Rozumiem, ze adaptacje rządzą się swoimi prawami, a różnice miedzy filmem a jego pierwowzorem są konieczne i potrzebne, ale tutaj chyba przesadzili. Zabrali wiele uroku z tolkienowskiego Hobbita, wprowadzając niepotrzebne wątki i ogrom przytłaczających efektów specjalnych. Zdziwiło mnie to, bo we Władcy Pierścieni wszelkie zmiany miały swoje uzasadnienie i dzięki temu nie umknął niesamowity nastrój całej tej opowieści. Tutaj się nie powiodło. Pewnie gdybym tak nie uwielbiała Tolkiena, pewnie byłabym mniej krytyczna
ehh takich filmow jest zdecydowanie wiecej aczkolwiek ta regula nie jest taka prosta. Najprostszy pierwszy z brzegu przykład: Clint Eastwood....ilez on doskonalych filmow wyrezyserowal??:)
No dokładnie. Widzisz zarówno Hobbity jak i SW prequels to filmy ktore radosnie sie oglada ale czasem sa takie babole ze czlowiek traci cierpliwosc. Choc revenge of the sith uwazam za naprawde udany kawalek kina. Moze trojka Hobbita wybije sie ponad przecietnosc dwoch pierwszych czesci?
no a ja preferuję ten klimat który powoli się rozkręca ale rozumiem twój punkt widzenia
Zgłoszone po raz kolejny. Ja szanuję zdanie innych, jak byś nie zauważył. A ty mnie ciągle obrażasz.