Przeglądam tak poszczególne tematy, choć od premiery Hobbita minęło już kilka miesięcy. I
mam wrażenie, że powstało ogólnie wielkie nieporozumienie, nie mówiąc już o trollingu. Sama
miałam ochotę założyć trollowy temat, ale powstrzymałam się, bo stwierdziłam, że nie będę
zniżać się do czyjegoś poziomu. Jednakże mam wrażenie, że i jedna i druga strona potrafi
mocno przesadzić.
Przede wszystkim - nie znoszę generalizowania pt. "Nie jesteś prawdziwym fanem, jeśli coś
tam, coś tam". Nie - fanem jest się, jeśli lubi się daną rzecz. Po prostu. Oczywiście można coś
lubić, jednocześnie dostrzegając wady, jednakże fanatyzm czy to w jedną, czy w drugą stronę
nie jest dobry.
A chciałam się skupić na tym, że pojawił się odwieczny konflikt "książka vs. film". Przeczytałam
książkę. Dla kogoś może być lepsza. Dla kogoś gorsza. A dla mnie dzieło PJa i dzieło Tolkiena
są po prostu inne. Film opiera się na książce, ale stosuje inne środki artystyczne, dlatego też
nie będzie scenek takich, jak w książce.
Przykłady? Nie wyobrażam sobie np. przerobienia opisów tego, jak Bilbo jęczy, że chce do
domu. Wtedy to praktycznie pół filmu (czy nawet pół trylogii) musiałoby się na tym skupić. Nie
wyobrażam sobie iść bajkowej wstawki elfów śpiewających piosenki przy Rivendell - moim
zdaniem to jest zabieg bajkowy, który pasuje do książki, ale nie pasuje do filmu fabularnego
(do animowanego tak). Nie chcę także widzieć gadającego kruka w drugiej albo w trzeciej
części. I tak dalej, i tak dalej.
Ja po prostu potraktowałam ten film nie jako arcydzieło, które wpłynie na moje życie i skłoni
mnie do refleksji nad sobą, tylko jako przyzwoity film przygodowy. I taki też dla mnie był, stąd
moja ocena 9/10. Po prostu jest tam wszystko, czego chcę od filmu przygodowego. Jest akcja,
jest jakieś napięcie, jest humor (rubaszny, ale cóż, pasuje do krasnoludów), są ładne plenery,
nie dłużyło mi się, ani nie nudziło. Gra aktorska zwłaszcza McKellena, Freemana i Armitage'a -
bardzo wysoki poziom. Oczywiście są wady, są wpadki, nieścisłości chociażby względem
LOTR, niektóre efekty wyglądają sztucznie, ale nie przeszkodziło mi to w tym, żeby film mi się
podobał. Traktuję go jako adaptację dostosowaną do współczesnego widza, nie jako
ekranizację dla purysty - gdybym miała tak traktować każdy film i dokładnie spisywać, co było
nie tak względem książki, to bym tylko marnowała czas, a przeoczyła rozrywkę na wysokim
poziomie. Właśnie - słowo klucz to rozrywka. Także i baśnie mają subtelne przesłanie, ale
stanowią głównie rozrywkę. Chcę oglądać film, który wniesie w moje życie wartości - oglądam
inny film.
I tak, mimo przeczytania książki i tego, że mi się ona podobała, daleko mi do wychwalania
Tolkiena. Jeśli ktoś szuka filmu bardziej ściśle trzymającego się fabuły książki - polecam
obejrzenie filmu animowanego z 1977 - raptem godzina i 20 minut (około), zawarta jest tam też
cała fabuła. Osobiście uważam także, że gdyby PJ zrobił nawet jeden film pt. "Hobbit", ale taki,
że trzymałby się tylko książki, to fala krytyki byłaby jeszcze większa. I tyle.
