Zapewne w mojej wypowiedzi wplotą się jakieś spoilery. Dla tych, którzy nie oglądali: proszę nie czytać : )
Nie sądziłem, że ten film przysporzy mi aż tylu dylematów z ocenieniem go, więc zrobię to z podziałem na części.
1. Fabuła względem książki
Chyba nie ma czego tak na prawdę porównywać. Nie jestem fanem Hobbita ale i tak spodziewałem się lepszego podrasowania oryginalnej akcji, niż wplatania w nią kiepskich wątków przeznaczonych bezpośrednio dla dzieci - nie ma się co oszukiwać, Hobbit to komercyjny produkt dla dzieci, w którym nie ma nawet jednej kropli krwi (co tylko czyni cały obraz śmiesznym). Jedyną rzeczą z nowości w tym filmie, która przypadła mi do gustu, była postać białego orka - lecz tylko ze względu na wizualne dopracowanie tej postaci i dobrą grę aktora, który wg mnie zagrał lepiej, niż największe gwiazdy tego filmu razem wzięte.
Trzy olbrzymy walczące w górach??? Błagam, przecież to było głupie ale ewidentnie przeznaczone tylko dla oczu, żeby akcja wydawała się odrobinę bardziej drastyczna - i może by tak było gdyby któryś z bohaterów przynajmniej skręcił kostkę albo zadrapał nadgarstek, jednak nawet tego nie można było się doczekać. Co swoją drogą było dziwne biorąc pod uwagę wszystkie ich upadki itp.
Cała akcja z Trolami również skopana. Miałem nadzieję zobaczyć w akcji intelekt i spryt Gandalfa a zobaczyłem znowu dziada rozłupującego głaz laską - Moria, Moria, Moria.
Z autentycznych postaci z książki nie zawiódł mnie tylko Gollum.
Za to nigdy nie wybaczę scenarzyście i reżyserowi (co za pewne nawet ich nie wzruszy) 'zbrodnię' jaką popełnili na postaci Radagasta - żal.
Na koniec - pokazanie w filmie białej rady oraz twierdzy w której pojawił się Sauron było dużym błędem.
2. Fabuła jako oryginalna historia
Tak jak wyżej - komercyjnie poprawna produkcja dla dzieci, kino familijne na niedzielę w Polsacie. Mało wybitne. Jednak nie rozumiem dlaczego trwało to aż 3 bite godziny. Wcisnęli w ten film tyle niepotrzebnie przeciąganych scen, że akcja przy tym ciągle ginęła.
3. Bohaterowie
Młody Bilbo - szczerze mówiąc średnio, aktorstwo z zamysłu komiczne.
Thorin - cały film zagrany jedną miną, brawo. Na siłę robiono z niego wielkiego wojownika a jak przyszło co do czego, to hobbit musiał mu dupę ratować.
Krasnoludy - połowa z nich wyglądała jak zwyczajni ludzie, druga połowa jak karykatury Disneya. Peter chyba zapomniał jak wygląda świat Tolkiena.
Gandalf - po raz pierwszy zawiodłem się na tym aktorze, ale z drugiej strony postać dostała fabułę w której aktor nie miał nawet kiedy zabłysnąć, a szkoda. Byłem w pewien sposób zawiedziony tą postacią już we Władcy Pierścieni, ponieważ tylko biegał i świecił laską, żadnej lepiej zakrojonej walki przy użyciu magii, co spodziewałem się zobaczyć w Hobbicie. niestety zamiast błyskawic i dymu w jaskiniach goblinów pojawił się znowu błysk światła i to wszystko. Szkoda.
Hobbici - nie czuć było że są niscy, jakoś się nie postarali ci od efektów specjalnych.
Elrond - miał tylko kilka kwestii, ale facet dał radę.
Gollum - jak już wcześniej wspominałem.
Galadriela - lubiłem tą postać dopóki nie zobaczyłem jej w Hobbicie, dlatego udaję, że jej tam nie widziałem. Ujęcia z nią były tak za bardzo przeciągnięte, do tego postawili na telepatię i znaczące spojrzenia, co nie było dobrym rozwiązaniem.
Saruman - krótko a solidnie.
Radagast - Tolkien się w grobie przewraca.
Wargowie - lepiej wyglądały we Władcy Pierścieni.
Orły - jak wyżej, tutaj były plastikowe.
4. Muzyka
Była dobra tylko dlatego, że żywcem wyciągnięte z Władcy Pierścieni. Nie rozumiem dlaczego w taki sposób twórcy podeszli do filmu, bo ta historia zasługiwała na własną ścieżkę dźwiękową.
5. Efekty specjalne
Plastik, plastik, plastik. Postarali się tylko przy stworzeniu białego orka, ale już np. jego wilk wyglądał beznadziejnie. Dużo sztuczności. We Władcy Pierścieni poradzili sobie o wiele lepiej. Ujęcia z lotu ptaka nieefektowne. Sauron ukryty w twierdzy - myślałem, że zacznę płakać, przecież to była Mumia!
Ogółem Peter Jackson sam sobie wystawił wysoką poprzeczkę przy reżyserowaniu Władcy Pierścieni, do której to poprzeczki tym razem nawet nie dosięgnął wyciągniętą ręką.
Zapewne wiele osób jest zdania że nie należy porównywać tych dwóch produkcji, jednak ze względu na to, że twórca był ten sam czuję się w 100% upoważniony do tego typu krytyki.
Ode mnie 3/10
Wątek zemsty i główny przeciwnik drużyny w roli Azoga, nie jest raczej elementem dla dzieci. Wyprawa potrzebuje silnego antagonisty, który będzie ją spowalniał i nadawał jej kierunek poprzez nieoczekiwane zwroty akcji czyt. ataki, nie można liczyć jedynie na przygody po drodze.
Wątek b.dobry. Postać Radagasta może się niektórym nie podobać, bo to wizja reżyserska, w Hobbicie oprócz wspomnienia jego koloru - brąz - nic nie ma o jego osobowości, cechach charakteru czy wyglądzie.
Sauron jest pomostem łączącym Hobbita z LOTRem
Nie widzę krzty komercji w tych zabiegach. Komercja byłaby wtedy gdyby Jackson zrobił jeszcze 2 dodatkowe części o losach Barda i pozostałych krasnoludów po Hobbicie
Świat poszedł do przodu i nie można cały czas pozostawać w erze LOTRa. To co tam zrobili należy do przeszłości, Hobbit to zupełnie inna przygoda,w innym tonie i z innym przesłaniem. Na plastiki w Minas Thirit nikt nie narzekał, tak samo na brak lokacji fantasy, co najwyżej Rivendell czy Lorien, reszta to zwykłe budynki i miejsca nie mające nic wspólnego z fantasy, co najwyżej średniowiecze, a nikt nie narzekał
Hobbit to przede wszystkim baśń i takiej stylistyki PJ się trzyma
"Na plastiki w Minas Thirit nikt nie narzekał" - trzeba porównywać efekty specjalne do czasów, w których powstały. Na tamte czasy efekty z WP były na bardzo wysokim poziomie. W Hobbicie owszem, nie były złe, jednak nie ma się czym zachwycić. Hobbit został potraktowany jako baśń mówisz, lecz wolę już baśń w formie filmu "Legenda" z '85 niż taki rodzaj baśni na który pokusił się PJ.
co do reszty - szanuję Twoje zdanie : )
"Wyprawa potrzebuje silnego antagonisty, który będzie ją spowalniał i nadawał jej kierunek poprzez nieoczekiwane zwroty akcji czyt. ataki, nie można liczyć jedynie na przygody po drodze"
Przecież to jest właśnie nic innego jak zagranie komercyjne. Ukształtowanie rzeczy tak, aby spełniała pewne obecne standardy i wpisywała się w pewne klisze.
Dlaczego wyprawa potrzebuje antagonisty? Dobry reżyser niczego nie potrzebuje, dysponując materiałem powinien tak go przedstawić, by był ciekawy.
Komercja? a w jaki sposób ten zabieg sprawia,że więcej ludzi to ogląda i przyjdą na kolejną część?
Materiał to jedynie podróż od punkty a do punktu e. Dzięki Azogowi wyprawa ta biegnie jeszcze przez punkty b,c,d
A w taki, że Azog funkcjonuje tu na zasadzie konkretnego antagonisty pozytywnych bohaterów, i tym samym wpisuje się w kanony klasycznego kina komercyjnego, które własnie w taki sposób jest generalnie pisane. Działa to na zasadzie "namacalnego zła", a jednocześnie jest podstawą do wypuszczenia kliku dodatkowych motywów-korzeni (np motywu zemsty) mających na celu "uatrakcyjnić" historię i chycić za serce widza, który ma gdzieś pierwotny materiał (czyli pewnie z 95% potencjalnych widzów). Prawdopodobnie podobnie będzie w II części, w której dodane zostaną rozbudowane "motywy miłosne", romanse i oczywiście totalne nafaszerowanie akcją. Dzięki tym pierwszym Hobbita mogą polubić np dodatkowe panie, a dzięki tym drugim wyrostki z trądzikiem uwielbiający oczojebne łubu-dubu.
