PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=637408}
6,9 15 017
ocen
6,9 10 1 15017
7,3 32
oceny krytyków
Holy Motors
powrót do forum filmu Holy Motors

Sztuka

ocenił(a) film na 10

Porównałem sobie ostatnio z Birdmanem. Bo przecież Birdman również jest filmem o aktorstwie, zacierającym granicę pomiędzy sceną a rzeczywistością. Ale film Iñárritu jest mniej dosłowny, bardziej wyważony i dzięki temu łatwiejszy w odbiorze. Ostrość Holy Motors nie świadczy jednak o prostocie a o czymś nieuchwytnym, co - niezależnie od warsztatu - po prostu potrafi trafić wprost - właśnie tak, ja trafiać powinna sztuka.

użytkownik usunięty
obmierzly

Kupa a nie sztuka. Pomysły tanie, jak częstochowskie rymy.

ocenił(a) film na 10

Wybacz, ale nie dostrzegam podobieństwa pomiędzy Holy Motors a kupą, co być może jest efektem tego, że na ekskrementach zwyczajnie się nie znam. To samo dotyczy rymów częstochowskich. Czy w związku z tym mógłbyś rozbudować nieco swój komentarz?

użytkownik usunięty
obmierzly

"na ekskrementach zwyczajnie się nie znam"

To niedobrze. Wszyscy lekarze radzą raz po raz przyjrzeć się swojej kupie. Dzięki zauważeniu odstępstw od normy można szybko wykryć wiele chorób.

Tu zdobędziesz pewne podstawy:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Bristolska_skala_uformowania_stolca

Wg mnie "Holy Motors" to kupa typu 1. Składająca się z osobnych, trudnych do wydalenia bobków. Dowolny bobek można usunąć i nic się nie zmieni. Można także przestawić kolejność wydalonych bobków i nikt tego nie zauważy.


" To samo dotyczy rymów częstochowskich."

A to z kolei jest do sprawdzenia w każdym porządnym słowniku terminów literackich. I na Wiki o tym jest. Co to za moda, żeby obnosić się ze swoją ignorancją.

ocenił(a) film na 10

Moda w naszym kraju polega raczej na tym, żeby uważać się za specjalistę w każdej dziedzinie. Można więc być mentalnym trenerem kadry, ekonomistą, elektrykiem albo po przeczytaniu artykułu z Wikipedii na podstawie organoleptycznej oceny stolca wystawiać napisaną z pomocą rymów częstochowskich diagnozę, dotyczącą zaćmy. I na tym właśnie polega obnoszenie się z prawdziwą, nieskalaną refleksją ignorancją.

W związku z tym, że nie podzielam Twoich fascynacji, pozwolę sobie napisać o filmie. Taka jest jego konstrukcja, że składa się z epizodów, powiązanych ze sobą właściwie tylko dwoma postaciami i "nadrzędnym przesłaniem". Cóż w tym dziwnego albo niewłaściwego? Przecież podobny mechanizm wykorzystywali już chociażby twórcy powieści szkatułkowych z Potockim włącznie. Zauważ, że interpretujący jego Rękopis znaleziony w Saragossie, Has nie dokonał wiernej ekranizacji, ale wykorzystał część szufladek. Aż boję się pomyśleć, z czym kojarzy Ci się takie działanie... A przecież dalej od Hasa poszli chociażby Bunuel i Dali, tworząc Psa andaluzyjskiego czy Jarmusch w Nocy na Ziemi. To wszystko również jest gównem?

użytkownik usunięty
obmierzly

"pozwolę sobie napisać o filmie"

Nareszcie. Bo w pierwszym poście było "Ostrość Holy Motors nie świadczy jednak o prostocie a o czymś nieuchwytnym" z akcentem na "nieuchwytnym", a z "nieuchwytnością" trudno dyskutować.

