń. I nie było to wcale podyktowane grupą docelową, ale czasem, który ugruntował gatunek, w którym to czasie, motywy te były bardzo popularne, zaś ich stosowanie w pewnym sensie gwarantowało określony wymiar sukcesu. Stad ich liczna obecność w wielu dziełach fantasy. Ty natomiast całkowicie pomijasz genezę fantasy, traktując ten gatunek, w zasadzie jak każdy inny. Stąd Twoje rozczarowanie.
Uważam również, że krytycy powinni specjalizować się w recenzowaniu, preferowanego gatunku sztuki. Wtedy uniknęlibyśmy sytuacji, w której krytyk na co dzień oceniający jakieś mało wyszukane kino, brałby się za fantasy, całkowicie nie rozumiejąc elitarnego, ponadczasowego gatunku, a co za tym idzie filmu, który przyszło mu recenzować, oceniać.

wwl1

Czy sugerujesz, że sceny (przykład) typu upadł tyłkiem na twarz przeciwnika z 30 metrów i dzięki temu przeżył to ma być jakiś element wpisujący się w konwencję i skierowany nie do dzieci, ale do grupy dorosłych?.

Wydaje mi się również, że to Twoja uwaga w drugim akapicie zrodziła się z Twojego rozczarowania tym, że kompetentne środowiska relatywnie mocno krytykują film i szukasz ujścia, by tą krytykę w jakiś sposób zanegować.

Fantasy to niewątpliwie bardzo cenny gatunek, zgadzam się. Ale elitarny gatunek filmowy to jest rprędzej dramat, także komedia (rozwijane już w Starożytnej Grecji). W "Hobbicie" ani za bardzo dramatu, ani komedii. (A w takim Shreku komedia iście wyborna - ot, taki przykład)

ocenił(a) film na 10
Piotrek4

Ależ oczywiście, że film zawierający takie sceny morze być skierowany do dorosłego widza. Wiedziałbyś o tym, gdybyś znał historię fantasy, tą na przykład dziewiętnastowieczną i z pierwszej połowy dwudziestego wieku. Wiedziałbyś, że aspekt bajkowości, baśni odgrywał wtedy niezwykle ważną rolę, bez którego szansa na sukces twórcy była znacznie ograniczona. Stąd ówczesne dzieła, z tamtego okresu, charakteryzują się znacznym pierwiastkiem bajkowości patrz "Hobbit".

Nie, moja uwaga zrodziła się z faktu, że ostatnimi czasy, obserwuję zaskakujący brak kompetencji wśród krytyków, którzy piszą zwyczajnie bezsensu. Myślę, że zawężenie specjalizacji pod kątem gatunków, ograniczyłoby w pewnym sensie, nieprofesjonalne teksty.

Mówisz dramat, komedia, odpowiem, że nie są to aspekty obce w gatunku fatasy, a także szeregu podgatunków. Powiem więcej Fantasy to również mitologia, a co za tym idzie niezapomniana Odyseja, stanowiąca ponadczasowy epos, przypisywany Homerowi, poczęty na fundamentach antycznej tradycji epickiej, która w postaci pisanej istnieje według źródeł od VIII wieku p.n.e. Także już począwszy od starożytności można mówić o gatunku fantasy, oczywiście gatunku obecnym przez wszystkie inne epoki, aż, po dziś dzień. Eposu znajdziesz w "Hobbicie" sowite pokłady, i to eposu stojącego na bardzo wysokim poziomie.

wwl1

wwl1 - przepraszam, ale ja Ci tłumaczę, argumentuję, wykładam kawę na ławę, odpisuje stricte, a Ty generalnie odpisujesz tak: ale oczywiście że może; dostrzegłbyś to gdybyś wiedział to co ja wiem; ale gdybyś się zapoznał; ale ja to wiem, ale tak jest; a ja obserwuję, ale w "Hobbicie" jest epos na wysokim poziomie. Sory, ale co to ma być? Podważasz krytyków wymyślając coś, czego nawet nie można zweryfikować (Twoja argumentacja tego podważania: "ja to wiem bo obserwuję"). Przepraszam, ale z twoich postów nie wynika, że jesteś osobą wiarygodną do podważania krytyki - napiszę Ci to tak wprost.

