Mam serdecznie dosyć opinii pojawiających się nie tylko wśród "szeregowych" użytkowników
forów filmowych, ale także w "profesjonalnych" recenzjach, że niby "Hobbit" musi się podobać
PRAWDZIWEMU fanowi twórczości Tolkiena, i skoro nie przypadł Ci do gustu, znaczy że nim nie
jesteś. Bzdura. Totalna, absolutna bzdura. Po pierwsze, jeżeli jesteś PRAWDZIWYM fanem
Mistrza, tzn że czytałeś książki, bo mówi się o fanach Tolkiena, nie PJ. Czytałeś więc książki, i to
nie tylko LotRa i Hobbita, ale także kilka innych ze świata Śródziemia. Czytałeś je ze
zrozumieniem. Znasz historię świata, pierścienia, postaci. Czujesz "ducha" Tolkiena.
Zastanawiasz się więc, jakim cudem Gandalf wszedł w posiadanie mapy i klucza, skoro nie był w
Dol Guldur? Zastanawiasz się, dlaczego u licha Orkist nie jest bliźniaczym ostrzem Glamdringa i
dlaczego nie świecą, gdy pojawiają się orkowie. Takich detali są setki, przede wszystkim,
podobnie jak przy PJotowskim LotRze, zastanawiasz się, GDZIE PODZIAŁ SIĘ DUCH TOLKIENA?
Takie samo odczucie miałem oglądając Ogniem i Mieczem, tchórzliwą, poprawną politycznie
kpinę z tego, co chciał przekazać Sienkiewicz. Tutaj jest inaczej, ale duch dzieła jest gwałcony w
podobny sposób. Wystarczy sobie porównać drużynę krasi z książki z tymi z filmu. Te książkowe,
to zwykłe Krasnoludy, które wybierają się na wyprawę z kijami podróżnymi, w posiadanie
pierwszych broni wchodzą zaś po przygodzie z Trollami. Te z filmu, to jakieś popkulturowe twory,
wyglądające jak postacie z kreskówki, zaprojektowane z przemyśleniem by trafić do jak
największego grona 12 latków, co ma się naturalnie przełożyć na zyski z produkcji okołofilmowej.
Znika klimat bajki, zastąpiony Piratami z Karaibów, i to ich trzecią częścią. Mało tego, że
bohaterowie muszą uciekać na czubki drzew przed goniącą ich hordą goblinów, tutaj drzewa
muszą być na skraju przepaści! Mało tego, że napotykają walczące giganty, tutaj, muszą znaleźć
się in media res! PJ pokazał mi LotRem, że tak naprawdę nie ma pojęcia o świecie wykreowanym
przez Tolkiena (Nazgul pokonujący Majara, domestos odbierający sens poświęcenia reszty
walczących, a przede wszystkim Faramir okazujący się być nie lepszy od brata), a potwierdził to
wszystko w Hobbicie, któremu bliżej do Transformerów, niż do oryginału. Wypraszam sobie więc,
używanie argumentu że film musi się podobać prawdziwemu fanowi Mistrza, bo jeżeli ktoś takim
fanem jest, nie będzie się cieszył, z kupy zawiniętej w kolorowy papierek, bo dla niego Tolkien to
nie CGI najwyższej klasy, to przede wszystkim niesamowita, piękna i spójna historia, czego u PJ
nie uświadczysz. Nie mam zamiaru cieszyć się tylko dlatego, że ktoś nakręcił film na podstawie
książki Tolkiena, jeżeli jest to bardzo kiepski film.