Wszystko byłoby ciut (ale tylko ciut) lepiej, gdyby Azog był postacią fikcyjną, ale nią nie jest. Dlatego ta wyprawa nie biegnie przez punkty b,c,d jak to napisałeś. Jackson z tą wyprawą cofa się o ponad sto lat, bo przecież Azog w świecie Tolkiena istnieje, więc wyprawa cofa się tak naprawdę poza alfabet.
Problem polega na tym, że Jackson mieszając materiałami w cały świat wolał przypodobać się widzowi masowemu, nie szanując osób, które oczekiwały wiernego przedstawienia historii. Gdyby Jackson był dobrym reżyserem, przedstawiłby oryginalny materiał w sposób atrakcyjny zarówno dla ortodoksyjnych fanów (margines), zwykłych fanów (również margines) jak i widza masowego. Postawił raczej na tych ostatnich ponieważ jest kiepskim reżyserem. Proste i logiczne?
Nie pisz komercyjnego, bo to się rozumie samo przez sie, każdy film jest nastawiony na zyski, nawet ten za psie pieniądze więc każdy jest komercyjny
Dzięki temu film staje się wszechstronny i jest dla jeszcze większej rzeszy ludzi, oprócz fanów Thorina, nie zabraknie fanów Azgoa, a potem Tauriel. Nie widzę nic hańbiącego i ujmującego w tym,że wyprawa ma antagonistę, nawet jeśli jest on jednoznaczny i nie posiada szeregu motywacji
Owszem istnieje,ale umiera dużo wcześniej. W filmowym Hobbicie to dzięki Azogowi dostają się m.in do Rivendell i to dzięki niemu pomagają im orły i przenoszą ich na Carrock
Film przedstawia wiernie historię, z tym,że po wprowadzen8u nowych postaci należało zmienić niektóre wątki, co jest następstwem wprowadzenia tychże postaci. Cała reszta jest taka jak w książce, która chcąc nie chcąc jest dla mas i nie jest jakimś niszowym produktem dla wąskiej grupy społecznej
Proste, logiczne?
Nie proste i nielogiczne. Tak jak Twoje b,c,d wcześniej, które obaliłem jednym postem. Już Ci mówię dlaczego
1. Skoro "komercyjnego" teraz rzekomo rozumie się samo, to po co w pierwszym poście pytasz się co takiego jest komercyjnego? Hmm.
2. Nie każdy film jest komercyjny, ba, nie każdy film robiony dla pieniędzy jest robiony wg sztywnych, tanich zasad. Np - i jest to przykład wręcz wyborny - "Dzień Zagłady". Ale takich filmów istnieje cała masa, np wszystkie filmy Nolana.
Jeśli już zaczyna Ci brakować argumentu na obronę "Hobbita" starasz się go nie bronić jednostkowo, ale poprzez sprowadzenie do wspólnego poziomu całego rynku. Czyli wadę filmu przystawiasz do reguł rynkowych, starając się ją tym samym umniejszyć. Tylko, że mijasz się z prawdą, bo kino jest tak potężnie obszerne, że niemożliwe jest, by każdy film był w czymkolwiek taki sam.
3. Wszechstronny film - oczywiście. Tyle, że jak coś jest od wszystkiego to jest z reguły do niczego. Znasz powiedzenie?
4. Stoujesz - nie wiem czy świadomą - erystykę. Piszesz, że film - oprócz fanów Tolkiena - będzie atrakcyjny dla innych, tak jakby fani Tolkiena mieliby być zadowoleni z tego, że Jackson postanowił sobie z filmu zrobic prywatę i go pozmieniać. Atrakcyjność dla fanów Tolkiena nie jest faktem i tak tego nie traktuj w dyskusjach. Z tego forum widać, że spora jego część jest zawiedziona.
5. Azog - nie starasz się obronić przed zarzutem totalnego zakłamania przez Jacksona oryginalnej historii. Piszesz o Azogu jako o postaci "wprowadzonej", a nie o postaci wziętej z innej części uniwersum i wklepanej do filmu. Czekam na obronę zarzutu zmiany oryginału w sposób tak okazały.
6. Perełka. Jeśli wprowadzone postaci spowodowały zamianę niektórych wątków to automatycznie powoduje odejście od wierności. To jest logiczne zdanie. Właśnie to nie jest ani proste ani logiczne w Twoim poście: zamiana wątków i motywów powoduje przecież, że historia przestaje być wierna. Jak można na materiale przeprowadzać tak ogromne zmiany i uważać, że jest to wierne? Teraz to brzmi jakbyśmy zobaczyli bociana, a Ty być mi wmawiał, że to pelikan, bo ma też długi dziób.
Bo nie wiem co dla ciebie znaczy komercyjny
2. Sztywne zasady=komercja, to całkiem inne pojęcia. Owszem filmy kasowe, bo pewnie o to ci chodzi, robione z rozmachem idą zwykle utartymi szlakami, ale tutaj,w Hobbicie, to jedynie pomaga.
3.Znaczy się, że każdy znajdzie coś dla siebie: zemsta, miłość, wyprawa, szukanie własnego miejsca na świecie itd
4. Ale Jackson nie zrobił żadnej prywaty, zmiany jakie wprowadził to mrugnięcia okiem dla fanów, którzy nie mogliby zobaczyć w tym filmie niektórych postaci ze Śródziemia, a o których słyszeli i czytali. owszem, zawiedzeni są, ale fani LOTRa, którzy liczyli na powtórkę z rozrywki
5. Bo Azog był w książce jednak zginął dużo wcześniej z rąk Daina. Nie jest on z jakiegoś tam uniwersum, to ten sam świat, tylko,że zrobili z niego kalekę, nie trupa
6.Zmiana wątków wygląda tak,że pojawia się podczas niektórych przygód Azog i nic więcej, wszystko wygląda tak jak poprzednio. Walka z wargami na sosnach jest taka sama jak w książce, z tym,że jest tam Azog, wyprawę ratują orły, z tym,że Azog się temu przygląda. Jest wierne czy tego chcesz czy nie. I nie wiem co ma na celu przytoczenie porównania ptaków, które w tej dyskusji jest równie nietrafione co twoje spaczone spojrzenie na film
Ale teraz nie przedstawiasz kontrargumentów tylko zwyczajnie bagatelizujesz.
Piszesz tak: "no ale co tam, to nic wielkiego. Ot tam był trupem, a tu żyje, tylko jest kaleką. To prawie tak samo: trup, kaleka, żadna zmiana".
Stary. Był trupem to był trupem. Koniec basta. Trup to trup, nieżywy, martwy, nie ma go, nie funkcjonuje w historii. Nie powinien być, nie powinien być łącznikiem z innymi wątkami. Nie było go podczas walki z wargami, nie powinien tam być w filmie, a już tym bardziej stawać się powodem wpływu na Thorina.
No ale może katedro nie rozmawiam z właściwą osobą, ponieważ to Ty pisałeś o bohaterze, który pije, że nie pije. Pije czy nie pije, co to za różnica? Żyjący (kaleka) czy martwy - co to za różnica? Ten sam schemat, co nie? Ja nie chcę w taki sposób dyskutować.
Kontrargumentów na co?
Czyli nie można wskrzesić żadnej postaci, nawet jeśli nie jest ona minusem filmu, bo ty tak mówisz? bo nie możesz objąć swoim umysłem tego,że ktoś zranił Azoga, a nie go zabił? Dlaczego nie mógł być podczas walki z wargami? co takiego stało się przez jego obecność i dlaczego nie może mieć wpływu na Thorina? w czym to przeszkadza i w czym utrudnia odbiór filmu?
Facet pijący to taki, który pije dzień w dzień, przepierdziela pieniądze na alkohol i w każdej scenie widać go z piwem w ręku, ewentualnie czymś mocniejszym. Nie należy mylić z kimś kto raz w roku się napier** na imprezie w komisariacie. to tak jakby ktoś był w Paryżu i uważał się za podróżnika. Kminisz aluzję?
Ty nie umiesz dyskutować, bo nie rozumiesz filmów, co najlepiej odzwierciedlają twoje oceny, abstrahując od tego,że oglądasz jedynie kino klasy Z
Katedro. Jesteś mistrzem w przeczeniu samemu sobie. Najpierw napisałeś, że ktoś nie pije, podczas gdy on pije (zwracam uwagę, że to wypomnieli Ci masowo użytkownicy, a nie ja). Potem piszesz, co tam jest komercyjnego, a następnie stwierdzasz, ze każdy film jest komercyjny. Potem uważasz, że to czy ktoś jest żywy czy martwy to żadna różnica. A teraz piszesz, że moje słabe oceny filmom klasy z, świadczą o tym, że ich nie rozumiem (co takiego jest do zrozumienia w filach klasy z?). Chyba dochodzimy do momentu, że robie źle, że wystawiam filmom klasy z słabe oceny. A jakie mam wystawiać? Dobre? Oglądam jedynie (To Twoje słowo) filmy klasy z, więc jak możesz zarzucać coś ocenom?