Napisałeś, że fantasy to gatunek "elitarny". Napisałeś tak, ponieważ próbujesz wyolbrzymić jego znaczenie w kontekście tego, że "Hobbit" nie wykracza zbyt mocno poza jego ramy. Ja Ci odpisałem dokładnie na ten fragment, gatunek fantasy jest ważny, ale wcale nie jest elitarny, a nie wychodząc poza niego nie można generalnie stworzyć arcydzieła, lub jest to bardzo trudne. Moja odpowiedź miała więc przyczynowość, Twoja już jednak nie ma - bo zamiast kontynuować dyskusję elementów dramatycznych lub komediowych w Hobbicie, stwierdzasz oczywistość (że dramat jest związany z fantasy). Tylko po co to robisz? Pownienieś odnieść się, gdzie te pokłady dramatu lub dobrej komedii w Hobbicie są. No, bo ich tam nie ma.

Są w Conanie za to (choćby scena śmierci matki Conana) - taki przykład

Więc teraz odpisze Ci dokładnie tak jak Ty odpisujesz mi:
Oczywiście, że film zawierający takie sceny nie może być skierowany do dorosłego widza. Wiedziałbys o tym, gdybyś znał się na filmach. Wiedziałbyś, że krasnolud wpadający pupą w twarz goblina nie jest elementem konwencji gatunku czy elementem baśniowości, a tylko idiotyczną sceną, którą można zamieścić w każdym mniej poważnym filmie lub filmie dla dzieci. Efekty specjalne nie wpływają również na baśniowość filmu bo nie mogą. W "Hobbicie" (filmie) znajdziesz epos, ale niestety, jakbyś się zagłębił w temat trochę bardziej zauważyłbyś, że jest on na niskim poziomie

ocenił(a) film na 10
Piotrek4

Próbujesz zdyskredytować moje wypowiedzi, uwidoczniając mój rzekomy brak logiki w wypowiedziach, podczas kiedy sam masz kłopoty z należytym uporządkowanie tematu. Na dowód przedstawię swoiste "spłycenie" problematyki do kategorii infantylności "Hobbita", którym tak usilnie się podpierasz, przy tym nie odnosisz się nawet słowem do podgatunków fantasy z którego wywodzi się pierwowzór książkowy, a także sam obraz. Powołujesz się na Conana, który jest przedstawicielem całkiem innego podgatunku fantasy, mianowicie jest to tzw low fantasy, "Hobbit" natomiast należy do high fantasy wymieszanego z heroic fantasy, wiesz, jakby Ci to wytłumaczyć, już najprościej, to "trochę" inne założenia. Nie wiem, jak można porównywać "Conana" z "Hobbitem"...Świadczy to o tym, że nie orientujesz się w fantasy na tyle dobrze, aby brać się za rozbiór analityczny, interpretację "Hobbita". Nie wiem, może w pisaniu recenzji na temat innego gatunku kina, jesteś dobry, ale tu zwyczajnie Ci nie idzie.
Druga sprawa dramat...Faktycznie dramat, nie wiem czy wiesz, ale analogicznie jak to jest w fantasy, w dramacie również masz szereg podgatunków, jest ich podajże ponad piętnaście rodzajów. Począwszy od podgatunku dramatu antycznego, klasycznego, poprzez podgatunki takie jak dramat epicki, poetycki, romantyczny ,liturgiczny, obyczajowy, psychologiczny, poetycki, symboliczny itd, itd. Jesteś pewny, że w "Hobbicie" żaden z podgatunków dramatu nie istnieje? Czyż aby rozterki Bilba nie są dramatyczne, jego spotkanie z Golumem, pojedynek na zagadki, scena ucieczki niziołka.... To przecież awangarda rasowego dramatu, dramatu który pomimo braku rozlewu krwi, trzyma w napięciu do ostatnich scen. Jest to znacznie ambitniejsza forma dramatu, niż ścięcie kobiety. Ty natomiast, można powiedzieć, że przedstawiciel krytyki filmowej, nawet nie dostrzegasz tych zacnych pociągnięć reżyserskich.

