PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=343217}

Hobbit: Niezwykła podróż

The Hobbit: An Unexpected Journey
2012
7,6 425 tys. ocen
7,6 10 1 424943
6,7 74 krytyków
Hobbit: Niezwykła podróż
powrót do forum filmu Hobbit: Niezwykła podróż

I ja może coś napiszę.
Czytało się onegdaj w dzieciństwie durnym Tolkiena tak i odkrywało światy przezeń naszkicowane
zupełnie tak, jakgdyby ktoś otworzył człowiekowi nowe drzwi prowadzące do krain skrytych,
fascynujących i pełnych woni, piękna i szlachentości. Iście angielskie wyczucie tego, czym
powinien być klimat powieści doskonale odbiło człowieka dalej jeszcze gdzieś niż dotychczasowe
"O Czym Szumią Wierzby", czy "Alicja w Krainie Czarów".

Zanim przejdę do meritum muszę koniecznie to napisać. Otóż decyzja, by film kręcić w 48
klatkach na sekundę była zdecydowanie błędem. I ciekaw jestem, czy reżyser się kiedyś do tego
przyzna. Bardzo byłem ciekaw tego efektu, choć zaniepokoiły mnie relacje o tym, jakoby rzecz
wyglądała jak opery mydlane.
Niestety jest to prawda.
Choć po części.
Prawdą jest to zdecydowanie i boleśnie wtedy, kiedy na ekranie ramka zawiera w sobie dużo
światła i nasycenia barwnego. Wtedy mamy teatr telewizji pełną gębą. Coś tak potwornego, że w
zasadzie mogę powiedzieć, że to zniszczyło cały trud zbudowania w filmie jakiegokolwiek
klimatu.
Czytałem o tym, jakoby Peter Jackson argumentował na rzecz tego zabiegu myślą, iż to widza
przenosi jeszcze bardziej w świat Śródziemia. Podstawowy błąd logiczny. Jeśli technologia owa
pozwala urealnić cokolwiek, w co nie wątpię, to zdecydowanie nie urealnia ona Śródziemia z
jednej prostej przyczyny – Jackson z ekipą NIE BYLI W ŚRÓDZIEMIU, ale je ZBUDOWALI.
I technika owa rzeczywiście urealania, ale DEKORACYJNOŚĆ i CHARAKTERYZACJĘ. Owszem
– to ona urealnia. Jasnym jest przecież, że nie mając do dyspozycji realnych krasnoludów, elfów i
goblinów, a posiłkując się ucharakteryzowanymi aktorami, technika 48fps urealni nam wszystkie
niedostatki, które tak świetnie patynuje prawdziwy standard.
Idiotyczne bowiem jest założenie, że ja potrzebuję realizmu, kiedy wybieram się na baśń!
To tak, jakby nie przymierzając, zrzymać się na Leonardo Da Vinci za to, że namalował Giocondę
zamiast ją sfotografować. Przecież to właśnie ta patyna, owa malarskość jest elementem
baśniowości.

Co do fabuły – zdejmując sobie owo neismaczne wrażenie wygrawerowane w mojej głowie przez
technikalia muszę przyznać, że jest wartka, choć nieco w stylu Bondowskim – i tak wiemy, że nic
przyjaciołom naszym stać się nie może. Żarty – o ile to coś można nazwać żartami, są raczej
żenujące, poza wyjątkami, które pewnie można policzyć na palcach jednej ręki. Sceny w
królestwie Goblinów z pewnością najlepsze. Scena z Gollumem też – bo to najbardziej
wielowymiarowa postać w tej opowieści.

Reasumując – Władca Pierścieni balansuje przez cały czas na granicy kiczu i dzięki dość
dobremu aktorstwu i zapierającym dech w piersiach scenom generalnie się broni. Ma styl i ten
rodzaj poetyckości, który generalnie nie śmieszy. Balansowanie przechyla dzieło per saldo w
dobrą stronę.
Hobbit też się przechyla – niestety w złą. Jeśli nie ma się wiernopoddańczego stosunku do
Jacksona realizującego Tolkiena – niestety można film obśmiać od góry do dołu i niestety nia za
bardzo jest go wtedy czym bronić.