"powiązanych ze sobą właściwie tylko dwoma postaciami i "nadrzędnym przesłaniem""

Przecież ten film to nudna blaga. Tam nie ma żadnego "przesłania" poza jakimiś przeraźliwymi banałami. I nie porównuj tej marnoty z Hasem oraz powieści szkatułkowej z wydalaniem bobków. Naprawdę twierdzisz, że film Hasa można by zmontować w innej kolejności i nikt by tego nie zauważył? Bunuel też jest do dowolnego przemontowywania? Nawet z "Psem andaluzyjskim" byłyby problemy, ale w porównaniu do HM podstawową zaletą PA jest to, że trwa 7 czy 8 razy krócej. Tyle "czystego surrealizmu" da się wytrzymać. A HM aż piszczy, żeby go skrócić. Skrócony o połowę byłby już może strawny. Skrócony do 20-30 minut mógłby być całkiem smaczną etiudką.

W chwili obecnej jest to kupa twardych bobków, niestety. Ale może niektórzy lubią celebrować zatwardzenie.

ocenił(a) film na 10

Owszem, trudno dyskutować z nieuchwytnością a jednak - jak widać - można usiłować się jej uchwycić. Jak również widać - z różnym efektem. Sztuka jako taka jest trudna w definicji. Kino natomiast staram się postrzegać sztukę, stąd nie określam dla niego zbyt wielu wymogów formalnych i dlatego piszę o nieuchwytności. Uważam za nieco niesmaczne wyjaśnianie tego podczas rozmowy z kimś inteligentnym.

Nuda jest pojęciem jeszcze trudniejszym do zdefiniowania niż sztuka. I tu - kontynuując epatowanie własną niewiedzą - mogę tylko stwierdzić, że się nie znam. Jestem jednak pewien, że oglądając Holy Motors nie nudziłem się a nawet do niektórych scen wracałem kilkakrotnie. Bo są dobre wizualnie albo muzycznie i po prostu mocne. I to właśnie uważam za czynnik bardziej istotny niż na przykład zwartość fabuły.

Piszę nie o próbie zdekomponowania Hasa, ale o tym, że Has - jak zwykle - wykonał dekompozycję literackiego oryginału, wyjmując z niego to, co chciał. Zrobił to na tyle sugestywnie, że radiowe słuchowisko powstało właśnie na podstawie jego filmu a zatem dekompozycja Potockiego nikomu nie utrudniła percepcji. Skłonny nawet jestem uznać, że ją ułatwiła. Nie porównuję niczego z wydalaniem bobków. Jak już zaznaczyłem to nie jest moja specjalizacja. Zwróciłem natomiast uwagę, że jedyny sformułowany przez Ciebie zarzut dotyczy właśnie takiej konstrukcji zatem zarzutem być nie może. No ale z pewnością pogrążanie się w kupie, było z pewnością bardziej wartościową opinia od mojej, porównującej Holy Motors z Birdmanem. Teraz natomiast pojawiły się kolejne "zarzuty" - nuda i blaga. Mamy zatem niemal parafrazę z Rejsu. Jego konstrukcja nie przypomina Ci czegoś? I czy jesteś pewny, że dobrą metaforą rzekomej rozwlekłości są bobki? ;)

użytkownik usunięty
obmierzly

"oglądając Holy Motors nie nudziłem się "

Może coś bierzesz? No, ale nałogi to Twoja prywatna sprawa. Może masz genetycznie inną odporność na oglądanie po raz n-ty długiej sceny, w której facio mozolnie charakteryzuje swoją gębę. Nie wnikam.

Natomiast "zlepkowatość" tego produktu jest obiektywnym faktem. Ten film nic by nie stracił po losowym zmontowaniu tych wszystkich kawałków (czy też może raczej po nakręceniu ich w innej kolejności, bo tam światło się stopniowo przyciemnia). Świat w tym filmie jest kompletnie dowolny i przez to kompletnie nieinteresujący. Zaskoczenie wymaga złamania jakiejś reguły, a gdy po kwadransie orientujemy się, że żadnych reguł nie ma, to co może nas zaskoczyć? "Pies andaluzyjski" na szczęście akurat po tym kwadransie się kończy.

Nie przesadzaj z "dekompozycją literackiego oryginału" u Hasa. Trzon "Rękopisu" został zachowany. Niczego tam się przemontować nie da. Konstrukcja jest wyraźna. Więc bez takiej retoryki, że moje zarzuty wobec bobkowatości HM trafiają też w Hasa. Bo nie trafiają. Przy "Rękopisie" HM to karzełek.

