zwłaszcza ta końcówka, gdzie zombiaków wychodzi sporo. Strasznie to ospałe. Początek moim zdaniem zapowiadał się bardzo dobrze. Podobała mi się charakteryzacja i muzyka Frizzi'ego, i to właściwie wszystko. Sceny gore wcale nie były aż takie ostre, moim zdaniem brutalniej już było w "CotlD". Niektóre z nich stały na przeciętnym poziomie, np. scena z wyrwaną gałką oczną, w której krew nienaturalnie się lała i była jakaś taka "wodnista". Spodziewałem się znacznie więcej.
Dla mnie to swego rodzaju fenomen - mimo, iż widać było nienaturalność tych wszystkich scen gore, to były one na tyle obrzydliwe, że i tak spełniły swoją rolę. Do tego te odgłosy np. przy pająkach... Podobała mi się też całkiem ciekawa próba sportretowania piekła. W sumie mocna pozycja, choć dla niektórych może być niestrawna.