dla mnie to opowieść po prostu o życiu - że tak zagaję "oryginalnie". dzień z życia, gdzie każdy od rana gra jakąś rolę, od momentu wyjścia z domu do momentu powrotu, ale "powrót do domu" też okazuje się pozorny, bo staje się tylko pozycją w terminarzu...
życie to właśnie taki pokręcony film, komedia omyłek, błędów, czasem sukcesów, mijani ludzie, czasami znajomi z przeszłości, durne zlecenia i na koniec dnia coraz bardziej obca rodzina, która zaczyna zamieniać się w stworzenia innego gatunku.
ja tak to odebrałem i podobało mi się, ze mimo iż temat ciężki można go było udanie podać w sosie absurdu i groteski jak choćby te gadające na koniec dnia samochody;)