6,9 15 tys. ocen
6,9 10 1 15237
7,6 38 krytyków
Holy Motors
powrót do forum filmu Holy Motors

Pamiętam jak kiedyś byłam na wystawie Kozyry, ludzie patrzą z zachwytem i kiwaja głowami, gadające głowy. Udawanie ekscytacji nad czymś co jest niczym więcej jak artystyczną wydmuszką.
Dawno nie widziałam czegoś tak złego, niesmacznego, męczącego, chorego

dariaawaria

"Nie kry­tyk się liczy, nie człowiek, który wska­zuje, jak po­tykają się sil­ni al­bo co in­ni mog­li­by zro­bić le­piej. Chwała na­leży się mężczyźnie na are­nie, które­go twarz jest uma­zana błotem, po­tem i krwią, który dziel­nie wal­czy, który wie, co to jest wiel­ki en­tuzjazm, wiel­kie poświęce­nie, który ściera się w słusznych spra­wach, który w swych naj­lep­szych chwi­lach poz­nał tryumf wiel­ke­go wyczy­nu, a w naj­gor­szych, gdy przeg­ry­wa, to przy­naj­mniej przeg­ry­wa z od­wagą, nie chcąc, aby je­go miej­sce było wśród chłod­nych i nieśmiałych dusz, które nig­dy nie poz­nały ani sma­ku zwy­cięstwa, ani sma­ku po­rażki."
Theo Roosevelt

dariaawaria

skąd wiesz, że ta ekscytacja jest udawana?

ocenił(a) film na 3
dariaawaria

Miałem to samo napisać, kompletny przerost formy nad treścią. Choć i z tą formą bez rewelacji a spodziewałem się właśnie tego w tym filmie sądząc po zapowiedzi. Gdzie te piękne sceny i podróż przez nocny Paryż? Sam film bardzo męczący i ciężko dobrnąć do końca. Pożywka dla pseudo filozofów czytających Ulissesa i udających że wszystko rozumieją.

ocenił(a) film na 6
Nemezis_83

zieeew. nauczaj nas maluczkich o wielki. Ty co Ulissesa nie czytujesz i nie udajesz, a rozumiesz. anonimowi "prawdziwi" filozofowie z filmwebu pewnie są Ci wdzięczni za te słowa - w końcu ktoś musi Was utwierdzać w przekonaniu, że jesteście lepsi i mądrzejsi od reszty. czym bylibyście bez ciągłego onanizowania się do swojego odbicia w lustrze...

elGonzo

szkoda, że tu nie ma opcji "Lubię to" xD. Masz plusa ; D

ocenił(a) film na 3
elGonzo

Widzę że masz spory problem z czytaniem ze zrozumieniem. Ale to pewnie przez ten onanizm do własnego odbicia, gratuluje pomysłu :), jeszcze na to nie wpadłem. Może nakręć to a później onanizuj się do filmu na którym onanizujesz się do własnego odbicia.

ocenił(a) film na 9
dariaawaria

Nie zgadzam się! Mnie "Holy Motors" dosłownie wcisnął w fotel.
Szanuję oczywiście Twoją ocenę. Zwłaszcza, że wydaje się być szczera (co nie jest częste na filmwebie;). Sam zresztą postępuję podobnie. Oceniam filmy wyłącznie na podstawie własnego gustu ("Cosmopolis" i "Kobietę z piątej dzielnicy" oceniał na 1). Ale w przypadku "Holy Motors" mój gust podpowiada mi, że mamy do czynienia filmem WYBITNYM. Oglądałem już wiele świetnych filmów ale żaden nie wyzwolił we mnie tego rodzaju emocji. To dowód (przynajmniej dla mnie), że artystyczną wydmuszką nie jest (podobnie zresztą jak rewelacyjny "Mr. Nobody" które przecież też wielu rozczarował).
A więc podsumowując: męczący, niesmaczny a nawet chory - zgoda. Ale zły - na pewno nie ;)
Pozdrawiam ;)