Szkoda, że za ekranizację tego dzieła nie wziął się ktoś, kto postawiłby na klimat książki.
Nie dziwię się, że żyjący Tolkien nie chce mieć z filmem nic współnego. Ja też na jego miejscu
bym nie chciał.

ocenił(a) film na 10
miko1aj

Żyjący Tolkien - masz na myśli syna? Czy autor zmartwychwstał? ;)

ocenił(a) film na 6
digitalbath

tak, to rzeczywiście tajemnicze wyrażenie; bardzo trudno się domyślić :)

ocenił(a) film na 6
miko1aj

Oszczędziłam sobie tego przeżycia i obejrzałam tradycyjną wersję. Było malarsko i miękko, niestety długie i dynamiczne ujęcia wyglądały jak podczas gry na monitorze z wolną matrycą :(
"Hobbit" to moje dzieciństwo i czas ogromnej ekscytacji światem Tolkiena, zatem mamy ze sobą coś wspólnego - i mogę to spokojnie powiedzieć o wielu ludziach na filmweb :D Idąc na "Hobbita" przygotowałam się na najgorsze, ten scenariusz jednak się nie ziścił, co w moim mniemaniu jest nielichym sukcesem. Oceniłeś LOTR jako całość, może warto dać taką szansę "Hobbitowi"? :)

ocenił(a) film na 6
ethi

Może dam. Ale z pewnością nie 3D i NIE 48fps.
Wydaje mi się jednak, że jeśli następna część mnie rozczaruje - na trzecią nie wybiorę się już do kina. Tylko obejrzę na rzutniku w domu.
O ile jeszcze mi się będzie chciało.
Nie sądzę, żeby zamierzeniem reżysera było sprawdzanie cierpliwości widzów.
A skoro ju przy tym – denerwuje mnie chciwość ludzka. Denerwuje mnie to, że z Hobbita zrobiono trylogię. Niech się wypchają tymi figurkami w McDonaldsie, tymi Lego, tymi Grami.
Gdzie jest KLIMAT???

użytkownik usunięty
miko1aj

Rzeczywiście, nawet w trailerze widać, ze to pokolorowane sztuczne laleczki :-/

ocenił(a) film na 8
miko1aj

Nie masz racji ;-)

Nowe techniki wizualne w fotografii czarno-białej a 48fps w tradycyjnym obrazie kinowym.

"Wśród sztuk wizualnych fotografia czarno- biała zajmuje wyjątkowe miejsce, co jest zaskakujące, biorąc pod uwagę jej oczywistość w świecie fotografii. W tej książce spróbuję podważyć ugruntowaną pozycję fotografii czarno- białej, w czym pomogą mi zupełnie nowe zasady gry, jakie wprowadziła fotografia cyfrowa.
Dlaczego ugruntowana? Ponieważ w ciągu ponad stu ostatnich stu lat fotografia czarno- biała tak mocno utrwaliła się jako najstarsza tradycja fotograficzna, że jaj racja bytu była kwestionowana bardzo rzadko. Dla wielu- może nawet większości- ludzi fotografia czarno- biała po prostu "jest". Skończyłem właśnie po raz kolejny czytać książkę Iana Jeffreya o historii fotografii (...). Autor jedynie 3 strony z 240 poświęca fotografii barwnej tak ważne miejsce zajmuje jego zdaniem fotografia czarno- biała. Takiego wytłumaczenia nie da się też obronić we współczesnym świecie fotografii cyfrowej, w którym fotograf staje przed wyborem pomiędzy kolorem a szarością. Jest tak za każdym razem, kiedy postanawia obrobić zdjęcie w komputerze. Wydaje się że większość fotografów robiąc zdjęcia albo je edytując, przebywa tylko i wyłącznie w świecie fotografii, a tylko nie wielu rozpatruje swoją pracę w szerszym kontekście- kontekście sztuki. Napisałem "wydaje się", ponieważ nie da się tego zmierzyć; co do jednego nie ma jednak wątpliwości: we wszystkich książkach i dyskusjach na temat fotografii odwołania do malarstwa czy innych sztuk są rzadkością. Jest to trochę dziwne żeby nie powiedzieć krótkowzroczne, ale tak wygląda rzeczywistość naszego fotograficznego świata. Tę sytuację można uzasadnić względami historycznymi a nawet filozoficznymi.
W drugą stronę sytuacja wygląda trochę inaczej: nieskrępowana sztuka dużo chętniej odwołuje się do fotografii. Stosunkowo nowym zjawiskiem, które wielu fotografów przyjmuje z irytacją, jest zawłaszczenie fotografii przez artystów którzy nie myślą o sobie głównie jako o fotografach. Inaczej mówiąc, współczesna sztuka częściej wkracza na terytorium fotografii niż odwrotnie.
Właśnie to wyraźne poczucie, że fotografia stanowi odrębny, zamknięty świat, pozwala nam tak swobodnie podchodzić do czerni i bieli. Fotografia czarno- biała towarzyszyła nam po prostu od zawsze. Jednak teraz wszystko zaczęło się zmieniać i właśnie o tym chcę opowiedzieć w tej książce
Michael Freeman- Czarno- Biała Fotografia Cyfrowa

