Byłby taką samą popeliną jak pan Portier, dziecinada z efektami, po prostu robimy szmal. Ale to jak zrobili mości Smoka jest mistrzostwem. Kto grał w Baldura od razu skojarzył z 'Firkiem'. Zło w czystej postaci, budzące strach, bezsilność i podziw. Teraz pewnie polece do kina żeby to zobaczyć na wielkiej ścianie, efekty na plus, reszta nie istnieje.
Upewniłem sie żę ten film to popelina dla dzieciaków. Dizsiaj leciał Matrix na Tvn, miazga. Są filmy i sa filniki dla uczniów gimnazjów.
Matrix? Nic prócz efektów. I nie wmawiajcie ludziom, ze jest tam nawiązanie do Biblii, bo tyle tego tam jest, co nic. Już predzej Lotr i Hobbit mają coś z Biblii - motyw wędrówki czy wiary.
Wg mnie świetną. A klimat niezwykle oryginalny
Wiem że są lepsze ...np star wars ale matrix to jeden z najlepszych sf (wg mnie)
Nie lubię takiego wymigiwania się od dyskusji. Przede wszystkim "Star Wars" jest fantasy, które bardzo kiepsko udaje sf.
Chodzi ci pewnie o "space fantasy" bo jest tam moc
Gdy powstał ten film nie było takiego określenia
Dopiero po wielu latach wymyślono coś takiego
I czemu nie można przyjąć że ktoś lubi SW?
Przyjmuję do wiadomości, że lubisz SW, natomiast zupełnie nie zgadzam się, że to dobry film :). Nie wytrzymał próby czasu.
Tutaj gdy powiem że każdy ma inne zdanie to nie będzie wymigiwanie się od dyskusji
Czyli co film jest zły bo ma stare efekty?
A broń mnie Boże, w życiu takiego argumentu bym nie użył!
Chodzi głównie o to, że za dzieciaka naoglądałem sie mnóstwo filmów animowanych, czy też innych fantastycznych, które bardzo często maglowały motywy ze Star Wars. Ok, Star Wars to wszystko zapoczątkowało, ale problem polegał na tym, że jak już jako dorosły postanowiłem sobie obejrzeć tę lenendarną serię, to się okazało, że nie ma dla mnie nic do zaoferowania. Wszystko to już widziałem, nieraz zresztą lepiej zrobione. Rozumiem ludzi, dla których był to film dzieciństwa i teraz mają sentyment, tak jak ja mam do "Harry'ego Pottera", ale sam nie jestem w stanie nazwać Star Wars dobrymi filmami. Co innego "Odyseja Kosmiczna", albo "Blade runner" - te filmy nadal robią wielkie wrażenie pomimo tylu lat.
Rozumiem ja poprostu uważam ten film za wybitny i to że wiele bajek brało z tego filmu pomysły świadczy tylko na jego korzyść
Na swoje lata stara trylogia star wars robiła piorunujące wrażenie.
Nie porównywałbym star wars do takich filmów sf jak
Odyseja kosmiczna 2001, Łowca androidów, Obcy 1-2, Terminator 1-2, Matrix,
bo gwiezdne wojny to inny rodzaj kina bardziej fantasy niż sf.
Ja wiem ale podczas kręcenia george lucas nie myślał o tym jako fantasy tak jak fani przez załóżmy następne 20 lat mi tam się to kojarzy bardziej jako sf te wszystkie statki kosmiczne, planety i bronie to czyste sf a jeśli chodzi o moc to nie jest jakaś magia tylko raczej naukowa telekineza i kontrola umysłu powodowana milichlorianami w dna jeśli się nie mylę
Tak więc nazwa space fanuasy do mnie nie przemawia
Zresztą sw to chyba najbliżej do star treka
Midichloriany, z tego co wiem, były zainspirowane mitochondriami (jakże podobne nazwy!...), więc nie są to cosie znajdujące się w DNA :).
Mylisz się, Star Wars to klasyczny przykład science - fiction.
Tu masz definicję obydwu gatunków:
Fantastyka naukowa (ang. science fiction) – gatunek literacki lub filmowy, a także gier komputerowych o fabule osnutej na przewidywanych osiągnięciach nauki i techniki oraz ukazującej ich wpływ na życie jednostki lub społeczeństwa. Razem z fantasy i horrorem, fantastyka naukowa zaliczana jest do fantastyki.
Fantasy – gatunek literacki lub filmowy używający magicznych i innych nadprzyrodzonych form, motywów, jako pierwszorzędnego składnika fabuły, myśli przewodniej, czasu, miejsca akcji, postaci i okoliczności zdarzeń. Fantasy jest na ogół odróżniane od science fiction oraz od horroru, przy założeniu, że względnie nie wchodzi w tematykę naukową (w sensie SF) lub tematykę grozy (ang. macabre). Jednak gatunki te w znacznym stopniu przenikają się. Wszystkie trzy mieszczą się w pojęciu fantastyki (ang. speculative fiction).
Jeśli chodzi o dobre filmy sci-fi, podaję te obejrzane przeze mnie i godne polecenia:
Pacific Rim, Oblivion, Hunger Games, Minority Raport, Powrót do Przyszłości (cała seria), Prometeusz, i oczywiście Matrix.
Incepcję stanowczo odradzam.