Co do kontrargumentów. Napisałem już. Jest to wada, gdyż.
1. Azog jest niezgodny z oryginałem
2. Umieszczenie go jest przytykiem dla fanów oczekujących większej wierności Arcydzieła Tolkienia i niewątpliwie sporym zawodem
3. Azog zostaje wykorzystany do stworzenia zaplecza typowo komercyjnego filmu, kosztem wierności oryginału.
Co do możności. Oczywiście, można wprowadzić Azoga. Można wprowadzić też Teletubisie zamiast Orłów. Ba, można nawet zrobić kupę przed Pałacem Prezydenckim, nawet jeśli pójdzie się za to siedzieć. Można? Czy nie można? No przecież można. Więc co złego ma być w zrobieniu kupy przed Pałacem Prezydenckim? Co złego ma być we wprowadzeniu do Hobbita Teletubisiów (film przy okazji będzie atrakcyjny dla widzów lat 2-5). Dlaczego ma być nie można? Kminisz aluzję?
W skrócie.
Chodzi mi o to, że wszystko ma swoje normy i granice. Wprowadzenie Azoga jest zmianą zbyt drastyczną, tak samo jak byłoby wprowadzenie Teletubisia, i jak zrobienie kupy przed Pałacem byłoby czynem zbyt drastycznym.
Dwoma zdaniami: Jackson przesadził i nie uszanował tego z czego czerpał. A wszystko dlatego, że nie potrafił / nie chciał / bał się podjąć wyzwania stworzenia filmu bardziej przyziemnego i bliższego oryginałowi, a jednoczesnie atrakcyjnego dla szerszego kręgu społeczności.
To nie jest drastyczna zmiana, w dodatku postać Azoga doskonale wpisuje się w świat Tolkiena. Drastyczne to byłoby wprowadzenie Pipina albo Merry'ego albo śmierć Bilba
Jackson nic nie przesadził, to zwykle odautorksie pomysły, które mniej lub bardziej wpisują się w stylistykę świata Tolkiena. Niestety gdyby Azog się nie pojawił film nie byłby przez to bardziej przystępny, nie zmieniłoby to praktycznie nic. Uważanie,że jedna postać sprawia,że film przestaje być przystępny dla widzów, którzy nie czytali książki, jest co najmniej głupie
A czytałaś COKOLWIEK Tolkiena? Może książkę "Hobbit, czyli..."? Warto, dobra literatura, spróbuj...
Film NIE PRZEDSTAWIA WIERNIE historii opisanej przez J.R.R. PJ stworzył sobie własny swiat na niejakich motywach tego, co napisał Tolkien. Wciśnięcie [na siłę] Azoga zmienia całą historię, zmienia wymowę wydarzeń, marginalizuje [albo wręcz likwiduje] postać Daina Żelaznej Stopy itd, itd.
Nie będę ci podawała przykładów filmów pasjonujących, zapierających dech w piersiach a pozbawionych głównego antagonisty "dobrego" bohatera, ale uwierz, że się da. Tylko do tego trzeba byc genialnym reżyserem, a nie niezłym rzemieślnikiem jak Jackson.
Hobbit( książka) zawiera jedynie luźne schematy: począwszy od wyglądu i zachowania krasnoludów, które różnią się kolorem kaptura aż po etapy podróży. PJ po prostu zgromadził to w kupę i zrobił prawdopodobny obraz wyprawy, wprowadzając kilka odreżyserskich pomysłów, które świetnie wpisują się w historię:
-antagonista wyprawy,dzięki któremu niektóre zwroty akcji mają sens
-Radagasta jako rozwinięcie postaci,o której nie wspomniano w żadnym filmie
-Saurona jako mrugnięcie okiem dla fanów WP
O ile dobrze pamiętam Dain pojawi się w III części podczas Bitwy Pięciu Armii
Radagast, skoro już został ten wątek podniesiony, jest skopany maksymalnie! Dumny i mądry Istari z obsraną głową?! Żenua i nic więcej. Tolkien ma urozmaicenie, bo się w grobie przewraca.
Azog, jak i większość "pomysłów reżyserskich" kompletnie nie ma sensu, niczego nie ubarwia, a wyłącznie czyni historię przewidywalną jeszcze bardziej. Zwroty akcji, gdyby p. Jackson przeczytał to, co napisał Tolkien miałyby znacznie więcej sensu BEZ Azoga zmartwychwstałego.
Nawet jeśli Daina PJ wepchnie na siłę gdzieś tam w akcji, to będzie to całkiem co innego, niż napisał Tolkien - bo u J.R.R. Dain przybył opromieniony sławą zabójcy Białego Orka, a tu co? Skoro pan kretyn reżyser sobie wymyślił, że Azog żyje, to Dain po prostu przywlecze pewną część ciała, pobije się z kimś i tyle. Cała jego legenda, wszystkie emocje związane z jego podporządkowaniem się [w jakiś sposób] innemu przywódcy można sobie położyć pod pociąg pospieszny relacji Warszawa - Koluszki...
Dlaczego ma być dumny i mądry jak dwaj pozostali czarodzieje? Przynajmniej nie powiela schematów i nie jest kolejnym czarodziejem w fikuśnym kapelutku. Tolkien pochwaliłby PJ za to co robi.
Wyprawa potrzebowała antagonisty, nie mogli opierać się jedynie na przygodach w postaci obozowiska trolli, w wyprawie takiej jak ta, stawka jest zbyt duża aby wszystko szło jak po sznurku. Dzięki Azogowi wyprawa będzie czuła na sobie oddech orków przez cały czas jej trwania.
W III części nie będzie wepchnięty na siłę tylko przyjdzie tak jak w książce wraz z armią krasnoludów i weźmie udział w Bitwie Pięciu Armii.
Przybędzie jako dumny władza krasnoludzki, nie widzę problemu w jego postaci. Jeśli wytłumaczą to równie logicznie jak samą postać Azoga nie ma co psioczyć. Co innego gdyby Azog po prostu się pojawił, bez żadnego wytłumaczenia, a tutaj masz jak na tacy powiedziane co, jak i dlaczego.
A skąd wiesz, co pochwalłby Tolkien? Rozmawiasz z nim? Kurczę, pożycz mi wirujący stolik, bo mój coś nie działa! Dlaczego Radagast powinien być mądry i dumny? Może dlatego, że Tolkien tworząc "rasę" Istarich opisał ich jako mądrych i dumnych? Taki drobiazg... Detal właściwie. W sumie kogo obchodzi, co kilkadziesiąt lat temu wydumał sobie jakiś dziadyga, nie? PJ wie lepiej! I tak trzymać! - zakładam, że wiesz co to ironia?
Gdyby, podkreślam: GDYBY P. Jackson był równie dobrym reżyserem, jak Tolkien pisarzem - obyłoby się bez idiotycznych pomysłów reżyserskich nijak nie pasujących do Śródziemia [nadmienię, że to taka kraina WYMYŚLONA przez Tolkiena, nie PJ]. Ale PJ nie jest nawet dobrym reżyserem - jest co najwyżej przeciętnym rzemieślnikiem w swoim fachu, z kompletnym brakiem umiejętności przenoszenia na ekran czegoś trudniejszego niż "Martwica Mózgu" lub "Przerażacze".
Nie rozumiesz [albo świadomie "rżniesz głupa"? Nawet jeśli pojawi się i ktoś gdzieś raz wspomni, że ten kurdupel to Dain, całą jego sławę zabójcy białego orka pan reżyser uznał za głupotę i szlus. Nie będzie miało kompletnie znaczenia, czy to jest Dain, czy Plain. Jeśli wytłumaczą to równie logicznie jak postać Azoga, to ja się nie dziwię, że Ch. Tolkien zapowiedział, że nie sprzeda więcej ŻADNYCH praw autorskich do filmowania dzieł Tolkiena! Owszem, PJ wymyślił swoją, kompletnie inną od Tolkienowskiej, historię i jakoś ją doklajstrował do tych elementów universum, które postanowił zostawić. A że sensu, logiki i oparcia się o prozę Tolkiena w tym za grosz? A kogo to, w gruncie rzeczy, obchodzi?
Mnie tylko drażni, że pan PJ ciągle swoje gnioty [tak, swoje, nie tolkienowskie, Tolkien nie tworzył gniotów!] "sprzedaje" jako obwrzeszczany we wszelkiej prasie kolorowej "powrót do Śródziemia"... A ze Śródziemiem Tolkiena ma coraz mniej wspólnego...
Widzę to po opiniach fanów, a to chyba najlepsza rekomendacja.
Nie wiadomo czy i Radagast był dumny, w Hobbicie nie wspomina o nim słowa, jedynie opisuje,że w Mrocznej Puszczy mieszka brązowy czarodziej. Nie wszystko musi trzymać się niewolniczych schematów książki, gdyby tak było na ekranie obserwowalibyśmy wyprawę tęczowych krasnoludów, bo jak zapewne wiesz, mieli oni kaptury w kolorach tęczy i to tyle z ich opisu.