ocenił(a) film na 6
miko1aj

"technika 48fps urealni nam wszystkie niedostatki, które tak świetnie patynuje prawdziwy standard" - zgadzam się w 100% - zamiast filmowej iluzji, która dawała miejsce dla wyobraźni, można było zobaczyć jak śmiesznie i niezdarnie biegają statyści oklejeni gumowymi maskami, itd. Czułem się nie jakbym oglądał film, ale jakbym oglądał plan filmowy. Rozczarowanie... Oczywiście tym większe, że reżyser, który trzymał się w miarę wiernie fabuły książek w WP (przynajmniej w wersji 3 x 4godzinny), w Hobbicie pozmieniał niemal wszystko, nie wykorzystując naturalnego potencjału książki, i powielając na siłę motywy z WP, których w Hobbicie nie było. Mówiąc krótko - mało twórczy. Chyba się już wyprztykał przy WP. Osobiście wolę zakończyć swoją przygodę z ekranizacją Hobbita.

ocenił(a) film na 8
wahazar___

A czy głębia 3D nie jest bardziej destrukcyjna dla magii kina Twoim zdaniem niż samo 48fps?

ocenił(a) film na 6
tar_atanamir

Trudno mi odpowiedzieć na to pytanie - musiałbym zobaczyć jeszcze raz Hobbita w wersji nie 3D. A to się raczej nie stanie.

ocenił(a) film na 6
wahazar___

Obejrzałem wczoraj Hobbita raz jeszcze w "zwyczajnej" wersji - muszę przyznać, że film oglądało się znacznie przyjemniej - różnica co najmniej paru punktów w skali od 1 do 10.

ocenił(a) film na 6
tar_atanamir

ja może odpowiem. 3D zdecydowanie zdaje egzamin, kiedy mamy na tapecie ekranu kreskówkę, albo film dokumentalny z powolnymi ujęciami. Dwa skraje przykłady. Urzeczony byłem Meridą Waleczną – to świetnie zrealizowany film (oraz 10 minutowa etiuda przed samym seansem – genialna!). Z dzieciństwa pamiętam kino Oko w WAwie i ruskie filmy w 3D ( lata 80te! :) i to też była magia.
W Hobbicie 3D jakoś mi nie przeszkadzało, ponieważ słabo je widać wbrew pozorom. Nie czuje się go.
Ja również nie zamierzam sprawdzać Hobbita 3D 28fps. Więc pewnie się nie przekonam, czy w związku z tym poprawia to klimat.

ocenił(a) film na 8
wahazar___

"który trzymał się w miarę wiernie fabuły książek w WP (przynajmniej w wersji 3 x 4godzinny)"... Pytanie: czytałeś trylogię WP? Jeżeli nie, to się nie wypowiadaj, a jeżeli czytałeś, to powinieneś wiedzieć, że wiele wątków, ważnych wątków, zostało pominiętych. Albo pokazanych inaczej - jak np. pamiętny skok Sarumana. I to właśnie w wersji rozszerzonej. Nie chce mi się pisać wszystkich różnic, bo po 1. nie wszystkie wypiszę, po 2. nie chce mi się, po 3. w wielu tematach o tym jest, poszukaj, znajdziesz.