Podważam zdanie niektórych krytyków, przytaczając na poparcie swoich tez, stosowny materiał dowodowy, i co ważne logikę. Uwidaczniam Ci,na każdym kroku, jak bardzo przez niektórych "speców" "Hobbit" został niezrozumiany, nienależycie zinterpretowany...Żeby to ukazać w najbardziej przejrzystym stylu, można powiedzieć, że część krytyków odebrała "Hobbita" w taki sposób, że są święcie przekonani, iż słowo hobbit, pisze się przez ch czyli - chobbit.

wwl1

Jak możesz coś udowadniać czy uwidaczniać, skoro w całej tej dyskusji nie padło nawet jedno słowo na temat krytyki tych krytyków, a jedynym punktem wyjściowym, który mamy i którego ja się trzymam (bo cała wyrażona krytyka w tym temacie to moja prywatna krytyka) jest sucha liczba 58%? Jak można coś podważyć, nie znając (lub nie przytaczając) warstwy merytorycznej podważanego zdania, czyli nie wiedząc nawet co jest krytykowane?

Takie są właśnie Twoje posty. I uważasz to za logiczne?

ocenił(a) film na 10
Piotrek4

Myślisz, że byłbym tak nierozważny, aby nie przeczytać tych laickich bajeczek? Pseudo tekstów o krytyce fantasy? Niestety musiałem przejść ten horror. Tak jak mówiłem rzetelna analiza dzieła fantasy, szczególnie skomplikowanego, wymaga nieco większych nakładów wiedzy, znajomości kanonów sztuki, niż recenzja jakiegoś slashera pokroju "Teksańska masakra piłą mechaniczną" ect. ect. Dlatego uważam, że recenzenci powinni się specjalizować, w gatunkach filmowych. Czytałem również profesjonalne teksty na temat "Hobbita" w branżowej prasie, i uwierz mi, merytorycznie miażdżą one wypociny panów by sponsoring made in Hollywood.

PS. wczoraj spędziłem wieczór z "Hobbitem" już w zaciszu domowym, i muszę przyznać, zabawa była wyborna.

wwl1

Nie odpowiedziałeś mi na pytanie. Pytanie brzmiało: jak możesz coś podważyć nie poruszając czy nie wskazując tego co ma być podważone?

ocenił(a) film na 10
Piotrek4

Krytykuję brak merytorycznego przygotowania sporej części recenzentów,pod katem krytyki fantasy, jaką jest "Hobbit". Czytałem wiele tekstów, także w z tego linku, który dałeś, i muszę przyznać, że bardzo duża część wypracowań/interpretacji szkolnych jest pisana z większym kunsztem, niż te wypociny, nie mówiąc już o tekstach znanych autorytetów w dziedzinie fantasy.

wwl1

Ale nadal nie odpowiedziałeś mi na pytanie.

Bo jedyne co teraz robisz to sam sobie czytasz (lub przynajmniej tak twierdzisz), udowadniasz samemu sobie, podważasz sam sobie, wypominasz tylko w swoim mniemaniu. Nic więcej. Z punktu widzenia neutralnego obserwatora Twoje wypowiedzi w tej dyskusji są na poziomie zerowym (w sensie, nic nie wnoszą, nic nie zmieniają).