Tolkien zarysował jedynie świat Śródziemia, podął niektóre rzeczy zbyt ogólnikowo, a niektóre w taki sposób,że ciężko to przedstawić na ekranie. Dlatego dopiero PJ wziął wszystko do kupy i stworzył spójny świat, z dużym prawdopodobieństwem występowania postaci ,takich jakie stworzył. Bo chyba łatwiej kupić to,że krasnolud różniły się orężem i specjalnością w grupie niż to,że miały inne kolory kapturów, prawda?
Dlaczego osądzasz go na podstawie jego debiutów i filmów sprzed wielu lat?
Nie wymyślił żadnej nowej przygody, po prostu wprowadzając jedną nową postać musi wprowadzić kolejne aby wszystko było spójne i logiczne. Jeśli Azog żyje to wiadomo,że Dain nie uzyska tytułu Zabójcy Biaego Orka, który i tak nijak miałby się do wyprawy krasnoludów, bo w czym ma im pomóc fakt,że Dain kogokolwiek zabił? PJ ma swoją wizję,ale nie znaczy to,że niszczy uniwersum zmieniając całkowicie książkę. To,że Azog żyje w niczym nie uwłacza fanom i czytelnikom, jest to jedynie mrugnięcie okiem do nich. Wielu przyjęło to z radością, bo dane im będzie poznanie kogoś kto Tolkien uśmiercił bez zagłębiania się w jego postać. I na tym polega fucha PJ, dopowiada to czego nie zrobił Tolkien.
Ale jak widzę dla ciebie nawet zmiana koloru czajnika Bilba wywołuje takie emocje, że musisz bluzgać komuś i nazywać go głupkiem
Doda też ma wielu fanów i nie wiem czy to najlepsza rekomendacja...
Wiadomo, jacy byli Istari, jako "rasa". Mądrzy i dumni. Niechby sobie Bury był mniej dumny niż pozostali, ok, ale na litość boską, nie z ptasią kupą na włosach! Na samą myśl mnie mdli! No, po prostu sama wizja robienia za ptasią kuwetę jest dla mnie obrzydliwa i tyle - nie ma w tym pomyśle nic zabawnego, a jeśli, to na poziomie poczucia humoru wczesnopodstawówkowego, kiedy to "zabawnym" jest jak ktoś wdepnie w psią kupę albo się potknie i przewróci itp.
Czy ty czytałes cokolwiek Tolkiena? On stworzył pełny, kompletny świat, ze szczegółowo omówioną mitologią, językami, rasami i Bóg wie czym jeszcze, a ty piszesz o szkicowym zarysowaniu?! PJ zaś wziął to, co stworzył Tolkien, powyrzucał, co mu się nie podobało, dowalił masę swoich pomysłów nie troszcząc się zbytnio o to, jak mają się do stworzonego przez Tolkiena świata, doprawił to mocno prostackim poczuciem humoru i ma "arcydzieło".
Sama obecność Azoga np. podczas przeprawy z Wargami ZMIENIA tą przygodę - czyli PJ pisze sobie nowe cudeńka, które nijak się mają do twórczości Tolkiena. Może na serio, spróbuj przeczytać książkę Tolkiena? Słowo, litery nie gryzą! Nie ja jedna tłumaczę ci, że w związku z uparciem się pana reżysera na przedłużenie żywota Azoga [który, przypomnijmy, wg AUTORA I TWÓRCY Śródziemia zginął coś koło 100 lat wcześniej!] zmienia wymowę całej historii. Zmiany, jakie wprowadza [nie tylko ten nieszczęśny Azog] nie są "perskim oczkiem" do fanów Tolkiena, tylko lekceważącym ich olewaniem. Można je określić "mrugnięciem" do osobistych fanów PJ-a - i z tym się zgodzę. Żaden fan Tolkiena nie przyjął tego z radością [nie mówię o "fanach" filmu!]. A fucha PJ nie polega na poprawianiu i zmienianiu treści książki, którą [podobno] filmuje.
Natomiast jak najsłuszniejszą jest uwaga, że "PJ ma swoją wizję" - niestety, jest ona kompletnie odmienna [a często wręcz wyklucza] to co napisał Tolkien.
Nie chodzi o ilość fanów,ale o ich porównanie dzieł literackich z filmami, które wypadają wręcz genialnie.
Nigdzie nie jest powiedziane,że mają być oni WSZYSCY dumni, za to jest napisane,że każdy z nich ma się zajmować się kształtowaniem świata, a Radagast postanowił kształtować naturę, to,że jest nieco ekscentryczny nie umniejsza w tym,że posiada swoją dumę i wiedzę( scena rozmowy z Gandalfem na temat zagrożenia z Mrocznej Puszczy). Czyli to twoja subiektywna opinia i postrzegasz go jedynie przez pryzmat ptasiej kupy.
PJ na podstawie tego zrobił film, nie masz nic pozmieniane z mitologii ani z opisu poszczególnych ras, jest to co najwyżej wzbogacone. Gdyby miał liczyć jedynie na opisy Tolkiena to wargi byłyby złe, kransoludy kolorowe, a Gandalf tajemniczy. To,że stworzył język elfów, stworzenia jak olfianty, nie znaczy,że opisał je z taką starannością,że można to przenieść bez konsekwencji na ekran.
Zmienia, ale na lepsze, bo niby co jest złego w postaci Azoga ? co aż tak w jego obecności ci przeszkadza? bo jak na razie to tylko na to narzekasz,ale nie mówisz dlaczego
Może dla ciebie chodzenie z ptasią kupą na głowie to "nieco ekscentryczne" - dla mnie obrzydliwe i po prostu ordynarne - sorry, J.R.R. Tolkien był człowiekiem wysokiej kultury i klasy i nigdy nie pozwoliłby żadnemu [nawet nie należącego do mędrców i magów] bohaterowi na tak "zabawny" image.
Jeżeli wzbogacone - to pozmieniane. A ocena czy na plus czy na minus jest subiektywna. Ty możesz sobie w pokoju wybudowac ołtarzyk ze zdjęciem PJ i codzień świerze kwiatki stawiać - ja nie muszę. Moim zdaniem PJ spieprzył w tym filmie co ty;lko mógł, jedyne fragmenty, które dadzą się oglądać to te, gdzie na serio opiera się na fragmentach tego, co Tolkien napisał.
Poczytaj może coś więcej Tolkiena, a potem się wypowiadaj, ok? Tolkien bardzo precyzyjnie i szczegółowo opisał większość ras i gatunków zamieszkujących Śródziemie. Jeśli z opisu krasnoludów zapamiętałeś (zapamiętałaś?) tylko kolorowe kaptury - przeczytaj te ksiązki jeszcze raz. Powoli i ze zrozumieniem - tego uczą w szkole podstawowej, więc sądzę, że jesteś w stanie.
Co mi się nie podoba w Azogu? To, że według TWÓRCY [przeczytaj to słowo jeszcze raz: twórcy. Sprawdź znaczenie tego słowa w słowniku] Azog nie żyje od ponad stu lat. To, że jego pojawienie się kompletnie zmienia historię opisaną przez Tolkiena. To, że jego "zmartwychwstanie" zmienia kompletnie zarys relacji między rodami krasnoludzkimi [vide: Dain i cała historia z jego pomocą]. Po prostu uważam, że GDYBY PJ był dobrym reżyserem, już nie genialnym, ale dobrym, potrafiłby nakręcić "Hobbita" tak, jak go napisał Tolkien. W książce nie ma żadnego idiotycznego Białego Orka, który popyla na wargu i chce zachlastac Thorina, a i tak czyta się z zaciekawieniem i przyjemnie. A jeśli już pan reżyser chce wpakowac do filmu gros własnych pomysłów, powinien był nakręcić film pod tytułem "Hobbit, czyli historie wymyślone przez Petera Jacksona na nielicznych motywach z Tolkiena".
Ekscentryczne jest jego zachowanie, wygląd również jak na dziwaka przystało. To,e autor danego świata ma wysoką kulturę i klasę nie znaczy,że nie może pisać o rzeczach okropnych czy obrzydliwych. Nie wiem co ma aparycja i zachowanie Tolkiena, do postaci z jego świata. Przecież na tym polega geniusz danego twórcy,że jest w stanie wymyślić wiele barwnych postaci, tak bardzo różniących się od siebie.
A kto mówi,że cokolwiek musisz? przecież mówię,że PJ odwalił kawał świetnego kina, pełnego rozmachu i nadał wreszcie kierunek filmom fantasy i wyznaczył nowy trendy, zawieszając wysoko poprzeczkę dla innych filmów. To,że go nie lubisz to twoja sprawa.
Krasnoludy zostały opisane jedynie z wyglądu, charakter zarysowany jest w mniej niż połowie z nich, chociaż śmiem stwierdzić,że oprócz Thorina i Balina reszta jest jedynie tłem. W sumie nie wiem do czego pijesz, mówiąc o spieprzonych postaciach ze świata Tolkiena, skoro na razie narzekasz jedynie na te, których nie opisał: Radagast,Azog. Masz na myśli jakieś inne konkretne bestie, innych magów czy niziołków?