"w Hobbicie pozmieniał niemal wszystko" - pozmieniał dużo, ale nie wszystko. Można powiedzieć, że zmiany są na poziomie WP.

" nie wykorzystując naturalnego potencjału książki" - fajnie, że krótka książka, pisana dla dzieci ma mieć duży potencjał, biorąc pod uwagę to, ile do tej pory zrobiony filmów, animacji fantasy.

"powielając na siłę motywy z WP, których w Hobbicie nie było" - np.? Zresztą historie te są ściśle powiązane, więc jak mógł nie powielić niektórych motywów? A to, że nie było w Hobbicie, to nie znaczy, że nie mógł wykorzystać - tyle razy było mówione, że film nie jest tylko na podstawie Hobbita, ale i wielu innych rzeczy.

"Osobiście wolę zakończyć swoją przygodę z ekranizacją Hobbita." ależ nikt nie broni.

Na 48 fps'ach nie byłem i nie mam szczerze zamiaru. Wolę pozostać przy normalnej wersji.

ocenił(a) film na 6
be_OK

bo_OK - moja wypowiedź dotyczyła nade wszystko samej wersji 3D 48 fps - natomiast rozczarowanie fabułą to była dygresja, no ale mogę ją rozwinąć.

Ech, ta konieczność udowadniania własnej kompetencji na internetowych forach. Proszę przyjąć do wiadomości, że nie mam 15 lat, że czytałem WP przynajmniej kilka razy, a poza tym wszystkie inne książki Tolkiena, że Hobbita od 15 lat czytam sobie w każde Święta Bożego Narodzenia (czasem w oryginale), więc ostatnio czytałem go tydzień temu. Może dlatego miałem filmu większe oczekiwania i zauważałem każdą różnicę. Oczywiście, że wiele ważnych wątków zostało pominiętych w ekranizacji WP i zdawało mi się, że to temat już dość przegadany. Mimo to w porównaniu z pierwszą częścią Hobbita, w której prawie każde wydarzenie, scena po scenie, odbiega od wzorca książkowego i to w irytujący sposób, można powiedzieć, że film WP był dość wierny książce i bronił się. Dla przykładu zaczynając od początku: pierwsze zdania które Bilbo zapisuje w swojej książce są pierwszymi zdaniami z książki Hobbit, ale nie do końca – nawet tu scenarzysta musiał zaingerować; poza tym hobbit sam zgłosił się do wyprawy z krasnoludami, gdyż uniósł się dumą gdy usłyszał, że nie wygląda im na włamywacza; sam serwował całe jedzenie gościom biegając po całej norze (i ta scena mogła być zabawna); sam zaprosił dzień wcześniej Gandalfa na herbatkę więc jego akurat się spodziewał; krasnoludy miały ze sobą instrumenty muzyczne, a scena gry na nich mogła być podniosła (wydaje się, że reżyser zrezygnował z takich scen na rzecz bijatyk, co jest obce Tolkienowi u którego sceny batalistyczne również w WP nie zajmują wcale tak wiele miejsca); a poza tym krasnoludy bez kapturów? na litość boską!; Bilbo swój kontrakt znalazł rano na kominku, a obudził go Gandalf; to nie hobbit ale Gandalf sprawił że trolle skamieniały; zresztą połapały wcześniej krasnoludy do worków i nie było żadnej walki, co czyniłoby ich położenie bardziej dramatycznym; kucyki zostały skradzione dopiero przez orki\gobliny, kiedy kompania zasnęła w przedsionku jaskini okrów\goblinów; itd. poza tym pominięto zupełnie motyw wyspy Goluma, choć zdaje mi się, że w ekranizacji WP tegoż samego przecież reżysera, Golum odkrywa, że zgubił pierścień właśnie na własnej wyspie, a nie na brzegu jeziora - ale to musiałbym sprawdzić, bo nie uczyłem się tego filmu na pamięć), nie było oczywiście żadnego "bladego orka", i to jest przykład wątku powielonego z filmu WP (nazgule), zwłaszcza, że miejsce spotkania orków jeżdżących na wilkach\wargach przypomina Wichrowy Czub, innym powieleniem jest motyw z ćmą i orłami – w książce orły same orientują się że w lesie jest zamieszanie i przylatują niespodziewanie, a tu od razu widać że Gandalf coś wymyślił i wszystko będzie dobrze, co odbiera scenie dramatyzm i efekt zaskoczenia (dla tych, którzy nie czytali a tylko oglądają) zupełnie – no ale skoro zamiast wiecu wilków\wargów i króla wilków czekających na goblin\orki mamy paru jeżdżących orków, to trudno by orły same zauważyły jakieś zamieszanie – i znów wydaje mi się że wiec setek wilków byłby bardziej efektowny, tak jak płonący las, no ale to oczywiście moje zdanie. Ucieczka przez lochy orków do złudzenia przypomina ucieczkę z Morii; jazda na nogach olbrzymów zaś jazdę na walących się schodach w Morii. Miałem wrażenie, ze reżyserowi skończyły się pomysły i chwyty, i że powiela sam siebie. Coraz mniej w tym z eposu, coraz więcej tandetnego filmu akcji.