Też nie lubię generalizowania "jesteś prawdziwym fanem jeśli... " - "nie jesteś prawdziwym fanem jeśli...". I nie lubię wyzywania od tolli, hejterów itd wszystkich, którzy ośmielają się mieć inną opinię niż dany użytkownik. Z zasady staram się nikomu nie ubliżać, i dyskutować na argumenty, a nie pyskówki. I oby takich jak najwięcej było.
"Książka vs. film"? Mam obserwację [nie z Hobbita, tylko ogólnie], że na podstawie przeciętnych lub słabych książek - często powstają rewelacyjne filmy. Na podstawie rewelacyjnych książek - filmy na ogół są słabe, lub najwyżej średnie. Może właśnie dlatego, że mają inną siłę wyrazu?
Film Hobbit na pewno nie jest w mojej ocenie arcydziełem. I na pewno nie wpłynął w żaden sposób na moje życie. Jest, jak piszesz, przyzwoitym filmem przygodowym, z niezłą akcją [acz niepotrzebnie poprawianą przez reżysera w stosunku do książki ;) ]. Obsadę oceniłabym dużo słabiej niż ty - w porządku Freeman, McKallen i oczywiście genialny Andy Serkis, ale Armitage mi się nie podobał - cały film chodził właściwie z jedną miną, nabzdyczony i jakby obrażony na świat - jeśli to miało wyrażać majestat i królewskość, to pożale się Boże, wyszło średnio.
Poczucie humoru Jacksona mi nie odpowiada kompletnie. Stuknięty dziadek z alzhaimerem, ptasią kupą na głowie i zaprzęgiem turbokrólików jako dumny i mądry Istari? Acha i z patyczakiem... :(
I sądzę, że gdyby PJ przeczytał książkę ZE ZROZUMIENIEM [to u nas początek szkoły podstawowej, nie wiem jak "tam"] i zrobił film na jej podstawie - fala krytyki byłaby znacznie mniejsza. Jednym z argumentów "contra" jest chociażby fakt niemiłosiernego wydłużania każdego ujęcia i dodawanie jakichś wątków "od czapy" - chyba tylko po to, żeby akcji z cienkiej książeczki dla dzieci starczyło na trzy trzygodzinne kolubryny...
Bo właśnie o to chodzi - jak niestety zobaczyłam jedną "dyskusję", to aż się za głowę złapałam. A trollom najlepiej nie odpowiadać. Albo odpowiadać spokojnie, rzeczowo, najlepiej także długo - wtedy zwykle się zamykają, bo nie mają argumentów :D
A takie pytanie z ciekawości - w jakim wieku przeczytałaś "Hobbita"? Bo być może jest to taki efekt (nie chcę w żadnym wypadku ubliżyć, bo to nic złego, sama tak mam), że masz po prostu sentyment, miałaś konkretną wizję i przeżyłaś rozczarowanie, widząc nie to, czego się spodziewałaś.
Co do Armitage'a - dałabym mu szansę, ponieważ jest on ogromnym fanem Tolkiena, chyba obok Christophera Lee jedynym, który ratował poziom obsady, bo on Hobbita zna niemal na pamięć ;) Z jego wypowiedzi wynika, że on kreując Thorina, chciał się kierować Makbetem. No cóż, zobaczymy, jak mu to wyjdzie. Jak to się śmieją - "Thorin is so majestic" ;)
Co do Radagasta - mi on odpowiadał. Nie przeszkadzał mi ten ekscentryzm, bo to, co było o nim powiedziane (wrażliwość na przyrodę) - zostało zachowane. Sympatyczna postać i tyle. Może zdziwaczały, bo mieszka tylko w otoczeniu zwierzątek? Tak to lubię sobie tłumaczyć.
"Niemiłosierne wydłużanie każdego ujęcia" to Twoje odczucie. Mi się nic nie dłużyło, tak jak wspomniałam, a nawet miałam "To już? Koniec?". Może jedynie scenka z Białą Radą czy Azog, który irytował, coś na zasadzie "Znowu ty, umrzyj już". Ale tak to mam zupełnie inne odczucia.