robinson777

Nie wierzę ! Wreszcie ktoś z mózgiem i świadomością!
Jest taki "pierwotny grzech polaczka", że w sprawach nieistotnych, dupowatych, nieweryfikowalnych, nie opierających się na logice, nauce, jednoznacznej weryfikacji — muzyka, grafika, film, polityka..jaki kolor ściany jest lepszy — inaczej w dziedzinach, w których ocena opiera się na subiektywnym "widzimisię"...lubi czuć, że akurat jego "widzimisię" jest jedynym słusznym, jedynym "mądrym", poprawnym i sprawdza się zawsze i dla wszystkich.
Nie może zaakceptować, że to jest tylko JEGO (lub innych o podobnym "widzimisię") a nie WSZYSTKICH.
Np. mamy posty pod jakimś filmem, połowa się nim zachwyca, połowa nim wymiotuje. I patrząc na to, że istnieją dwie skrajne opinie na temat tej samej rzeczy, żadnemu idiocie z każdego obozu nie przyjdzie do głowy, że to właśnie to jest jedyna słuszna odpowiedź - czyli - wszystko zależy od "widzimisię" odbiorcy.
Zamiast tego idioci próbują przekonywać się na wzajem, a co gorsze - udowadniać ?! (udowadniać, że kolor fioletowy jest LEPSZY od czerwonego :D ).
Tak jakby to, że ktoś daną rzecz ocenia inaczej niż oni mogło załamać ich świat i poczucie co jest prawdziwe :)

Po tym poznać małostkowego polaczka, nie mówi za siebie tylko mówi 'za wszystkich' bo to co on mówi to jest jedyne słuszne i wszyscy tak powinni to interpretować ! Jest za słaby, żeby mówić tylko za siebie, mówienie w pierwszej osobie nie ma dla niego takiej 'mocy'. Wydaje się bzdetnym komentarzem nic nie znaczącego człowieczka.

Ty jako rzadki przypadek na filmwebie przebrnąłeś przez blokadę w mózgu, spojrzałeś "z zewnątrz" i zobaczyłeś jak jest i mówisz...za siebie ! Nie mówisz w imieniu wszystkich, nie mówisz tonem 'narzucającym', że twoja interpretacja to jedyna słuszna :)
Ja pier...dolę to jest tak rzadkie na filmwebie, że chyba za to zapalę świeczkę na torcie :D

I dopiero ostatnim zdaniem przeszedłeś trochę na ciemną stronę mocy :>
Mówiąc — ale to raczej właśnie ton 'sugerujący' jedyną słuszną ocenę — 'Ale zły - na pewno nie :)' czyli jakbyś jednak nie dopuszczał, że taki układ ujęć, scen, dźwięki, obrazów, dialogów może się komuś nie podobać :>

rhotax

Muszę przyznać z przykrością rację: aż roi się od debili, którzy wstawili 10/10 filmowi i tylko szukają tematów, gdzie ktoś film krytykuje, żeby wyrazić swoje zdanie (nie tylko po to, bo to by było jeszcze w porządku, oni chcą, żeby ktoś im odpowiedział, więc zwykle odwołują się do inteligencji autora - umniejszając jej z resztą - aby zasłużyć sobie na odpis i wszcząć wrogą, bezowocną dyskusję o sraczce - czyli o niczym tak dokładniej). To działa oczywiście też w drugą stronę - ludzie, którzy wstawili 1/10 i włażą na tematy tych, którym film się spodobał, żeby w kilku "mądrych" słowach skomentować metaforycznie, co myślą o takich "pseudo inteligentach", którym ten film się podobał.
Tak naprawdę i jedni i drudzy zarzucają innym pseudo-inteligencję, a w rzeczywistości nawet nie wiedzą, co to znaczy (i oczywiście sądzą, że tylko ich gust jest naprawdę wyrafinowany i inteligentny) i są dosłownym odzwierciedleniem tego jakże chętnie przez nich używanego sformułowania. Aż się rzygać chce, jak kolejna osoba pisze pod moim dwustu stronicowym wypracowaniem z uzasadnieniem oceny, że głoszę pseudo-inteligentne mądrości, albo że jestem zbyt mało inteligentny, żeby dany film zrozumieć.

