To co mi się bardzo nie podoba (jak we wszystkich ekranizacjach książek Tolkiena) iż elfy są
przedstawione jako bezduszne postaci i wyglądają jak by im coś cały czas cuchneło. Na przykład
Thranduil który w książce miał dobry powód by zamknąć krasnoludy (te przestraszyły elfy w
czasie uczty w lesie a potem nie chcieli powiedzieć skąd i po co idą) w filmie uwięził ich tylko
dlatego iż chciał bogactwo. Właściwie był miłym władcą i pomocnym dla sąsiadów.
Co się tyczy Rivendel które w książce było pełne radosnych, śpiewających może trochę złośliwe i
wesołe piosenki o krasnoludach elfy te w filmie zaś były sztywne i zbyt poważne. I jeśli dobrze
pamiętam było to tak miłe miejsce że spędzili tam sporo czasu, chyba z dwa tygodnie ale dawno
czytałam.
Akcja z ucieczką w beczkach była niewyobrażalnie chaotyczna ale to nie aż taka straszna zmiana
fabuły, właściwie zmiany w filmach są dobre bo zachęcają oglądających do świetnej moim
zdaniem książki.
A Krasnoludy powinni mieć brody a nie młodzieńcy zarost.
To co podoba mi się w tym filmie to to iż jest opowiadany dość szczegółowo chociaż mimo trzech
filmów zbyt szybko opowiadają. Podoba mi się też wizualizacja miejsc chociaż poza Ostatnim
Przyjaznym Domem są one zbyt ponure, co na przykład dotyczy Ereboru i pałacu leśnych elfów
gdyż oba te miejsca zbudowali krasnoludy którzy raczej zadbali by o więcej oświetlenia i wyglądu.
W sumie dobra ocena z mojej strony jest głównie spowodowana moją sympatią do Hobbita i
jego bohaterów.