Ale powiedz co konkretnie zmienia jego postać, nie pisz mi o relacjach, tylko podaj konkrety. Co takiego zrobiło zmartwychwstanie Azoga Dainowi,że teraz jak przybędzie na Bitwę Pięciu Armii będzie obciach?
Dlaczego od razu Biały Ork jeżdżący na wargu ma być głupim pomysłem? tylko dlatego,że go nie ma w książce? Bo nie wpisuje się w świat Tolkiena, mimo,że tak jest?
Masz jakiś konkretny argument poza : "bo w książce Bilbo był wyższy?"
Kultura Tolkiena ma o tyle do rzeczy, że nie opisywał bohaterów utytłanych w ptasich odchodach. A brak kultury Jacksona ma tyle do rzeczy, że to własnie pokazał, mimo iż autor nic takiego nie napisał.
Nie mogę powiedzieć, że nie lubię P. Jacksona, nie znam chłopa i może być uroczym człowiekiem. Moim zdaniem [podkreślam: moim!] skopał filmując prozę Tolkiena co tylko mógł. Gdyby nie upierał się, że kręci "według Tolkiena" - może byłoby to nie najgorsze - jako filmowanie genialnych książek jest najwyżej przeciętne.
Pisałam nie raz, skoro nie chcesz przyjąć do wiadomości, że to co ty uważasz za "poprawianie" ja uważam za skopanie lub po prostu niepotrzebne zmienianie tego c napisał Tolkien. Twoim zdaniem Azog świetnie wpisuje się w "świat Tolkiena" - otóż NIE! Azog, tak jak to zobrazował PJ świetnie wpisuje się wyłącznie w świat Jacksona, i ma niewiele wspólnego z Tolkienem. Może spróbuję ci to zobrazować. Oczywiście ktoś mógłby nakręcić "wersję" Kopciuszka, w której książę dochodzi do wniosku, że Kopciuszek jest może ładną, ale głupią prostaczką i wybiera jedną z jej sióstr. Można. Tylko czemu to nadal nazywać Kopciuszkiem i jeszcze wmawiać wszystkim, że tak właśnie napisali tą bajkę bracia Grimm?
Nigdzie nie napisałam nic o Niziołkach.
Nie rozumiem co ma kultura do tego jakie postaci wymyśla się na potrzeby książki?
Nie lubisz pod względem umiejętności reżyserskich
Ale dlaczego mówisz o istotnej zmianie w Kopciuszku, która ma wpływ na całą historię i jej zakończenie i porównujesz to z postacią wprowadzoną na razie do I części trylogii, która nie zmienia historii w taki sposób,że zakończenie jest, po staropolsku: z dupy
Azog nie był wymyślony na potrzeby książki - a w każdym razie nie w tym czasie, miejscu i nie w tej historii.
Nie nie lubię - nie widziałam ani jednego jego dokonania, wartego wzmianki poza "Władcą" i teraz "Hobbitem". Z tym, że zarówno Władca jak i Hobbit z każdym filmem coraz mniej mają wspólnego z Tolkienem a coraz więcej z Martwicą Mózgu.
Tłumaczyłam ci już, że Azog i jego umiejscowienie w tym czasie ma wpływ na całość historii - ty zaś uparcie nie chcesz tego dostrzec. Wolno ci. Jeśli już pan reżyser koniecznie chciał dowalić ekipie główny czarny charakter czemu nie sięgnął po chociażby Bolga? Byłoby to w mniejszym konflikcie z tym co pisał Tolkien, wątek zemsty, skoro PJ upiera się przy poprawianiu Tolkienba można by zachować, a sensowniej by było, nie? Dla wyjaśnienia, jeśli nie czytałeś: Bolg był synem Azoga. Chociaż i tak nie uważam takiej zmiany [znaczy W OGÓLE wprowadzania głównego "paskuda"] za konieczną.
A nawiązując do Daina - o tyle "drobnostka" z przeżyciem Azoga zmienia jego losy, że gdyby nie jego sława "Pogromcy Białego Orka" - nie miałby armii, z która przybył na pomoc, bo żaden z krasnoludów by się do niego nie przyłączył.
O to można się spierać, przyniosło mu ta sławę, ale nie było czynnikiem decydującym o tym czy zostanie władcą Żelaznych Wzgórz.
Jeśli znajdą dobry powód aby to wytłumaczyć, a nie zostawią to samo sobie, ja to kupię. Przyjmuję do wiadomości to ,że czasem lepiej dodać coś od siebie niż niewolniczo trzymać się książki.
Na razie Azog nie wprowadza żadnego zamieszania, Dain pojawi się później więc na razie to czyste spekulacje
Ty w ogóle czytałes Tolkiena? Czy jak Kamilxxx - masz kronikę, śledziłeś videoblogi i oglądałeś film 34654684768454268 razy? Dain został władcą między innymi właśnie dlatego, że zabił tego cholernego Azoga. Nie wyłącznie, ale niewątpliwie był to jeden z koronnych argumentów. Był to też najistotniejszy argument, który pozwolił mu zebrac do kupy armię krasnoludów i przybyć z odsieczą.
Żeby dodawać od siebie wypoadałoby być chociaż dobrym w materii nad która się pracuje.
Dain pojawi się później, ale już wiadomo, że jeśli w ogóle cały jego wątek będzie, jak się byłeś uprzejmy wyrazić: z dupy wzięty. Czyli po prostu kompletnie pozmieniany w porównaniu z tym co na ten temat napisał autor.
To już inna kwestia co pozwoliło mu kogokolwiek zebrać do kupy. Jeśli będzie pozmieniane i ładnie wyjaśnione to ja to kupię, a nie będę płakał,że nie jest tak jak w książce, bo przepraszam bardzo,ale taki argument jest gówno wart
Dla ciebie gówno, a dla mnie, jeśli już ktoś się bierze za filmowanie klasyki, mógłby jej, chociażby w formie "ukłonu w stronę fanów" nie szatkować. Jak napisałam wyżej: możesz Jacksonowi ołtarzyk wystawić - ja nie muszę. Jesli facet posługuje się nazwiskiem Tolkiena przy reklamowaniu swoich "dzieł" - powinien przynajmniej mniej - więcej trzymać się tego, co Tolkien stworzył i tyle.
To było tak pobieżnie opisane w Hobbicie (mowa o odsieczy)... Jak większość zresztą. Myślisz że scenarzyści nie wymyślą niczego innego? A co do postaci. Prawda jest taka, że postaci występujące jak i historia są bardziej rozbudowane w filmie niż w powieści, i nie możesz się z tym nie zgodzić bo to jest fakt. Narzekanie na odstępstwa od książki świadczy jedynie o Twoim braku wiedzy na temat filmu i o fanatyzmie na temat Tolkiena, którego uważasz za człowieka nieomylnego, i nawet zmianę na lepsze, uważasz za gorszą. Nawet profesor, znawca Tolkiena, powiedział w radiowej audycji że Hobbit mu się podobał, a zna owego napewno dużo lepiej od Ciebie. No ale wiadomo że jest doświadczonym, i nie głupim człowiekiem i umie rozróżnić literaturę od filmu. Także radzę wyluzować ;) Wez sobie książkę, tam będziesz miała wszystko tak jak być powinno. Filmy zostaw innym.
1. Przybycie Daina nie jest opisane pobieżnie, chyba, że ktoś "pobieżnie" czyta. Jak większość zresztą. Zresztą prócz Hobbita warto przeczytać też kilka innych ksiąek Tolkiena, które poszerzają i uzupełniają wydarzenia z tegoż.
2. Prawda jest taka, że zarówno postacie jak i cała historia są nie tyle poszerzone, co pozmieniane. I nader często nie stoją w zgodzie z tym co o Śródziemiu pisał facet który je wymyślił [vide: oklepany wątek Azoga, z czapki wyciągniętego pośmiertnie].
3. W kwestii Śródziemia - owszem, uważam Tolkiena za nieomylnego. Zrozum, choć to może dla ciebie trudne i bolesne - to J.R.R. Tolkien WYMYŚLIŁ całe to universum. Tolkien, nie Jackson. Więc, może twoim zdaniem jestem głupia, ale uważam, że TWÓRCA wie lepiej, jak miało wyglądać jego dzieło, niż koleś, którego największym "arcydziełem" przed "zabraniem się" za przeróbki Tolkienabyła "Martwica Mózgu"...