Właśnie z uwagi na to, że nie mam zamiaru zrezygnować z tradycji czytania Hobbita co rok, nie chcę psuć sobie humoru irytując się przez kolejne dwa lata filmową tandetą. Nie będę już odpowiadał na podobne do be_OK komentarze i zaczepki. Chciałem się wypowiedzieć i tyle. Szkoda mi czasu na jałowe dyskusje.

ocenił(a) film na 8
wahazar___

To nie była żadna zaczepka. Po prostu chciałem się dowiedzieć, dlaczego Twoja wypowiedź została skonstruowana w taki, a nie inny sposób, po to jest to forum aby dyskutować.

Ja rozumiem, że wiele wątków zostało nakręconych w inny, często niedorzeczny sposób, jak nawet scena z sosnami. Też wolałbym zobaczyć wiec wargów, może trochę inaczej, ale jednak bardziej zbliżony do oryginału. Tu się nieco zawiodłem, ale ogólnie, nie patrząc na treść, można powiedzieć, że wyszło całkiem dobrze (mogli w ogóle tą scenę zepsuć; przemilczę postać Azoga). Co do trolli, gdyby było tak jak w książce, to by cała scena zajęła dużo więcej czasu i film byłby dłuższy, co by było jeszcze większym powodem do trollowania przez niektórych. Inne sceny tak samo. Jak np. z Gollumem. Tak. W WP bodajże jest pokazany na tej wyspie i tam się wydziera, że zgubił pierścień. Myślę, że tu scenę przedstawili inaczej, z tych samych powodów co z trollami - samo przepłynięcie jeziorka, w jedną i w drugą stronę, zajęłoby mu sporo czasu. No chyba, że by to ładnie zmontowali, ale nie sądzę. Również z orłami, gdyby zaczęli pokazywać wodza orłów, który z jakiejś góry spogląda na dół i rozmyśla co tam się dzieje, przedłużyłoby i tak już długi film. Motyw z ćmą jest powszechnie znany, za sprawą WP, nawet podkład muzyczny był taki sam. Czy ucieczka a jaskiń goblinów była podobna do tej z Morii, bym spekulował.