Rejs, owszem, jest bobkowaty i amorficzny, ale nadrabia to dowcipem, grą tekstem. Gdy się załapie konwencję, ogląda się to jak serię skeczy kabaretowych. Niektóre są świetne, niektóre takie sobie, niektóre, bądźmy szczerzy, dość marne. Ale znów ma tę zaletę, że trwa o połowę krócej od HM :-)

Dwugodzinny Rejs, w którym między kolejnymi skeczami kapitan trzy razy obchodziłby statek dookoła, też byłby nie do zniesienia.

ocenił(a) film na 10

Nie nudziłem się, oglądając coś, czego ty nie cenisz, więc brałem prochy? To naprawdę ciekawe... Ciekawe, jak bardzo powielasz wzorce zachowań, przeciwko którym jednocześnie protestujesz. Jeżeli myślisz, że wszystko sprowadza się do cyferek - mylisz się. Nie mylisz się natomiast, krytykując ten film. Bo widzisz, ja wcale nie usiłuję narzucić swojego punktu widzenia. Nie podobał Ci się i potrafisz to wyjaśnić, nie ograniczając się do kontemplacji kupy? Brawo! I w tym momencie mogę z Tobą podyskutować, nie uciekając się do nieudacznych dowcipów.

Zignorowałeś Jarmuscha, ale skupiłeś się na Hasie i Bunuelu. Niech będzie. Zerknij na komentarze do Lalki Hasa. Dziatwa krytykuje, bo niezgodne z lekturą. A wiadomo w jakim celu ogląda się ekranizację, prawda? Czyli Has znowu wyjął i nie włożył. Zepsuł? A Rękopis? Tak, oczywiście jego trzon został zachowany, ale przecież połowa szufladek została zamknięta. A Bunuel? Złoty wiek trwa nieco ponad godzinę i jest zanurzony w tej rzekomej "bobkowatości", ale to i tak nic w porównaniu z Drogą Mleczną czy Widmem wolności. Co je spaja „bobki” Bunuela? Rozciągnięte w czasie i przestrzeni Camino de Santiago i genialnie prowadzona za przypadkiem kamera w Widmie? I co z tego wynika? Czy przez to Bunuel jest gorszy? Przecież to absurd. Dyskretny posiłek Maistre’a czy penis Lavanta obok Evy Mendes - to są obrazy, to jest kino, to jest coś, co trawisz, żeby wyprodukować własne bobki albo omijasz szerokim łukiem. A czas? Jak się to ma do Satantango? Przecież czas nie istnieje.

użytkownik usunięty
obmierzly

"Nie nudziłem się, oglądając coś, czego ty nie cenisz, więc brałem prochy? To naprawdę ciekawe..."

Ty możesz bezkarnie insynuować, że ja jestem besserwisserem, a ja nie mogę insynuować, że może brałeś prochy? To naprawdę ciekawe...

Twój tekst "albo po przeczytaniu artykułu z Wikipedii na podstawie organoleptycznej oceny stolca wystawiać napisaną z pomocą rymów częstochowskich diagnozę, dotyczącą zaćmy" był równie udacznym/nieudacznym dowcipem, co mój, więc może pohamuj nieco te swoje mentorskie zapędy.

"Zignorowałeś Jarmuscha".

Zignorowałem z litości, po porównywanie HM do "Nocy..." kompletnie nietrafione. Tam było jednak kilka osobnych zamkniętych historyjek, więc HM można porównać najwyżej do jednej takiej historyjki. I kto wie, czy skrócony do 20-30 minut, na taką właśnie historyjkę by się nie nadawał. Gdyby Jarmusch rozdął każdy z tych epizodzików do rozmiarów HM też bym pewnie uznał je za dęte.

Naprawdę nie widzisz, że HM aż kwiczy o nożyczki? Że mnóstwo tam "pustego przebiegu" typu ktoś idzie, idzie, idzie, albo smaruje gębę, smaruje, smaruje... Najlepiej jeszcze jakby zapalił papierosa, popatrzył w prawo, popatrzył w lewo... Potem znowu w prawo...Nic się nie dzieje... I aż chce się wyjść z kina.