4. A ja dzisiaj w tv słyszałam pewnego profesora fizyki, który twierdził, że dinozaury wyginęły po wybuchu bomby atomowej zrzuconej przez inną cywilizację. I co z tego? Zresztą nigdzie nie napisałam, że uważam Hobbita za beznadzieję, dno i wszystkie kataklizmy naraz. To średni film, nie przesadnie dobry, ale i nie zły. Wielokrotnie [nawet w rozmowach z tobą] wymieniałam co mi się zdecydowanie podobało. Natomiast tu akurat dyskusja wynikła ze stwierdzenia Katedry, że PJ WIERNIE trzymał się książki [co jest ewidentną bzdurą], a załamało mnie i utwierdziło w przekonaniu o tym, że Katedra to jakiś klon kamilka stwierdzenie: "Tolkien zarysował jedynie świat Śródziemia [...] dopiero PJ wziął wszystko do kupy i stworzył spójny świat...". To zdanie najlepiej świadczy, że katedra po prostu NIE CZYTAŁ ŻADNEJ KSIĄŻKI Tolkiena a jedyne skąd zna Śródziemie to filmy pana Jacksona...
5. Odróżniam literaturę od filmu, wyobraź sobie, tyle że, może cię to zaskakuje, ale jeśli ktoś filmuje lubianą przeze mnie książkę oczekuję, że będzie się starał zachować treść w formie jak najbardziej zbliżonej do oryginału?
1. Nie, przybycie Daina nie było opisane dokładnie, przestań idealizować tą króciutką powieść, bo to jest niestety śmieszne. Czytałem inne książki Tolkiena, ale rozmawiamy o Hobbicie.
2. Matko jaka fanatyczka. Nie, większość postaci jest rozbudowana i Twoje marudzenie tego nie zmieni bo to jest fakt. W powieści prawie nic nie wiemy o Thorinie. Nie wspomne o tym że większość krasnoludów tam nie wypowiada słowa.
3. I co z tego że Tolkien wymyślił Sródziemie? To znaczy że wszystkie pomysły miał idealne ? Przecież sam chciał przepisywać Hobbita. Pozatym napewno po którymś przeczytaniu swojej powieści, wpadł na inne lepsze rozwiązania.
4. Mówie poprostu że facet który uwielbia Tolkiena, potrafi rozróżnić film od powieści, czego Ty nie potrafisz.
5. Ty może oczekujesz, ale inni może chcą obejrzeć co innego. Oryginał masz na półce, możesz do niego sięgnąć w każdej chwili.
Gdyby reżyser zrobił wierną ekranizację, to byłby to film dla najmłodszych, co byłoby niezłą porażką finansową i artystyczną. Zrozum to w końcu. Owszem, film ma swoje wady, ale trzyma ducha książki i dodatkowo ją poszerza. A przy tym nie jest tylko dla młodszych, a dla wszystkich.
1. Nie idealizuję. Hobbit jest prościutką historią dla dzieci i skoro PJ wziął się za jej filmowanie, to chyba powinien był ją wcześniej przeczytać? A jeśli przeczytał, to WIEDZIAŁ, chyba, że ma problemy z czytaniem ze zrozumieniem, że to opowiadanie dla dzieci. Więc po kiego innego licha [poza aspektem czystej wody skoku na kasę] brał się za coś, co mu nie leży?
2. Tobie się podoba, mi nie musi. To co ty uważasz za "rozbudowywanie" historii, dla mnie jest po prostu jej zmienianiem [Azog, idiotyczna Biała Rada, Radagast itd]. Z filmu także nie dowiadujemy się niczego o krasnoludach, poza tym, że noszą wąsy i brody jak na konkurs fryzjerstwa.
3. Sam Tolkien nie uważał "wszystkich" swoich pomysłów za idealne. Owszem. Ale... Piszesz, że chciał zmienić Hobbita. Ale z jakiejś przyczyny tego nie zrobił. Pozostawił tą książeczkę w takiej formie, w jakiej ją napisał na początku. Czyli SAM uznał, że jest dobra i nie ma potrzeby "poprawek". Oczywiście, twoim zdaniem, Peter Jackson wie lepiej...
4. Potrafię, tyle, że film mi się nie podoba, bo NIE JEST wierny książce - proste? Nie podważam zdania osób, którym ów film się podoba - de gustibus non est disputandum. Natomiast wierny literackiemu pierwowzorowi ten film nie jest. I jakoś dziwnie przemilczasz kretynizm katedry, jakoby to dopiero pan reżyser STWORZYŁ Śródziemie, które Tolkien ledwo naszkicował... :)
5. Ależ "inni" mogą sobie oglądać co chcą! Nikomu nie bronię i nie narzucam mojego zdania. Tyle tylko, że oczekuję, by owi "inni" nie publikowali stwierdzeń nie zgodnych z prawdą [vide katedra i jeszcze paru innych].
Twoim zdaniem "film trzyma ducha książki" - a moim właśnie PJ kompletnie zapomniał o "duchu" Tolkiena. Poszerzanie w niektórych sytuacjach rozumiem [podawałam np. sceny z Drużyny miedzy Arweną i Aragornem w Rivendel - nie było ich w książce, ale nie było jak inaczej pokazać ich miłości, która w książce jest obecna w ich myślach, wspomnieniach itd, a gdyby tego nie pokazano, widz na koniec filmy [Powrót] byłby zaskoczony, że pojawia się jakaś baba i nagle nie wiedzieć czemu wszyscy wiedzą, że to jest ukochana władcy]. Takiego uzasadnienia dla np zmartwychwstania Azoga nie ma. Poza rozwleczeniem akcji o kolejne kwadranse, coby na trzy trzygodzinne kolubryny starczyło. A poza tym... Gdyby [podkreślam: gdyby] PJ był myślący mógł [skoro już się upierał przy dowaleniu głównego antagonisty] zrobić nim np. Bolga, syna Azoga. Bolg żył, motyw zemsty za śmierć ojca jest nawet bardziej logiczny niż Azog z grabkami zamiast łapy... Też uważam, że nie byłoby to potrzebne, ale mniej by kopało w to, co napisał TWÓRCA Śródziemia. A w kwestii "dla kogo ten film" też mam niejakie wątpliwości. Dla dorosłych ten filmik jest jednak nieco infantylny, natomiast dla dzieci [jak dla mnie] wykluczają go np. latające kończyny czy odcinane głowy. Być może twoje dzieci oglądają wszystko jak leci zaczynając od "Szkalnej pułapku" a kończąc na "Wesołych Studentkach" z niemieckim dubbingiem, ale niektórzy starają się, by w bajkach dla ich dzieci dekapitacja nie występowała.
Carmina, ale co tak się uczepiłaś tego Azoga, jakby on całkowicie zmieniał ducha książki?
Przecież on ostatecznie nie ma i nie sądzę żeby miał wpływ na przebieg fabuły. Thorin idzie do Ereboru, po złoto, swój dom i smoka, Azog jest tylko przeszkodą na drodze, jedną z wielu. Czy biały ork zmienia jakoś nastawienie Thorina do tego celu?
A te latające kończyny - bez przesady, myślę, że nie trzeba aż tak odcinać dzieci od wszystkiego, co chociaż trochę okrutne w literaturze i filmie, a Hobbit wcale nie jest taki drastyczny pod tym względem. Dzieci to nie mimozy, większość doskonale zniesie takie sceny i zmieni się w psychopatycznych morderców.
Zimo, nie jedena Azog... I nie chodzi o "czepianie się". Faktem jest, że Azog ZMIENIA treść historii i [wbrew temu co piszesz] MA wpływ na przebieg fabuły. Odwołując się do innych bajek - gdyby książę w celu zdobycia Kopciuszka musiał walczyć z wilkiem z Czerwonego Kapturka też byś uznała, że "to tylko dodatkowa przeszkoda"? No, jednak nie, bo to po prostu zmienia opowiadaną historię.
Nie chodzi o "zamienianie dziecka w psychopatycznego mordercę". Tak jak nie sądzę, by oglądanie przez sześcio - siedmiolatka pornosów uczyniło z niego od ręki maniaka seksualnego czy gwałciciela. A jednak nie chciałabym, żeby moje dziecko oglądało "Gorące azjatki" czy "Królową orala".
1. Widze że nadal nie rozumiesz, że nakręcenie filmu dla dzieci byłoby tragicznym posunięciem, no coż.
2. Napewno wiemy o nich więcej niż w powieści. Przykład to oczywiście Thorin, albo chociażby Balin. Rozbudowanie to np. cały prolog, czy też Dol Guldur.
3. Mógł równie dobrze tego nie zrobić bo już nie miał poprostu sił. Ale wiemy że miał taki zamiar. Zresztą chyba dobrze się domyślasz że podczas pisania Hobbita, Tolkien nie wiedział że zrobi kontynuacje, dlatego pisał poprostu prostą, fajną bajkę. Po napisaniu WP, jego wizja napewno się znieniła i nie próbuj temu już usilnie zaprzeczać.
4. Wiadomo że to Tolkien stworzył Sródziemie. Filmy mają to do siebie, że oglądamy wizję kilku osób. A jak wiadomo każdy ma swoją.
5. Film trzyma bajkowy klimat powieści, jednocześnie nie jest specjalnie dziecinny. Jest to poprostu bardzo dobry film familijny i udany powrót do Śródziemia. Owszem, jest kilka przesadzonych akcji (zresztą jak w WP) ale należy przymknąc na to oko, a nie się oburzać... Co do Bolga, to ten jeszcze się raczej pojawi w filmie. I jeszcze raz powtórze. Jackson robiąc film zgodny z książką byłby zwykłym debilem. Zrozum że nakręcenie bajeczki dla dzieci za takie pieniądze byłoby porażką. Reżyser zrobił z tego filmu coś więcej niż wyprawę krasnali po złoto, zachowując bajkowy klimat i lekkość książki.