Yeaaah. Nie ma to jak się wyżalić : ).

ocenił(a) film na 7
dariaawaria

Uważam, że to nie jest artystyczna wydmuszka. Pod pokład formy, a film na pewno jest mocno formalny znajduje się nie tyle klasyczna treść (taki scenariusz przyczynowo skutkowy), ale refleksja nad światem i człowiekiem. Łatwo jest po prostu nie przebić się przez formę, która nie odpowiada - bo film toczy się leniwie i ma zdawkową akcję, ale też równie łatwo zostać w tej wizualnej oprawie, które części widzów też się spodoba. Ci drudzy pewnie będą w mniejszości, ale też chyba nic w tym dziwnego, bo wystarczy spojrzeć, jakie tytuły są najczęściej oglądane i - nie wiem - ściągane z internetu. Sztuka współczesna jest trudna, bo z reguły chodzi w niej o to, aby mówić o aktualnych problemach w sposób indywidualny. To jest bardzo hermetyczny w odbiorze film. Ja się nie dziwię, że w opinii wielu widzów jest ciężkostrawny, ale też to jeden z tych bezkompromisowych, mocno autorskich obrazów, które albo się "chłonie", albo przerywa w trakcie projekcji. Dla mnie miał swoje momenty, które mnie "brały", ale też trochę takich dłużyzn w których także oczekiwałem "dziania się". Jedynie, czego jestem pewien - że tego filmu nie da się "poprawić" i nie mogę mu w zasadzie nic narzucić, zmienić, bo on w swym finalnym kształcie jest idealny.

ocenił(a) film na 8
tocomnieinteresuje

Można w pełni zgodzić się z tą interpretacją. Tak to film, który trafi i poruszy niewielu. Może jego zaletą jest to, że nie pozostawia obojętnym. Nie próbuje przypodobać się tzw "szerokiej publiczności". I to na dwa sposoby. Dając plastycznie piękny spektakl, ale jednocześnie nie posuwając akcji zbytnio do przodu i mówiąc o kondycji współczesnego człowieka jako osoby kompletnie zagubionej, samotnej wyzutej z wielu uczuć. To może być trudne, bo trzeba to dostrzec i odfiltrować oraz ustosunkować się do tego.
Współczesne kino, kino szybkiego montażu, akcji zapierającej dech raczej nie zmusza do takich refleksji i nie wchodzi na takie obszary, a jeżeli to bardzo powierzchownie bo inaczej kasa by się nie zwróciła. Dlatego chwała takim twórcom, którzy idą tą drogą. Znajdują oni swoich widzów, nielicznych wprawdzie ale jednak.
Dla mnie to film kostiumowy, podobnie jak "Na zawsze Laurence", gdzie treść jest delikatnie ukrywana, kamuflowana. Gdzie efekty plastyczne też są ważne, ale nie jest to sztuka dla sztuki. I można ten film odebrać, jak słucha się opery w języku, którego się nie zna, zmysłami, zanurzyć się w samą jego formę. Ale nie chce się wierzyć, żeby autor nie próbował przemycić jakiegoś przesłania, więc go odszukiwać. Moim zdaniem film opowiada o naszym współczesnym świecie, który zmierza w niedobrym kierunku, który dla wielu ludzi jest chłodny, bezosobowy i wyprany z człowieczeństwa.
Dałem mu wysoką ocenę mimo, że momentami widziałem zbytnie przerysowania i zakończenie było niepotrzebnie przeciągane. Film, moim zdaniem, powinien zakończyć się trochę wcześniej, o jedną scenę.

ocenił(a) film na 7
pessoaa

Ja nie mam problemu z osobami, które go odrzucają. Co więcej, często mam ochotę wchodzić w jakieś dyskusje, cokolwiek tłumaczyć, ale w przypadku "Holy motors" jest trochę inaczej. Nie wydaje mi się, aby cokolwiek mogła zmienić wrażenie widza po tym filmie, ale też jest w tym coś dobrego. Oglądając go pomyślałem, że brak jest takiego zdecydowanego i odcinającego się kina. Dzisiaj nawet taka niby bezkompromisowa szorstka, surowa forma stała się po części obowiązującym trendem. Lubię, jak film posiada jakiś autorski sztafaż, nawet, gdy do końca nie jest to mój styl. Z tego względu nawet jakoś łaskawszy jestem dla wczoraj oglądanego "The paperboy", chociaż scenariuszowo to takie robienie "z igły widły", to sam nastrój i sposób podania jest czymś atrakcyjnym i wciągającym. Filmu "Na zawsze Laurence" jeszcze nie widziałem, ale chciałem - nie mogłem wybrać się do kina i mi umknął.