I bardzo proszę nie porównywać mi tu Drogi mlecznej czy Widma wolności. To jest zupełnie nie ta klasa. I jeszcze Tarr postawiony obok tej kupy. Naprawdę uważasz, że dam się nabrać na taki naiwny trolling?

"penis Lavanta obok Evy Mendes - to są obrazy, to jest kino,"

Uznajmy, że ta esencja Twego stanowiska będzie zarazem pointą naszej wymiany zdań. Ja w gruncie rzeczy mógłbym napisać (prawie) to samo:

penis Lavanta obok Evy Mendes - to są obrazy? to jest kino?

użytkownik usunięty

Po namyśle dochodzę do wniosku, że może jednak jest coś na rzeczy z tym Jarmuschem. Noc też mogłaby być o 1/4-1/3 krótsza.

ocenił(a) film na 10

Przeczytaj dokładnie zdanie o nieudacznych dowcipach i powiedz, czyich dowcipów dotyczy. Jeśli jesteś przekonany, że Twoich to besserwissera zastąp przewrażliwionym egocentrykiem :) Chociaż skoro zignorowałeś Jarmuscha z litości to może jednak nie zastępuj? ;) Podsunąłeś mi art z Wikipedii, dotyczący stolca, ubolewając nad tym, że nie czuję się specjalistą w jego ocenie, więc jedyny tekst, który napisałem bezpośrednio o Tobie a nie wiązał się wprost z Twoimi wypowiedziami dotyczył Twojej inteligencji. I była to ocena pozytywna. Czyżbym się mylił? Myślę, że nie. Dlatego proszę - zakończmy te durne wycieczki personalne tu i teraz. Zostawmy je sobie na miłośników Efektu motyla, ok? ;)

Właśnie przeczytałem to, co napisałeś o Jarmuschu. I powiedzmy sobie szczerze - wielu z nas powie, że w Inaczej niż w raju są sceny, które są genialne i jednocześnie mogłyby trwać nieco krócej. Ale czy gdyby trwały krócej, zauważylibyśmy to? Nie lubię fioletu, ale czy gdyby Gwiaździsta noc van Gogha go nie zawierała, drażniłaby tak moje zmysły, przypominając jednocześnie bardzo konkretne wakacje na wsi? Ale zaraz, przecież tam nie ma fioletu! Tak mówi moja żona, która lepiej rozróżnia kolory...

Czy nie widzę, że Holy Motors kwiczy o nożyczki? Cóż, może to kwestia wieku, ale nożyczki kojarzą mi się z ingerencją cenzora. Tylko Carax ma prawo za nie złapać i niech rączki uschną tym, którzy chcą ciąć, chociaż prawa nie mają. Do mnie film po prostu trafił. Oczywiście są tam momenty, które łapią mnie mocno za pysk i takie, które po prostu rejestruję. Dla Ciebie to jest pusty przebieg, dla mnie czas, żeby spróbować złapać dystans albo cofnąć i jeszcze raz posłuchać albo obejrzeć Doctora L. Ile znasz lepszych scen stricte muzycznych? Tylko Whiplashem albo Amadeuszem mnie nie karm ;) Oczywiście, że muzyczność Holy Motors jest lepsza od filmów NIEmuzycznych, oczywiście surrealizm jest lepszy od filmów NIEsurrealistycznych etc. I równie oczywiste jest to, że gdybym miał spędzić życie na bezludnej wyspie z jednym filmem, nie wybrałbym Holy Motors. I tak samo oczywiste jest to, że rozmawiające samochody bardziej przypominają kreskówkę, ale... No właśnie - to "ale" jest silniejsze od samego początku niż wszelkie bobki. Rozumiesz?

Wracając do pustych przebiegów, znowu posłużę się porównaniem. Filmy Herzoga czy Tarkowskiego zawierają gigantyczną ilość "pustego przebiegu". Ale przecież połamałbym ręce komuś, kto chciałby się go pozbyć. A jednak dla większości ludzi to tylko dłużyzny. To samo dotyczy wielu innych filmów i scen. Za najbardziej pacyfistyczną scenę w historii kina uważam tę w której bohaterowie Cienkiej czerwonej linii mijają tubylca. A przecież tam nie dzieje się nic. Nic poza naszymi emocjami i tym, jak to odbieramy. A tego przecież nie zmierzysz, prawda?