3. Miał zamiar. Ale nie zmienił ( i tak można w kółko..). Wizja się zmieniła, a może wcale nie? Skąd to wiesz? Nie jestem znawcą twórczości Tolkiena, ale wiele o historii Śródziemia można się dowiedzieć z Jego innych dzieł i zapisków. I może jedyne co chciał zmienić w Hobbicie to rozpisać książkę z większymi szczegółami? Jest tylko jeden kłopot. Nikt tego nie wie i się nie dowie. Pisanie, że "napewno się zmieniła" to nadużycie. Bo możliwości jest wiele, począwszy od tego, że chciałby uzupełnić książkę, przez zmianę kilku wątków aż po zmianę wątków najważniejszych. Tak jak mówię - tego nie wiemy.
4. Tolkien stworzył Śródziemie, więc może wypadałoby reklamować film jako film na motywach książki? Ktoś ma swoją wizję, ale ja jakoś nie mam tak żeby czytając np. Władcę Pierścieni dopowiadać sobie swoje, że np. Boromir jednak nie zginął i dotarł razem ze wszystkimi i wszyscy żyli długo i szczęśliwie. Ciekawe jak ludzie oceniliby taki zabieg w WP, a przecież w Hobbicie też mamy do czynienia 'tylko' ze wskrzeszeniem postaci ;)
5. Zgadzam się, film jest dobry, nawet bardzo dobry. Ale sceny takie jak choćby gra w zagadki, albo dialog Bilba i Gandalfa na początku biją na głowę np. scenę bitwy na końcu filmu. I coś mi się zdaję, że były takie jak w książce ;)
Gdyby Jackson nakręcił film zgodnie z książką i poszerzając go o dodatkowe informacje, które posiadamy z innych zapisów Tolkiena byłby geniuszem. To, że nie byłoby wątku Azoga nie uczyniłoby z filmu od razu 'bajeczki dla dzieci'.
"Reżyser zrobił z tego filmu coś więcej niż wyprawę krasnali po złoto, zachowując bajkowy klimat i lekkość książki." Jest nawet lepiej! Sam Tolkien zrobił z książki coś więcej niż wyprawę krasnali po złoto! :)
Tak jeszcze odnosząc się do dyskusji (jest późno, nie zamierzam szukać cytatów..):
Azog i jego zemsta zmieniają historię. Nie tylko ze względu na to, że został nagle wskrzeszony, nie tylko ze względu na Daina. Ze względu na ten motyw zemsty i atak goblinów na krasnoludy bohaterowie w ogóle trafiają do Rivendell (w filmie). I trochę wygląda to tak, że jedna 'niewinna zmiana', druga 'niewinna zmiana', a za chwilę się okaże, że cały główny wątek został przemodelowany. Ja pytam - w imię czego? ( w dalszym ciągu odnoszę się do tego, że PJ kręcił film podobno zgodnie z książką, a nie tylko jako luźną adaptację.)
Przepraszam za ewentualne błędy i pogmatwania ;)
3. Ale miał taki zamiar, a to już coś. Pozatym dobrze wiemy że Tolkien pisząc Hobbita, nie miał pojęcia że będzie go kontynuował. Dlatego też napisał bajkę dla dzieci, a jego wyobrażenia napewno się trochę zmieniły po napisaniu WP.
4. W Hobbicie nie mamy aż takich zmian. Azog nie był specjalnie opisywaną przez Tolkiena postacią. Jeżeli w Hobbicie wyjaśnią fajnie sprawę Daina to nie będę narzekał.
5. Gdyby Jackson nakręcił film dokładnie z książką, to wargowie i orły by nam gadały, a o Thorinie byśmy prawie nic nie wiedzieli :))Chociaż według mnie epizod w miescie goblinów mógł nakręcić tak jak w książce, dodając trochę walki. Powinno być tam bardziej klimatycznie.
"Jest nawet lepiej! Sam Tolkien zrobił z książki coś więcej niż wyprawę krasnali po złoto! :)" Nie, tutaj się nie można zgodzić. Książka to JEST tylko luźna opowieść o wyprawie krasnali po złoto, w filmie jest to wędrówka przede wszystkim po utracony dom i złoto. : )
1. Rozumiem, że nakręcenie filmu w takiej wersji, jak to zapisał Tolkien byłoby "niemarketingowe" - czyli inaczej mówiąc PJ ma głęboko w nosie co STWORZYŁ autor, a grunt to kasa - film ma się sprzedać i zarobić. A że ma coraz mniej wspólnego z pierwowzorem literackim? Kogo to, w gruncie rzeczy, obchodzi?
2. Thorin chodzi cały film z jedną nadętą miną i tyle o nim wiemy. Pozostałe krasnoludy różnią się tez głównie stylizacją bród i wąsów,bo o ich charakterach w sumie nie wiemy nic. Z filmu. chyba, że ktoś może śledził wszystkie videoblogi i ma kroniki. ;)
Prolog [sceny w Shire] niejednokrotnie chwaliłam, mimo, że odbiegają od Tolkiena. Są ładną i sensowną klamrą, łączącą w całość Hobbita z wcześniej nakręconym Władcą.
Dol Guldur - tak jak to pokazał Jackson - kompletnie bez sensu.
3. Może. A może nie chciał? Nie zaprzeczam, że nie był pewien, czy nie zmienić Hobbita. Jestem tylko pewna, że tego nie zrobił. Powodów dla których zaś tego nie zrobił - nie znamy i nie poznamy. Chyba, że masz wirujący stolik.
4. Chociaż tyle przyznajesz, to już coś, w przeciwieństwie do katedry... :)
5. W jednym się nie zgodzimy - że reżyser zachował klimat książki. Moim zdaniem bowiem nie zachował kompletnie nic z "ducha tolkienowskiego", natomiast wszędzie gdzie mógł wetknął prostackie poczucie humoru i "fotoszopa". Zgadzam się natomiast, że to co zrobił jest genialnym pociągnięciem marketingowym i rewelacyjnym chwytem na wyciąganie kasy, co zdecydowanie świadczy, że PJ debilem nie jest. Nie jest też [niestety] reżyserem, który by potrafił pogodzić plany marketingowe i ekonomiczne z wiernym przeniesieniem na ekran wielkiej literatury...
1. ...Myślisz że filmy się kręci za darmo ? Zejdź na ziemie :P Gdyby PJ nakręcił bajkę dla dzieci, to zostałby wyśmiany.
2. ...W przeciwieństwie do książki, Thorin jest w filmie rozbudowany. Nawet tak, że czasami wysuwa się na na pierwszy plan razem z Bilbem, i nie mów że jest inaczej. Dużą rolę gra tutaj np. retrospekcja bitwy pod Morią. Krasnoludy napewno mówią więcej niż w książce. (Thorin, Dwalin, Balin, Bofur, Kili)
3. Ale wiemy że chciał a to już coś. Pozatym przecież wiadomo że po napisaniu WP jego wizja chociaż trochę się zmieniła, i nie próbuj zaprzeczać.
4. :P
5. Nie zapominaj że mamy tutaj krasnoludy. Chyba nie oczekiwałaś humory wyższych lotów. Ale mnie ogólnie przeszkadza za dużo akcentów humorystycznych w filmie. A film trzyma ducha książki, jest lekki (ale nie aż tak) a stylistyka jest wyraźnie bardziej bajkowa niż WP.
1. Oczywiście, że film musi zarobić. Dobrze byłoby jednak, gdyby ta kasa nie była pierwszym i jedynym argumentem "za" danym filmem. Gdyby PJ był genialnym, albo chociaż bardzo dobrym reżyserem, umiałby sfilmowac Hobbita tak, by był atrakcyjny [sukces kasowy] ale równocześnie nie odbiegał świńskim truchtem od tego, co napisał autor dzieła... Gdyby.
2. Jedyną cechą Thorina jaka mi się w oczy rzuciła jest wiecznie naburmuszona mina, jakby był obrażony na cały świat. O jego charakterze, cechach, o jego marzeniach, i pragnieniach nie ma nic, poza ogólnikowo nawalanką ze smokiem i w miarę możliwści odbicie Ereboru. [co, nota bene, także nie jest zgodne z książką - u Tolkiena głównym celem wyprawy było ZŁOTO, a nie walka narodowościowo - wyzwoleńcza]. Może i krasnoludy odzywają się więcej, ale też nie wiemy o nich nic.
3. Wiemy, że chciał. I wiemy, że tego nie zrobił. Czy jego wizja zmieniła się po napisaniu Władcy, czy też już w trakcie nie wiemy nic. Nie wiemy też, czy zmiany, które rozważał miały być wyłącznie rozbudowaniem i bardziej szczegółowym rozrysowaniem niektórych scen? Całych wątków? Głównego trzonu historii? NIE WIEMY. I nie wie tez PJ. Tylko on kręci coś, co myśli, że może Tolkien by wymyślił i wmawia, że "to jest zgodne z jakimiś mitycznymi notatkami Tolkiena".
