Niby bardzo przyjemny, perełka dla miłośników fantastyki. Jednak nie umiem go ocenić za
przesadzone sceny (beczki, berek ze Smaugiem) lub te okropnie okrojone (Beorn, pająki).
Sztuczność efektów powodowała mdłości. w dodatku niepotrzebnie wplątują głupie romanse,
Radagasta i Legolasa do tej historii.
Nic oprócz Smauga i jego bogactw nie było godne zapamiętania.
Oczywiście, że miał prawo. Jednak nie podobała mi się forma jego przedstawienia.
Jaka to perełka? Jaki on przyjemny? O ile pierwsza część od biedy dawała się znieść (pomijając te nieszczęsne krasnoludy bez bród), o tyle druga to już czysta komercha i kpina z książki. W niej nie ma NIC, dosłownie nic z pierwowzoru. Tauriel - postać wprowadzona na siłę, bo przecież co to za superprodukcja bez chociaż jednej pięknej aktorki? Nic to, że w książce nie było choćby jednej żeńskiej postaci... Legolas - też wprowadzony na siłę, żeby uatrakcyjnić sekwencje walk. Oh, chwila, "uatrakcyjnić"? Przecież w książce (tych fragmentach, które pokrywają się z drugą częścią filmu) jedyna bitwa to była walka z pająkami, a tutaj połowa filmu jest zapchana gonitwą z orkami...
Ten film został zrobiony wyłącznie w celu zbicia ciężkich pieniędzy na tępych hamburgerach, którzy w życiu mogli przeczytać co najwyżej Biblię i instrukcję obsługi odkurzacza, więc nie ma opcji, żeby zwrócili uwagę na kompletne zarżnięcie klimatu książki i napchanie filmu idiotycznymi wątkami, które w książce nie były nawet zasugerowane jednym słowem.
To nie jest Hobbit, tylko Władca Pierścieni 4.
Jestem fanem twórczości Tolkiena, WP czytałem siedem razy a " Hobbita " może ze cztery i uważam, że filmowy " Hobbit " jest zgodniejszy z literackim pierwowzorem, niż WP, gdyż tam mamy spore cięcia, a tutaj mamy raczej dodatki niż cięcia.
Według ciebie dodawanie bez dania racji nowych rzeczy, które autorowi (gdyby jeszcze żył) pewnie nawet nie przyszłyby na myśl, nie mówiąc już o wprowadzeniu do książki, przyczynia się do większej zgodności z książką, niż w przypadku cięcia wątków nie wnoszących nic do fabuły? Gratuluję logiki...
Po pierwsze, większość dodanych rzeczy w " Hobbicie " POCHODZI z twórczości Tolkiena ( dodatki do " Powrotu Króla ', " Niedokończone Opowieści " ).
Po drugie, skoro dla Ciebie brak Starego Lasu, Bombadila, kurhanów, Eomera w Helmowym Jarze, zmiana charakteru Faramira, durnowata śmierć Sarumana, brak ciemności podczas oblężenia Białego Miasta, Demethor - człowiek pochodnia, Armia Umarłych podczas bitwy, zabicie przez Aragorna Ust Saurona, itp. to wątki nic nie wnoszące do fabuły, to ja gratuluję logiki ...
Dla mnie, te zmiany w WP są bardziej ordynarne niż te w " Hobbicie ".
Tak, zwłaszcza Tauriel i jej "romans" z Kilim pochodzi od Tolkiena...
Chyba nie rozumiesz, że dla przeciętnego widza napchanie, powiedzmy, 12 postaci głównych i 50 pobocznych w filmowej trylogii to po prostu za dużo - nie jest w stanie ich zapamiętać i musi skupiać się na rozpamiętywaniu, kto kim jest, a nie na fabule. Film tylko na tym traci. Dlatego w porównaniu z książkami, w filmach WP pojawia się o wiele mniej postaci. Kto pamięta postaci takie jak Erkenbrand, które w książce jednak mają jakąś epizodyczną rolę?
Stary Las, kurhany, Bombadil - tak, to właśnie idealny przykład wątku nie wnoszącego nic do fabuły. Bombadil to chodząca deus ex machina, wprowadzenie tak tajemniczej postaci do filmu nie tylko wydłużyłoby go o co najmniej pół godziny, ale też zagmatwałoby bardziej i tak już skomplikowaną historię (która przeciętnemu widzowi, który nie czytał książek i nie potrafi umiejscowić wydarzeń w czasie i miejscu, naprawdę może czasem namieszać w głowie). A Stary Las jest wspomniany w drugiej części.
Helmowy Jar - moim zdaniem wszystkie zmiany w filmie w porównaniu z książką wyszły tylko na plus.
Przemiana Faramira została w filmie oddana nieźle.
Śmierć Sarumana - tutaj akurat się zgodzę. Wycięcie całego wątku z wojną o Shire to katastrofa dla trylogii jako ekranizacji książki, ale film nie traci na tym - tak czy inaczej wszystko kończy się happy endem.
"brak ciemności" - to już naprawdę głupie czepianie się szczegółów. Dostaliśmy fajną scenę, w której Gandalf rozwiewa ciemności, a później kolejną, kiedy słońce wychodzi akurat w momencie, w którym armia Rohanu dociera na pole bitwy. To jest dobra, symboliczna interpretacja. To samo tyczy się śmierci Denethora.
Armia Umarłych - to co, powinni marnować kolejne pół godziny na pokazanie Pelargiru, które to miasto nie grało w książce absolutnie żadnej roli? Reżyser zgrabnie połączył tu wątki.
Herold Saurona - co za różnica, czy Aragorn go zabił czy nie, jeśli on i tak nie był później w książce wspominany i nie odegrał żadnej roli? Kolejna kompletnie nieznacząca zmiana.
Więc tak... Zmiany w WP w stosunku do oryginału są w większości dobrze przeprowadzone, poprawiają odbiór filmu i nie zmieniają przekazu. Zmiany w Hobbicie są po prostu idiotyczne i nastawione wyłącznie na dostosowanie filmu do hollywoodzkich standardów (bo kto to widział, żeby robić film o trzynastu brodatych karzełkach bez żadnej aktorki?). Tego się naprawdę nie da wybronić. Jakimś wyznacznikiem jakości tych filmów (chociaż nie wierności książkom) jest też porównanie liczby nagród, jakie zdobyły. Obie części Hobbita zdobyły mniej wszystkich nagród (a były to nagrody co najwyżej drugorzędne), niż Powrót Króla samych Oscarów... Innych nagród i nominacji nawet nie warto liczyć.
Sorry, ale brak Starego Lasu jest w filmie bardzo widoczny. Film jakby urywa się, gdy Hobbici uciekają przed Czarnymi Jeźdźccami i nagle mamy Bree. Bombadil pokazałby, że Pierścień nie ma władzy nad wszystkimi i że można mu się oprzeć a kurhany to świetny motyw.
Osobiście brakuje mi Eomera w Helmowym Jarze, przemiana Faramira jest ok ale jednak w książce była to postać jednowymiarowa, pozytywna i bez żadnej skazy, również odporna na moc Pierścienia.
Ciemności podczas oblężenia Jacksonowi nie daruję, gdyż miałem zupełnie inną wizję tego fragmentu opowieści. Moim zdaniem, cała akcja pod Białym Miastem, aż do przybycia Rohańczyków powinna być w takich kolorach i tonacjach, jak atak Orków na Osgiliath.
Uważam, że Jacksonowi najlepiej wyszła " Drużyna Pierścieni ' a " Powrót Króla ' to jego najsłabszy film w Śródziemiu ( Oscary to efekt serii i chęć nagrodzenia trylogii jako całości ), film z tak słabym scenariuszem i montażem nie powinien dostać tylu nagród. Obie części " Hobbita " podobają mi się bardziej, choć nie ma tu tak charakterystycznych postaci, jak Aragorn czy Gimli.
Mi brak Starego Lasu nie przeszkadzał. W filmie po prostu wydaje się, że odległości między lokacjami są mniejsze. IMO przesłanie filmu (to znaczy wpływu Pierścienia) miało być takie, że potrzeba wielkiej siły woli, aby oprzeć się pokusie władzy. Bombadil, który po prostu jest odporny i nie wiadomo dlaczego, zepsułby to.
Faramir w książce też nie był postacią jednowymiarową. Może nie pamiętasz, a może po prostu wyszły tu braki Tolkiena, bo chociaż on potrafił stworzyć niewiarygodnie bogaty świat, to jednak pod względem stylu i kreacji postaci, moim zdaniem, nawet nie umywa się do niektórych innych pisarzy.
Co do oblężenia Minas Tirith - cóż, gusta i guściki. Mi osobiście bitwa bardzo się podobała i praktycznie nic bym nie zmienił, ale rozumiem, że komuś innemu może się nie podobać.
Ale zgadzam się co do "Drużyny Pierścienia", to była najlepsza część trylogii.
O ile pamiętam, Bombadil był bardzo stary, był jednym z pierwszych mieszkańców Śródziemia.
Co jest ucięte w scenie z pająkami? Bilbo, rzucający weń kamieniami i śpiewający piosenkę?
Legolas jest tu postacią naturalną, jako syn władcy Leśnych Elfów, a Radagast jest ciekawą postacią, inną w porównaniu do Gandalfa i Sarumana, taka różnorodność jest mile widziana. Żadnego romansu w filmie nie uświadczyłem.