piękny świat wybudowany w LotRze właśnie zawalił się na mych oczach. film, mimo iż wizualnie piękny,
jest tak głupi i nieprzemyślany, że pod koniec nie wiedziałam, czy się śmiać, czy płakać.
bo śmiać się jest z czego. właściwie, to babole w filmie można opisywać godzinami, a scen błyskotliwych i
mądrze dopisanych do fabuły jest jak na lekarstwo. oto kawałki, nad którymi warto uronić łzę (ze śmiechu
bądź żalu):
- Wątek romantyczny między Kilim a Tauriel. Zachodzę w głowę, czemu dobrze zrobiony (bo opisany przez
Tolkiena, a nie scenarzystę łakomego na kasę) wątek miłości krasnoluda do elfki wywalono z Władcy, a
wstawiono w tak kiczowatej i nieciekawej formie do Hobbita.
- Sama Tauriel. Jest ona wcielona w szeregi postaci chyba tylko po to, by uniknąć oskarżeń o seksizm w
filmie (i ewentualnie by wprowadzić dwa beznadziejne i kompletnie sztampowe wątki romantyczne). Ani
ona ładna, ani pomysłowa, jej zapał do pomocy krasnoludom jest dla mnie niezrozumiały. Jeżeli to przez
Kilego i jego marny podryw, to jest mi przykro nawet bardziej.
- Wstawiane na chama odniesienia do Władcy. Były widoczne już w pierwszej części, ale te tutaj (STRZAŁA
MORGULU, SERIO?!) nastąpiło przysłowiowe przegięcie pały.
- Fabuła grubymi nićmi szyta. Niech mi ktoś wyjaśni, jak to się stało, że krasnoludy mając pieniądze na
opłatę za normalne wejście do miasta, wolały (ba, NAMAWIAŁY BARDA) być przeszmuglowane do niego w
beczkach z rybami. Dlaczego Bard, słysząc trzęsienie ziemi (zapewne norma w tamtych stronach, w końcu
smok też pewnie czasem wstawał by rozprostować kości) porwał strzałę i pobiegł zabijać smoka? Robił
tak zawsze, gdy słyszał ten hałas...? Dlaczego krasnoludy poddały się po jakiejś na oko półgodzinie, gdy
nie udało im się rozwiązać zagadki - po wielu latach przygotowań i tygodniach podróży, w nadziei na
odzyskanie królestwa (!!!). Przeciętnie ludzie (a nie słynące z uporu krasnoludy) są bardziej oddani
sprawie, gdy chcą kupić piwo po 22.
Ech, co tu dużo mówić. tragedia.
1; Ja tam nie widzę wątku romantycznego, ot, zwykłe zauroczenie.
3: dla mnie, smaczki z WP są fajne, poza tym, filmowy " Hobbit " ma poszerzać filmowe Śródziemie, budowane już w WP więc dziwnym by było, gdyby tych nawiązań nie było - sami twórcy filmu mówią, że: " - Filmowa interpretacja Hobbita korzysta z całego bogactwa świata i jego mitologii, które Tolkien rozwinął przy pisaniu Władcy Pierścieni. O ile powieść koncentruje się wokół tytułowego bohatera, o tyle dla scenariuszy filmów ważniejsze są znaczenie i konsekwencje całej historii, a nie tylko uczynki przedstawiciela niziołków z Shire. " .
4:
a: Wydaje mi się, że Thorin nie chciał rozpowiadać wokół o swoim powrocie do Ereboru / sam Bard skapnął się kim jest dopiero po zerknięciu na gobelin / i obecność Barda była mu wielce na rękę.
b; Jakie trzęsienie ziemi?, taki odgłos w tym miejscu mógł zwiastować tylko i wyłącznie przebudzenie się Smauga.