:) Jakiś czas temu wdałam się w nawet [do czasu] fajną dyskusję z [chyba już legendowym na tym forum] kamilem. Jeśli nie znasz, to taki chłopak, który jeśli śmiesz mieć JAKIEKOLWIEK zastrzeżenia do jego ukochanego Hobbita to od razu się rzuca, wyzywa od hejterów, trolli, kłamców itp. Jak mu zaczęłam odpisywać [obszernie, bo ja gaduła jestem :) ] to zaczął mi odpowiadać, mimmo, że krytykowałam [sama widzisz, że nie jest to moja ulubiona pozycja filmowa]. I to na serio nie jest głupi chłopak. Niestety, później w wymianę spokojnych uwag wmieszali się inni, kamilowi puściły nerwy i skończyłam dyskusję... :(
Na pytani odpowiadam. Hobbita pierw czytał mi Tata, kiedy sama jeszcze nie umiałam czytać. Czytał mi też Konrada Wallenroda, Ogniem i Mieczem oraz mity skandynawskie. Sama przeczytałam jak miałam 10 czy 11 lat. Zaraz potem "dopadłam" do Władcy i wsiąkłam w Śródziemie... Nie sądzę jednak, by moja niezbyt wysoka ocena tego filmu była spowodowana "sentymentem" lub tym, że "inaczej sobie wyobrażałam". Spora część moich "argumentów przeciw" nie odnosi się bowiem do pozmienianej treści [chociaż zęby mnie bolą na widok Azoga!], a np. przeładowania CGI [czy naprawdę trzeba każdą trawkę poprawiać komputerowo?], oglądając "nawalankę" w mieście goblinów czułam się, jakbym grała w DOOMa, tylko z trochę lepsza grafiką...
Tego co zrobiono z Radagastem nie nazwałabym ekscentryzmem. No przepraszam, gdybyś zobaczyła na ulicy kogoś, kto ma na włosach pół kilograma ptasiej kupy pomyślałabyś "Ekscentryk, kocha przyrodę", czy raczej "Ze szptala dla wariatów nawiał, czy inny stuknięty? Oleśny dziadyga!"? Bo ja na pewno to drugie...
Eee tam, poprostu już mu się nie chce sprzątać tego g****, przyzwyczaił się ; P Postać ta w filmie mi w sumie nie przeszkadza, ale wprowadza humor, który moim zdaniem troszkę psuje klimat, np. kiedy opowiada o Dol Guldur.
Wiem, o kim mowa. Mówisz, że nie głupi chłopak - bo trolling wymaga inteligencji i to jest w zasadzie walka, komu puszczą nerwy.
Ano właśnie tak podejrzewałam, że to książka z dzieciństwa. I ja nie twierdzę, że to coś złego, ale serio, to jest bardziej sentyment do książki i takie przeświadczenie być może z góry, że książka będzie lepsza. I ok. Azog irytuje na dłuższą metę, choć szczerze... W anglojęzycznym fandomie nie zauważyłam narzekań na to, że go wprowadzono. CGI przy każdej trawce? Może wzrok mnie zawodzi, ale ja tego nie zauważyłam, gdzie są plenery, tam są plenery. Wargi są jedynie sztuczne, to się zgodzę. A kostiumy krasnoludów czy charakteryzacja to przecież też nie CGI... Więc stwierdzenie, że CGI jest wszędzie, tak jak przy Star Wars, to przesada.
