Wielowątkowość, choć drażniąca, ma swoje wytłumaczenie - nie mamy do czynienia z filmem, a z zapowiadającą się sagą. Wielowątkowość często sprawia, że postaci stają się powierzchowne, żadnej się nie kibicuje, nie utożsamia, bo zwyczajnie nie mamy czasu jej poznać. Tutaj tego nie było! Każda postać jest w jakiś mniej lub bardziej znaczący sposób wytłumaczona. Każda postać jakieś emocje wzbudza. To ciężko zabieg, tutaj wyszedł. Nie lubiłam Yellowstone, Tańczące z wilkami nie oglądałam. Jestem jedynie zafascynowana ogólnie biegiem tamtej historii, a od niedawna serialem Peryferia. Trochę też Oppenheimer w kapeluszu był dla mnie zagadką - skąd taka postać była zafascynowana tamtymi bezdrożami... W sumie nawet Kostnera zbytnio nie lubiłam :) mimo to, a więc pozbawiona sentymentu, szłam z chęcią do kina, nie nudziłam się, poczułam ten piach w buzi... Zrozumiałam Oppenheimerka. Liczę że film się zwróci Kostnerowi i zrobi następne 3 i 4 części :)