4. :D
5. Nie oczekiwałam "Wersalu" po krasnoludach. Ale już chociażby Radagast z obsraną głową w zaprzęgu królików?!?!?!?!?! $%^#&#&^#*&
Twoim zdaniem film trzyma "ducha" książki, a moim ma tegoż ducha tam, gdzie słońce nie dochodzi. Sceny w mieście goblinów? Toż to DOOM, a nie Hobbit! Azog z grabkami zamiast ręki? Edward Nożycoręki się kłania? Wargowie żywcem skopiowani z wilkołaków ze zmierzchu - tylko czekałam, kiedy któryś się zamieni w Taylora Lautnera. Biała Rada? Gandzio flirtujący telepatycznie z Galli, Saruman rozważający ostatnią partyjkę szachów z Grimą i Elrond wysyłający pod stołem smsy a między nimi nacpany Radagast z alzheimerem... itd, itp. Może to i jest bardziej baśniowe niż Władca, ale równie blisko Tolkiena jak Lądek - Zdrój do Londynu.
1. Jackson nakręcił film na podstawie powieści, który utrzymuje jej klimat, jednocześnie nie jest aż tak dziecinny, ale dla wszystkich. A odbieganie od książki nie powinno dziwić nikogo kto w jakiś sposób ma do czynienia z filmami. Powtórze po raz setny. Chcesz żeby wszystko było jak w książce, sięgasz po książkę. Film jest czymś innym.
2. W książce Thorin mało gada, nie wiemy o nim prawie nic. W filmie mamy pokazany bardzo dobry prolog, czy też wyjaśnienie jego "ksywki" ;p Dębowa Tarcza poprzez retrospekcje. Idealizujesz tą króciutką powieść na siłę, i próbujesz wmówić że zmiany nawet na lepsze, są gorsze. Trochę dystansu. Jeżeli dla Ciebie wyprawa NIEUZBROJONYCH KRASNALI PO ZŁOTO, milczących przez całą wyprawę, była by lepsza (bo tak było w książce), to nie mam pytań...
3. Jak wyżej napisałem.
4. :PP
5. Co do Radagasta to rozumiem. Ale z drugiej strony nie jest to typowy nudny mag, jakich wiele. Jest oryginalny ; ) Chociaż nie jestem do niego do końca przekonany, jednak nie przeszkadza mi on specjalnie.
1. Może więc Jackson powinien WYRAŹNIE podkreślić, że są to jego osobiste wariacje na temat tego, co może ewentualnie mógłby wymyślić Tolkien na motywach, które Tolkien faktycznie zapisał, a nie non - stop podkreślac swoje "trzymanie się" książki [chyba zamiast uchwytu w tramwaju] i posiłkowanie się mitycznymi notatkami Tolkiena, których nikt nie widział.
2. W filmie też nie wiemy o samym Thorinie prawie nic. :P A w każdym razie niewiele więcej, niż jest napisane w książce. Ocena czy zmiany są na lepsze, czy na gorsze jest kwestią subiektywną - ja tylko piszę, że SĄ zmiany w stosunku do książki i to często zmiany nieuzasadnione "przekładaniem" języka literackiego na język filmowy. Że większość mi się nie podobała to inna bajka. Natomiast nie możesz stwierdzić, że reżyser nakręcił film ZGODNY z powieścią - bo tak nie jest. ZSaś ocena, że się powtórzę, czy to zaleta czy wada jest w pełni subiektywna.
3. Nie wiemy ile i co chciał zmienić Tolkien. Czy miał zamiar kompletnie przewartościować cele wyprawy? Czy też chciał po prostu rozbudować historię dodając więcej wątków pobocznych? A może Po prostu planował "przybliżyć", zindywidualizować każdego z uczestników wyprawy? A może żadna z powyższych teorii nie jest prawdziwa i zamierzał w ogóle napisać całkiem nową historię? To gdybanie. Ale tak samo "gdyba" PJ i w związku z tym nie powinien truć głupot, jak to on się ściśle Tolkiena trzyma - taki drobiazg.
4. :)
5. Oryginalność DOBRY reżyser osiągnąłby innymi, bardziej pasującymi do klasy Tolkiena środkami niż ptasia kupa na głowie. I, przykro mi, ale MI przeszkadza Istari "wytaplany" w ptasich odchodach, popylający w zaprzęgu turbokrólików... To jest tak zgodne z "duchem" Tolkiena, jak Will Smith pasowałby na Jamesa Bonda...
1. Nie rozumiesz że film to film a książka to książka? JAckson nic nie powinien podkreślać. Bo każdy kto zna się chociaż trochę na filmach wiedział że nie będzie to wierna ekranizacja. Powtarzam to już setny raz.
2. Wiemy więcej niż w ksiażce. W filmie postać ta nawet wyłania się na pierwszy plan, razem z Bilbem.
3. Gdzie Peter mówił że się ścisle Tolkiena trzyma? Nie wydaje mi się aby coś takiego mówił.
4. : )
5. Właśnie to czyni go innym niż inni. Chociaż pewnie wolałabyś kolejnego nudnego, spokojnego czarodzieja. Ale tak jak mówię, nie uważam że takie przestawienie Radagasta jest bardzo dobre. Poprostu mi specjalnie nie razi, ale mogli go zrobić inaczej.
1. Rozumiem, że film to film, a książka to książka. I o nic więcej mi nie chodzi. PJ zarówno w wywiadach, jak i wszelkich "materiałach reklamowych" podkreślał, że trzyma się książki i notatek Tolkiena. I o to głównie mam pretensje, bo PJ nie wmówi we mnie, że niektóre pomysły [większość poruszana już tyle razy, że nie będę się powtarzać] to pomysły Tolkiena. A wystarczyłoby powiedzieć "Film NIE JEST adaptacją książki, a posługuje się tylko MOTYWAMI zaczerpniętymi ze wspomnianej". Nie bolałoby, a sensu by miało więcej.
2. Może ty wiesz więcej. Ja nie wiem niemal nic, poza tym, że ma wiecznie minę contra świat, jak rozkapryszona królewna i włąściwie niewiele więcej. Odzywa się częściej niz w książce, ale to, że coś powie, w żaden sposób nie przybliża go jako bohatera.
3. Mówił co najmniej kilkarotnie w wywiadach itp. Łba na pniu nie położę, jako że języki obce są mi obce i opieram się na tłumaczeniach, ale też ne zakładam samych złośliwców, którzy będą tylko przekręcać wypowiedzi pana reżysera, żeby mu czarny PR zrobić?
5. :D O Sarumanie powiedziałbyś, że jest nudny i spokojny?! O Gandalfie takoż?! No to mamy, jak widzę, odmienne pojęcie na temat spokoju i nudy. :D I nie, nie chodzi mi o to, że Radagast powinien snuć się majestatycznie między drzewami w burym powłóczystym płaszczu i brązowym kapeluszu. Ale moim zdaniem można by "wypośrodkować". Czyli [skoro już PJ się uparł na siłę doklepać wątek Radagasta] stworzyć postać dumną, majestatyczną, mądrą, a równocześnie zwyczajną, bliską i przyjazną. Tylko do tego trzeba być kimś więcej... I nie pisz, proszę, że "jak ci się nie podoba, to nakręć lepiej" - gdybym była genialnym reżyserem, to pewnie by,m to zrobiła - nie jestem i to przyznaję.
1. Ja czytałem ostatnio że Peter mówił iż lubi wprowadzać własne pomysły.
2. Ale to jest fakt. Postać jest bardziej rozbudowana niż w powieści.
3.Jak 2x wyżej.
5. Dobra. Chyba napisałem że nie jestem za takim Radagastem, ale mi jakoś specjalnie nie przeszkadza. Postać ta wprowadza humor, którego jest moim zdaniem za duzo. Ale nie ma go w filmie cały czas.
1. To akurat widać. Z tym, że [fakt, przed emisją Hobbita] podkreślał, że ma zamiar ściśle trzymać się tekstów Tolkiena - książki i tych wspominanych wielokrotnie mitycznych notatek.
2. Konkrety, poproszę. Czego dowiedziałeś się o Thorinie [że weźmimy "na tapetę" tylko jego] nowego, czego nie wiedziałeś po przeczytaniu ksiązki?
3. Patrz pkt. 1. :P
5. Swobodnie można było sobie cały ten wątek darować, bez straty dla filmu [poza stratą kolejnych minut, czyli poza rozwlekaniem akcji aby wystarczyło na trzy filmy]. O ile jeszcze do pewnego stopnia prostacki humor mogę "kupić" w wykonaniu krasnoludów - to u jednego z Istarich - to coś świadczące o tym, że PJ albo nie czuje "ducha Tolkiena", albo [co, niestety bardziej prawdopodobne] ma wspomniany w ...