Haha, ale to co mówisz, to standard... Współczesnego człowieka. A jak takiego Gandalfa byś potraktowała? Też stary dziadek, łazi w jakichś szmatach, pali Bóg wie co... ;) Nie, no teraz sobie żarty robię, ale chodzi właśnie o to, że patrząc standardami współczesnego człowieka to tak, pomyślałabym, że uciekł ze szpitala dla wariatów, ale jakbym żyła w Śródziemiu, może bym spojrzała na niego inaczej? Może bym pomyślała, że to nieszkodliwy dziwak? Nie wiem zresztą, bo żyję tutaj :)
Tylko że książka Hobbit nie jest rewelacyjna. Jest to poprostu świetna bajka, skierowana dla młodszych. Ale oczywiście to nie znaczy że tylko dzieci mogą ją czytać. Ja mam do niej sentyment i lubie sobie ją odświeżyć.
Według Ciebie Jackson przeczytał powieść bez zrozumienia?... Według mnie wyprawa jest o wiele lepiej nakreślona w filmie niż w powieści. I w sumie to jest fakt a nie opinia. W powieści poprostu schodzą się do Bilba, trochę pogadają i w drogę. A Ekwipunek kompanii to... noże... No dla Ciebie tak musi być, bo tak napisał Tolkien... Rzeczywiście, krasnoludy pragnące odzyskać ZŁOTO, tak bo w powieści nie idą po dom, nie pragną odzyskać ojczyzny jak w ekranizacji, są uzbrojone w noże i patyki, rzeczywiście mistrzostwo...
W filmie mamy długie wprowadzenie, kompania omawia cel i działanie, mamy ponadto fajną rozmowe Balina z Thorinem, a krasnoludy są uzbrojone, a kilku z nich jest wojownikami. Pozatym mamy pokazany prolog, ktory przestawia zniszczenie Ereboru. No i rozwinięta postać Thorina, tak jak kilku innych krasnali.
Minusy to napewno niektóre akcje w podziemiach goblinów, tutaj za bardzo zaszaleli i nie jest to dobre, jak i za dużo humoru. Np. patyczak...
Książka Hobbit, jak sam napisałeś [!] jest "po prostu świetna" - bajka dla dzieci,owszem, ale świetna.
I owszem, Jackson przeczytał ją bez zrozumienia. Twoim zdaniem wyprawa jest zrobiona przez niego lepiej niż przez autora, zmieniony sens wyprawy jest lepszy niż wymyślił autor, ekipa jest w filmie lepsza niż wymyslił autor... To po cholerę reżyser nazywa to-to Hobbitem, skoro zmienia sens, przygody, charakter bohaterów? To tak, jakbyś realizując "Kopciuszka" doszedł do wniosku, że książę poślubi jedną z sióstr, bo jest fajniejsza, a Kopciuch to nudna małpa i dalej wszystkim wmawiał, że to ten sam "Kopciuszek"...
Prolog w porządku, nie neguję. Z tym, że Azog jak Lenin [wiecznie żywy] przyprawia mnie o ból zębów, miasto gobilnów na mnie zrobiło wrażenie jakiejś komputerowej "strzelanki" typu DOOM, poczucie humoru zupełnie mi obce...
Ale Jackson nie zmienia sensu wydarzeń. Przecież główny wątek to wyprawa krasnoludów, Gandalfa i Bilba do Ereboru. Tylko że zamiast po złoto, to po dom i złoto. Gdyby Jackson kręcił film dla dzieci, wtedy by pewnie zostawił tylko złoto. Gdyby kręcił bajkę dla dzieci, to zostawiłby krasnoludów z nożami.
No nie powiesz mi że kompania uzbrojona w noże i patyki jest przekonywująca. I tutaj znowu będziesz broniła Tolkiena, bo w końcu on tak napisał i tak musi być, bo był wybitny... I tak w kółko. Jeszcze na koniec powiem. Chciałabyś oglądać bajkę z gadającymi zwierzakami i nienakreślonymi postaciami. Może dla Ciebie byłoby to fajne (w co wątpie, bo pewnie wtedy byś w końcu zmieniła zdania) ale dla większość ludzi nie. Nakręcenie z tego bajeczki byłoby strzałem w stope dla reżysera.
A i jeszcze. W książce Tolkien nie opisał co robił Gandalf po odłączeniu się od kompanii, czyli w filmie według Ciebie już nie mogą tego pokazać? Bo w Hobbicie tego nie ma?... Bo Tolkien sam wtedy nie wiedział dokładnie co robił Gandalf, dopiero później doprecyzował, ale już nie w Hobbicie. A gdyby tego nie przectawili w filmie, byłby on wybrakowany poprostu.
Przesunięcie "wagi" wyprawy [z przygody o złoto na martyrologię ludu uciśnionego] ZMIENIA sens całej opowieści.
Gdyby kręcił bajkę dla dzieci powinien pominąć też latanie odciętych głów, a gdyby miał to być film dla dorosłych, to może powinien być jednak bardziej mhrrrroczny i "klimatyczny [cokolwiek to moze oznaczać]? Tyle, że to już nie byłby Hobbit nawet jako luźna adaptacja a co najwyżej film na motywach. I to nielicznych :)
Cóż, może dal ciebie to dziwne, że TWÓRCĘ universum uważam, za najwyższy autorytet w tej dziedzinie, ale tak po prostu jest. Śródziemie stworzył i wymyślił Tolkien. Nie Peter Jackson,. chociaż ten drugi robi wszystko, żebyśmy tak myśleli. Tolkien stworzył pełny, kompletny świat, z całą jego mitologią, z rasami i gatunkami go zamieszkującymi, z geografią, historią, językami... I nie chodzi mi o to, że PJ nie może "pogdybać" np. co robił Gandalf, gdy odłączył od kompanii. Bo nie tylko może, ale nawet powinien, właśnie w celu "uzupełnienia" filmu. Tyle, że to co wymyśla nie powinno stać w jawnej sprzeczności z tym, co na temat pisał TWÓRCA świata - nie może się wykluczać [vide, chociażby, wałkowany wielokrotnie wątek Azoga - Tolkien "uśmiercił go dobre 100 lat przed wyprawą krasnoludów, to po cholerę PJ funduje jego zmartwychwstanie? A wystarczyłoby dać na to miejsce Bolga, syna Azoga - motyw zemsty by miał, głównego niemilca by miał, a nie naruszyłby tego, co Tolkien napisał.].
Zmiana, ale na lepsze. Bo Jackson nie kręci bajki. Tolkien pisząc Hobbita dopiero tworzył ten świat, a książke napisał jako lekką bajke dla dzieci. Jackson ekranizując ją taką jaka jest, byłby poprostu głupi. Jak pisałem. Film w 100% zgodny z książka byłby zwyczajnie dla dzieci. Film za to utrzymuje lekki klimat i jest napewno bardziej baśniowy niż LOTR.
A widzisz, że "zmiana na lepsze" - to już TWOJA indywidualna ocena. Natomiast ja się odniosłam do tego, co pisałes wcześniej, że "Jackson nie zmienia sensu wydarzeń". Otóż, sam sobie przeczysz :) , bo pierw piszesz, że nie zmienia, a potem,że zmienia ale na lepsze. Czyli na moje wyszło :D
Kamil, czy ty w ogóle czytasz posty, które komentujesz? Joecrou napisał w jednym poście "Jackson nie zmienia sensu wydarzeń". Odpisałam mu konkretnie podając przykłady, gdzie Jackson ZMIENIA sens wydarzeń. Na co Joecrou odpisał, że "Zmiana, ale na lepsze". Tymczasem ocena czy na lepsze czy na gorsze to już kwestia osobistej oceny, natomiast nie ulega kwestii, że PJ ZMIENIA treść ksiązki, którą ponoć ekranizuje. I to jest FAKT.
I tak Hobbit jest w 85 % zgodny z książką a bez dodatków pewnie będzie z 90%. Porównaj sobie np. ekranizację HP Zakonu Feniksa. Tam sa dopiero dziury i braki.
