chyba zabrakło pomysłów na nowy film, znowu odgrzewane stare pomysły na film fantasy :)
Film jest na podstawie książki tego samego autora co napisał "Władcę Pierścieni", Johna Rolanda Renuela Tolkiena.
To nie jest kopia tylko osobna książka/film. Oczywiście bohaterowie, miejsca i wiele wątków jest wspólnych jednak w hobbicie(filmie) uważam, że przegięciem było skopiowanie niektórych scen z Władcy np. scena gdy Tauriel leczy KIliego. Taki dobry reżyser, a nie mógł wymyślić czegoś ''oryginalnego'', czym hobbit też mógłby się wyróżnić?
Jestem świeżo po seansie i stwierdzam, że niektórych scen nie szło na trzeźwo oglądać... Tolkien rwałby włosy z głowy. Ale co z tego, małolaty do kina pójdą, forsa będzie, to i czym się przejmować...
Ja również dopiero wróciłem z kina i muszę zgodzić się z poprzednikiem. Dałem 8 tylko dlatego, że przy ocenie takich filmów biorę pod uwagę głównie efekty. Ogólnie film jak najbardziej udany pod tym względem, jednak moim zdaniem lekko przydługi. (Uwaga Spojlery) Męczyły mnie kolejne sceny kiedy skacząca para elfów robi co chce z armią Orków i ucina głowy wszystkim po kolei, zdecydowanie za dużo tego było. Poza tym Smaug mógłby nie być takim gadułą, drażniły mnie te przeciągane dialogi z nim.
Poprzedniczką ;)
Ja akurat przy adaptacji Tolkiena biorę pod uwagę fabułę i stopień oddania ducha jego książek, efekty cyfrowe są teraz w każdym filmie i często przysłaniają treść - moim zdaniem tak jest w Hobbicie. Co do Smauga, to była to jedna z niewielu rzeczy, które mi się podobały, a rozmowa, faktycznie, w książce nie była krótsza. I dobrze, że tego przynajmniej nie okroili :) Bardziej drażniły mnie nieudolne próby zabicia smoka. No i te nieszczęsne walki elfy vs.orkowie ;)
Oprócz nieśmiertelności Legolasa, dobił mnie ten romans Tauriel z Kilim o_0. Z Legolasem to bym jeszcze zrozumiał, ale to??! co to wgl jest??! Przecież te dwie rasy się praktycznie nie znosiły, nigdy chyba nie było czegoś takiego(mieszania ras) oprócz człowiek&elf :P