Myślę, że - w kontekście tego co napisałem - dalsza dyskusja na temat filmu staje się bezzasadna. Bo ja nie wiem jak mam dyskutować z osobą, która uważa, że on ma rację, a nie ktoś inny, nie wykazując dlaczego tak jest. Przykro mi, to jest snobizm.

ocenił(a) film na 10
Piotrek4

Nie rozumiem co za problem przeczytać "recenzję" mieszczącą się na ogół, w trzech, góra czterech niezbyt rozbudowanych akapitach...W dodatku większość z tych tekstów porusza jedne i te same zagadnienia, w których prym wiedzie wątek CGI. Takie to "charakterystyki" dzieła fantasy. Powiem Ci, że moja polonistka wymagała podczas lekcyjnych interpretacji utworów, znacznie większej kreatywności, powiedziałbym inwencji twórczej, niż prace tych "fachowców". Chwała jej za to, bo wyrosłem na gościa, który jako tako umie pisać, i co ważne zna podstawy sztuki. Naprawdę przeczytanie takiej sztampowej recki zajmuje mi średnio kwadrans, uwzględniając w to przygotowanie herbaty/kawy tudzież ciacha. :D

Odnośnie filmu, to scena dramatyzmu, wątku z Golumem, jest jedną lepszych jakie dane mi było oglądać. Kiedyś, kiedy trzymałem w ręku książkę, po raz pierwszy czytając "Hobbita" i "Władcę Pierścieni" właśnie dokładnie tak sobie to wyobrażałem. Wzorowa kompozycja biorąc pod uwagę aspekty gry aktorskiej, tła muzycznego, gry świateł, suspensu czy też wątku sytuacyjnego. Wczoraj po raz kolejny obejrzałem film, i żałowałem tylko jednego, że seans trwa tak krótko. Przesłuchałem też tło muzyczne, które mnie urzekło. Dzisiaj zajrzę do materiałów dodatkowych, wszystkim fanom high fantasy, gorąco polecam.

Ja również myślę, że w obliczu przytoczonych przeze mnie argumentów, można śmiało wysnuć wniosek, że część autorów krytyki, powiedziałbym, że krytyki nastawionej na "masówkę", nie ma pojęcia o czym raczy się wypowiadać. Czytałem recenzje profesjonalistów, recenzje na kilka stron, poruszających szereg wątków, oprócz odpowiedzi, stawiających szereg ciekawych pytań. To jest zupełnie inna jakość, takie teksty cenię, recenzje spełniające wielorakie role, zmuszające czytelnika do przemyśleń.

Pozdrawiam.

wwl1

Nie możesz domagać się od użytkowników przeczytania i zrozumienia recenzji napisanej w obcym języku tylko dlatego, że Ty go rozumiesz (zakładając, że rzeczywiście rozumiesz), wiec Twoje pytanie uznaje za kompletnie bezzasadne (w dodatku podkreślające Twoją wyższość), a w konsekwencji Twoje podważanie krytyków nadal za bezpodstawne. Nadal stoimy w tym samym miejscu.

To na Twoich barkach leży obowiązek pokazania gdzie się ktoś myli, bo to Ty podważasz czyjeś zdanie, nie ja. Niestety tego nie zrobiłeś.

Przykro mi, ale w moich oczach utraciłeś wiarygodność jako osoby znającej się na temacie. Głownie przez to, że w swoje uwagi stawiasz na równie z faktem dokonanym i uważasz je za argumentację, a także za próby umniejszania wad, choćby tych efektów, jakby forma nie była solą kina. Generalnie, nie dowiedziałem się od Ciebie za wiele. Z całej naszej dyskusji wyciągam tylko dwa wnioski: warto być kulturalnym i że lubisz się samym sobą chwalić. Niestety.

Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 9
wwl1

bardzo trafne argumenty, niestety co niektórzy nie potrafią wyjrzeć poza czubek własnego nosa i przyznać że nie mają racji pozdrawiam

ocenił(a) film na 10
zimny1980

Dzięki, starałem się nakreślić aspekty, tak bardzo spłycone, przez model komercyjnej krytyki. Szkoda, że fantasy jest tak spłycane, jestem przekonany jednak, że fani dobrego kina i gatunku, dobrze wiedzą w czym rzecz, o czym świadczy rozbieżność w ocenach.
Pozdrawiam.

zimny1980

Pierwszy raz słyszę, żeby wyjść poza swój nos nie mógł ten, który swoje zdanie stara się połączyć z opinią kompetentnych środowisk; a nie ten, który przekreśla absolutnie wszystko co niezgodne z jego postrzeganiem.

PS: A to nie Ty przyznałeś się do cynizmu?

ocenił(a) film na 8
Piotrek4

Mam inne zdanie na temat przetrwania próby czasu Hobbita. Wydaje mi się, że tak szybko nie zostanie zapomniany, jeśli już w ogóle, a to ze względu na pozycję Tolkiena w literaturze fantasy, a może już nawet w kulturze? WP po tylu latach nadal pozostaje w czołówce.Hobbit to nie jest pierwsza lepsza opowiastka, pomijam już nawet techniczną strone filmu.
Ale to wszystko czas pokaże.

Piotrek4

hm... nie za bardzo zrozumiałeś kontekst mego podejścia na podstawie gwiezdnych wojen :), nie chodzi o to czy to film bardzo dobry czy arcydzieło, choć nawiasem mówiąc powiedz to milionom fanom starej trylogii że ich obraz kultu to nie arcydzieło;), chodziło mi o to że krytyk musi mieć uzasadnienia, a im bardziej opiera np. o uznane już dzieła za klasykę swe albo krytyczne albo pochwalne recenzje tym bardziej jest wiarygodny lub jak to przez ciebie powiedziane zostało: ma u ciebie uznanie po przez rozmiar jego wiedzy...
dla mnie natomiast gość jest skazany na pewien rodzaj upośledzenia, upośledzenia oczywiście w sensie przekleństwa, ja natomiast mierzę filmy swoją miarą i jeżeli film mi się podoba to po prostu mi się podoba, a jeśli mi się nie podoba to niestety klamka zapadła i nic ale to nic tego nie zmieni, żadne argumentacje ani odniesienia poparte szeroką wiedzą z zakresu znajomości kina itp. i itd, i tak np. jestem homofobem, sorry ale to prawda i przyznaję się do niej choć może wielu mnie potępi, niestety taka jest prawda, oczywiście nie będę "leciał" bić homoseksualistów baaa.. nawet z nimi normalnie porozmawiam, ale jeżeli zobaczę dwóch facetów głęboko patrzących sobie w oczy to niestety ale zbiera mnie na wymioty nie mówiąc już o czymś więcej z ich strony...
ale do czego zmierzam :)
a no do pewnego filmu który został nagrodzony i doceniony przez krytykę zdobył nie tylko oscary ale bardziej prestiżowe nagrody np. akademii i zostało napisanych tysiące pochlebnych recenzji o ile nie setki tysięcy -> http://www.filmweb.pl/Tajemnica.Brokeback.Mountain/awards
lecz niestety nawet jeżeli ktoś napisze mi 130 stron pochwalnych recenzji, baaa... opisze i da świadectwo podwójnej a nawet potrójnej naturze ludzkości itd itd to niestety ale mnie nie przekona i kropka! i choćby nie wiem jaką wiedzą się wykazał wzbudzi we mnie tylko wstręt nic po za tym.... no ale co to ma do rzeczy?
ano to że znów powracamy do ścisłego związku epoki z którą ściśle związani są krytycy, gdyż w naszych czasach w bardzo w modzie a wręcz kultura naszych czasów wymusza tak zwaną tolerancję i nawet krytyk nie podejmie samotnej walki z tym w pewnym sensie ustrojem, wiedząc że zostanie po prostu zjedzony na śniadanko przez swoich kolegów a jego wiarygodność jak i uznanie wśród świadka krytyków zostanie mocno nadszarpnięte o ile nie zniszczone do cna...
a teraz wyobraź sobie ten sam film pięćdziesiąt lat wcześniej - już rozumiesz upośledzenie zwane przeze mnie dalej jako przekleństwo ?

