Jest dobrze daje 7/10, ale…
Moim zupełnie subiektywnym zdaniem jednym z najsłabszych elementów jest sposób pokazania drużyny krasnoludów przerysowanej do granic możliwości, P. Jackson posunął się za przeproszeniem o jeden warkoczyk za daleko, co niestety rzutuje na odbiór całego film. Odniosłam wrażenie, że krasnoludy głównie przesiadują u tamtejszego golibrody, albo gorzej ich ulubionym zajęciem jest wzajemne wyplatanie warkoczyków, do tego połowa drużyny wygląda i zachowuje się jakby była niespełna rozumu, jeden ma kawał żelastwa wmontowany w czerep, jeszcze inny wygląda jakby miał zespół downa, a dla relaksu po ciężkim dniu obrzucają się jedzeniem. Dobra zabawa i skłonność do trunków to jedno a pajacowanie ponad miarę to już coś innego. Jednocześnie ani specjalnie silne ani sprytne te krasnoludy nie są, wiedząc z czym przyjdzie im się zmierzyć wygląda to coraz częściej na wyprawę samobójczą. Wystarczy sobie przypomnieć scenę w mrocznej puszczy z pająkami gdzie są zupełnie bezradni czy pod górą kiedy ni stąd ni z owąd po morderczej wielotygodniowej wędrówce rezygnują już po kilku minutach z prób otwarcia przejścia. Raz zachowują się jak banda ciamajd a za chwilę wyczyniają akrobatyczne sztuczki machając przy tym toporami, chyba najgłupszą sceną są fikołki na rzece w beczkach gdzie nieźle m. innymi dokazywał grubas. Wśród tej kompani wybija się oczywiście Thorin Dębowa Tarcza, przede wszystkim ma mniej udziwnioną fryzurę dzięki czemu nie wygląda na idiotę, reżyser postarał się nadać tej postaci rys szlachetności i dramatyzmu, zrobił z niego ze sporym powodzeniem krasnoludzkiego Aragorna. Niestety w Pustkowiu Smauga zamiast bohaterskiego księcia, który nie chce powtarzać błędów dziada zaczyna robić z Thorina żądnego złota i władzy dupka.
Niby takie fajne i śmieszne te krasnoludy, przy tym wizualnie dopracowane do najmniejszych szczegółów ale trochę śmierdzi mi to kinem familijnym. Jednocześnie niewybredny żart o szukaniu czy sprawdzaniu co ma Kili w gaciach trochę nie pasuje do familijnych klimatów, do Tolkiena zresztą też nie. Chciałabym, aby to było przede wszystkim film z gatunku fantasy-przygodowy, za kinem familijnym nie przepadam (takie słodkie były te dzieciaki Barda, a jakie dzielne…) Tak więc reżyser raz zmierza w kierunku bajki dla małych dzieci (dla innego przykładu zdziecinniały czarodziej z obsraną przez ptaki głową), a za chwilę uderza w poważne tony i sugeruję, że w tej o to opowieści narodziło się ponownie zło wcielone i idzie o stawkę większą niż życie. Nawiasem mówiąc Gandalf dopiero we Władcy Pierścieni powoli odkrywa, że Sauron powrócił i odzyskał moc, o dziwo tego samego dowiaduje się w Hobbicie. Zważywszy, że wydarzenia w Hobbicie poprzedzają WP można wnioskować, że Gandalf w WP ma daleko posuniętą demencję starczą, albo bierze coś mocniejszego niż fajkowe ziele.
Odnoszę nieodparte wrażenie, że P. Jackson jako największy fan Tolkiena miał poważny problem z przeniesieniem Hobbita na ekran, mianowicie uparł się żeby zachować oryginalny klimat książki, co okazało się niełatwe bo Hobbit jest napisany w stylistyce bajki dla dzieci (kto czytał to wie). To co pomogło mu odnieść sukces we Władcy pierścieni nie najlepiej wyszło mu w Hobbicie. Następnie profanuje swoje dzieło upychając bez żenady jak najwięcej efektów specjalnych, bo przecież więcej znaczy lepiej, to że sensu w tym brak nie ma dla niego większego znaczenia.
Te trzy części Hobbita nie są potrzebne P. Jacksonowi żeby rozbudować historię Bilba o Silmarillion, ale po prostu chce nam dać więcej skaczącego po beczkach Legolasa i tyle w temacie.
Dwie sprawy wymagają wyjaśnienia : - po pierwsze przemiana Thorina. Tak ma być, Thorin stopniowo pod wpływem złota zaczyna popadać w to samo szaleństwo co jego dziadek. To jest bardzo ważny wątek dla całej fabuły. Nie wiem, czy czytałaś książkę, jesli nie, to jeszcze wstrzymaj się z oceną Thorina, aż poznasz całą historię. Dębowa Tarcza to dosyć skomplikowana postać.
- wątek Gandalfa i Saurona, wbrew pozorom nie jest naciągany. Są na forum tematy, które dokładniej to wyjaśniają, opisze to krótko : Gandalf i jego sprzymierzeńcy wypędzili Saurona z Dol Guldur, ale nie zabili. W WP Gandalf wie, że Sauron gdzieś tam istnieje, ale tutaj już rozchodzi się głównie o Jedyny Pierścień. Gandalf w WP odkrywa, że Sauron znów rośnie w siłę i że, co gorsze odnalazł się ten właśnie Jedyny, który umożliwi Sauronowi odzyskanie potęgi. Bez Pierścienia Sauron nie był takim zagrożeniem jak z nim.