O penisie Lavanta napisałem z premedytacją licząc na taką właśnie reakcję. Bo w moim mniemaniu jest to scena kontrowersyjna, która może budzić niesmak albo zgoła zachwyt obrazoburczym nawiązaniem do piety (sic!). Ale tak czy inaczej budzi emocje. A przecież to jest właśnie jedyny cel, jaki można postawić sztuce. I właśnie w tym miejscu, przy penisie Lavanta spotkamy się wszyscy. Jakkolwiek by to brzmiało ;)

A sam film - powtórzę to - jest jeszcze bardziej niż Birdman filmem o sztuce, o kinie, o aktorstwie. Jako punkt wyjścia biorąc to ostatnie. A ja myślę sobie, że jeśli nawet Holy Motors miałby być wyłącznie hołdem dla aktorów to i tak zasługuje na wielki szacunek.

użytkownik usunięty
obmierzly

"O penisie Lavanta napisałem z premedytacją licząc na taką właśnie reakcję."

I jak ja mam poważnie odpisywać komuś, kto przyznaje się, że jednak naprawdę trollował?


"Ale tak czy inaczej budzi emocje."

Nie, nie budzi. Bo i czym? Co tam jest emocjonującego? Właśnie na tym polega problem, że reżyser co chwila mnie szturcha "zaraz będzie coś emocjonującego", po czym pokazuje mi kolejny teatrzyk drewnianych kukiełek, który mnie ani ziębi, ani grzeje.

Nie, nie mogę dalej poważnie, bo podejrzewam, że znów mnie podpuszczasz, żebym Ci napisał coś o emocjonalności pryszczatego gimnazjalisty itp. itd.

Najlepiej sobie od razu sam zwizualizuj wszystkie moje reakcje, na które liczysz. Zgadam się na dowolną, jeśli tylko miałoby Ci to sprawić uciechę. Miłej zabawy.

ocenił(a) film na 10

Wybacz, jednak się pomyliłem. Tkwij. I trenuj Małysza.

obmierzly

Z kolegą Vigilate, kiedyś próbowałem dyskutować, nie da się, to typ, który musi zawszę mieć racje. Ale tu przez przypadek wspomniał o poezji, a właśnie nią jest ten film. Dość jasno odwołuje się do bardzo cenionego francuskiego poety i jego najbardziej znanego dzieła, zwłaszcza jego luźna konstrukcja jest tak jak jego założenia poetyckie. Ten film jest jak filmowy ekwiwalent jego poezji. Osoby nie wskazuje, bo to może zachęci do poszukiwań.

I argument nudy i ekscytacji, przecież to skrajnie subiektywne odczucia. Jak z tym dyskutować?

ocenił(a) film na 10
brava

No właśnie nie da się, bo nie rozmawia się o filmie, ale o ego Vigilate.

O francuskiej poezji również wiem niewiele, więc oczywiście strzelałbym w Statek pijany. Może jednak chodzi Ci o Baudelaire’a? A samo nawiązanie do poezji jest rzeczywiście trafne. I nasuwa kolejne filmowe skojarzenie - Pieśni z drugiego piętra Anderssona.

Pozdrawiam

obmierzly

Blisko, blisko.

Przez to, że film ten jest tak blisko poezji, to sprawia, że operuje innym sposobem opowiadania, w filmie mamy bardzo intymne, zakamuflowane odniesienia do życia reżysera. To tam jest, ale jest poetycko przetworzone.

ocenił(a) film na 7
brava

Bardzo fajnie się to ogląda w kinie. Są takie filmy, które zyskują przez duży ekran i cieszę się, że akurat ten tak udało mi się tak obejrzeć. Dopiero teraz nadrobiłem już niestety w domu pozostałe filmy reżysera i jest on bardzo konsekwentnym i charakterystycznym twórcą. Myślę, że też nie ma szansy trafić w gusta każdemu, gdyż nie ma w jego filmach miejsca na kompromis.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones