Niezła rozrywka. Z tym, że wszystkie peany na cześć tego filmu, jakie wygłaszają np. "tetrycy" Esensji biorę w nawias, bo - the way I see it - bez brawurowej gry Simona Pegga nie byłoby tego filmu. To on nadaje swojej postaci wszystko to, o co toczy się gra: bezkompromisowość, fully professional look, absolutne oddanie służbie, graniczące z nadgorliwością. Jest do tego stopnia przekonujący, że przez cały film nie opuszczało mnie życzenie, by tacy policjanci służyli u nas. :) Sama fabuła to nic aż tak przewrotnego - "rada starszych" zrzeszonych w imię "wyższych racji" i ukrywających prawdę przed gawiedzią to żadna nowość, a jako as z rękawa zaskakiwała bardziej choćby w "Osadzie" Shyamalana. Humor - niezły, ale raczej do uśmiechnięcia się pod nosem, a nie wybuchów śmiechu. Końcowe sceny strzelanek-pościgów trochę przydlugie, mimo świadomości parodystycznej ich wymowy. Dla mnie number one to Simon Pegg; bez niego ten film byłby tylko kolejną przeciętną komedyjką.
Fantastyczna rola Pegg'a, ale ja bym dorzucił jeszcze bardzo ciekawą kreację Timothy'ego Dalton'a. Nigdy nie olśniewał, ale w tym filmie pozytywnie mnie zaskoczył. Jednak nie gra aktorska najbardziej mnie urzekła, a montaż (który także przełożył się na jakość filmu jako koomedii). Tutaj widzę kandydaturę do Oskara :)
Zgoda, ale z drugiej strony czy ten drapieżny montaż nie wpisuje się w pewien standard dzisiejszego kina akcji/sensacji?
Sama zauważyłaś, że ta komedia ma w wielu miejscach parodystyczny charakter i ten montaż miał na celu, w moim odczuciu, podkreślenie tego faktu. Dynamiczność tutaj nie powodowała odbioru tej produkcji jako kina akcji, tylko wywoływała raczej uśmiech, przynajmniej u mnie :D
Mnie się ten montaż podobał naawet i bez odwoływania się do jego prześmiewczego charakteru. :) Ale poza tym nie będę się o nic spierać - muszę przyznać, że film zapadł mi w pamięć bardziej niż bym się tego spodziewała. Cały czas we mnie siedzi. :) Zwłaszcza jako kontrast dla obejrzanych dziś "Notatek o skandalu", które mnie kompletnie nie obeszły (wiem, wiem, to zupełnie inne filmy, ale jednak wywołane wrażenie da się porównać).
Jeśli normalnie trudno spodziewać się 'wystrzalowego filmu' w brytyjskim wydaniu to ten jest właśnie taki.
Co do zarzutów, że film robi tylko jedna osoba to zdaje mi się, że nie ma nic złego w tym aby zrobić film ktory będzie kręcił się wokoło jednej osoby.
CO do montażu skojarzył mi się z filmem G.Ritchy'iego "Snatch".
Film wart obejrzenia, fajna komedia.
Szedłem do kina na niezły film, ale to co zobaczyłem przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Szczerze mówiąc, nie mogę przypomnieć sobie, czy jest drugi film w podobnym stylu. Hot Fuzz jak dla mnie po prostu niszczy - takiego obśmiewania wszystkich hollywoodzkich standardów i tak zakręconej fabuły jeszcze nie widziałem. Wg mnie 9+/10, a w porywach nawet 10/10.
PS Oscar za najlepszy scenariusz oryginalny dla tego filmu to za mało :)