ocenił(a) film na 8
tocomnieinteresuje

"Dzisiaj nawet taka niby bezkompromisowa szorstka, surowa forma stała się po części obowiązującym trendem". To prawda, ale zbyt często z takimi filmami jednak nie obcujemy. Może duża ich ilość to pomyłki? Takie znakomite obrazy jak "Holy Motors" nie zdarzają się często i moim zdaniem to jeden z tych filmów, który ma szansę zaznaczyć swoją obecność w annałach kina na dłużej.
Rzeczywiście to jeden z tych filmów, który albo się akceptuje i do niego wraca albo odrzuca. Stanów pośrednich jakoś sobie nie wyobrażam. Więc próby przekonywania do obrazu raczej się nie powiodą.

ocenił(a) film na 7
pessoaa

Uważam, że w dużej mierze to wpływy finansowe decydują o tym, co częściej oglądamy. Jak sobie sam wybieram filmy do obejrzenia w domu to wiele z nich jest surowa w formie. Chodzi o to, że mniej tego typu obrazów jest wprowadzana do szerszej dystrybucji. Oczywiści sami kształtujemy to, co jest w kinach. Możliwe, że wiele osób, która lubi film chodzi do kina dla przyjemności, ale też ogląda dużo gdzieś poza, szukając coraz to nowszych, może mniej znanych tytułów, albo po prostu wybiera to, co ma szybciej, zamiast czekać na wprowadzenie tytułu do kin. Przykładów można mnożyć bardzo wiele, więc nie podam żadnego. Ja się nie dziwię, że dystrybutorzy boją się o wyniki finansowe i rzadko kierują się tzw. prestiżem, wprowadzając frekwencyjną porażkę, ale film ważny. Takie ważne obrazy, to np. te nagradzane na festiwalach - filmy, które można często nazwać egzotycznymi - choćby ostatnio nagradzane, może poza Mallickiem w Cannes. Średnia gustu i oczekiwań widzów jest przeciętna i taki też jest repertuar. Ja "Holy motors" wraz z "Post tenebras lux" obejrzałem w ramach mini cyklu filmów z NH. Na sam festiwal niestety już nie wybieram się z braku możliwości urlopowych w pracy. Wybrałem się, bo przyjemnością jest obejrzeć je na dużym ekranie. Z drugiej strony miałem świadomość, że to jest rodzaj filmu, który nie ma szans przyciągnąć wielkiej widowni, jakby z założenia. Sama forma jest tutaj trudna i to podwójnie. Mimo wszystko utrzymywałbym, że jest swoim rytmem i wizualnym stylem trudno jest jej się przebić do wrażliwości przeciętnego odbiorcy, a z drugiej nie jest to współczesna surowa rzecz (tu już bliżej "Post tenbras lux", ale tutaj reżyser w tą formę tchnie jeszcze specyficzną magię - tak, jakby jeszcze bardziej "przyjazne" tego typu myślenie znalazłem ostatnio w "Bestiach z południowych krain", ale tam opowieść jest bardziej "gładka"). "Holy motors" przypomina zarówno kino współczesne, jak i takie z dawnych lat, zahaczające (wg mnie) i o zimną falę i w ogóle o klasyczny czas kina z tą musicalową sceną, gdzie gra Kylie. Jest w tym więc taki specyficzny urok, ale też i trudność w odbiorze. Coś, jak piktorializm w sztuce. Wydaje się to lekko anachroniczne, sztuczne, zbyt wymuskane, a powinno być szorstko i ziarniście. Carax jednak jest oryginalny i myślę, że w dłuższej mierze opłaca mu się, jak twórcy trzymać się gdzieś na poboczu, nawet za cenę bycia nieco mniej docenianym i frekwencyjnie problematycznym.