ale oki :)

piszesz że według ciebie Hobbit raczej nie przetrwa próby czasu, a ja ci piszę że mylisz się bardzo i film nie tylko przetrwa próbę czasu ale zostanie wręcz wzorcem do naśladowań przez innych reżyserów....
a teraz nowina!!!:
tyle że to nie ma najmniejszego znaczenia czy ty masz rację czy ja absolutnie to nie ma znaczenia tak jak nie mają znaczenia ich wypoty dnia dzisiejszego bo za 10 czy 20 lat większość i tak nie będzie pamiętała o ich pisaninie... ba nawet ty nie będziesz za bardzo pamiętał że pisałeś tu z takim jednym michaelem_69 i kto z nasz miał rację a kto jej nie miał ;)
a teraz druga nowina!!!
natomiast ma znaczenie i to potężne znaczenie dla ciebie i dla każdego oceniającego film pod swój gust skąd ta ocena się wzięła, czy jest to ocena wynikająca z twojego jestestwa czy też z twojej opinii ukierunkowanej sugeracją wspomnianych recenzentów.... czy naprawdę jesteś pewien że nie powrócisz do Hobbita za 10 lat? jeśli tak to masz dziś zupełną rację ale rację swoją popartą tylko i wyłącznie swoimi odczuciami czyli po prostu gustem, jeśli jednak nie, to dziś się mylisz, ale nie dlatego że się mylisz bo masz takie odczucie własne tylko żę po prostu zasugerowałeś się kimś kto posiada większą wiedzę od ciebie w dziedzinie kina i tym właśnie zagłuszył twoje prawdziwe odczucie co do tego filmu....

co P.J. i zarzutowi czy nie jest największym bajarzem naszej epoki?
sądzę że P.J. udowodnił że nim jest i to w skali mistrzowskiej, udowodnił to przy produkcji zupełnie innej i na wskroś odmiennej niż dzieła Tolkienowskie, nie ma chyba innej opowieści o największej zbrodni jaką może człowiek wyrządzić a raczej bestia nieczłowiek jakim jest pedofil na bezbronnym dziecku, podanej w tak odmienny i chciało by się powiedzieć o ile można tak powiedzieć, wspaniały i nostalgiczny sposób jak to zrobił Jackson w swym filmie Nostalgia anioła, gość nie dosyć że pokazał największą tragedię ludzką to opowiedział tą historię najdelikatniej jak tylko można, przy czym dał jeszcze nadzieję..., nadzieję na ukojenie bólu.... tego dokonać mógł chyba tylko ON.

tak, na pewno mamy odmienne zdanie o krytykach czy recenzentach, ja to już taki jestem zbuntowany nie poprawny egzemplarz który bierze to co mi pasuje i mi odpowiada wedle mego zdania, pewnie dlatego lubię Obcego i polubiłem Prometeusza i żadne argumenty przeciw temu drugiemu filmowi mnie nie zniechęcą, uważam że jest świetnym filmem S-F i szczerze g## mnie obchodzi kto tam o tym filmie wypisuje...
abstrahując już od powyższego, pewnie dlatego lubię filmy przez ciebie wspomnianego Kurosawę, Bergmana, Kubrica, Formana ale także nie odmówię sobie przyjemności oglądania Rambo czy też dzisiejszych Niezniszczalnych o van Dammie nie wspominając, uwielbiam kicze kina włoskiego a Dario Argento to dla mnie mały mistrzunio takich m. in. filmów -no widzisz taki ze mnie oryginał ;)