Kto wymyślił tę bzdurę, że Oscar jest ekscentrycznym milionerem!? Przecież to przeciętny aktorzyna
harujący 24 h/d oraz 31 d/m, a ponadto 12 m/r. Firma Holy Motors wypłaca mu tak mało, że facet
dosłownie nie wychodzi z roli, choć role kręcą się wokół niego, jak karuzela przebierańców. To
jedyne urozmaicenie jego monotonnego żywota. Nuda. Czasem, przypadkowo, natknie się na
kumpelę z roboty i zanim ta rzuci się z dachu osiągając bruk, niczym jej niespełnione ambicje,
zaśpiewają sobie coś ze starego musicalu, kiedy oboje liczyli jeszcze na, nomen omen, Oscary.
Przecież życie to niejebajka, tylko jebitwa, a gra się to, co każą, a nie, co by się pragnęło.
Jak już ktoś napisał, kiedy łykniesz LSD wszystko robi się piękne i kolorowe. Jeśli jednak na trzeźwo
oglądasz wygibusy naćpanego, pozostaje żenada i niesmak.
"Jeśli jednak na trzeźwo oglądasz wygibusy naćpanego, pozostaje żenada i niesmak." To jedno zdanie wystarczy za całą recenzję tego filmowego gniota. 3/10
Film od lewaków dla lewaków aby znowu snuli wielomiesięczne rozważania na temat wielkości i cudownego przesłania tego ,,dzieła"