ocenił(a) film na 8
tocomnieinteresuje

Co do pierwszej części wypowiedzi to zgoda, kupując bilet na wybrany film pośrednio decydujemy o repertuarze, ale nie w pełni podzielam opinię, że na festiwalach filmowych są nagradzane ważne filmy. Mam wrażenie, że kiedyś tak było, ale też nie do końca. Zawsze istniały jakieś parytety, a obecnie duży wpływ ma tzw poprawność polityczna. Często takie nagrodzone filmy były moimi rozczarowaniami i teraz mam do tego dystans. Miałem wrażenie, że często walory poza filmowe były też impulsem do przyznania nagród co poniektórym filmom.
Film „Holy Motors” jest surowy i chropowaty poprzez podanie tematu i zmuszenie widza do sporej aktywności umysłowej. Stąd jego potencjalne problemy z szerszą publicznością, bo plastycznie jest bez zarzutu. Nastawiony konsumpcyjnie widz raczej szuka w kinie prostej rozrywki i oderwania od trudnej codzienności niż jakiegoś dodatkowego wysiłku umysłowego.
Niestety, filmów które wymieniasz nie znam więc trudno mi się odnieść.
Przyznam się też, że Carax jest dla mnie pewnym odkryciem bo to pierwszy jego film na który trafiłem, ale nazwisko już zapamiętałem i mam nadzieję, że to nie ostatni jego film, który rozpowszechnia się w Polsce.

ocenił(a) film na 7
pessoaa

Zdecydowanie łatwo jest się zgodzić, co do poziomu festiwali. To także nie jest tak, że nagradzane filmy mi się podobają. Częściej czuję rozczarowanie werdyktem. Natomiast określenie kina "ważnego" niekoniecznie rozumiem przez sam fakt "podoba mi się". Czasem film ma w sobie coś, co mnie urzeka i pozwala lepiej na niego patrzeć. Często kino ciekawe, może nawet bardzo dobre pozostawia z pewną obojętnością. Po latach oglądania bardzo różnych obrazów doceniam niektóre bardziej obiektywnie, ale jednak to subiektywne odczuwanie jest czymś nie zawsze się pokrywającym. Spore znaczenie zaczęło mieć też "oczekiwanie" - rzadziej już lubię te nowsze filmy twórców, których lubię, a częściej podobają mi się filmy mniej mi znanych. Caraxa znałem tylko z "Poli X", bo wówczas pojawiła się na ekranie, ale niespecjalnie mnie wciągnęła. Z tego, co teraz widzę to ten twórca miał swój okres urlopowy od filmu. Dopiero przypomniał mi o sobie segmentem w "Tokyo!", gdzie pierwszy raz wprowadził postać Merde, ale potem wypadł mi z głowy, aż do premiery "HM" o której przeczytałem gdzieś w informacjach o festiwalu NH. Ja także kiedyś oglądałem filmy Barneya, który trochę tak pokrętnie mi się wizualnie skojarzył i zainteresował filmem. Dodatkowo również w "Kinie" reżyser udzielił interesującego wywiadu. "Post tenebras lux" to również ciekawe kino i z tego, co widzę dystrybutor normalnie również wprowadzi go do kin. Ze względu na ładne pejzaże, nastrój, dźwięk warto obejrzeć go w kinie.

ocenił(a) film na 8
dariaawaria

to, że czegoś nie widzisz wcale nie oznacza, że tego nie ma.

ciech007

och jakaż mądra sentencja. ;] myślisz, że mógłbyś mi powiedzieć takich więcej?

ocenił(a) film na 8
bbbosa

tak

ocenił(a) film na 10
dariaawaria

Ja tam ekscytacji nie udaję... A "przerost formy nad treścią" nie musi być czymś złym z defnicji, zwłaszcza że w tym filmie forma niejako jest treścią.

ocenił(a) film na 9
dariaawaria

Akurat Kozyra to ma dość jasny przekaz, a i forma nie jest jakaś strasznie szokująca.