Jak w ogóle można uważać ten film za gloryfikację przemocy, skoro jego wymowa jest wręcz odwrotna. Jeden z głównych bohaterów nie żyje, drugi ledwo przeżył, więc gdzie tu gloryfikacja przemocy? Bo postać grana przez Wooda mówiła, że się wiele nauczyła? Bo na końcu odzyskał to, co swoje?
Z każdej sytuacji wyciąga się jakieś wnioski i z każdej można się czegoś nauczyć. Ale mówienie, ze gloryfikacja przemocy, to jakiś absurd.