slaby, meczacy, totalnie absurdalny i kompletnie wg mnie niezrozumialy. Ogolnie rzecz biorac- totalnie beznadziejny. Ale, jest pewne ogromne ale... film obejrzalem za namowa kolegi, ktory jest fanem tego gatunku, troche wbrew sobie to zrobilem, wiedzac, ze nie bedzie mi sie podobal i/lub go nie zrozumiem- i tak sie wlasnie stalo. Jednak mam szacunek dla tych, ktorzy widza w nim sens i jest dla nich arcydzielem. To, ze mi sie nie podobal, nie znaczy, ze jest zly. Zachecam nawet do obejrzenia go, moze ktos odnajdzie tu spojna calosc i zakocha sie w surrealizmie. Dlatego, mimo ze dla mnie to totalne nieporozumienie to nie wystawilem i nie wystawie oceny. Zachecam tez innych z podobnymi odczuciami jak moje, zeby od oceny sie powstrzymali i dali szanse wypowiedziec sie "specjalistom od tego typu produkcji". To, ze czegos nie rozumiemy, nie znaczy, ze mamy to mieszac z blotem.
To film o psychice aktora. Jakich spustoszeń w mózgu dokonuje WCIELANIE się w poszczególne role.
Moim zdaniem ten film ma wiele poziomów interpretacyjnych ale uważam, że głównym tematem jest społeczeństwo spektaklu. Jest to mocno narzucająca się interpretacja i zgodna wg mnie z charakterem twórcy, biorąc pod uwagę jego wcześniejsze filmy. Carax jest osobą zainteresowaną filozofią, głęboką i bardzo świadomą, to współczesny poeta wyklęty. Wbrew pozorom nie jest wcale odkrywczy, porusza temat, który ludzie roztrząsali juz 100 lat temu: role i schematy występujące w społeczeństwie, brak prawdziwej tożsamości. Po całym dniu Oscar wraca do domu i zastaje tam swoją rodzinę, kolejne bezmyślne, nieświadome małpy. Tylko w jednej scenie z tego co pamiętam Oscar był sobą, w scenie gry na akordeonie - był artystą - tworzył, był szczery, był sobą. To jest totalnie wszystko podstawa myśli XX wieku, masa książek o tym była napisana, mnóstwo myślicieli. Polecam w tym temacie np "Rewolucje życia codziennego", albo zajrzenie do któregokolwiek z mistrzów duchowości wchodniej np Osho, Krishnamurti, albo nawet do Nietzschego.