nie traktuj mnie jako zupełnego ignoranta bo czytałem książke wiele razy... mimo to nie pamiętam jaka niby była relacja Rohan-Lorien ? bo wydaje mi się, że żadna, lecz Haldir mówi, że przysyła go Elrond, który ma dar widzenia.... zresztą dzięki temu zabiegowi PJ ukazuje, że Elfy nie były bierne i miały znaczny udział w bitwie o Śródziemie (nie pokazano niestety losów zjednoczonych sił Elfów i Krasnoludów na Północy i myślę, że oddzialik Haldira lekko to rekompensuje)
Nie chciałem sprawić Ci przykrości, zauważyłem raczej dokładnie to, co potwierdziłeś, że nie zrozumiałeś realcji Rohorrimowie-Elfowie. Ergo, dla nich pojawienie się sojuszniczego oddziału z Lorien było tak samo radosnym wydarzeniem, jakim było by pojawienie się takiegoż samego oddziału z Mordoru. Dla Rohirrimów, elfowie i ich pani to były nieprzyjazne istoty, których się bali, których nie rozumieli, i którym przypisywali tyleż niegodziwości, co orkom :D
No może to za mocno powiedziane, Rohirrimowie traktowali ludność Lorien tak, jak ludzie z Minas Tirith traktowali entów czy hobbitów. Były to dla nich postacie z bajek, od których lepiej byłoby trzymać się z daleka. Przypomina się moment, w którym Tolkien opisuje reakcje ludności Minas Tirith na widok "księcia" Pippina :) Podobno każdy jeździec Rohanu miał wieźć ze sobą małego periannath. Elfy na przestrzeni wieków obrosły podobnymi legendami.
Nie do końca, Rohirrimowie wierzyli w istnienie elfów, w to że ich pani to zła czarownica, która gubi tych, co zapuścili się do jej lasu. Znaczy, że była dla nich jak zły demon zabijający porządnych ludzi :D Z tego przecież powodu doszło do ostrej sprzeczki między Eomerem a Legoblantem i Krasnoludem THC.
Dokładnie Tauriel (Evangeline Lilly) z Kilim ... możliwe też,że "spikną" ją z legolasem... nie wiem co jest głupszym pomysłem... choć samo wprowazenie Tauriel do moim zdaniem dobra innowacja, bo co jak co ale kobiet u Tolkiena brakuje :P
PJ bodajże na facebooku potwierdził, że nie będzie nic między nią a Legolasem. Za wiele nie chcą na jej temat w ogóle zdradzić, niby są relacje z konwentów, ale ja bym do nich trzymała dystans.
A niech, ja nie feministka walcząca! Jakoś dziwnym trafem, mimo, że we Władcy nie było wśród głównych bohaterów ani jednej kobiety - historia wciąga, jest pasjonująca i arcyciekawa. A te panny, które się tam gdzieś plączą - jakaś Eowina czy Arwena - nie przeszkadzają :)
Najgłupszym pomysłem jest W OGÓLE wprowadzanie romansu tam, gdzie dla niego nie ma miejsca, czyli np. na męskiej wyprawie po złoto...
Ale zauważ, że to było uzasadnieniem wprowadzenia tej postaci: że brakuje kobiet. Niestety, widownię mamy inną, to nie czasy Tolkiena i bardzo łatwo można zarzucić seksizm. I sądzę, że gdyby właśnie nie było żadnej postaci kobiecej, PJ spotkałby się z jeszcze gorszą krytyką, w końcu jego film to nie ścisła ekranizacja, a adaptacja. Widziałam scenki z planu z nią i uważam, że warto jej dać szansę, zresztą, to nie jest taka do końca postać wciśnięta na siłę. Po prostu będzie chyba tym pijanym kapitanem z książki (który nie jest nawet wymieniony z imienia, a na dobrą sprawę nawet z płci, patrząc na oryginał angielski).
Jak już pisałem, mi randomowa elfka nie przeszkadza tak długo, jak długo nie będzie pchała języka w gardło khazadowi. Fuj.
Ech, a po co powtarzać głupie plotki? Skąd to wiadomo? PJ Ci może powiedział? Nie? To może najpierw warto poszukać w źródłach, a nie "ponoć ma być bardziej mięsiste..." Ludu kochany... Nic nie może być bardziej mięsiste, bo film jest też przeznaczony dla dzieci. I mam wrażenie, że postać elfki jest już znienawidzona tylko dlatego, że jest kobietą.
Mięsiście może być i w filmie dla dzieci. Przecież nie musi być nic więcej poza pocałunkiem. Chodzi o to, że nie będzie to uwielbienie jakim Gimli obdarzył Galę, ale miłość erotyczna, jak Aragorna i Arwen. Mi nie przeszkadza żadna dodatkowa postać, o ile nie wypacza ducha Tolkiena i o ile randomowa elfka tego nie czyni, to randomowa elfka miziająca się z khazadem już tak.
Mały spoiler dla tych, którzy nie czytali książki, choć nie wiem, czy to będzie takowy, skoro książka jest z 1937, ale nieważne: Kili i tak przecież zginie, więc z góry jest to wiadome, że nawet jeśli, to jest to uczucie skazane na porażkę. Nie musi być też odwzajemnione. I też obstawiam, że raczej to będzie zauroczenie coś w stylu Gimli i Galadriela, nic więcej, dlatego nie rozumiem, czego niektórzy panikują z tego powodu. Nawet rozpisałam w poście na tumblr, jak to może moim zdaniem wyglądać, sądząc po kilku scenkach, które dał nam PJ. Jeśli chcesz, mogę dać linka.
Szczerze - wątpię w to. Naprawdę wątpię. Chyba PJ nie strzeliłby sobie w kolano w ten sposób. Nie wierzę po prostu, że elfka odwzajemni uczucie krasnoluda ;)
to po co byłoby całe zamieszanie ? robić nowy watek z jednostronną miłością, a później uśmiercić nieszczęśliwie zakochanego... to nie w stylu Hollywood, już prędzej Kili zginie w obronie Tauriel (jeśli rzeczywiście ma być wątek miłosny) lub ta zwyczajnie będzie odwzajemniać uczucie, a następnie mocno przeżywać lub sama zginie...
Nie w stylu Hollywood? Nie byłabym taka pewna - śledząc to coraz nowsze produkcje, raczej odchodzi się od happy endów, niestety. Gdyby:
1) Kili przeżył,
2) Lub zginąłby w obronie Tauriel, nie wuja,
nie zdzierżyłabym tego i raczej wątpię, żeby PJ się rzucił na takie odstępstwo w stosunku do książki. Bo to jednak byłoby za dużo. Aaaa, ze spoilerów mogę dodać to, że ostatnio gdzieś mi się przewinęła wypowiedź Richarda Armitage na temat 3 filmu, gdzie mówił, że w trzecim filmie właśnie będzie "wzruszająca scena" między Thorinem a Kilim. I podejrzewam, że najprawdopodobniej chodzi o samą końcówkę, o ich śmierć.
Już widzę tą dzielną, elfią wojowniczkę walczącą w Bitwie Pięciu Armii, ba, może obydwoje zginą razem!
Borze Zielony! Czytałeś "Władcę Pierścieni"? To przeczytaj jeszcze raz. Uważnie. Szczególną uwagę zwracając na wątek "zauroczenia" Gimlego Galadrielą. Doszukasz się tam JAKICHKOLWIEK elementów romansowych? Fascynacja "najpiękniejszą z pięknej rasy" - tak. Zauroczenie - owszem. Podziw - jak najbardziej. Ale ani Gimlemu by do łba nie przyszło "romansowanie" z Galadrielą, ani jej romansowanie z nim. Natomiast nawet tu, na forum filmwebu wrzucane były linki do wypowiedzi PJ, że "romans" miedzy Kilim a Tauriel będzie "bardziej konkretny".
Z Pj nie rozmawiałam osobiście i, prawdę mówiąc, nie miałabym ochoty po tym, jak w Hobbicie skopał co tylko mógł.
I nie, nie "nienawidzę" elfki dlatego, że jest kobietą, a wnerwia mnie jej wprowadzenie, bo to klejny debilny pomysł PJ, który nijak się ma do Tolkienowskiej prozy.
*Czytałaś, jeśli już. I wiem, jak to wyglądało, nie musisz mi mówić. Gimlemu nie przyszło do głowy chociażby z tego powodu, że Galadriela jest mężatką, tak? Ciekawe, jakie linki? Bo ja grzebałam uważnie wszystkie źródła i znalazłam tylko trzy, niewiele znaczące (a bardziej sugerujące) wypowiedzi:
1) "Q: Your character, Kili, is more or less the only character whose story has expanded from the original books. Were you aware that was happening before you signed up?
Aidan Turner: No, no I didn’t. It expanded slightly, it’s not really covered in the first movie, it’s the second one really that they sort of ever so slightly fabricated something, a relationship with an elf, that we get onto maybe next year."
2) “Kili’s part has been expanded from the novel; as well as chasing treasure, he’s also pursuing female elf Tauriel. But is he setting his sights too high? ‘I guess he knows nothing can ever happen,’ he explains. ‘She’s about 20ft tall and he’s only two!’”
3) "Q: Does Kili get involved in any romance?
Aidan Turner: Not in the first movie. There’s a possibility that Kili might get his end away in the second, but I can’t say anything or I’ll get in trouble – Peter’s people will kick my ass from the other side of the world."
Ale i tak założę się, że nie byłoby takiego wrzasku, gdyby ta postać była facetem.
Nie, gdyby ogólnie Tauriel była facetem i nie byłoby żadnego domniemanego wątku miłosnego. Mówię domniemanego, bo tak naprawdę wiadomo tyle, co nic. Będzie, to będzie, nie to nie, ważne, żeby to po prostu miało ręce i nogi i nie przesłoniło właściwej fabuły.
Widzisz, problem polega na tym, że PJ wciska kobiety NA SIŁĘ tam, gdzie ich być nie powinno. JRR napisał książki tak, a nie inaczej, dał kobietom takie, a nie inne role. Teraz chora poprawność polityczna nakazuje wciskać dziewczyny tam, gdzie ich oryginalnie nie było, tylko po to, żeby być "postępowym". Ta maniera doprowadza do takich niedorzeczności, jak np fakt, że kolejny James Bond będzie murzynem. Serio. Zamiast Arwen powinien być Glor, jej pojawienie się było umieszczone niezręcznie, zaprzeczało założeniom świata Tolkiena i dlatego wprowadzenie kolejnej kobiety z nikąd powoduje takie emocje. PJ udowodnił już raz, że nie potrafi, dlaczego miało by być inaczej tym razem?
Mylisz się. PJ wprowadza postać kobiecą dlatego aby spodobało się to osobą które lubią romanse itp. Co według mnie jest niepotrzebne. Ale zobaczymy, może postać elfki okaże się fajna. Rola Arweny w LOTR została fajnie rozszerzona. Zresztą Tobie nie podoba się trylogia LOTR, więc trylogia Hobbita pewnie też się nie spodoba, bo wiadomo, książka najlepsza. Ale film to film i rządzi się swoimi prawami.
Nigdy nie powiedziałem, że mi się LotR nie podoba, to moja ULUBIONA seria fantasy. Nie podoba mi się to, co PJ zrobił ze światem wykreowanym przez Mistrza, u którego wszystko było spójną całością i miało sens. Bdw, nie, rola Arwen nie została fajnie rozszerzona, nie, jeżeli ma się troszkę pojęcia o realiach świata. Osobie, która nie zna Tolkiena, faktycznie nie będzie to przeszkadzać i dlatego założyłem ten temat. To właśnie FANI Tolkiena, osoby które znają jego dzieła, najprędzej zniechęcą się do filmów PJ i to im te filmy mają prawo nie podobać się przede wszystkim. Co do zaś powodów do wprowadzenia kobiety, to co napisałeś absolutnie nie zaprzecza temu co ja napisałem, ba, nawet to potwierdza.
Wcale że nie. Jestem fanem Tolkiena i rozszerzenie postaci Arweny mi nie przeszkadza. Np. scena z Dwóch Wież, kiedy Elrond mówi że Aragorn i tak umrze, jest świetna. Pozatym gdyby nie wprowadzono Arweny w takim stopniu, to sceny z nią po koronacji Aragorna byłyby bez sensu, i zero emocji, bo nie znalibyśmy prawie w ogóle tej postaci. Film to film, nie musi być wiernym odzwierciedleniem książki, ba, nawet nie powinien. Jak ktoś nie jest w stanie zaakceptować takich zmian, to nic nie stoi na przeszkodzie w kolejnym przeczytaniu powieści.
Ty mi powiedz : P Ja akceptuje te zmiany względem książki. Jedyną rzeczą której nie akceptuje w trylogii jest pokonanie Gandalfa Białego przez Witch-kinga.
A ja nie akceptuję Arewn władającą mocą Majarów (oryginalnie to moc jej ojca posiadającego jeden z pierścieni spowodowała wezbranie Bruinen). Aczkolwiek Nazgul pokonujący Majara, bije wszelkie rekordy.
Mnie akurat Arwena z mocami specjalnie nie przeszkadza. Ale Gandalf vs Witch-king to już tak. Dobrze że wycięli to w wersji kinowej.
Rozumiem, mi, jako że znam założenia świata, owszem, co dowodzi mojej wersji traktowania fanów względem miłości do dzieł PJ.
a ja akurat jestem w stanie to zrozumieć, bo mimo iż Gandalf jest potężny, przepowiednia Glorfindela zobowiązuje i nawet Istari nie jest w stanie wygrać z Witchkingiem... chociaż mimo, że rozumiem i tak nie pochwalam ;) zresztą to i tak dodatkowa scena, którą widziałem może ze 3 razy :P
O ile Istari jest mężem, to raz, dwa, wg książki Gandalf musiał podjąć decyzję, czy włączyć się do walki i pokonać WK, czy ocalić Faramira. Kiedy później widzi zabitego Theodena i ranną Eowyn, nie ma wątpliwości, że gdyby był na polu bitwy, nie doszło by do tego. Tak czy siak, być może Gandalf nie był w stanie OSTATECZNIE zgładzić WK, ale przypominam, że ten już raz został pociśnięty w Angmarze, to raz, dwa, nie mógł, nie miał prawa mieć władzy odebrania mocy Istari, którego moc z kolei nie była do diaska uzależniona od lagi :D
wpisałem istari żeby nie powtarzać słowa Gandalf :) (to był błąd bo zmeniłem znaczenie zdania), wszytsko rozumiem bo też niejednokrotnie czytałem jednak mówimy o książce i napisałem jak można usprawiedliwic tę scenę, a co do laski to był to oczywisty symbol, jednak Gandzio władzy nie stracił przecież nawet po tym wydarzeniu... tak czy siak zgadzam się, że scena bez sensu i chyba staram się ją usprawiedliwic na siłę bo mimo wszytsko uważam trylogię filmową WP za bardzo udaną i zaraz mnie zlinczujecie ale momentami wolę wyjścia filmowe aniżeli książkowe, mimo, że książka przeciekawa
Być może jest kilka scen, przy których był bym skłonny się z Tobą zgodzić, ale tak jak pisałem wcześniej, o ile wierzę, że Gandziarz nie był w stanie OSTATECZNIE pokonać WK, to wg książki mógł go z łatwością pokonać w czasie bitwy. Jestem w stanie łyknąć przegraną w walce na miecze (co też jest bzdurą, tak bdw), ale nie jakieś "odebranie mocy". Może WK nie był dla Gandziarza do pokonania w czasie walki, ale na pewno NIE MIAŁ mocy na Istari. Nie i już.
Ale pytanie co do Arweny - wiem, że był krzyk, wiem, że była podobna krytyka, a jaki był ostateczny efekt? Czy ktoś się czepia? Wątek Arweny i Aragorna jest aż nadto nadbudowany w stosunku do książki, ale czy to ujmuje cokolwiek filmowi? Nie wydaje mi się. Ale temat o Hobbicie, nie o LOTR.