Pacific rim ? Proszę nawet tak nie żartować, bo nie idzie przez ten tytuł
traktować poważnie rozmówcy :)
Nie zrozumiałeś/aś o co chodzi. Faktycznie zgodnie z definicją SW to sf, ale tylko na najbardziej podstawowym poziomie, od fantasy różni się nieomalże tylko kosmetyką. Podmienić kosmitów na inne rasy, statki kosmiczne na powozy bądź konie, inne planety na obce krainy, Jedi na kastę magów-wojowników i ta sama fabuła spokojnie może być realizowana w realiach fantasy.
To tak nie działa. Takie zagranie rozsypałoby całą konwencję. Matrix jest silniej zakorzeniony w sf niż SW.
To nie jest tak, że w ten sposób staram się poniżyć SW względem Matrixa. Każdy kto wystarczająco długo i głęboko siedzi w fantastyce, wie o co chodzi.
W sumie coś w tym jest ale jednak star wars cbłkowicie nie pasowałoby do takiego klasycznego fantasy a dopóki na ekranie widzi się statki kosmiczne i kosmitów jest to sf ( no chyba że to space fantasy ale ja tego nie tznaje w tym filmie)
Jak nie :)? Pomyśl sobie, ile powstało książek/filmów fantasy, w których typowy prosty chłopak okazuje się mieć moc i jego przeznaczeniem jest pokonać Wielkiego Złego Czarnoksiężnika, którego złowrogie imperium zagraża całemu światu. Chłopak po drodze spotyka wielkiego mistrza in spe, który go uczy i który najpewniej miał do czynienia z Wielkim Złym.
Wypisz wymaluj "Harry Potter", "Eragon" (to akurat faktycznie jest totalna zrzynka z SW, ale wypada wspomnieć), "Koło Czasu" i pewnie jeszcze wiele kiepskich młodzieżówek, których już nie czytałem.
To jest prawda ale proszę nie niszcz więcej mojej wiary w to że sw to typowe sf bo świat stanie się dla mnie uboższy :)
Nie było to moim zamiarem.
Ale wiesz, może kiedyś poczujesz, że masz ochotę na coś więcej i wtedy znajdziesz mnóstwo książek/filmów, które całkowicie zmienią twoją definicję sf :).
Szczerze to czytam dużo fantasy ale z sf to tylko metro 2033 więc zakres wiedzy w literaturze sf mam mały
Jeśli możesz to poprosiłbym cię o polecenie mi jakiejś :)
"Hyperion" i kontynuacje będą w sam raz na początek ;). "Ślepowidzenie" to już ostra jazda bez trzymanki. O innych na razie nie będę wspominał, bo niejednemu by mózg rozsadziły.
Swoją drogą istnieją tacy autorzy, którzy na mocnych naukowych fundamentach budują tak szalone wizje, że zbliżają się nimi do fantasy (ale nie takiego typowego z czarodziejami smokami rycerzami i elfami, a zupełnie innego).
Dzięki napewno sprubuję przeczytać a po tej wymianie zdań druga część tekstu skojarzyła mi się z SW
Druga część mojego tekstu?
Nie, to o czym pisałem to akurat coś zupełnie innego niż przypadek SW. To raczej zupełne przeciwieństwa :).
Tak jak mówiłem, SW to tylko kwestia scenografii, pozamieniać nazwy i będzie fantasy. Przede wszystkim SW nie mają żadnych konkretnych podstaw naukowych i nawet midichloriany niewiele tu zmieniają. Wykorzystywane są tylko charakterystyczne dla klasycznego sf gadżety.
Natomiast przeciwieństwem jest świat takiej jednej książki, w które autor bawił się fizyką kwantową, teoriami wielu światów i generalnie hipotetyzował jak bardzo zaawansowana może być technologia za tysiąc lat. W efekcie opisana przez niego nanotechnologia jest tak zaawansowana, że wizualnie nie różni się praktycznie niczym od magii (szczerze powiedziawszy, zacząłem czytać tę książkę jak fantasy, gdy nanobotowy konstrukt przedstawił się jako Smaug ;)).
Oczywiście gdyby wywalić z książki opisy podstaw naukowych, to wyszedłby świat będący dość egzotyczną i ciekawszą wersją świata SW. Ale na tym polegał właśnie zamysł autora, by posługując się swoją wyobraźnią i hipotetyzowaniem nt. rozwoju nauki i technologii stworzyć świat, który w swoim zaawansowaniu z naszej perspektywy będzie wyglądał niemal jak prosto z fantasy.
"Matrix jest silniej zakorzeniony w sf niż SW." - Hahaha, boska i przeurocza.. bzdura :)
No a ilu zmian należałoby dokonać w Matrixie by przerobić go na fantasy, a ilu w SW?
Tak, wiem jak stara trylogia była odbierana w latach gdy powstawała. Natomiast porównywałem te filmy z punktu widzenia osoby, która już niejedno widziała. Po prostu SW nie wytrzymują próby czasu na wielu poziomach, ale Łowca androidów i Odyseja dają radę.
Wytrzymał. Do mnie, na przykład, ani BR ani Odyseja nie przemówiły. Ot, gadżeciarskie kino. SW są nieśmiertelne. Na wszystkich płaszczyznach.
A dla mnie BR jest gadżeciarski i nic więcej :) Mimo to należy do moich ulubionych, spatynowanych filmów :)