Nie rozumiem tendencji tłumaczy w Polsce do "wymyślania" tytułów filmów. Tym bardziej, że tłumacz tego tytułu chyba nawet filmu nie obejrzał (co najwyżej zwiastun). O ile czasem dostosowanie tytułu do realiów kulturowych czy innych jest uzasadnione w tym przypadku jest absurdalne.
Ja również nie rozumiem popularności tego zabiegu. Nie mówię, że zawsze jest on zły. Po prostu często widzę, że polskie tytuły mają zupełnie inne znaczenie, momentami wręcz udziwnione. Co złego w oryginalnych tytułach?
ja co prawda nie widziałam jeszcze tego filmu, ale w tytule książki, na podstawie której powstał film, tez jest mowa o wynalazku ;)
W pierwotnej wersji tytuł brzmiał "The Invention of Hugo Cabret". Potem skrócono go do "Hugo Cabret", aż wreszcie poprzestano na "Hugo".
A co niby Hugo wynalazł? Być może w pierwotnym tytule chodziło o jego inwencję a nie wynalazek?
Nie twierdzę, że cokolwiek wynalazł, pokazuję tylko, że nie bez kozery poszli dalej z tytułem.
Zdecydowanie można doszukiwać się tutaj podwójnego dna - jak wie każdy, kto zapoznał się z filmem "wynalazek" to nie do końca adekwatne słowo, ale może w jakiś sposób chodzić o jego wkład w automaton. Twoja propozycja z inwencją, pomysłowością daje radę. Można też doszukiwać się tłumaczenia w "wynalezieniu" czegoś, funkcji automatu? Niemniej, wiadomo, co najłatwiej wpada w ucho. Mi to snu z powiek spędzać nie będzie. :) Przynajmniej nie katują nas miałkim dubbingiem.
Ale to nie ma nic do rzeczy. Film zatytułowano "Hugo", a tytuł działa zawsze jest tego działa immanentnym elementem! Skąd więc bierze się tendencja, a raczej - bo można przypuszczać, że tendencja bierze się z mechanizmów marketingowych - z czego wynika bezkarność w formułowaniu własnych wariacji tytułów!? Równie dobrze polscy dystrybutorzy mogliby obraz po swojemu zmontować albo okrasić nową ścieżką dźwiękową. Absurd.
Ależ w pełni się zgadzam. I dlatego właśnie we wszelkich dyskusjach staram się używać oryginalnych tytułów, a na te polskie spuszczam przeważnie zasłonę milczenia. :) Generalnie szkoda na nich słów, wystarczy popatrzeć na marketingowe sztuczki, by wyrobić sobie zdanie.
Scenariusz filmu jest oparty na książce Briana Selznicka "The Invention of Hugo Cabret" - polskie tłumaczenie książki to "Wynalazek Hugona Cabreta". Zgodnie z tym polskie tłumaczenie filmu nie jest złe.
Z resztą w Polsce "hugo" kojarzy sie z sympatycznym trolem, który kiedyś pojawiał sie w programie dla dzieci na polsacie
dobrze zauważyłeś: kiedyś. myślę, że tłumaczenie dosłowne "Hugo" nie narobiłoby szkód w tym kierunku. Być może spektakularny film potrzebuje dłuższej nazwy ;)