Docenią go miłośnicy westernów i tematyki związanej z historią Stanów. Dla mnie trochę za długi, ale Costner takie właśnie filmy robi. Świetne kostiumy, zdjęcia. Scenariusz trochę nierówny, tak jak sam film, ale nie jest to jak dla mnie mocno rażące. Z pewnością obejrzę 2. część .
W co drugim żenująco słabym filmie są takie knypki jak Ty, które piszą, że nie jest dla każdego. Co to wgl znaczy x D?
Uwaga, żaden film nie jest dla każdego łepek. Najlepiej samemu zobaczyć a nie polegać na komentarzach lub ocenach na Filmwebie.
Znaczy to, że mógłbym od razu po pierwszej części śmiało obejrzeć drugą, ale rozumiem, że komuś innemu już w połowie pierwszej części zabrakło cierpliwości.
Niepotrzebnie wziąłeś to do siebie. Owszem często zdarza się taki protekcjonalny ton w guście: no, to film dla koneserskiej elity, a nie dla łykaczy filmowych fast-foodów, ale nie sądzę, aby w tym przypadku o to chodziło. Po prostu są w nim elementy, które można uznać za słabość.
Film jest wielowątkowy praktycznie na wzór serialu, gdzie wątki płyną obok siebie i właściwie nic ich w tym momencie nie łączy prócz geografii. Nie jest to również rwąca rzeka, ale spokojny nurt. Film nie sili się na poprawność polityczną, tylko opowiada coś, co w relacjach ludności tubylczej z napływową rzeczywiście mogło się zdarzyć. Może to być niestety słabością filmu, bo dzisiejszy przekaz nie tylko scenariuszowy, ale też informacyjny, bazuje na komiksowej narracji z bardzo wyraźnie zaznaczonymi charakterami negatywnymi i pozytywnymi. W Horyzoncie z tego zrezygnowano, co w moim odczuciu jest ogromnym plusem, ale widzowie bywają przyzwyczajeni do innej narracji.
Podejrzewam, że gdyby film został serialem, wyszłoby mu to na dobre. Ale serial to nie ten ciężar gatunkowy, co film. I nie nadawał się na spektakularne zwieńczenie costnerowskiej kariery. Ku mojemu ubolewaniu, film chyba też nie odegra takiej roli. Szkoda, bo prawdopodobnie ta historia nie zostanie opowiedziana w całości.
scenariusz rwany i mocno nierówny, na razie 6/10. Costner popełnił ogromny błąd że nie zrobił z tego mini serialu. Z samych filmów ma sześć godzinnych odcinków.
I to byłaby najlepsza opcja dzięki której mógł osiągnąć sukces. Typowo serialowa historia a westerny ogólnie w kinie furory nigdy specjalnie nie robiły za to na małym ekranie rozchodzą się jak świeże bułeczki. No ale mamy co mamy.
Jestem miłośnikiem westernów, od dzieciaka. Tylko dlatego ten film dostał ode mnie aż "piątkę". Biorąc pod uwagę długą i całkiem owocną karierę Costnera, nie mogę inaczej opisać powyższej produkcji niż "Dość nieudolnie wyreżyserowana". Do tego ten idiotyczny końcowy montaż, zapowiadający kolejną część :D
Przychylam się do licznych opinii - to powinien być serial. Wszystko tu wygląda, jak w TV. W ogóle nie czuć w "Horizon" tej całej epickości ani w ogóle kina jako takiego.
Ten montaż na końcu ze scenkami z następnej części... to było żenujące, aż mam ciary na wspomnienie.
Moim zdaniem to porażka Costnera. Po pierwsze scenariusz i fatalne dialogi. Niektóre z nich brzmiały jak z telenoweli, inne pompatyczne czy moralizatorskie. Źle napisani bohaterowie. I właśnie po drugie : aktorzy. Albo kiepsko dobrani albo nie potrafili tego zagrać. Z Costnerem na czele, ale też ta matka z córką, ten dowodzący konwojem czy ten chłopak, który teatralnie pada na kolana widząc masakrę wioski indiańskiej. Po trzecie chaos: nawet wielowątkową historię można senownie poukładać. Może trochę lepiej to zadziała z kolejną częścią, jako wstępniak do głównej części.
Pociąć na odcinki jako serial, dorzucić 2 część również w odcinkach i będzie ok. Inaczej, film jako film, będzie mimo wszystko wspominany jako porażka. Jeśli ktoś chce epickiego wielowątkowego westernu, niech obejrzy "Jak zdobywano Dziki Zachód", który dla podkręcenia rozmachu kręcono trzema kamerami ustawionymi jedna obok drugiej, bo nie mieli wtedy tak szerokich obiektywów żeby mieć zdjęcia odpowiednie do historii. Jeśli natomiast ktoś chce zobaczyć epickie dzieło Costnera, wciąż świetne wrażenie robi "Tańczący z wilkami". A jeśli ktoś z kolei chce epickie dzieło o osadnikach na Dzikim Zachodzie, to współczesny serial "1883" jest jeszcze bardziej emocjonalny i wydaje się większym dziełem niż "Horyzont".