Chora, nie chora, ale PJ jest w tym momencie w sytuacji bez wyjścia: owszem, może zrobić film tylko dla fanów, tylko dla tzw. purystów, ale czy koszty wtedy się zwrócą? Czy ludzie chętnie będą to oglądać? Nie. A odpowiedź jest prosta, dlaczego nie: bo film dysponuje innymi środkami artystycznymi, niż książka. Tak jest w każdym przypadku, end of the story. PJ jest też tylko człowiekiem i robi swoją własną interpretację, bo wie, że nie da rady zadowolić każdego w 100%. A targetów obrał sobie bardzo dużo. I co do Tolkiena - owszem, trzeba brać poprawkę na to, że on napisał tę książkę w latach 30., ale dzisiaj nawet taka książka by nie przeszła. Film PJa jest tylko adaptacją, dostosowaną również do współczesnego widza. Dlatego wtrąca też postać kobiecą, która jak wspomniałam - nie jest tak do końca wciśnięta na siłę. Jaki będzie efekt ostateczny? To się okaże, nie chcę się nastawiać ani pozytywnie, ani negatywnie, a raczej wolę do tego wszystkiego trzymać dystans.
Mi nie przeszkadza rozbudowanie wątku romantycznego między Arwen a Aragornem, tylko obdarzenie ją mocą, której nie miała prawa mieć. Po pierwsze, dlaczego PJ nie zasugerował, że Arwen wymknęła się z Doliny bez zgody Elronda? Czy nie mogli po spotkaniu jej z hobczakami pod Amon Sul, wprowadzić Glora, wysłanego przez zmartwionego Elronda? Dobra, PJ nienawidzi Glora, ok, niech sobie Arwen sama, biedna, ucieka przed Dziewięcioma, ale na Valinor! Dlaczego to ONA używa jakichś tajemnych mocy by rzeka pochłonęła Nazgule? Nie miała prawa posiadać takiej władzy, to pierścień jej ojca chronił dolinę, nie jakieś Arwenowe zaklęcia!
Wszystko, co piszesz, jest prawdą, ale przy okazji też zastanawia mnie jedna rzecz - czy to tylko PJ tak nie lubił Glorfindela? Bo mogę się mylić, ale w wersji animowanej Bakshiego chyba też go zabrakło...
Tak, tam był Legolas bodajże. Rozumiem niechęć do wprowadzania dodatkowych postaci, z drugiej strony w hobbicie mamy kilkusekundowy występ Lindira, więc wyraźnie nie o to chodzi. Tak czy siak, nie brak Glora mi przeszkadza, tylko wypimopwanie Arwen posiadającą nagle moc Majarów.
Lindira, aka Figwita z LOTR ;) To też mnie rozwala, że ta sama postać, a jeszcze w dodatku zmienili jej imię :D Co do mocy, to fakt, można byłoby to przełknąć, ale dlaczego nie było wyjaśnione, skąd ją posiada? : /
Tak jest, ale obawiam się, że żadne wyjaśnienie nie miało by sensu, bo zaprzeczało by założeniom Tolkiena. Elrond zabezpieczył dolinę przed mocami zła przy pomocy Vilya na tej samej zasadzie, na jakiej Gala zabezpieczyła Lorien przy pomocy Nenya, i to moc tego pierścienia poruszyła rzekę, nie jakieś tam zaklęcie Arwen, która mimo Noldorskiej krwi nie miała prawa mieć takiej mocy i już.
Myślisz że był w tym filmie czas na to, aby to wyjaśniać? Pozatym sami nie wiedzieli napewno jak to wyjaśnić :P
Niestety, takie są prawa filmu - coś trzeba dodać, coś wyrzucić, nie ma tak, że wszystkich można zadowolić. Mi akurat nie przeszkadza, choć nie uważam, że to było "super" i w ogóle. I też tak podejrzewam, że raczej nie wiedzieli, jak to wyjaśnić.
Skoro nie mają pojęcia jak to wyjaśnić, to po kiego popełniają taką scenę? Dlaczego nie pokazali, że to moc doliny ochrania Arwen i Froda? Ano właśnie.