c; to akurat było głupie; nie ma dziurki od klucza? - idziemy do domu ;)
Co do tych "smaczków" - to nie są żadne smaczki, to sceny żywcem przeszczepione z WP do "Hobbita", tyle że w wykonaniu innych bohaterów. No bo jak logicznie wytłumaczyć tę nieszczęsną "strzałę Morgulu" - ostrze Morgulu nazywało się tak, bo należało do jednego z nazguli, które jak wiadomo panowały na Minas Morgul. A niby z jakiej racji jakiśtam ork czy goblin-random miałby posiadać strzałę z Wieży Złych Czarów? I czemu miałaby ona działać na zranionego IDENTYCZNIE jak ostrze upiorów pierścienia? No i cała scena ratowania rannego przez elficę - wypisz wymaluj Frodo i Arwena, zwłaszcza moment, gdy odpływający ranny patrzy na swoją wybawicielkę, a ta lśni wewnętrznym światłem jak Edek ze Zmierzchu. Wybacz, ale tych podobieństw jest po prostu za dużo, i tu własnie wychodzi fakt, że aby zapchać jakąś fabułą te 3 godziny filmu, reżyser pełnymi garściami przenosił doń prawie niezmienione motywy z WP (raz wypróbowane i kochane przez widzów, więc czemu nie odgrzać i nie zaserwować ponownie?). I to mnie boli, bo czuję się oszukana, zwłaszcza że w WP nie było podkradania scen z innych filmów na tak wielką skalę.
hej, mam podobne odczucia, choć tyci tyci mniej radykalne :)
W N.P z takich powtórzeń można wymienić na przykład pierścień spadający na palec Bilba jak u Froda w karczmie, czy Gandalfa który uspokaja towarzystwo mrocznym krzyknięciem i przygaśnięciem światła.
Chodziło zapewne o puszczenie oczka w stronę fanów LOTR, ale trochę tego za dużo - Hobbit po prostu jedzie na plecach dużo lepszego LOTRa.
Piosenka Pippina z trailera B5A czy szarża krasnoludów zerżnięta z Szarży Roharimów w dwóch Wieżach to już przesada.
Ciekawe czy Daina sprowadzi Gandalf który wcześniej powie "X dnia o świcie patrzcie na wschód" :))
Co do strzały Morgulu, gdzies czytałem całkiem konstruktywna sprzeczke w tej sprawie, i ktos tlumaczył że MORGUL znaczy ZATRUTY i nazwanie strzały MORGUL ARROW miało rzekomo oznaczać zwykła zatrutą strzałę.
Niestety cały ten motyw to kolejne zapożyczenie z Lotra, czyli Frodo&Arwena.
Morgul to po elficku magia czarnoksięska, a nie trucizna. Przynajmniej zdaniem Tolkiena, a nie Jacksona...
Nie wiem czy twój post można brać skoro pytasz:
"Dlaczego Bard, słysząc trzęsienie ziemi (zapewne norma w tamtych stronach, w końcu smok też pewnie czasem wstawał by rozprostować kości) porwał strzałę i pobiegł zabijać smoka? Robił
tak zawsze, gdy słyszał ten hałas...? "
Może i tak robił, ale nie zastanowiłeś się, że skoro Bard wiedział po co i gdzie idą krasnoludy może to obudzić smoka. Przeoczyłeś przepowiednie o której wiedział Bard. To go skłonilo do podjęcia działań, bo nigdy wcześniej nie było większego ryzyka do ataku smoka.
Co do Tauriel, to cóż, tego twórcy nawet nie próbowali skryć: w ksążce było za mało kobiet. Podejrzewam, że gdyby Tauriel nie było, dodano by jakiegos inego Elfiego Generała, który z równie niepotrzebnego powodu kręciłby się po ekranie by wymusić dodatkowe sceny i uzasadnić 3 filmy..
Póki co osiągnięcia Tauriel to spowodowanie, ze Legolas odwiedził Lake Town i popędził za Bolgiem.
Co z tego wyniknie? Bo sama obecność Orków w Laketown nie wniosła ABSOLUTNIE NIC do fabuły.
