Jeźdźców oceniłam na 5 w skali 10 punktów. Hasło "czekaliście na to od czasów '7' " stawia filmowi dosyć wysoką poprzeczkę, do której - moim zdaniem - prawie doskoczył. no właśnie - prawie. Moim głównym uprzedzeniem do tego filmu zanim go obejrzałam była Ziyi Zhang - importowana z Chin gwiazda, której o wiele lepiej szło wywijanie nóżkami w "Godzinach Szczytu 2" niż próba naśladowania Anthony'ego Hopkinsa z "Milczenia Owiec". Jej angielszczyzna jest płynna i ładnie brzmiąca, do roli też się przyłożyła, ale jak dla mnie w ostateczności wyszło przez to trochę sztucznie i oglądając Zhang na ekranie miałam wrażenie przełykanego plastiku.. Mimo to film dało się oglądać, akcja szła całkiem sprawnie, teksty też lepsze niż w przeciętnym amerykańskim kinie, przeboleje nawet błędy w montażu. Tylko, że to wszystko było taaaakie do przewidzenia.. Z chłopakiem już na początku filmu zgadliśmy, co się wydarzy i kto będzie tym najgorszym z najgorszych (ta bladość była zbyt oczywista..). Najgorszym jednak było (SPOILER) słuchanie przemowy zwisającego z haków nastolatka mówiącego, że "może w ten sposób rodzice zrozumieją". Kurcze blade. Ostatnio dochodzę do wniosku, że producentom coraz bardziej przestaje zależeć na poziomie prezentowanych filmów, bo masa i tak na to pójdzie. A że masa przełknie wszystko, to poziom zaniża się coraz bardziej i wszystko staje się płytkie niczym kałuża. Czepiam się teraz wykonania tego filmu, bo sam pomysł jest niezły. Przerażające jest to, że coraz częściej w filmach, super inteligentnymi, ale i mega okrutnymi zabójcami (no nie wiem, jak do inaczej nazwać..) są gówniarze z liceum, którym nie pomaga tylko uwielbienie anonimowego tłumu w internecie. Jest to idealny przykład na to, że ludzie zatracają zdolność komunikowania w rzeczywistości, ale to już taka moja mała refleksja..
Jeśli ktoś jest ciekaw, to niech idzie na ten film, ale chyba lepiej zaczekać, aż go puszczą w tv.