Jak w każdym filmie na podstawie książki/komiksu można znaleźć jakieś odstępstwa od oryginału, tak i tu. Myślę, że te zmiany są tu tak duże, bo gdyby przedstawić książkę w sposób bardziej zbliżony fabułą do pierwowzoru, to wyszłaby bajka dla dzieci, z mniejszą dozą akcji (na co dzisiejsze kino, zwłaszcza dla mas jest nastawione) i starszym by się nie podobała. Więc twórcy stworzyli coś innego, z wplecionymi wątkami zaczerpniętymi z innych utworów. Niektóre zmiany są irytujące, zwłaszcza dla osób, które w nieco większym stopniu znają historię Śródziemia, ale mam taką cichą nadzieję, że jednak w następnych częściach będzie lepiej.

Jeżeli jakoś uraziłem, to było to niezamierzone.

Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 6
be_OK

Dziękuję za zmianę tonu na znacznie bardziej przyjazny. Pozostaje mi życzyć lepszego Nowego Roku (i lepszych Hobbitów). Zdrowie!

ocenił(a) film na 8
wahazar___

Ná alya i vinya loa!

ocenił(a) film na 6
wahazar___

słuszny post. Źle trafił chłopak z pouczaniem.
Niemniej nie mogę zgodzić się z jednym. Chyba, że źle Cię zrozumiałem – wtedy pardon :)
Reżyser (każdy) ma prawo, obowiązek i niekeidy nawet konieczność zmieniania wielu/części fabuły książkowej podczas adaptowania jej na ekran. To takie reżīserskie prawo. Oraz konieczność "przetłumaczenia" na inny język wypowiedzi.
Natomiast, gdyby Jacksonowi się to udało, nie marudzilibyśmy na detale.
Dla mnie reżyser może pozmieniać naprawdę wiele. Np. wydaje mi się, że Wyrośnięty Dresiarski Goblin potrzebny był do trzymania w napięciu – bez oddechu jakiegoś monstrum na karku w pewnym sensie podróż bohaterów może się dłużyć, choć to oczywiście też nieco bałamutne – należało tak skontruować opowieść o wędrówce, żeby zagrożenie nie pojawiało się tam co 10 sekund, ale zaciekawić widza jakoś inaczej – zagrożenie nie jest jedynym sposobem na zaciekawienie.
Niemniej film "kuleje na polu klimatu" – więc to drażni potwornie, skoro mieliśmy zatopić się w baśń.
I to w zasadzie w ARCHETYP współczesnej baśni. Przecież po tej książce wszystkie baśnie już nigdy nie były takie same.

ocenił(a) film na 6
miko1aj

Reżyser dokonując adaptacji może wiele - jasne. Jednak Jackson jako fan Tolkiena zdawał się dotychczas zdawać sobie sprawę z tego, że inni fani będą oczekiwali wierności książce. Rozumiem, że musiał zrobić film tak, by trzymał w napięciu - ale po prostu nie zgadzam się z tym, że sama fabuła książki w napięciu nie trzyma... Ale o tym więcej napisze może później bo właśnie przyszli goście. Najlepszego!

ocenił(a) film na 8
wahazar___

Właśnie, że nie trzyma - w książce podczas wyprawy mamy tylko trzy Trolle i Gobliny, oraz Wargi, nic więcej, gdyby tak to zostawić w filmie to ta wyprawa byłaby dosyć ... nudna?.

ocenił(a) film na 8
miko1aj

Problem polega na tym, że literacki " Hobbit " ma zupełnie inny klimat niż książkowy i filmowy " Władca Pierścieni " - " Hobbit " to w zasadzie bardzo prosta opowiastka, która nie obfituje w zbyt wiele akcji - ot, opowiastka dla dzieci - może gdyby powstał on przed WP to mógłby być zrobiony inaczej ale teraz reżyser nie miał wyboru i musiał połączyć " Hobbita " z " Władcą Pierścieni ", stąd może ten niby brak klimatu, gdyż nie mamy do czynienia z " Hobbitem " tylko ze wstępem do " Władcy Pierścieni " i reżyser nie wiedział na co ma się zdecydować; lekkie, zabawne fantasy, czy pompatyczny wstęp do " Władcy Pierścieni ", więc wyszło coś po między ;)