To miało na celu jedynie wydłużenie filmu o kilka nic nie wnoszących do filmu scen.
Ja jeszcze dodam, że tylko Bilbo, Thorin i Gandalf to postacie z jajami z całej kompani, pozostałe są takie bezpłciowe, że aż przykro(no może Dwalin Balin i Kili troszkę się wyróżniają) naprawdę słabo to wygląda przy drużynie pierścienia gdzie każda postać była unikatowa i z charakterem. Ogólnie Hobbity to przyjemne filmy, ale ja liczyłem na nowego Władcę Pierścieni tak więc jestem zawiedziony i to bardzo :(
Thorin jako postać pierwszoplanowa nie spisuje się zupełnie. Drewno i tyle - jak już chcieli przerobić książkę dla dzieci na nowego Władcę Pierścieni, mogli zadbać o jakąś konkretną kreację postaci - a u Thorina co? Ten sam wyraz twarzy przez cały film. Ja bym zawęziła to grono do Bilba i Gandalfa, z tym, że Bilbo jest tu jedyną postacią stworzoną na potrzeby Hobbita, a nie kalką jakiejś postaci z WP. Trochę to mało jak na superprodukcję...
Thorin to wydaje mi się miał być taka kopia Aragorna pomimo, że literacki Aragorn i Thorin to zupełnie inne postacie(chodzi mi o charakter, bo historię to może i podobną trochę mieli) kopia niestety wyszła marnie, ale jak już pisałem cała drużyna Thorina wygląda marnie przy drużynie pierścienia.
Nie tylko drużyna Thorina wypada gorzej. Jakiś czas temu czytałam bloga, którego autorka ma opinię nt filmów całkowicie podobną do mojej. Oto jej zarzuty wobec filmowych elfów: http://bardzosubiektywnie.blogspot.com/2014/04/dlaczego-nie-lubie-elfow-z-filmow ego.html - pod ogromną większością notki podpisuję się rękami i nogami.
Przeczytałem i też muszę się zgodzić z zarzutami autorki. Zrobili z elfów poprawnych politycznie wegetarian, że tak to ujmę, ale takie czasy. Cieszę się tylko, że nie mamy czarnego krasnoluda, albo elfa (nie jestem rasistą tylko nie lubię wciskania ich wszędzie na siłę).
w zupełności sie zgadzam. a od siebie dodaję moim zdaniem największy zarzut dla tego filmu: skoro już producenci (czy kto tam) robią z jednej cienkiej książki całą TRYLOGIE w której jedna część ma niemalze 3 godziny to naprawde do cholery nie mogli się chociaż przyłożyć aby rozwinąć wątki które się znajdowały w książce (a których w filmie jest żałośnie wręcz mało co mnie baaardzo boli)? naprawde ciężko doszukać się jakiegoś podobieństwa z książką jeśli nie liczyć kilku postaci i samej wyprawy.... aż boli mnie jak patrzę na tak żenujący wątek u beorna (którego tak btw niemal że nie ma...) jeśli już film trwa 3h to naprawdę 10 czy 15 minut które mogły przedstawić całą okoliczność odwiedziń beorna nie robi różnicy.... .
miało być pięknie a jest wielki zawód. smutne że im lepsza technika tym filmy gorsze bo jest ewidentnie coraz mniejsze przywiazanie wagi do szczegółów i wogóle do naturalizmu.
no cóż jednym słowem ŻENADA!!! dałąm mocno naciągnięte 3, chyba tylko ze względu na muzyke..
na koniec dodam ze moja wypowiedź to tylko mała namiastka wszystkich moich zarzutów cd tego filmu...
Przecież właśnie to robią.
Hobbit w 3 częściach nie opiera się jedynie na książeczce,ale również na innych tekstach Tolkiena. Książka jest zekranizowana wiernie(zwłaszcza patrząc na zapowiedzi dir cut), ale wiele wątków jest rozwiniętych wg reżysera, bo w książce nie doczekały się rozwinięć albo były po prostu ogólnikowo opisane