Trudno, żebym porównywała coś czego nie oglądałam [i nie mam zamiaru] z czymś czego nie czytałam [i nie mam zamiaru]. Harry Potter to nie moja bajka, poza tym któryś tom [nie wiem który], który "przerzuciłam" w księgarni zawierał tyle błędów ortograficznych i stylistycznych że odłożyłam to "dzieło" ze wstrętem na półkę.
A Hobbit odpowiada książce w około 70%, reszta to pomysły Jacksona, który usilnie wmawia wszystkim [a niektórym skutecznie] że je zaczerpnął z jakowychś notatek Tolkiena. Dziwne, tylko, że Tolkien w tych [podobno] notatkach przeczy sam sobie, pisze o postaciach, które wcześniej "uśmiercił" albo wprowadza elementy kompletnie niespójne z resztą historii...
A na marginesie: fakt, że inne ekranizacje bywają jeszcze bardziej skopane nie jest żadnym argumentem za PEterem Jacksonem.
tylko wtrącę się co do HP... czytałem wielokrotnie i ani błędów stylistycznych, ani ortograficznych w nim nie ma... czasami zdarzy się "zjedzenie" literki (jak wszędzie) ale to wina tłumacza... zresztą przecież książka nie zostałaby wydana z błędami o.O
i nie osądzaj pochopnie bo mimo wszystko HP to naprawdę fajna książka, świeża i osadzona w połączeniu naszego świata z niesamowitym\magicznym...
prawda, że mam inne zdanie bo czytałem książkę w takim wieku, że można powiedzieć iż dorastałem z Harrym ( kolejne części były wydawane rok po roku więc miało się wrażenie ciągłości akcji przez całe dzieciństwo) mimo wszystko skoro podobał ci sie Hobbit, powinien i spodobać ci się HP :P "nie oceniaj książki po okładce" ;P
nie twierdze oczywiście, że Rowling dorównuje Tolkienowi (bo mogłaby mu czyścić buty) ale jej "dzieło" z pewnością jest warte uwagi ...
Z tego tomu, który przerzuciłam zapamiętałam np. taki "kwiatek" tłumacza "On patrzał w nią jak sroka na kość"... Załamałam się. To zdanie powinno brzmieć, jeśli już "On patrzył na nią jak sroka w gnat." Patrzył, nie patrzał, na nią, nie w nią, a powiedzenie "sroka w gnat" jest idiomem, którego zmiana odbiera sens całemu zdaniu...
Natomiast nie przekreślam HP. Po prostu, gdy "wszedł" na rynek ja byłam już dorosła i nie wciągnął mnie świat dzieciaków w szkole. Nawet jeśli to szkoła magii. :)
Przeczytaj, co odpisałam do Marq_94. Nie chce mi się tego przepisywać...
Uważam też, że to nie tyle błąd pisarski, co niechlujstwo tłumacza, bądź edytora. Ale mnie zniesmaczyło.
Może jesteś mniejszym purystą językowym? Może masz jakies inne wydanie czy edycję? Nie istotne.
Nawet bez błędów językowych nie wciąga mnie świat dzieciaków w szkole, nawet, jeśli ta szkoła to Hogwart.
Wprawdzie to nie do mnie, ale też wtrącę. Pokazali scenkę, gdy Thorin w Esgaroth mówi "We're Dwarves of Erebor, we've come to reclaim our home." I to mi się podoba - bo w książce liczy się tylko on, reszta robi za świtę/tło, a tutaj właśnie niby zmiana, ale na korzyść - bo widać, że Thorin chce się liczyć ze zdaniem innych, zdaniem przyjaciół, nie chodzi tylko o złoto (choć pewnie zgodnie z książką szajba mu odbije od tego złota), tylko o utracony dom - i to był też jeden z najpiękniejszych fragmentów filmu.