ocenił(a) film na 6
lelen_lis

Hmm. Owa "prosta opowiastka" ma jednak taką siłę oddziałowywania, że wyrąbała gigantyczną dolinę literackiego gatunku. Otwierała oczy młodym ludziom na świat zupełnie dla nich nowy. Nie jest ona taką "ot, opowiastką" – zresztą – większość z nas czytała Hobbita jako dzieci i nie czuło owej protekcjonalności (wiecie, teraz piszę dla Was powieść, więc będzie lekko i miło).
Tolkienowski Hobbit miał swadę, czar, był luźny, ale zarazem poruszał poważne kwestie. Jednak czytając go czuło się Śródziemie, oddychało jego powietrzem, a kamienie pod stopami wędrowców chrzęściły w uszach.
To nie jest tak, że WP miał tego klimatu w bród, więc reżyser dosypał nieco z Silmariliona i Niedokończonych Opowieści do rzekomo mało wartkiej akcji Hobbita.
Książka Hobbit się broni. Jest ciekawa. Nic nie trzeba do niej dodawać, choć ma się rozumieć – można.
Klimatu nie buduje się jednak dodaniem historii, ale SPOSOBEM jej opowiadania.
U Jacksona to sposób jej opowiadania jest mizerny, a nie sam fakt tego, że porusza inne wątki niż oryginał.

ocenił(a) film na 8
miko1aj

Ja nie czytałem " Hobbita " jako dziecko, ba!, czytałem go dużo później po lekturze " Władcy Pierścieni ", WP czytałem już siedem razy, H ledwie trzy razy, może dlatego trudno mi wybaczyć zmiany i głupoty filmowego " Władcy Pierścieni "?
" Hobbit " wydaje mi się bardziej spójny i bardziej zgodny z książką niż WP, może dlatego, ze tu Jackson niczego nie wyciął, tym razem trochę dodał ;)
cóż, sposób filmowania i opowiadania Jacksona jest już znany z WP, tutaj jest bardzo podobnie a nawet lepiej niż w przypadku WP, przynajmniej dla mnie.

ocenił(a) film na 8
wahazar___

Nie zgodzę się z Tobą, w filmowym " Władcy Pierścieni " jest znacznie więcej bzdur i niedorzeczności niż w " Hobbicie " a z tego co widzę, to Tobie przeszkadzałaby każda, nawet drobna zmiana względem oryginału
zrozum, że język książkowy a język filmowy to dwa, zupełnie różne środki przekazu, że nie da się wszystkiego pokazać na ekranie - porównując WP z " Hobbitem " a szczególnie " Dwie Wieże " i " Powrót Króla " to są tam takie bzdury, jak Aragorn spadający w przepaść, Wargowie a la hieny, wredny Faramir, Entowie, którzy z początku nie chcą udzielać pomocy, Frodo wypędzający Sama, brak Eomera w Helmowym Jarze, brak ciemności podczas oblężenia Białego Miasta, Armia Umarłych biorąca udział w bitwie, itp. itd. więc nie można powiedzieć, że " WP był dość wierny książce " ,bo nie był - " Hobbit " wydaje mi się być dosyć spójny i bardziej " Tolkienowski ".
Co do scen akcji to nieumiejętność ich pokazywania była piętą Achillesową Tolkiena, tyle że w książkach to nie razi, nie przeszkadza, ale w filmie już tak i trzeba to było jakoś rozwiązać, np. w " Drużynie Pierścienia " mamy ucieczkę przez schody do mostu Khazad-Dum, w filmie jest ona bardzo efektowna, a w książce? - takich zmian w filmach jest znacznie więcej, niektóre są okropne ( np. wyczyny Legolasa ), inne są całkiem uzasadnione, gdyż film operuje obrazem, nie językiem i to, co broni się w książce musi zostać przeniesione na język filmu i nie zawsze da się to zrobić tak, żeby wyglądało to tak samo jak w literackim oryginale.