do momentu uwolnienia się Edmunda z więzienia nie mam żadnych zarzutów do filmu... jeżeli jednak ekranizacja z Depardieu zawiera jeszcze jakąś głębię tak w dalszej części filmu nic z takowej nie pozostaje... gdzie metamorfozy, skrupulatne i ukryte działania hrabiego? gdzie stopniowe doprowadzanie wrogów do upadku? a najbardziej rozbraja mnie końcówka, kiedy w jakiś ruinach Mercedes wyznaje ze jej syn jest dzieckiem Edmunda, kiedy następuje "pojedynek wrogów" - pełna dramatyzmu scena, która - nie można się nawet domyślać - jak się skończy...
fakt, końcowa scena jest trochę banalna. mi się w niej najbardziej podobały zdjęcia - gdy kamera tak super przejeżdżała ponad trawą;);)
No fakt...do ucieczki z więźienia film może być, ale później nie ma pokazanego tego co mi w kiążce podobało mi się najbardziej...dobrze przemyślana zemsta..no i końcówke oczywiście wszyscy żyją długo i szczęśliwie...amerykański film
Film widziałam wczoraj w TV. Na początku spoko. Wierność książce nieomal w 100%.... a potem.... A potem chyba reżyser przestraszył się tej wierności i uciekł w banał i stworzył swoją historię i sprofanował powieść Dumas'a i na końcu zaczęłam się zastanawiać "Monte Christo to, czy nie Monte Christo". Chyba nie Monte Christo...