Swoją drogą - czy to coś z moim netem, czy wyszło, że założyłam dwa tematy? o.O
Założyłaś dwa identyczne tematy. I teraz nie jestem pewna o czym w którym i z kim rozmawiam :)
Widac że nie sledziąłś produkcji i nie wiesz że Hobbit jest bardzo zgodny z książka ale ma dodatki z innych.
W jakiej "innej" prozie Tolkiena Azog powstał z grobu? W jakiej "innej" ksiązce Tolkiena Krasnoludy "przypadkiem" przez jaką dziurę w ziemi trafiły do Rivendel [akurat, zbiegiem okoliczności w TYM właśnie dniu, kiedy można było odczytać tą mapę] i kiedy i w której powieści Tolkiena ekipa UCIEKAŁA z Rivendel po nocy i po kryjomu? Kiedy Tolkien pisał o zaprzęgu królików?
Film Hobbit jest w około 70% zgodny z książką, reszta to pomysły własne pana reżysera, które przez myśl by Tolkienowi nie przeszły.
Sledzenie produkcji nie jest niezbędne do oglądania filmu - o ile jest dobrze zrobiony...
Prócz Azoga reszta to drobne zmiany które nie mają większego wpływu na fabułę. Każdy film na podstawie książki tak ma.
To akurat nieprawda, niektóre pomysły PJ, jak grobowiec WK, niszczą spójność świata i zaprzeczają temu, co pojawia się w pozostałych filmach (np natura Nazguli), inne, jak Gandalf posiadający mapę i klucz bez odwiedzin w Dol Guldur są zwyczajnie nielogiczne (nie miał prawa inaczej wejść w ich posiadanie).
Miał prawo bo przekazał mu je ojciec Thorina co będzie pokazane prawdopodobnie w wersji rozszerzonej lub w 2 czesci. Kolejny dowód na to że nie sledziłeś produkcji.
Film pokazuje nam, że Gandalf NIE BYŁ jeszcze w Dol Guldur, jest zaskoczony nowinami Radagasta, dopiero od niego dowiaduje się, że twierdza jest zamieszkana, ergo, nie spotkał Thraina, nie mógł dostać mapy i klucza :D
Był w Dol Guldur i dostał mape oraz klucz ale nie spotkał Czarnoksiężnika więc o niczym nie wiedział. Zauważ że podczas narady w domu Bilba nic o nim nie wspomina a w książce wspominał.
Był w Dol Guldur, spotkał Thraina, wziął od niego mapę i klucz i nie rozkminił dlaczego khazad jest tam więźniem? Proszę Cię... Zapewne PJ wymyśli zupełnie inne okoliczności wejścia przez Gandziarza w posiadanie tych rzeczy.
ludzie ludzie spokojnie... a kto powiedział, że Gandzio dostał klucz od Thraina w Dol Guldur ? nie było o tym mowy, równie dobrze mógł go dostać w karczmie w Bree, na szlaku czy gdziekolwiek indziej
a Thrain to to dziwne coś co przypomina orka na pierwszy rzut oka i przewija się przez jakąs sekundę, trzeba mieć bystre oko, żeby ogarnąć, że to Thrain :P
http://www.grasz24.pl/newsy/monolith-productions-tworzy-gre-na-podstawie-filmu-h obbit,1,1,10138
1:56
Odpowiadając na Twoje pytanie: Tolkien powiedział, ustami Gandalfa w książce. Jeżeli u PJ okaże się, że Gandziarz spotkał umierającego Thraina gdzieś w dziczy - no problem. Jeżeli słowem nie będzie wyjaśnione skąd ma te rzecz - też no problem. Póki co jednak daje się zauważyć pewna nielogiczność :D
nie no racja racja, w ksiazce bylo ale w filmie nikt slowem nie pisnal wiec nie ma co spekulowac:P
a czy ja powiedziałem, że inaczej ? o.O naucz się czytać ze zrozumieniem... napisałem, że nie wiadomo czy klucz dostał w Dol Guldur, o tym w filmie nie było wspomniane